Pocztówka z Wędryni Z Januszem Ondraszkiem rozmawia Anna Gordijewska (Fot. Aleksy Kokoriew)

Pocztówka z Wędryni

V Polską Wiosnę Teatralną we Lwowie otworzył znany lwowskiej publiczności Zespól Teatralny z Wędryni (Czechy) komedią Michaela McKeevera „Pocztówki z Europy”.

Obecny reżyser Janusz Ondraszek kontynuuje tradycję wybitnych wędryńskich reżyserów i zespół nadal intensywnie się rozwija. W latach 1995-2008 teatr regularnie uczestniczy w Spotkaniach Teatrów Polskich z Zagranicy w Rzeszowie. Na Wiosnę Teatralną do Lwowa wędryńscy aktorzy przyjechali już po raz trzeci. Z Januszem Ondraszkiem, kierownikiem Zespołu Teatralnego z Wędryni, rozmawiała Anna Gordijewska.

Proszę opowiedzieć o początkach amatorskiego ruchu teatralnego w Wędryni na Zaolziu.
Początki sięgają do 1903 roku, kiedy z Jabłonkowa, miasta położonego niedaleko od Wędryni, przyjechała grupa teatralna i przedstawiła pierwszy spektakl. Grupa zapaleńców zbiła z desek na beczkach z piwa scenę w gospodzie, gdzie była sala i tam odbyła się premiera pierwszej sztuki. Impuls był potężny, ponieważ już dwa lata później pękł worek z własnymi przedstawieniami. Różne grupy grały swoje krótkie spektakle: straż pożarna, kluby sportowe, członkowie „Sokoła”, młodzież katolicka czy ewangelicka. Cała wioska bawiła się w teatr. Od tego momentu z wyjątkiem krótkich przerw w czasach wojennych zespół prowadzi działalność teatralną w dawnej Czytelni Katolickiej.

I to już ponad 100 lat bez przerwy?
Tak, od początku XX wieku, bez przerwy zespół teatralny z Wędryni gra. Najowocniejszy okres zespołu przypada na lata powojenne. Od roku 1947 reżyserem zespołu zostaje Jerzy Cienciała. Jego dorobek teatralny był na tyle znaczący, a wyreżyserował 75 sztuki, że w roku 2010 nazwa zespołu dostaje przydomek „imienia Jerzego Cienciały”.

Jakie spektakle są w repertuarze teatru?
Są przeróżne spektakle, nawet króciutkie, dwu lub wieloosobowe. Przeważają jednak komedie. Wzięliśmy się za teatr nowoczesny, ale na pewno wrócimy do klasycznych autorów – Fredry czy Zapolskiej. Wiele osób prosi nas o to i chyba nastał czas nostalgii za klasyką.

Na jakiej scenie gracie?
Mamy to szczęście, że mamy dobrą scenę w dobrym lokalu. Jest to dom PZKO, kiedyś Czytelnia Katolicka w naszej wiosce, a teraz Dom Kultury.

Czym dla Pana jest Zaolzie?
Rodzinnym krajem. Jestem potomkiem tych, co zawsze mieszkali na tej ziemi. Moi przodkowie przybyli z Polski, z Ustronia nad Wisłą do Zaolzia w celu uzyskania pracy. Obok Wędryni znajduje się huta w Trzyńcu, działająca również dzisiaj. Zachowały się unikatowe wędryńskie piece wapienne z XIX wieku, otrzymywane z nich wapno wykorzystywano w hucie trzynieckiej do produkcji stali. Jak to pod zaborem austriackim wszystkie narodowości wymieszały się, podobnie jak we Lwowie. Moj pradziadek od strony ojca był Węgrem, a jego żona była z Moraw.

Proszę opowiedzieć o Wędryni.
Jak głosi legenda, kiedy pod Beskidami rozciągały się rozległe lasy z dalekiego świata przybył wędrowiec. Był to prosty chłop, który uciekał od swego pana. W dzień i w nocy aż straszliwe przemęczenie zwaliło go z nóg. Kiedy ocknął się ze snu usłyszał szmer źródła, więc napił się wody i postanowił osiedlić się w tym miejscu. Z biegiem czasu osiedlili się tam inni ludzie, ale właśnie od tego wędrowca naszą wieś nazwano Wędrynia. Jest to nie tylko jedna z największych wsi na Zaolziu, ale największa pod względem ilości zamieszkujących Polaków, których, niestety, jest coraz mniej, asymilacja robi swoje.

Od jak dawna znacie się z zespołem Polskiego Teatru Ludowego ze Lwowa?
Polski teatr ze Lwowa – to osobny temat. Zapoznaliśmy się na Spotkaniach Teatralnych w Rzeszowie, które odbywały się co dwa lata i dokąd przyjeżdżało dużo teatrów polskich zza granicy z Węgier, Nowego Jorku, Belgii. Kontakt z dyrektorem Zbigniewem Chrzanowskim oraz Walerym Bortiakowym bardzo cenimy sobie. Walery był to wspaniały człowiek, wszyscy pokochaliśmy go. Pamiętam opowiadał mi jak robić scenografię, jak szkicował nocami. Z grupą teatralną ze Lwowa zżyliśmy się i kiedy przyjeżdżamy tutaj do was – to gorąco się witamy z lwowskimi aktorami.

W końcu ubiegłego roku Polski Teatr Ludowy ze Lwowa zawitał do Zaolzia. Co odbywało się w Wędryni?
Przed aksamitną rewolucją co roku odbywały się u nas „Melpomenki”, czyli Przegląd Zespołów Małych Form Scenicznych. Często młodzi ludzie wystawiali „produkt własny” i był to cichy protest przeciwko reżimowi. Impreza ta faktycznie sterowała ruchem młodzieżowym w regionie, nie tylko teatralnym. Potem ta inicjatywa podupadła. Brakowało nam „Melpomenek”, więc postanowiłem wskrzesić tę imprezę. Napisałem projekt, potem otrzymaliśmy pieniądze i spróbowałem zrealizować swoje marzenie. Skontaktowałem wszystkie teatry. Chciałem, żeby uczestnicy mieli możliwość przedstawić się. Zbudowaliśmy drugą dodatkową scenę po to, żeby wszystko mogło się odbywać szybko i zwinnie. Zaprosiliśmy polski teatr ze Lwowa. Cieszyliśmy się, że mogliśmy się nawzajem bliżej poznać i że możemy lwowiakom pokazać swoją małą Ojczyznę – Zaolzie.

A jakie macie wrażenia o Lwowie?
Teraz mogę powiedzieć, że troszeczkę znamy Lwów. Podczas trzech pobytów mieliśmy możliwość poznać piękne budowle i historię miasta. Zawsze jest coś nowego, a tutaj jest co zobaczyć. Będziemy z radością wracać do Lwowa

Rozmawiała Anna Gordijewska
Tekst ukazał się w nr 8 (228) za 30 kwietnia – 14 maja 2015

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X