Powstanie Warszawskie

Powstanie Warszawskie

Co roku 1 sierpnia obchodzone są kolejne rocznice tego historycznego zrywu młodzieży polskiej. W różnych okresach te rocznice obchodzone były różnie. Od cichych, można rzec, rodzinnych obchodów w okresie stalinizmu, po uroczyste upamiętnienie bohaterów ostatnio. Ale im dalej odsuwa nas czas od tamtych chwil tym bardziej trzeźwo oceniane są wydarzenia. Nie tylko przez historyków młodszego pokolenia, ale nawet przez samych uczestników krwawych zmagań o Warszawę. A czy naprawdę walczyli oni tylko o Warszawę? Czy to powstanie miało jeszcze inne przyczyny? Te pytania zadają sobie nawet ci, którzy o godzinie 17.00 1 sierpnia 1944 roku chwycili za co kto miał, bo broni dla wszystkich też nie było.

Polska niestety nie miała szczęścia do powstań. Każde z nich angażowało najlepszych synów naszego narodu i dawało tylko krótkotrwałą iluzję wolności. Po upadku stan rzeczy pogarszał się jeszcze bardziej, przynosił setki tysięcy ofiar, wśród samych walczących i ludności cywilnej, konfiskaty majątków i zsyłki na Syberię, co w wielu wypadkach też oznaczało powolną i męczeńską śmierć. XIX wieczne powstania toczyły się na olbrzymich terenach, przestrzeniach i w mniejszym stopniu narażały ludność cywilną. Powstanie Warszawskie skoncentrowało się w obrębie jednego miasta i jego konsekwencje ponieśli wszyscy, którzy w nim się znaleźli.

Powstanie Warszawskie zawsze postrzegane było jako zryw protestu przeciw okupantom i ich brutalnej polityce względem Polaków. Ale nie zapominajmy, że było ono tylko częścią o wiele szerszej akcji pod kryptonimem „Burza”, która objęła już od początku 1944 roku tereny wschodnie przedwojennej Rzeczypospolitej. Nasiliła się ta akcja w lipcu w przededniu Powstania.

Przez wiele lat propaganda PRL-u oraz oficjalna wersja w szkolnych podręcznikach historii, szczególnie powstających do 1956 roku, usiłowała przedstawić powstanie warszawskie jako nieodpowiedzialną decyzję, która spowodowała niewyobrażalne szkody i nie miała większego znaczenia militarnego, niejednokrotnie zawyżając liczbę ofiar walk w Warszawie i podważając kompetencje dowódców walk w stolicy. A jaka jest prawda historyczna?

W jakimś stopniu władze na Kremlu inspirowały wybuch powstania. 29 lipca do warszawiaków zaapelował przez radio moskiewskie Związek Patriotów Polskich, nawołując ludność Warszawy do powstania przeciw Niemcom. Komunikaty, będące powtórzeniem tej audycji, nadawała także czterokrotnie dnia 30 lipca 1944 roku (w godzinach: 15:00, 20:55, 21:55, i 23:00) moskiewska Radiostacja im. Tadeusza Kościuszki. W obliczu zbliżania się Armii Czerwonej do Warszawy i okolic, jej sukcesów na froncie i pozytywnej oceny jej możliwości dalszej ofensywy, zdecydowano o wybuchu powstania. Wobec sprzyjającej sytuacji na froncie, polscy dowódcy przewidywali, iż powstanie powinno trwać zaledwie kilka dni, zaś w rzeczywistości jego walki trwały 63 dni. Propaganda sowiecka nie wspominała o tym, iż Armia Czerwona z polecenia Józefa Stalina w dniach 5 i 6 sierpnia 1944 wstrzymała atak na miasto ze względów politycznych oraz przez 44 dni (pierwsze zrzuty radzieckiego uzbrojenia nastąpiły dopiero 13 i 14 września 1944), mimo wielokrotnie składanych obietnic, nie udzieliła żadnej pomocy wojskowej powstańcom warszawskim, chcąc w ten sposób doprowadzić do zniszczenia organizacji niepodległościowych przeciwnych planom ZSRR w stosunku do Polski. Józef Stalin odmówił również zgody na wykorzystanie lotnisk na terenie ZSRR (rejon Doniecka i Zaporoża), z których dokonywane były w 1944-1945 regularne wahadłowe naloty na III Rzeszę bombowców RAF i USAF i lądowania samolotów alianckich z pomocą dla powstania, ani nawet zgody na lądowanie za linią frontu niemiecko-sowieckiego za Wisłą samolotów RAF, dostarczających zrzuty dla miasta, w przypadku ich uszkodzenia przez niemieckie lotnictwo lub artylerię przeciwlotniczą.

