Nie święci garnki lepią

Nie święci garnki lepią

Rodzina Mykytiuków z Horodenki na Pokuciu odtwarza dawny pokucki styl garncarstwa. Ceramika Mykytiuków stała się atrakcją dla turystów licznie odwiedzających okolice Przykarpacia. W glinianych naczyniach Mykytiuków sól i cukier nie zbrylają się, mleko nie kwaśnieje nawet przez kilka dni, a konfitury nie pleśnieją.

Taki efekt uzyskiwany jest za sprawą „żywej gliny” z której produkują naczynia matka, ojciec, dwóch braci i dwóch kuzynów. Przed kilku laty rozpoczęli produkcję naczyń z ekologicznej gliny według starych pokuckich sposobów. ¬– Kiedyś na naszych terenach garncarstwo nie było rozpowszechnione, był to teren zamieszkiwany przez rolników – opowiada Bogdan Mykytiuk, zapraszając do swego warsztatu. – Więcej wyrobów ceramicznych czy nawet ozdób produkowano w Kosowie. Tamtejsza ceramika była bardzo znana. A pokuckie garncarstwo nie było rozwinięte i przez to uległo zapomnieniu. Warto jednak odradzać swoje tradycje, jest to też propozycja i oferta dla gości.

Garncarska rodzina długo badała pokuckie tradycje. Mykytiukowie zbierali stare wyroby ceramiczne po wioskach, u przyjaciół i znajomych. Dokładnie odrysowywali wzory i wizerunki, opracowywali własne. Jeden z braci, Anton, studiował w Instytucie Sztuki Użytkowej w Kosowie. Nie chciał wyłącznie kopiować, zaczął tworzyć coś własnego.  – Anton od dawna próbował coś lepić, ma bardzo twórcze podejście, – chwali brata Bogdan. – Ja studiowałem na Politechnice Lwowskiej na wydziale architektury. Stało się tak, że musiałem wyjechać za granicę. Po powrocie już nie kontynuowałem nauki, a zająłem się rodzinnym biznesem. Do pomocy zgłosili się dwaj kuzyni Igor i Taras Pałamarczukowie i nasi rodzice – Mychajło i Natalia.

Tajemnica wyrobów rodziny Mykytiuków polega na tym, że wykonane są z rzadkiej, błękitnej gliny, posiadającej właściwości lecznicze. Przygotowując tworzywo Mykytiukowie mieszają ją z żółtą, która usuwa z organizmu toksyny. Produkując ceramikę pokucką nie wykorzystują żadnych chemicznych związków do pokrywania wyrobów, ponieważ niwelują one właściwości lecznicze gliny.

 

Fot. Sabina RóżyckaGlinę na swoje wyroby przywożą z okolic Kołomyi i z… Doniecka. – Aby wytworzyć naczynie gliniane trzeba dobrze się natrudzić, – mówi skupiony na swej pracy Anton. – Przywiezioną glinę mieszamy z wodą, aż uzyska konsystencję gęstej śmietany. Potem tę mieszankę wylewamy do specjalnych form gipsowych. Gips wchłania wilgoć, w taki sposób pozostaje potrzebna do produkcji glina o odpowiedniej konsystencji, podobna do plasteliny. Można ją przenieść na koło garncarskie.

Mykytiukowie tworzą swoje wyroby wyłącznie ręcznie nie uznają mechanicznego sztancowania.

 

Tworząc ceramikę artysta przekazuje jej swoją energię. Wyroby nie udają się podenerwowanym twórcom, sama glina też ma energię, która uspokaja. Dlatego garncarstwo wykorzystywane jest w terapiach i pedagogice. Wyroby Mykytiuków są lekkie. Świadczy to o mistrzostwie artystów, bo takie doświadczenie gromadzi się lata całe, a potem ręce same wyczuwają grubość ścianek naczynia. Po zdjęciu z koła wyroby są ozdabiane. Ozdoby robi się przy pomocy cienkich stalowych rysików. Naczynie ozdabiane są delikatnymi liniami geometrycznymi, rzadziej ornamentyką roślinną. – Na naszych terenach nie było bogatego zdobnictwa, postanowiliśmy wykorzystywać wzory, zaczerpnięte ze starych haftów czy ozdób na chatach – dodaje Anton, który podczas naszej rozmowy zdążył już udekorować artystycznym wizerunkiem dużą misę.

Gotową ceramikę czy figurki wystawia się do suszenia na 10-14 dni. Dopiero potem trafią do pieca, gdzie wyroby wypala się przy temperaturze 1000 ˚C. W piecu uzyskują barwę intensywnej terakoty. Następnie moczy się je w mleku, poczym znowu wkładane są do pieca, tym razem temperatura wynosi 400˚C. Przy takiej temperaturze mleko wypala się i wszystkie pory gliny otwierają się. – W taki sposób otrzymujemy „żywą ceramikę”, która „oddycha”, – wyjaśnia Bogdan. – Kiedy do takiego naczynia wlejemy płyn, po pewnym czasie na jego powierzchni pojawią się kropelki – oznacza to, że glina oddycha. Z czasem pory zamykają się. Im częściej korzystamy z naczynia, tym staje się twardsze i mocniejsze. Niezwykle smaczne są kasze i barszcz z naszych mis, szczególnie, kiedy przygotowane są na otwartym ogniu!

Garncarze z Horodenki tworzą przeważnie niedrogie naczynia użytkowe: garnuszki, serwisy, miski, makutry, pojemniki na chleb, dzbanki. Wszystkie naczynia stworzone są z ekologicznego tworzywa, są praktyczne i czerpią swoje wzory z folkloru. Najbardziej interesujące są naczynia w „stylu twerskim”. Są to masywne wyroby, w kolorze od jasno-szarego po czarny, z masywnymi uchwytami.  – Stworzyliśmy naczynia, z których korzystano zapewne w czasach książęcych – mówi Bogdan. – Zaprojektowaliśmy je, biorąc pod uwagę, że pomiędzy Dniestrem, Prutem i Dunajem mieszkali nasi przodkowie. Było to słowiańskie plemię i zamieszkiwało współczesne Pokucie. Z czasem przekształciło się w narody ukraiński i mołdawski. Pozostało po nich bardzo mało pamiątek. Dlatego zastosowaliśmy swego rodzaju rekonstrukcję historyczną. Bardziej tradycyjną jest brązowo-czerwona ceramika w stylu „Ruś Czerwona”.

Rodzina Mykytiuków wytwarza gliniane figurki i płaskorzeźby, flaszki i inne upominki. Jednak w warsztacie powstaje najwięcej naczyń, Mykytiukowie lubią powtarzać, że jest to podstawowe powołanie prawdziwego garncarza.

Sabina Różycka
Tekst ukazał się w nr 10 (182) 31 maja – 13 czerwca 2013

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X