Śladami lwowskiej szkoły matematycznej Grobowiec rodziny Riedlów, miejsce wiecznego spoczynku Stefana Banacha

Śladami lwowskiej szkoły matematycznej

„Kraj bez matematyki nie wytrzyma współzawodnictwa z tymi,
którzy uprawiają matematykę” (Hugo Steinhaus)

„Lwowska szkoła matematyczna przeszła do historii matematyki i do legendy. Narodziła się w 1916 roku w Krakowie na Plantach, a rozkwitła przy marmurowym stoliku kawiarni Szkockiej we Lwowie. Pozostał po niej zwykły zeszyt z zapisanymi zadaniami i prace, które do dziś stanowią fundament kilku dziedzin matematyki oraz opowieści o niezwykłych ludziach. Dzięki dwudziestu uczonym, którzy pracowali razem na Uniwersytecie Jana Kazimierza, Lwów przez kilkanaście lat był jedną ze stolic światowej matematyki. Istnienie lwowskiej szkoły matematycznej przerwała II wojna światowa. Po 1945 roku, mimo prób jej wskrzeszenia, nie odrodziła się. Zabrakło Stefana Banacha, Lwowa i atmosfery Szkockiej….” – tak napisał w swojej książce „Genialni. Lwowska szkoła matematyczna” Mariusz Urbanek, pisarz, dziennikarz, autor kilkunastu książek o znanych postaciach polskiej literatury, nauki, kultury itd. Pod takim tytułem uczniowie 9 klasy Liceum nr 24 im. Marii Konopnickie we Lwowie realizowali projekt, aby bliżej poznać autorów wielu odkryć, którzy zdobyli sławę i zaszczyty, zrobili międzynarodowe kariery, stali się sławnymi uczonymi. A wszystko zaczęło się we Lwowie i Krakowie.

„W świecie zwykłych ludzi raczej by się nie spotkali. W świecie matematyki stworzyli legendę, choć zetknął ich przypadek. To Steinhaus usłyszał, jak ktoś na krakowskich Plantach dyskutuje o całce Lebesgue’a. Tym kimś był Banach.” – tak opisuje w swojej książce M. Urbanek początek Lwowskiej szkoły matematycznej.

Mnie od wielu lat, jako matematyka, fascynuje postać Stefana Banacha i jego bliskich współdziałaczy.

Z postacią Stefana Banacha zetknęłam się jeszcze na początku lat 80. ubiegłego wieku, kiedy do rąk wpadła mi książka o jego dziwnych losach i od tego czasu w swojej pracy pedagogicznej staram się różnymi sposobami przybliżyć jego postać swoim wychowankom, pomimo, iż matematyka nie jest ich ulubioną i najsilniejszą stroną.

Już wiele razy realizowaliśmy w szkole różne projekty związane z lwowską szkołą matematyczną i Stefanem Banachem, ale w tym roku postanowiłam, że będzie to lekcja-wycieczka „Śladami Lwowskiej Szkoły Matematycznej”, która obejmie wiele miejsc we Lwowie i przybliży uczniom tę, już być może dla nich legendę, historię międzywojenną i czas drugiej wojny światowej oraz ludzi, którzy tę legendę tworzyli.

Na początek uczniowie 9 klasy przygotowali prezentacje o Stefanie Banachu, Hugo Steinhausie, a także o tych, którzy z nimi współpracowali: Stanisław Ulam, Stanisław Mazur, Antoni Łomnicki, Włodzimierz Stożek, Władysław Orlicz. O ich, nieraz bardzo dziwnych losach i ich działalności naukowej.

Ale po kolei. Celem lekcji-wycieczki było zapoznanie się nie tylko z uczonymi-matematykami, ale i z miejscami związanymi z lwowską nauką. Pierwszym naszym punktem był według planu Lwowski Uniwersytet, a konkretnie miejsce, skąd wziął on swój początek – dawne Kolegium Jezuickie założone prze króla Polski Jana Kazimierza w 1661 roku. Kolegium znajduje się przy ulicy Teatralnej. Długo trwała transformacja, bo dopiero w 1919 roku uniwersytetowi nadano imię jego założyciela Jana Kazimierza, a od 1944 roku działa on jako Uniwersytet im. Iwana Franki.

Dawny wydział przyrodniczo-matematyczny znajdował się wprawdzie przy ulicy św. Mikołaja (współcześnie Hruszewskiego), lecz najpierw zwiedziliśmy główny obecnie wydział Uniwersytetu, mieszczący się od 1920 roku w budynku Sejmu Galicyjskiego. To właśnie z tą uczelnią była związana większość członków lwowskiej szkoły matematycznej.

