Rozkochani w odzyskanej Polsce

Rozkochani w odzyskanej Polsce

Nasza przedwojenna Ojczyzna

Gdy chłopiec zakocha się w dziewczynie, widzi w niej same zalety i jest nią zachwycony. Podobne wrażenie można odnieść czytając artykuły przedwojennych polskich publicystów. Oni wyraźnie byli zakochani w odzyskanej, niepodległej Polsce i za wszelką cenę chcieli, by była znana, podziwiana i wzbudzała zachwyt na całym świecie. Za przykład może służyć zamieszczony w miesięczniku „Morze” (nr 10/1934), fragment artykułu Marii Wardasówny, pisarki i znanej pilotki (1907–1986), stanowiący relację z przylotu Jerzego Bajana (1901–1967 pilot sportowy i wojskowy) z zawodów Challange, będących sprawdzianem technicznym dla ówczesnych samolotów.

Pisze ona: „Cała Polska z niezwykłym zainteresowaniem śledziła przebieg lotu okrężnego, zaś w dniu zakończenia Challange’u w ostatniej próbie „szybkości maksymalnej” niezliczone tłumy przybyły na lotnisko mokotowskie. Nie silę się na opis żywiołowej radości rozentuzjazmowanych tłumów – żywym murem oblegających lotnisko na widok pojawiającego się na horyzoncie pierwszego polskiego samolotu R.W.D.9 kapitana Bajana, a następnie drugiego Polaka – Płonczyńskiego. Widziałam u wrażliwych spływające łzy radości  po twarzy, u innych dziwne skurcze mięśni twarzy powstałe na  skutek radosnego bicia serca. Obserwowałam z przyjemnością radosne twarze przybyłych dygnitarzy, jak i robociarzy i młodzieży. Wszystkie bez wyjątku rozpierała duma poczucia własnej narodowej siły i potęgi. Wiedzieli oni wszyscy, że przyczynili się do uświetnienia tej chwili i w ogóle do potęgi polskiego lotnictwa. Zdawali sobie sprawę z tego, że z tych skromnych miesięcznych składek członkowskich LOPP, z tych złotówek i pięćdziesięciogroszówek zostały wybudowane śliczne zwycięskie „Erwudziaki”. I znowu w drugim, po zwycięstwie śp. Żwirki i Wigury Challenge’u, Polska, osiągając wspaniałe zwycięstwo, wykazała przed całym światem, jakie posiada lotnictwo i lotników – gotowych każdej chwili bronić jej granic, gdy tego zażąda Ojczyzna od swych synów. Silni w powietrzu i na morzu sprostamy wszystkim niebezpieczeństwom!”. Ileż w tym fragmencie artykułu jest entuzjazmu i optymizmu oraz zaufania do wysokiej jakości polskich samolotów, a także wiary w gotowość naszych pilotów do obrony Ojczyzny.

Wyczyny dokonane na samolotach RWD-6 przez pilotów: F. Żwirkę i S. Wigurę oraz RWD- 9 przez J. Bajana i jego mechanika G. Pokrzywkę po latach upamiętniono wydaniem znaczków i bloku przedstawiającego trasy przelotów tych samolotów w roku 1932 i w roku 1934.

Inny przykład to artykuł Henryka Tetzlaffa (1900–1986 dziennikarz i pomysłodawca corocznego Święta Morza) w tym samym miesięczniku (nr 1/1934), gdzie czytamy, że „Gdynia jest już portem właściwie od lat dziewięciu. Wyrósł ten port na dawnym pustkowiu. Dziś port jest gotowy… Słowa pana ministra Przemysłu i Handlu brzmiały twardo i wyraźnie. Dziś symbolicznym aktem poświęcenia ogłaszamy Polsce i światu całemu, że mimo biedy i szalejącego kryzysu byliśmy zmuszeni zbudować port czysto – polski z pobudek gospodarczych. Gdynia stała się już symbolem wielkości Państwa Polskiego, w przyszłości stanie się symbolem dobrobytu gospodarczego tegoż Państwa”.

