Śladami głuchych lwowiaków Zakład Głuchoniemych we Lwowie, Instytut Historii Głuchych „Surdus Historicus”

Śladami głuchych lwowiaków

Rozmowa Anny Gordijewskiej z Tomaszem Adamem Świderskim – niesłyszącym od urodzenia absolwentem historii na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim i surdopedagogiki w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Łodzi, prezesem i założycielem fundacji Instytut Historii Głuchych „Surdus Historicus”, nauczycielem historii w Ośrodku Szkolno-Wychowawczym dla Głuchych im. J. Siestrzyńskiego w Warszawie. Jest on autorem wielu artykułów dotyczących przeszłości środowiska niesłyszących oraz publikacji, m.in. z zakresu historii Głuchych, w tym: „Przewodnik po Głuchej Warszawie”, „Maria z Łopieńskich Rogowska 1873–1957. Jej życie i oddanie środowisku niesłyszących”, „Olgierd Białynia Chołodecki. Głuchy żołnierz, technik dentystyczny i działacz”.

Kaplica Zakładu dla Głuchoniemych we Lwowie, Instytut Historii Głuchych „Surdus Historicus”

W ubiegłym roku ukazała się nowa książka Pana autorstwa „Głuchy Lwów”. Dlaczego tym razem wybrał Pan Lwów?

Lwów zawsze był dla mnie tajemniczym miastem, a ja od małego lubiłem odkrywać i rozwikływać różne zagadki historyczne. Zresztą od dzieciństwa miewałem styczność z niesłyszącymi lwowiakami, powojennymi ekspatriantami, którzy wyróżniali się bardzo dobrą znajomością języka polskiego pisanego i barwnym językiem migowym. I oczywiście wsłuchiwałem się w różne historie z życia codziennego, niedostępne dla osób nieznających języka migowego (bariera komunikacyjna utrudniała słyszącym odbiorcom poznanie pięknych opowieści o ich życiu). Aż szkoda mi było nie podzielić się nimi ze społeczeństwem słyszących. Ogromną motywacją była dla mnie książka „Ostatnie lata polskiego Lwowa” – zawiera ona wiele pięknych historii i ciekawych anegdot, ale za to ani słowa o głuchych ludziach! Przecież oni żyli wśród społeczeństwa, też miewali sukcesy, porażki! Po zakończeniu delektowania się tą pozycją powiedziałem sobie „muszę napisać coś podobnego o głuchych we Lwowie”! Trzeba tu zaznaczyć, że moja najnowsza książka została bardzo pozytywnie odebrana przez środowisko niesłyszących; nieraz słyszę opinie takie jak: „w końcu historia o głuchych lwowiakach zostanie zapamiętana na zawsze!”.

1920, Lwów, Polska
Tablica pamiątkowa: „1918-1920. Głuchoniemym Obrońcom Ojczyzny CZEŚĆ! Na polach bitew brali udział: Chołodecki Białynia Olgierd, Janecki Karol, Lech Ludwik, Napieracz Karol, Petrykiewicz Leon, Szczygieł Jan, Szkaradnik Franciszek”.
Fot. NN, zbiory Ośrodka KARTA
[wojna polsko-ukraińska, wojna polsko-bolszewicka, lata 20-te, Kresy Wschodnie, głuchoniemi, niepełnosprawni]
Jakie są powojenne losy archiwaliów dotyczących śladów przedwojennego środowiska niesłyszących we Lwowie?

