Przyjeżdżamy do was z polskim opłatkiem

W drugim dniu Świąt Bożego Narodzenia do naszej redakcji zawitali goście z Polski – Renata Hajduk oraz Jolanta i Janusz Dziekanowie.

Na moje pytanie, dokąd dalej jadą, odpowiedzieli, że wiozą paczki świąteczne do niewielkiej wsi Bohorodyczyn, leżącej w okolicach Kołomyi. Tym razem postanowili zatrzymać się we Lwowie.

– Moja mama nie cieszy się kiedy tu jadę, ponieważ zostawiam ją samą, ale kiedy dowiedziała się, że jedziemy do Lwowa – była szczęśliwa. Lwów wywołuje u Polaków łzy, to miasto było ostoją polskości – mówi pani Renata. – Zależy nam na tych, którzy tutaj jeszcze zostali. A wiem, że nie wszyscy wyjechali. Poprzez takie przyjazdy chcemy, żeby cząstka Polski była tutaj obecna, żebyście wiedzieli o tym, że pamiętamy o Polakach ze Lwowa i tych, którzy tradycje polskie jeszcze kultywują. Te tereny są nam bardzo bliskie. Łamiąc się opłatkiem, chcemy, żebyście o Polsce nie zapominali i żeby Polska w was żyła. Dziennikarzom Kuriera Galicyjskiego życzymy, abyście nadal przekazywali przez pismo te wielkie wartości oraz nadal krzewili polskość – dodaje.

Nasi goście przełamali się z nami opłatkiem i wspólnie zaśpiewaliśmy najpiękniejsze polskie kolędy. Zadałam kilka pytań Renacie Hajduk – inicjatorce wyjazdu.

Dlaczego chcecie przyjeżdżać tutaj z prezentami świątecznymi?
Jest taka akcja Paczka na Kresy zainicjowana prze Kuratorium z Wrocławia. Od kilku lat produkty żywnościowe są zbierane również w szkole w Krośnicach, gdzie pracuję jako nauczycielka. Moja rodzina wywodzi się z Kresów: mama pochodzi z Baru na Podolu, ojciec – z ziemi stanisławowskiej. Mieszkam w Wierzchowicach koło Wrocławia, gdzie osiedlili się ludzie z tych terenów. Kiedy przekazujemy prezenty miejscowym, cieszą się, dziękują, ale często są jakby skrępowani, mówiąc, że w greckokatolickich rodzinach nie ma zwyczaju podarunków pod choinkę. A my mówimy na to: „ przyjeżdżamy do was z polską tradycją, z polskim opłatkiem”. Niektórzy podchodzą do tego opłatka ze czcią, całują go, bo nie wiedzą, jak dalej mają się zachować. Kiedy przełamujemy się opłatkiem, często słyszymy od ludzi starszych: „pamiętamy jak to za Polaków było”. Dla nich jest to moment wzruszający, dziękują, że Polacy o nich pamiętają, wspominają, że kiedyś wspólnie obchodziliśmy święta, mieszkali obok i nie było żadnych konfliktów. Kiedy tam przyjeżdżamy, odwiedzamy domy i śpiewamy kolędy .A żeby było im milej – śpiewamy po ukraińsku, i po polsku. Oni dołączają do tych kolęd, próbują śpiewać po polsku, i ci, co pamiętają język polski – śpiewają , niektórzy zaś „mruczą”, gdy nie znają słów (śmieje się).

Dokąd jedziecie dalej?
Jest nam bliski teren Kołomyi, konkretnie Bohorodyczyn, skąd pochodzi mama Janusza Dziekana z naszej ekipy i mój ojciec. Możemy tam jeździć, bo są tam ludzie, którzy pamiętają Polaków. Były tam mieszane rodziny i dzięki temu możemy jeszcze z nimi porozmawiać, chociaż w większości są to już Ukraińcy. Część z tych osób odkrywa w sobie polskość. W Bohorodyczynie opiekujemy się cmentarzem, który jest bardzo zaniedbany. Od wielu lat uporządkowujemy stare mogiły, kiedy odjeżdżamy zostawiamy je w należytym stanie. Miejscowi często mówią nam, że podziwiają stosunek Polaków do zapomnianych grobów. Niektórzy czują się wręcz zażenowani tym, że Polacy pracują nie tylko przy grobach polskich, ale i ukraińskich. Nasza gmina Krośnice zainicjowała wiele lat temu akcje porządkowania cmentarzy. Teraz jeździmy tam z młodzieżą szkolną. Jest to bardzo ważna inicjatywa, dzieci dużo poznają i uczą się, jak należy pielęgnować pamięć. Rodzice nie zawsze przekazali wiedzę o Kresach, wszyscy wiemy, jakie to były czasy, wielu bało się mówić o tych terenach, ponieważ był to temat zakazany. Do wielu wracał we wspomnieniach wątek mordów.

Ale teraz dużo mówi się o Kresach.
Tak, jest wręcz moda, powiedziałabym, że również inne spojrzenie na Kresy. Niedawno w wiadomościach telewizyjnych w Polsce podawali informację, że z kolei Polacy ze Szczecina jadą na Wileńszczyznę, by odwiedzić rodaków, którzy tam mieszkają. Starsze panie stamtąd są zwykle bardzo wzruszone, że mogą rozmawiać po polsku i że Polska o nich pamięta. Przy okazji zbiórek, związanych z ochroną miejsc pamięci lub wysyłką świątecznych paczek, ludzie wiele dowiadują się o Kresach, o wielkich Polakach, pochodzących z dawnych ziem Rzeczypospolitej: o Mickiewiczu, Słowackim, Moniuszce czy Karpińskim. Przypominamy również o wielokulturowości, która była i jest bogactwem tej ziemi. Cieszymy się, że zainteresowanie Kresami jest wciąż bardzo żywe.

Chciałabym podziękować w imieniu osób starszych ze Lwowa oraz redakcji Kuriera Galicyjskiego za pamięć i życzliwość. Dziękuje za rozmowę.

Anna Gordijewska
Tekst ukazał się w nr 1 (269) 17–30 stycznia 2017

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X