Inne osiągnięcie opisuje artykuł w „Morzu” (nr 10/1934) pt. „Zwycięstwo polskich skrzydeł nad Atlantykiem”, rozpoczynający się od słów: „Nowe wspaniałe zwycięstwo polskie w przestworzach. W pierwszym polskim przelocie nad Atlantykiem nie tylko triumfalne zdystansowanie cudzoziemskich poprzedników, lecz także dokonanie pierwszego lotu transatlantyckiego wpisanego na listę rekordów światowych. Wielki ten czyn zawdzięczamy kapitanowi Stanisławowi Skarżyńskiemu (1899–1942 pilot wojskowy, zginął w obronie Anglii), bohaterskiemu lotnikowi, okrytemu już sławą” . Dalej w artykule czytamy: „Wylądowanie nastąpiło dnia 8 maja. Ogółem polski zwycięzca Atlantyku przeleciał w ciągu 19 godzin 30 minut odległość 1950 mil angielskich. Obecnie bohaterskiego lotnika pozdrawiają z entuzjazmem nasi rodacy na drugiej półkuli. Wielką ich radość dzieli cała Polska i wszyscy Polacy, gdziekolwiek się znajdują”.

Gdyby Czytelnikowi sukcesów było zbyt mało, to w tym samym miesięczniku (nr 4/1933) dowiadujemy się o otwarciu magistrali kolejowej Śląsk – Gdynia, w którym Franciszek Łyp (1888–1971 publicysta) pisze, że „Kilkuletnie wysiłki, inwestycja 270 milionów złotych wyłożonych w czasach kryzysu w budowę 552 km magistrali Śląsk – Gdynia nie są przejawem jakiejś ambicji, jakichś zachcianek, czy mrzonek, ale twardą koniecznością życiową w rozbudowie naszych spraw morskich, naszego bezpośredniego obrotu zamorskiego, naszej zdolności eksportowo-importowej w konkurencji z portami niemieckimi – są wyrazem znaczenia, jakie odgrywa morze w naszym życiu gospodarczym, znaczenia, które staje się coraz bardziej dominujące”. I dalej czytamy, że „Linia ta zwana jest także magistralą węglową, albowiem głównym towarem, na niej przewożonym, będzie właśnie węgiel, w który zaopatrujemy obecnie kraje skandynawskie”.

W prasie z tamtych czasów wiele słów poświęcono też innym osiągnięciom gospodarczym, gdyż Polaków przed wojną interesowały i zachwycały wszystkie sukcesy uzyskiwane po 123 latach niewoli i uciemiężenia przez obce mocarstwa. Stanowiło to odpowiedź na twierdzenia Niemców, że Polacy są nacją nie potrafiącą stanąć do współzawodnictwa z nimi. Uważali, że mieliśmy przyjąć do wiadomości, iż możemy najwyżej pracować fizycznie pod nadzorem majstrów niemieckich. Osiągnięcia polskie opisywane w wyżej przywołanych czterech artykułach, podobnie jak w wielu innych, tchnęły silną potrzebą wypowiedzenia, że nie jesteśmy najgorsi, że Polak, gdy ma możliwość, potrafi dorównać innym narodom. Z poczucia potrzeby odczuwanej przez naród, przystąpiliśmy do współzawodnictwa z otaczającymi nas państwami. To Polaków pasjonowało i dopingowało do wyścigu na każdym odcinku, gdzie było możliwe. Przedwojenne polskie społeczeństwo z troską i zapałem pracowało nad rozwojem kraju i wzmocnieniem go w każdej dziedzinie. Jednak okazało się, że teraz w XXI stuleciu, niektórym publicystom oczytanym w literaturze przesyconej bolszewicką propagandą, wydaje się do dziś, iż przed wojną wszystko było robione bezmyślnie lub celowo źle. Smutne to, ale prawdziwe, że w podświadomości ludzi wroga propaganda zawsze utrzymuje się najdłużej.

Bohdan Łyp

Tekst ukazał się w nr 12 (400), 30 czerwca – 28 lipca 2022

X