Tajemnicą owiana jest historia archiwaliów ówczesnego Zakładu dla Głuchoniemych we Lwowie. Na początku lat 60. XX wieku jeden z uczniów bawiących się w chowanego zauważył jakby lekko zerwany sufit, z którego coś wystawało. Okazało się, że polski personel zamurował różne materiały i ich ciężar spowodował zerwanie tynku po długim czasie. Niestety wezwano NKWD i przy pomocy uczniów spakowano wszelkie rzeczy do ciężarówek, które pojechały w nieznanym kierunku. Ale jakie to były rzeczy?! Świadek, który mi to opowiadał, był wówczas małym dzieckiem i zapamiętał jedynie mundury uczniowskie i przedmioty o charakterze religijnym; trudno wymagać od niego, by potrafił rozpoznać szczegóły. Być może wśród nich były jakieś archiwalia? Zresztą ostatni polski dyrektor tego zakładu, Mieczysław Kempa, według opowieści zdążył wywieźć dokumenty do Polski, jednak jego rodzina o niczym takim nie słyszała i moje śledztwa w Kuratorium Oświaty we Wrocławiu i Ośrodku Szkolno-Wychowawczym dla Głuchych we Wrocławiu nie przyniosły rezultatów. Co się stało z wewnętrznymi archiwami tego zakładu? Nikt tego nie wie, możemy tylko mieć nadzieję, że w przyszłości historia zdradzi tę tajemnicę.

Wielu ekspatriantów głuchych ze Lwowa przekazało materiały do Izby Pamięci w Polskim Związku Głuchych Oddziale Dolnośląskim we Wrocławiu; podobno było ich tak wiele, że zajmowały „niepotrzebnie” miejsce i zostały przeniesione do piwnicy. Karę za tę decyzję wymierzyła Matka Natura podczas powodzi stulecia w 1997 roku. To była tragedia dla historii naszego środowiska!

Po śmierci ostatnich głuchych lwowiaków najczęściej ich potomkowie niemający świadomości wartości historycznej wyrzucali „stare niepotrzebne pamiątki” na śmietnik. Można sobie wyobrazić, jak niewiele archiwaliów się zachowało.

Dopiero fundacja Instytut Historii Głuchych „Surdus Historicus” uratowała resztki materiałów; część z nich jest prezentowana obecnie na wystawie „Głusza” w Muzeum Śląskim w Katowicach,i oczywiście przedstawiona w najnowszej książce mojego autorstwa.

Mieszkam niedaleko szkoły, dawnego Zakładu dla Głuchoniemych we Lwowie przy ulicy Łyczakowskiej. Gdy czytamy o historii tej placówki, przed nami „ożywają” niezwykłe sylwetki osób, dzięki którym działała jedna z najlepszych instytucji dla osób niesłyszących w skali zaboru austriackiego.

Łyczakowska była, jest i będzie ważną ulicą w historii środowiska niesłyszących. W XIX wieku i pierwszej połowie XX wieku bardzo często nią chadzały osoby niesłyszące, nie tylko dzieci jako uczniowie, ale też dorośli działacze środowiskowi, rzemieślnicy czy fotografowie. Niezwykle ważny był właśnie Zakład dla Głuchoniemych znajdujący się na tej ulicy, istniejący do czasów obecnych, choć pod szyldem innej narodowości. Proszę sobie wyobrazić, że miano najlepszej szkoły uzyskał on dopiero w II połowie XIX wieku, kiedy kierownikiem został pochodzący z Czech Tomasz Chocholoušek, który wprowadził język polski w nauce. Jakże ten człowiek był oddany edukacji głuchych! Apogeum rozwoju zakład przeżywał, kiedy przybyli do niego z Instytutu Głuchoniemych w Warszawie rodzeństwo Ewelina i Antoni Mejbaumowie. Wprowadzili oni w nim szereg dobrych metod nauczania. Musimy pamiętać, że to była placówka prywatna borykająca się z problemami finansowymi, a wynagrodzenia nauczycieli były wręcz skromne i niezachęcające do podejmowania tej pracy. Na tle tych problemów należy się ogromny ukłon nauczycielom, którzy mimo takich warunków podejmowali pracę z takim poświęceniem, wręcz misją. Efekty ich działalności były widoczne wśród uczniów z tamtego okresu – posługiwali się oni bogatą polszczyzną i miało to wpływ na barwę języka migowego. To wszystko przyniosło sławę tej szkole jako najlepszej. Na tyle, że wypowiedź głuchych starszego pokolenia „a bo ja się uczyłem we Lwowie” nie wymagała wyjaśnienia; było czymś oczywistym, że uczyli się w najlepszej szkole. Więc taką opinię szkoła miała nie tylko w zaborze austriackim, ale też w całej Polsce.