Następny punkt, w którym zatrzymaliśmy się to… kawiarnia Szkocka.

Stefan Banach uważał, że kawiarnia jest bardzo dobrym miejscem do matematycznych debat, na równi z zaciszem gabinetu czy biblioteki i dlatego wszystkie debaty matematyczne zostały przeniesione do kawiarni Szkockiej. Odwiedziliśmy ją. Chociaż nie ma tu już stolików z marmurowymi blatami i niewiele osób wie, co to jest ołówek chemiczny, ale jest tam księga szkocka (jej kopia) – gruby zeszyt zakupiony przez żonę Banacha – Łucję Banachową, do zapisywania problematów matematycznych, które były dotąd zapisywane i rozwiązywane na blatach stolików i później znikały pod ścierkami sprzątających. W księdze szkockiej zapisano 193 problematów. Ostatni zapis jest autorstwa Hugo Steinhausa i pochodzi z 31 maja 1941 roku. Niektórych zadań nie udało się rozwiązać do dziś. Za rozwiązanie zagadnienia autor fundował nagrody. Były różne: „…Wahały się od małej czarnej do żywej gęsi”. Problem postawiony przez Stanisława Mazura w 1936 roku czekał na rozwiązanie aż do 1972 roku, a nagrodą była żywa gęś wręczona przez Stefana Mazura młodemu matematykowi szwedzkiemu Perowi Enflo.

Księga Szkocka

Następnym naszym przystankiem był Naukowo-Badawczy Instytut Epidemiologii i Higieny Lwowskiego Medycznego Uniwersytetu im. D. Halickiego, znany dawniej jako Instytut Badań nad Tyfusem Plamistym – Instytut Weigla. Zapytacie, co ma wspólnego wyższa matematyka i tyfus plamisty? I nic, i bardzo wiele. To tu pod okiem polskich naukowców R. Weigla i H. Mosinga produkowano szczepionkę przeciw tyfusowi plamistemu. A robiono ją z żywych wszy, które należało wykarmić, karmicielami zaś byli ludzie. I profesor Rudolf Weigel wymyślił, by podczas wojny nie tylko przerzucać szczepionkę do getta, aby ratować tam ludzi, ale i zatrudnić jako karmicieli wszy naukowców, pisarzy, nauczycieli, którym podczas wojny groziło rozstrzelanie, jak to się stało w 1941 na Wzgórzach Wuleckich, gdzie zginęli m.in.: Antoni Łomnicki i Włodzimierz Stożek. W ten właśnie sposób uratował się Stefan Banach, Zbigniew Herbert i wielu innych. Odwiedziliśmy muzeum dr. Henryka Mosinga oraz dowiedzieliśmy się wiele o działalności naukowej instytutu i jego pracowników.

Chwila przerwy na wypoczynek i wyruszamy do jednej z największych i najstarszych nekropolii Europy – Cmentarz Łyczakowski. Miejsce, gdzie spoczywa wielu znanych lwowiaków i nie tylko. Tu obok siebie śpią snem wiecznym Maria Konopnicka – patronka naszej szkoły, a obok – w grobowcu rodziny Riedlów – Stefan Banach. Oczyszczamy oba pochówki od żółtych liści i starych zniczy, aby złożyć kwiaty i zapalić nowe znicze, i w zadumie zatrzymać się w biegu. Nie było nam to jednak dane. Zawyły syreny, jest alarm, biegniemy do schronu… Mieliśmy w planie odwiedzić jeszcze grób Myrona Zaryckiego – pierwszego powojennego dziekana wydziału matematycznego. Był on współpracownikiem Hugo Steinhausa, Włodzimierza Stożka, Stanisława Mazura i oczywiście, Stefana Banacha. Myron Zarycki był także tłumaczem „Kursu analizy funkcjonalnej” S. Banacha. Jednym z uczniów M. Zaryckiego w okresie gimnazjalnym był Stanisław Lem.

W imieniu swoim oraz uczniów chcę podziękować wszystkim, a przede wszystkim Konsulatowi RP we Lwowie za wsparcie finansowe, za umożliwienie wycieczki i zapoznanie się z działalnością znanych lwowiaków. Jest ich bardzo wielu, ich osiągnięcia są na skalę światową, nie tylko w matematyce czy mikrobiologii, ale i w literaturze, fizyce, chemii, farmacji, medycynie czy też w sporcie.

Łucja Kowalska

Tekst ukazał się w nr 23-34 (411-412), 20 grudnia – 16 stycznia 2022

X