Mogiła powstańcza (Fot. histmag.org)Czy dowódcy przewidywali taki przebieg powstania. Opublikowane obecnie dokumenty archiwalne wskazują, że tak. Przewidywali, że poprowadzą ich do z góry ZAPLANOWANEJ KLĘSKI. Gen. Okulicki na naradzie Komendy Głównej AK w lipcu 1944 mówił: „Musimy się zdobyć na czyn, który wstrząśnie sumieniem świata. W Warszawie mury się będą walić i krew poleje się strumieniami, aż opinia światowa zmusi rządy 3 mocarstw do zmiany decyzji z Teheranu” Tak wiec dowódcy AK zdawali sobie sprawę, że Powstanie militarnie nie ma szans na powodzenie, jest w założeniu skazane na klęskę i miało być tylko rozpaczliwym krzykiem protestu przeciw zniewalaniu Polski przez Sowiety.

Krytycy Powstania za główny argument złego przygotowania akcji przytaczają słabe uzbrojenia żołnierzy. Faktycznie, z uzbrojeniem nie było najlepiej, ale jeszcze gorzej było z wykorzystaniem zgromadzonej broni.

Stan na 1 sierpnia 1944 rano: karabiny – 2629 szt., z czego wykorzystano ok. 1000 szt.; ręczne karabiny maszynowe – 145 szt., z czego wykorzystano 60 szt.; ciężkie karabiny maszynowe – 47 szt., z czego wykorzystano 7 szt.; pistolety maszynowe – 657 szt., z czego wykorzystano ok. 300 szt.; pistolety – 3846 szt., z czego wykorzystano 1700 szt.; granaty ręczne i ppanc – 44 387, z czego wykorzystano 25 tys. szt.

Posiadany stan uzbrojenia pozwalał sformować 70 plutonów zdolnych do prowadzenia działań przez 2 dni. Oznacza to, że w godzinie „W” (17:00) uzbrojonych było do 3,5 tys. powstańców na 36,5 tys. zmobilizowanych. Czym miała walczyć reszta?

Z czasów powstańczych (Fot. sww.w.szu.pl)

W 2009 roku pojawiła się książka „Kulisy katastrofy Powstania Warszawskiego 1944”, w przedmowie do której autor Jan Sidorowicz pisze: „…Wydana z inicjatywy nieformalnej grupy byłych Żołnierzy Armii Krajowej, Powstańców Warszawskich, którzy przed odejściem na Wieczną Wartę postanowili przekazać młodszym pokoleniom swoje wspomnienia i refleksje na temat Powstania Warszawskiego. Do swoich refleksji dołączyli szereg publikacji historyków i świadków wydarzeń, które ukazały się w prasie krajowej i emigracyjnej, i które oddają w sposób niezafałszowany cel, przebieg i skutki Powstania. Publikacje te stanowią przeciwwagę dla oficjalnej wykładni Powstania i polityki historycznej uprawianej przez kolejne Rządy III RP, wprowadzającej w błąd opinię publiczną”. Publikacja ta, składająca się z materiałów archiwalnych, wspomnień, ocen historyków i wywiadów w wielu wypadkach przedstawia realny stan rzeczy i nastroje, panujące wśród żołnierzy i ludności cywilnej ówczesnej Warszawy.

Przytoczę fragment wywiadu Rafała Jabłońskiego z historykiem, profesorem Pawłem Wieczorkiewiczem „Obłąkana koncepcja powstania”, który ukazał się w Życiu Warszawy 29 lipca 2005.

