Z ogromnym żalem żegnamy wybitną artystkę Helenę Jacyno (1964-2024). Zmarłą nagle, w wyniku nieszczęśliwego upadku. Zabrała ze sobą bogaty świat wyobraźni, niezrealizowane pomysły, a przede wszystkim niezwykłą energię twórczą.
Helena Jacyno urodziła się we Lwowie w 1964 roku, gdzie w 1980 roku ukończyła średnią Szkołę Polską. W latach 1980-1984 kontynuowała naukę we Lwowskim Kolegium Sztuk Pięknych i Dekoracyjnych im. Iwana Trusza na Wydziale Malarstwa Monumentalnego, a w latach 1988-1995 na Akademii Sztuk Pięknych we Lwowie na Wydziale Ceramiki Artystycznej, uzyskując dyplom tejże uczelni w 1995 roku. Po osiedleniu się w Polsce w latach 2010-2012 pogłębiała swoją wiedzę na Środowiskowych Studiach Doktoranckich w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie.
Wielokrotna uczestniczka miechowskich plenerów napisała w 2010 roku: Plener jest możliwością spotkania się z niepowtarzalnym miejscem wejścia w świat innych artystów. Pobyt wśród nich, a szczególnie wśród ich prac, weryfikuje nasze dążenia twórcze. Stawia nasze malarstwo wobec mnogości światów malarskich. Taki sprawdzian przynosi refleksje, jest napędem do dalszej pracy.
Plener to też ludzie organizujący go, budujących atmosferę pleneru. Oryginalny „język plenerowy” przypomina zejście Ducha Świętego na Apostołów. Mieszanka języków – polskiego, włoskiego, angielskiego, rosyjskiego, niemieckiego, ukraińskiego, słowackiego służy porozumieniu ogólnemu i napawa wesołością.
Lubię też samotnie włóczyć się miastem, patrzeć na bezkresne niebo i wieżę kościoła, wieżę Bazyliki królującej nad Miechowem. Kolejny powrót do zaczarowanej czasoprzestrzeni krużganków. Nauka ciszy i światła. Plener – przystanek i doświadczenie na własnej drodze twórczej.
W 2010 roku gościła w galerii BWA „U Jaksy” ze swoją wystawą indywidualną. Krakowski krytyk sztuki Witold Turdza napisał na tę okoliczność esej o jej twórczości (fragment): Obrazy Heleny Jacyno ukazują ją jako artystkę poszukującą nowych form wyrazu, ale – paradoksalnie – od razu w tych formach zadomowioną, jakby one nie miały dla niej tajemnic. Owo poszukiwanie wynika zapewne z chęci doświadczenia w sztuce wszystkiego czego można doświadczyć, żeby wzbogacić swój artystyczny warsztat, żeby doznać olśnienia i móc je podzielić z widzem. A warsztat ma znakomity. Podziwu godne jest posługiwanie się kreską, zarówno w rysunku jak i w malowaniu (żeby nie pominąć wycinanki). Jako że obrazy skonstruowane są z kresek, które plączą się w kłąbki, rozwijają, zasupłują lub rozsupłują, zbijają w zwarte figury geometryczne albo przeciwnie, rozsnuwają w delikatne, pajęcze struktury, kłębią się jak ruchliwe robaczki lub zarysowują ostro jak ślad cięcia zdecydowanym gestem. Jedne kreski są wynikiem zamaszystego gestu, inne zaś – precyzyjnego prowadzenia ręki. Jedne tworzą plamy, inne rozsnuwają się w subtelne siatki. Pracowicie zagęszczane lub niedbale bazgrane. Wszystkie zaś budują obraz, tworząc drobne formy, między którymi powstaje napięcie, dynamika, skryta pod powłoką owych pozornie tylko formalnych rozwiązań.