Roman Petrykiewicz, Instytut Historii Głuchych „Surdus Historicus”

Czy może Pan opowiedzieć o kilku postaciach, często zapomnianych. A przecież wielu z nich jest pochowanych na Cmentarzu Łyczakowskim.

Chciałoby się opowiedzieć o wszystkich! Ale jeśli miałbym wybrać kilka postaci, to na pierwszym miejscu bym wymienił niesłyszącego urzędnika Galicyjskiego Namiestnictwa Juliusza Zellingera (1828–1913), inicjatora utworzenia pierwszego na ziemiach polskich pod zaborami stowarzyszenia zrzeszającego niesłyszących, czyli I Galicyjskiego Stowarzyszenia Głuchoniemych „Nadzieja” w 1876 roku. Jego działalność była inspiracją do powstania późniejszych podobnych stowarzyszeń na ziemiach polskich, np. Warszawskiego Towarzystwa Głuchoniemych w 1883 roku. Był to człowiek na tyle oddany swoim współbraciom, że na łożu śmierci prosił swego zięcia Ernesta Langa, by nadal wspierał stowarzyszenia. Jego słysząca córka Wincenta z Zellingerów Lang była profesorką konserwatorium muzycznego we Lwowie, natomiast druga córka Karolina z Zellingerów Pierożyńska była matką Anny Ludwiki Czerny, polskiej romanistki, poetki i powieściopisarki. Zellinger jest pochowany właśnie na cmentarzu Łyczakowskim (pole nr 7).

Kolejną osobą, na grobie której czułbym się zobowiązany złożyć znicze, jest wspomniany wcześniej Tomasz Chocholoušek (1826–1900), pierwszy kierownik Zakładu dla Głuchoniemych, który wprowadził język polski w nauce dzieci głuchych i opracował pomoce dydaktyczne ułatwiające naukę dla nich (niestety na własny koszt). Podobnie myślę o Antonim Mejbaumie (1854–1916), pochodzącym z Warszawy kierowniku Zakładu, który doprowadził do jego największego rozwoju, utworzenia Bursy Rzemieślniczej dla niesłyszącej młodzieży czy opracowania podręczników nauki języka polskiego dla niesłyszących. Proszę sobie wyobrazić, że absolwenci tej szkoły te podręczniki trzymali u siebie i korzystali z nich w późniejszym życiu – jak widać to była udana inicjatywa! Jego grób znajduje się w polu 19 Cmentarza Łyczakowskiego, w rodzinnym grobie Kulczyckich (rodziny jego żony, również nauczycielki Eleonory z Ruebenbauerów). Bardzo ciekawa może być informacja, że Antoni był teściem syna znanego historyka Ludwika Kubali.

Pragnąłbym również odwiedzić grób córki Tomasza Chocholouška – Bogumiły Bożenny Wilkosz, o której mam informację, że żyła jeszcze we Lwowie w 1944 roku i na tym ślad urywa się. Nie wiadomo, czy jest pochowana we Lwowie. Była to bardzo zasłużona nauczycielka, która kontynuowała misję swego ojca i wychowała pokolenie świetnych działaczy niesłyszących.

Antoni Mejbaum, Instytut Historii Głuchych „Surdus Historicus”

Proszę opowiedzieć o duchowieństwie w służbie głuchym. O kościele św. Antoniego, kaplicy, języku migowym.

Każde duże miasto ma „kościół głuchych”, czyli siedzibę duszpasterstwa niesłyszących. We Lwowie był to kościół św. Antoniego znajdujący się niedaleko Zakładu dla Głuchoniemych, tutaj odbywały się komunie i msze święte w języku migowym. Duszpasterze głuchych zawsze znali perfekcyjnie język migowy z racji swego powołania, jako narzędzie pozwalające najszybciej dotrzeć do umysłów głuchych dzieci i wpajać im religię katolicką. Drugi powód był bardziej praktyczny – podczas kazania czy mszy świętej odległość między głuchymi uczestnikami a księżmi była tak duża, że uniemożliwiała czytanie z ruchu warg (po prostu z daleka nie było widać ust). Zresztą księża byli katechetami i członkami rady pedagogicznej Zakładu dla Głuchoniemych, mającymi na co dzień bezpośrednie kontakty z głuchymi. Wśród takich można wymienić np. ks. Karola Mosinga (1815–1886), ks. Ignacego Czesława Pogonowskiego (1847–1912) czy pochowanego już w polskim Tarnowie o. Eustachego Łosia (1911–1975). Niestety nie mamy podobizn dwóch wymienionych księży – jeśli ktoś takie posiada, to byłbym ogromnie wdzięczny za wiadomość.

