Obchody 72. rocznicy zagłady Huty Pieniackiej

28 lutego, w 72. rocznicę zagłady Huty Pieniackiej w miejscu, gdzie dawniej była ta polska wieś, uroczyście upamiętniono ofiary tragedii.

Przybyli Polacy ze Lwowa i innych miejscowości. Po raz pierwszy licznie uczestniczyła w obchodach polska młodzież z Iwano-Frankiwska (Stanisławowa). Delegacji z Polski przewodniczyła prezes Stowarzyszenia Huta Pieniacka Małgorzata Gośniowska-Kola. Przyjechała też grupa uczestników Rajdu Katyńskiego. Konsulat Generalny RP we Lwowie reprezentowała konsul Sylwia Andujar-Piechowska. Pamięć pomordowanych Polaków uczcili wiceprzewodniczący Lwowskiej Obwodowej Administracji Państwowej Jurij Pidlisnyj oraz przedstawiciele władz rejonu Brody. Wspólnej modlitwie duchowieństwa katolickiego i prawosławnego w imieniu arcybiskupa lwowskiego przewodniczył ks. Anatol Szpak z Brodów.

Małgorzata Gośniowska-Kola w przemówieniu powiedziała:

– Jest to dla mnie jak zawsze wielki zaszczyt, że mogę reprezentować Stowarzyszenie Huta Pieniacka, ale przede wszystkim jestem w zastępstwie mojej matki, która tutaj się urodziła, w Hucie Pieniackiej. Bardzo trudno jest przemawiać, bo te przemówienia z roku na rok są coraz trudniejsze. Ale z wielką radością, z podziękowaniem chcę się zwrócić do wszystkich państwa, którzy chcą przyjeżdżać tutaj właśnie dzisiaj, 28 lutego, w dniu kiedy cała ta wieś została spalona. Kiedy pomordowano mieszkańców tej wsi i mieszkańców okolicznych miejscowości: Huta Szklana, Hucisko Brodskie, Huta Werchobuska, Palikrowy, Podkamień i jeszcze kilku, których już nie ma dzisiaj. A jednak przyjeżdżamy tutaj co roku, żeby oddać hołd, żeby pomodlić się za naszych zmarłych. Na tych tablicach są wyryte nasze nazwiska i nazwiska naszych najbliższych. Są dzisiaj z nami przyjaciele. Jest moja kuzynka, koleżanka, znajomi, ludzie, którzy tak samo jak ja dotykają tych nazwisk. Znam moich dziadków z jednego zachowanego zdjęcia i przyjeżdżając tutaj chcę im powiedzieć, że zawsze będę pamiętać. Że pamiętam, że mój dziadek był bardzo pobożnym człowiekiem. Chciałabym się tych wartości w życiu trzymać. Dlaczego ta pamięć jest taka ważna? Ciągle to pytanie sami sobie zadajemy i nam jest zadawane. Myślę, że zawsze człowiek ma czas na dobre decyzje. Że zawsze człowiek ma czas na to, żeby przeprosić. Że musi wiedzieć, że zrobił coś źle. Myślę, że zawsze jest czas. Ale przychodzi też moment, kiedy stajemy na granicy, i wtedy te pytania są bez odpowiedzi. Staramy się jako potomkowie osób z Huty Pieniackiej ciągle łączyć te pozrywane ogniwa naszych rodzin. To jest ważne nie tylko z chrześcijańskiego obowiązku. W tym jest cała nadzieja na naszą przyszłość. Przyjeżdżając tutaj po raz kolejny utwierdzamy się w tym, co w życiu najważniejsze, jakie hasła były i są nadal aktualne. Dla tych ludzi z Huty Pieniackiej i dla nas także. To zawsze jest Bóg, Honor, Ojczyzna. Uczymy się tutaj tego, co znaczy patriotyzm. Spotykamy też bardzo życzliwych ludzi. I jeszcze raz za tę życzliwość chcę podziękować, bo dlatego że tu jesteście, my jesteśmy silniejsi. Modlimy się za tych, którzy są w tej ziemi pogrzebani. Cały ten teren to są przecież groby. Uczymy się także modlić za tych, którzy stali się tu oprawcami. To Pan Bóg osądza, nie my. Są tutaj przedstawiciele władz ukraińskich, chcemy wam powiedzieć, że bardzo wam współczujemy z powodu, że na Ukrainie w tej chwili toczy się wojna. I nikt bardziej, niż ludzie z Huty Pieniackiej, nie czuje tego co to znaczy.

Konstanty Czawaga

Z Małgorzatą Gośniowską-Kolą, prezesem Stowarzyszenia Huta Pieniacka, rozmawiał Wojciech Jankowski.

Odniosłem wrażenie, że przemówienia ukraińskie podczas obchodów rocznicy mordu w Hucie Pieniackiej są coraz wrażliwsze, że pada coraz mniej niepotrzebnych słów?
Ja też mam takie wrażenie, ale trudno opierać jakieś głębsze spostrzeżenia na wrażeniach. Przybycie na uroczystości tych ludzi staje się chyba już wspólnym obowiązkiem. Mam taką nadzieję. To powoduje, że jestem wdzięczna za te spotkania. I jest wielka nadzieja we wspólnych modlitwach, że do ludzi prawda dociera! Ciągle tutaj przyjeżdżając mam wrażenie, że gdzieś się mijamy w tych swoich prawdach o tej historii. Zdecydowanie jest jednak tak, że wojna, która się teraz toczy na Ukrainie, pewnie ten pogląd zmienia. I jest jakaś łagodność i wrażliwość do tego miejsca.

W porównaniu do pierwszych kontaktów, które były bardzo złe…
Tak, pierwsze doświadczenia były bardzo złe… Zresztą, tak jak powiedziałam, trudno wyciągać wnioski, bo sporadycznie przecież tu się spotykamy. Ale pamiętam i nie zapomnę tego nigdy, gdy przyjechaliśmy tutaj…. Byli śp. Lech Kaczyński, prezydent Ukrainy Wiktor Juszczenko. Trudno nam wtedy było dojść do pomnika. Przechodziliśmy przez taki szpaler, który tworzyli członkowie partii Swoboda. Słyszeliśmy bardzo nieprzyjemne i wrogie okrzyki.

Ile razy już obchodzone były tu uroczystości?
Od 2005 roku jesteśmy rokrocznie. Jedyny raz, kiedy nas tu nie było, to była 70. rocznica – to było dwa lata temu. Wtedy dochodziły niepokojące wiadomości o tym, że jest wojna. Jestem odpowiedzialna za ludzi w stowarzyszeniu, którzy przeżyli wojnę. To są świadkowie. Nie mogłam zdecydować się na to, by narażać ich na jakiekolwiek niebezpieczeństwo. Wtedy te uroczystości odbywały się w Polsce, w Częstochowie. Jesteśmy co roku 28 lutego, ale przyjeżdżamy tu też w ciągu roku, niekoniecznie w związku z uroczystościami związanymi z tym mordem. Przyjeżdżamy do pracy na cmentarzu w Hucie Pieniackiej, na kwaterze polskiej na cmentarzu w Brodach. Jesteśmy tu kilka razy w roku.

Rozmawiał Wojciech Jankowski
Tekst ukazał się w nr 4 (248) 29 lutego – 17 marca

{youtube}dc40CAcPJOw{/youtube}

{youtube}FQF01xTL21I{/youtube}

{gallery}gallery/2016/72_huta_pieniacka{/gallery}

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X