Relacje wojenne z Charkowa. Część 5 fot. z archiwum autorki

Relacje wojenne z Charkowa. Część 5

Dla większości Ukraińców dom ma ogromne znaczenie. Zawsze tak było i nadal tak jest. Często się przeprowadzałam, ale lubiłam każdy swój dom. Ostatniej przeprowadzki nie planowałam, może dlatego tak źle sobie z nią radzę.

Margaryta Kondratenko

Niedawno zwiedzałam Muzeum Śląskie, zobaczyłam w nim makietę bloku. Takich bloków pełno na Saltiwce w Charkowie, w takim bloku mieszkam, to znaczy mieszkałam… Wracałam wieczorem do hostelu w Lublinie i zobaczyłam podobny blok, tylko bardziej jaskrawy, bardziej współczesny. Ogarnął mnie straszny smutek. Patrzyłam na światło w oknach i tak mi się chciało wrócić na Saltiwkę, stać pod moim blokiem, wejść do mieszkania, zdjąć buty, bo po 24 lutego nie zdejmuję. Zaparzyć kawę, wziąć prysznic, nie spieszyć się, ponarzekać na krzyki sąsiadów, pójść spać do swojego łóżka, obudzić się i biec do pracy, jechać metrem i nie wsłuchiwać się w dźwięki dookoła.

Następnego dnia długo stałam na światłach i tak mnie to wkurzyło i oburzyło, pomyślałam wtedy, że miasto mnie kontroluje. Ludzie sami siebie ograniczają, budują miasta, wprowadzają reguły i podporządkowują się nim. W taki sposób tracą wolność. To miasto decyduje kiedy możemy przejść przez drogę, a kiedy należy się zatrzymać, inaczej zostaniemy ukarani, możemy nawet stracić życie. Sami sobie wybudowaliśmy klatki w postaci bloków i zamieszkaliśmy w nich, nazwaliśmy to domem. Walczymy o wolność, o swobodę naszego kraju. Czyli to pojęcie swobody nabywa już innego znaczenia. Tak do końca nigdy nie będziemy niezależni, jednak chcemy sami określać granicy tej wolności.

Urodziłam się w 1991 roku, zawsze mówiłam, że nasze pokolenie urodzone, aby być wolnymi. Wiem, co to jest swoboda i jak to być wolnym człowiekiem. Teraz poznaję cenę tej swobody. Dopiero teraz uświadamiam sobie jak drogo ona kosztuje. Tak, wiedziałam o tym zawsze, mam mocną pamięć rodzinną, przekazywaną z pokolenia na pokolenie, mocno przeżywałam aneksję Krymu i wojnę w Doniecku i Ługańsku, jednak nigdy nie wierzyłam, że Charków zazna takich ataków. Byłam przekonana, że najgorsze już za nami. A teraz cały świat kojarzy, gdzie leży Charków i co to za osiedle Saltiwka.

Dzień Niepodległości w tym roku też odbywał się inaczej. W obwodzie charkowskim od godziny 19:00 23 sierpnia do godz. 07:00 25 sierpnia została ogłoszona godzina policyjna. W naszym miasteczku jeździł samochód i pilnował porządku, aby nikt się nie narażał. Niektórzy wyjechali z Charkowa, aby spędzić te dni w spokojniejszych miejscach. 25 sierpnia jadąc do Charkowa w sprawach widziałam kolejki na wjazd, jak w stare czasy.

Nie tracimy humoru, przez cały dzień słuchając alarmów pisaliśmy do siebie, że taka sobie dyskoteka, że cały czas chce się zmienić piosenkę, że DJ jest okropny, a zamawiający dyskotekę jeszcze gorszy, że wcześniej była prawdziwa zabawa, na przykład rok temu. Tak walczymy ze stresem, może nie są to najlepsze sposoby, ale inaczej nie umiemy.

Rozpacz przemienia się z ironią, ironia ze śmiechem, a śmiech ze złością.

Wydawało mi się, że kiedy wrócę do domu z Polski zapomnę jak to żyć pod Charkowem, że będę inaczej reagować na wszystko co się dzieję. Jednak po powrocie nic się nie zmieniło. Poczułam spokój, cieszyłam się, że jestem w obecnym, tymczasowym domu. Czasem budzę się od wybuchów, przewracam się na inny bok i mam nadzieję, że tym razem nikt nie został ranny czy zabity, zasypiam. A rano czytam wiadomości. Przeklinam Rosjan i staram się ogarnąć i robić coś pożytecznego.

Nowy dom potrzebuje remontu, aby gościć nas w zimie. Budujemy, burzymy, podłączmy wodę. Mnóstwo pracy, dużo nerwów. Nie mamy innego wyjścia, nie chcemy wyjeżdżać dalej. Może głupio jest coś budować, przecież nie wiadomo jak dalej potoczy się wojna. Pozostaje tylko wierzyć w Zbrojne Siły Ukrainy (ZSU), w Ukraińców i Ukrainek, w Ukrainę, w państwa, które nie męczą się nas wspierać i w samych siebie. I kto wie, może potem ten tymczasowy dom stanie domem na stałe. Życie za miastem też ma swoje uroki. Lepiej jednak mieć wybór. Przeprowadzać się z własnej woli.

Czasem mam wyrzuty sumienia. Budujemy dom, mamy możliwość wracać do Charkowa. Moje lokalne problemy to nic w porównaniu z sytuacją jeńców z Azowstalu, z losami Ukraińców, którzy nie mają gdzie lub do kogo wracać. Powtarzam sobie, że trzeba żyć i przetrwać, cieszyć się chociaż czymś, aby nie zwariować. Nie istnieje uniwersalnego sposobu na to wszystko, każdy ma swój. Ważne jest nie osądzać, choć czasem i nie da się czegoś zrozumieć.

Już za rok 32. rocznicę niepodległości Ukrainy na pewno będę świętować w Charkowie! Hucznie i ze łzami w oczach, z uśmiechem i z bólem, z dumą. Charków był, jest i pozostanie ukraińskim miastem. Jak głosi jedno charkowskie graffiti “Ukraina albo śmierć”.

Margaryta Kondratenko

X