Jednym z duchownych niemających na co dzień takiego kontaktu, ale będących pod wrażeniem osób głuchych był znany o. Anioł Madejewski (1873–1951). Istnieje źródło pisane, według którego chwalił podczas swego kazania niesłyszącego Alfreda de Sichelburga Garapicha za wydanie broszury pt. „Kościół Święty to dzieło Boże. Czemu świat go prześladuje?” w 1912 roku. Informacje na temat duszpasterstwa głuchych byłyby zapewne bardzo ciekawe, niestety źródła milczą.

Czy to prawda, że lwowski język migowy różnił się od używanego w innych miastach w Polsce?

Koniecznie w tym momencie muszę wyjaśnić, że język migowy, wbrew powszechnemu przekonaniu, nie jest jeden i ten sam na całym świecie. Tak samo jak języki foniczne, różni się w różnych krajach czy nawet regionach. Obecnie generalnie w całej Polsce jest jeden Polski Język Migowy, ale jak pojedziemy na Kaszuby czy Śląsk, zauważymy pojedyncze znaki, które są inne. Z tym, że generalnie teraz tak dużych różnic w zasadzie nie ma, kiedyś między regionami były one większe. Tak było np. z warszawskim i lwowskim językiem migowym. Różnica była podobno na tyle spora, że przybywający do Lwowa w XIX wieku z Warszawy ks. Teofil Jagodziński, znający biegle język migowy, potrzebował pomocy tłumacza. Dużo podobieństw do lwowskiego języka migowego możemy zauważyć w Krakowie, z wiadomego powodu – częstych kontaktów między tymi miastami. Tym bardziej, że wśród głuchych krakowian było dużo absolwentów czy, po wojnie, ekspatriantów ze Lwowa. Obecnie w Ukraińskim Języku Migowym używanym we Lwowie (podobno w Kijowie już tak nie jest) istnieją naleciałości z dawnego lwowskiego języka migowego, ale to już naprawdę pojedyncze znaki.

Strona przedstawiająca części ciała w postaci rysunków wraz z opisem

Czym był sport dla osób niesłyszących w przedwojennym Lwowie?

Sport, oprócz wspaniałej rozrywki, jaką zapewniał, był również szansą dla niesłyszących na sukces, zwłaszcza tych, którzy nie mieli dobrych wyników w nauce, ale za to cechowali się dużą sprawnością fizyczną. Dało się zauważyć, że osoby z elit lwowskiego środowiska niesłyszących częściej były w zarządzie klubu sportowego czy zajmowały się sprawami organizacyjnymi niż aktywnie uprawiały sport. Lwowski Klub Sportowy Głuchoniemych „Świt” powstał w 1925 roku i miał niemałe sukcesy na polu aktywności fizycznej. Najpopularniejsza wśród głuchych lwowiaków była sekcja piłki nożnej, która brała udział w rozgrywkach z lwowską Pogonią czy Lechią – bez większych sukcesów, ale przynoszących przyjemność z rozrywki. W 1928 roku miał miejsce ogólnopolski mecz niesłyszących we Lwowie, czyli rozgrywka z piłkarzami Warszawskiego Klubu Sportowego Głuchoniemych, która skończyła się z dobrym wynikiem, bo 4:6 (1:2) dla lwowiaków. Uprawiano również narciarstwo. Bardzo ciekawa jest historia oryginalnego sztandaru tego klubu, który znajduje się w Polskim Związku Głuchych Oddziale Dolnośląskim we Wrocławiu, o czym również opowiadam szczegółowo w książce.

