Siostry dominikanki w Żółkwi z pomocą potrzebującym fot. Facebook, s. Irmina Katarzyna Wójcik

Siostry dominikanki w Żółkwi z pomocą potrzebującym

Od początku swojego istnienia siostry dominikanki są związane z Kościołem na Wschodzie. Koło Podkamienia w obwodzie lwowskim przyszła na świat i wychowała się założycielka zakonu Róża Białecka. Zadaniem powołanego przez niej zgromadzenia jest pomoc ubogim poprzez ewangelizację i edukację. Jak w tym trudnym czasie Siostry Dominikanki nadal realizują swoją misje na Ukrainie opowiedziała s. Mateusza Trynda, dominikanka z Żółkwi. Rozmawiała z nią Karina Wysoczańska.

Od lat siostry dominikanki prowadzą pracę duszpasterską w Żółkwi oraz uczą dzieci języka polskiego w sobotniej szkole przy klasztorze. Po wybuchu pełnowymiarowej wojny pozostaliście na Ukrainie. Jak przez ten rok rosyjskiej inwazji zmieniło się wasze życie?

Nasze życie zakonne stanęło na głowie. Do obowiązków, które miałyśmy doszły obowiązki związane z wojną, pomocą najbardziej potrzebującym. Właściwie nie mamy żadnego dnia wolnego. Wszystko obraca się wokół pomocy humanitarnej. Jesteśmy wielkim hubem, przyjmującym pomoc z Zachodu i wydającym tę pomoc nie tylko uchodźcom tu mieszkającym, ale też różnym organizacjom, które z własnych kosztów przewożą tę pomoc na wschód. Miałyśmy konwoje do Bachmutu, do miejscowości zniszczonych koło Iziuma. Mamy uchodźców z Balaklii i Iziuma i oni też zwracają się do nas po pomoc. Więc tej pomocy nie odmawiamy i wysyłamy busy. Robimy wszystko co trzeba.

fot. Facebook, s. Irmina Katarzyna Wójcik

Pomagacie nie tylko uchodźcom, ale też żołnierzom.

Nasi sąsiedzi, parafianie, absolwenci szkoły – oni wszyscy są na froncie. Mamy z nimi kontakty przez ich rodziny, na Viberzeczy na Facebooku.  Oni, jeżeli mają jakąś potrzebę nagłą i nie mają skąd uzyskać pomoc, zwracają się do nas. Robimy wszystko, żeby się jakoś przydać tym ludziom na froncie, żeby jakoś zabezpieczyć ich. Zależy nam na tym, żeby byli cali i wrócili do swoich rodzin.

fot. Facebook, s. Irmina Katarzyna Wójcik

Niesiecie pomoc potrzebującym od pierwszych dni wojny?

W drugim dniu wojny już byłyśmy na granicy. Gotowaliśmy tam barszcz z wolontariuszkami, robiłyśmy kanapki. Bardzo dużo ludzi dobrej woli zaangażowało się w działalność wolontariacką: od Kulikowa, przez Żółkiew, przez wioski okoliczne. Kapłanie rzymskokatoliccy i greckokatoliccy zaangażowali też swoje parafie. Ludzie nie tylko robili kanapki, ale też piekli bułeczki, rogaliki. Z tym wszystkim codziennie jeździłyśmy na granicę aż do 15 marca. Później już nie było takiej potrzeby, bo nie było już takich kolejek na granicy. Wtedy zwróciły się do nas dyrektorki okolicznych szkół, w których byli uchodźcy z terenów objętych działaniami wojennymi. Tam potrzeba była we wszystkim, dlatego, że szkoła nie jest miejscem do życia. Trochę pomagali im miejscowi przedsiębiorcy, ale też my z naszą fundacją włączyłyśmy w tę akcję. Kołdry, poduszki, ręczniki, pralki, lodówki – wszystko, co było potrzebne do życia próbowałyśmy załatwić. Chciałyśmy, żeby ci ludzi mieli normalnie zapewniony jakiś komfort życia.

fot. Facebook, s. Irmina Katarzyna Wójcik

Jak ludzie reagują na tę pomoc?

Nastawienie do nas bardzo się zmieniło. Zawsze ono było takie umiarkowanie życzliwe. Natomiast w tej chwili jak jedziemy przez miasto, to ludzie w samochodach, z ulic machają do nas. Jest to bardzo miłe. Była też gala podziękowania w ośrodku dla uchodźców pod Żółkwią. Były podziękowania dla różnych instytucji państwowych, dobroczyńców i m.in. dla nas także. To pierwszy raz było takie, od trzydziestu lat posługi na Ukrainie, że jak wymieniono nas, to wszyscy na sali stanęli. To było takie wzruszające. Tak jak nasze życie się zmieniło, że jest wielką pracą, to są setki ton pomocy przeniesionej przez nas i naszych wolontariuszy, ale one się przekładają na relacje w mieście.

Więc jednak wśród tego zła, które niesie ze sobą wojna, można też odkryć wiele dobra w ludziach.

Tak, to jest taka lawina dobra. Nigdy nie spodziewałam się, że może być tak wiele dobra w ludziach i to dobro się uwalnia. Ono się też dzieli, mnoży, rozrasta się. To dobro też nas niesie. Są trudne chwile, kiedy mamy kogoś ciężko rannego, albo kiedy nie możemy pomóc. Bo też są takie momenty, kiedy musimy odmówić pomocy. W tej chwili mamy dwa samochody do przekazania wojsku, a już są następni wojskowi, którzy by bardzo chcieli, żeby dla ich jednostki też poszukać jakieś samochody. Niestety nie jesteśmy w stanie w takim tempie znaleźć sponsorów, więc musimy odmawiać w pomocy. Zawsze staramy się, pytamy się i zawsze, może po jakimś czasie, ale ktoś odpowie pozytywnie na nasze prośby.

Dziękuję za rozmowę.

 

Każdy kto chce wesprzeć działalność prowadzoną przez siostry dominikanki w Żółkwi może przekazywać datki na konto Fundacji św. Dominika:

Fundacja Sióstr św. Dominika
Kasztanowa 36, 30-227 Kraków
tytułem: darowizna – Ukraina

Wpłaty w złotówkach (PLN) 91124047221111001076415479 (PEKAO S.A.)
IBAN: PL91124047221111001076415479
SWIFT/BIC: PKOPPLPW

Konta walutowe (Santander Bank Polska S.A.)

EURO PL12 1090 1131 0000 0001 4986 0276
GBP PL33 1090 1131 0000 0001 4986 0286
USD PL81 1090 1131 0000 0001 4986 0295

SWIFT/BIC: WBKPPLPP

X