O Powstaniu Warszawskim mówi się na klęczkach i tylko sporadycznie stawiane są trudne pytania. Na przykład: czy ludzie, którzy podjęli decyzję o walce, kalkulowali, że mogą ją przegrać?

Kalkulowali. Na kluczowych naradach padało pytanie: co będzie, jeśli Rosjanie nie nadejdą? Rzeź, klęska. Rozmawiałem z wieloma ludźmi, którzy przeżyli gehennę Warszawy. Prawdziwi powstańcy – nie ci, którzy przypięli sobie krzyże Armii Krajowej w latach 90., bo takich jest sporo, tylko ci, którzy byli na barykadach – bardzo krytycznie mówili o Powstaniu. Mieli poczucie, że są oszukanym pokoleniem. Także ludność cywilna miała poczucie krzywdy. O tym nie piszemy, bo i nie wypada, i politycznie niepoprawne. A przecież jedną z przesłanek kapitulacji Powstania było to, że ludność zaczęła się burzyć. Zaczęła tego żądać. Czemu trudno się dziwić, po dwóch miesiącach bombardowań i ostrzału.

Na Pradze przerwano walkę po sześciu dniach, kiedy wiadomo już było, że Powstanie jest nie do wygrania. I ocalono ludzi. W Warszawie lewobrzeżnej nie można było tak samo?

Nie można, przez fałszywe ambicje i fałszywe rachuby. Przecież premier Stanisław Mikołajczyk przebywał w Moskwie i nie wiadomo było, czy coś załatwi, czy nie. No i przekonanie niektórych przynajmniej dowódców, że trzeba się bić do końca, że trzeba zginąć. Jak pod Termopilami. Na przykład generał Tadeusz Pełczyński był przekonany, że konieczny jest symbol, który wstrząśnie sumieniem świata. Też nieprawda, bo niczym nie wstrząsnął. Wielka iluzja.

Pomnik Małego Powstańca (Fot. en.wikipedia.org)Ta opinia chyba najlepiej oddaje uczucia tych, którym udało się tę gehennę przeżyć.

Co dało powstanie. Z politycznego i militarnego punktu widzenia – nic. Nie zmieniło ustaleń Wielkiej Trójki (symboliczne, ale w NKWD też „trójki” decydowały o życiu i śmierci). Polska znalazła się w „obozie” socjalistycznym. A swoje życie za „wielką iluzję” polityków oddało około 10 tys. zabitych, 7 tys. zaginionych i 5 tys. rannych żołnierzy oraz około 200 tysięcy ofiar spośród ludności cywilnej. Liczbę 200 tys. ofiar podał jako pierwszy przewodniczący PKWN Edward Osóbka-Morawski jeszcze podczas trwania powstania. Obecnie historycy przyjmują, że straty ludności cywilnej wyniosły ok. 120–200 tys. ofiar. Wśród zabitych przeważała młodzież oraz ogromna większość warszawskiej inteligencji. Podczas walk zburzonych zostało około 25% zabudowy miasta, a po ich zakończeniu, w wyniku celowego burzenia i palenia miasta przez niemieckie oddziały niszczycielskie (niem. Vernichtungskommando), dalsze 35%. Wobec zniszczenia około 10% zabudowy w obronie miasta we wrześniu 1939 roku i 15% w wyniku powstania w getcie warszawskim, pod koniec wojny około 85% miasta leżało w gruzach. Zniszczony został wielowiekowy dorobek kulturalny i materialny.

Jednak Powstanie pokazało, że Polak nigdy nie zgodzi się z przymusem, okupacją, narzuconym reżimem i w obliczu klęski podejmie rozpaczliwą walkę, nawet gdy nie ma szans na zwycięstwo. Takiego przeciwnika wrogowie niszczą bezwzględnie, chociaż oceniają go ze zdumieniem. Oceniając Powstanie Warszawskie, Heinrich Himmler w czasie narady z dowódcami niemieckimi 21 września 1944 w Jägerhöhe powiedział, że była to „…najcięższa walka, jaką toczyliśmy [Niemcy] od początku wojny. Jest porównywalna tylko do walk o każdy dom w Stalingradzie”.

Krzysztof Szymański

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X