Proszę opowiedzieć o udziale osób niesłyszących w obronie Ojczyzny.

Dziękuję za to pytanie, bo to bardzo ważny aspekt w historii ogólnopolskiego środowiska niesłyszących. Udział w obronie Ojczyzny głuchych lwowiaków podczas wojen polsko-ukraińskiej i polsko-bolszewickiej był wręcz inspiracją dla młodszego pokolenia w II Rzeczypospolitej, gdyż niósł przekaz „skoro oni mogli, to ja też mogę”. Często mówi się o Plutonie Głuchoniemych w Powstaniu Warszawskim, ale zapomina się przy tym, że historia głuchych obrońców Lwowa miała ogromny wpływ na powstańców. Zresztą czemu mówię tylko o głuchych; przecież zasługa głuchych lwowiaków była zauważona przez znamienite postaci z historii Polski, np. Adama Grzymałę-Siedleckiego, Kornela Makuszyńskiego czy Romana Abrahama! Sławny Antoś Petrykiewicz miał niesłyszącego brata Romana Leona Petrykiewicza, po wojnie znanego prezesa Zarządu Głównego Polskiego Związku Głuchych, również byłego żołnierza obrony Lwowa i AK okręgu lwowskiego! Swoją radość wyrażał w opracowaniach znamienity Józef Białynia Chołodecki, którego niesłyszący syn Olgierd też brał udział w walkach. Smutne jest to, że w opracowaniach dotyczących tej tematyki bardzo rzadko, a jak już, to zdawkowo wspomina się o tym. W ogóle ten fakt jest nieodpartym dowodem patriotyzmu wśród głuchych jako normalnych członków społeczeństwa polskiego!

Wizyta autora we Lwowie w 2009 roku

Czy Pan chciałby coś powiedzieć od siebie?

Serdecznie dziękuję za taką możliwość. Mam ogromną prośbę do czytelników. Gdyby ktoś posiadał u siebie jakiekolwiek materiały archiwalne (zdjęcia, dokumenty, ulotki) dotyczące środowiska niesłyszących, szczególnie z okresu przedwojennego lub zaraz po wojnie, to bardzo proszę o kontakt. Tak jak wspomniałem wcześniej, ze względu na szczupłość materiałów każdy ślad byłby niezmiernie cenny dla dalszego opracowania historii środowiska nie tylko we Lwowie, ale również w innych miastach.

Jestem pod wrażeniem książki Pana autorstwa o „Głuchym Lwowie”. Bardzo dziękuję za przekazanie tej publikacji wraz z dedykacją. Wzbogaci ona bez wątpliwości moją bibliotekę o Lwowie i Kresach.

Dziękuję za miłe słowa. Dla mnie to zaszczyt, a wręcz radość, że książka trafiła do osoby spoza środowiska niesłyszących, czyli spełnia rolę rozpowszechnienia wiedzy o wspaniałej historii głuchych wszędzie!

Rozmawiała Anna Gordijewska

Tekst ukazał się w nr 13-14 (401-402), 29 lipca – 15 sierpnia 2022

Anna Gordijewska. Polka, urodzona we Lwowie. Absolwentka polskiej szkoły nr 10 im. św. Marii Magdaleny we Lwowie. Ukończyła wydział dziennikarstwa w Lwowskiej Akademii Drukarstwa. W latach 1995-1997 Podyplomowe Studium Komunikowania Społecznego i Dziennikarstwa na KUL. Prowadziła programy w polskim "Radiu Lwów". Nadawała korespondencje radiowe o tematyce lwowskiej i kresowej współpracując z rozgłośniami w Polsce i za granicą. Od 2013 roku redaktor - prasa, radio, TV - w Kurierze Galicyjskim, reżyser filmów dokumentalnych "Studio Lwów" Kuriera Galicyjskiego. Od września 2019 roku pracuje w programie dla TVP Polonia "Studio Lwów". Otrzymała nagrody: Odznaka "Zasłużony dla Kultury Polskiej", 2007 r ., Złoty Krzyż Zasługi, 2018 r.

X