Moja mama przeżyła 100 lat niełatwego życia, ale zawsze broniła ją i umacniała silna wiara w Boga Mama Mawrikja Alodija ze starszym bratem Germanem

Moja mama przeżyła 100 lat niełatwego życia, ale zawsze broniła ją i umacniała silna wiara w Boga

Wspomnienia Żanny Szewczenko

Moja rodzina pochodzi z Żytomierza. Dziadkowie Wilczyńscy byli właścicielami kilku domów przy ulicy Miszczańskiej, Wilskiej, Gogolewskiej. Obecnie w jednym z nich znajduje się Muzeum Korolenki.

Dziadek Aleksij Wilczyński był prawnikiem i do roku 1916 prowadził kancelarię, a jego wspólnikiem był Włoch Andre. Babcia Maria z domu Niwińska miała wykształcenie ekonomiczne. Zmarła bardzo młodo, osierocając dwójkę dzieci: ośmioletnią Mawrikję Alodiję, moją mamę, i dwunastoletniego syna Germana.

Rodzina mojej mamy miała szlacheckie pochodzenie i była bardzo religijna. Każdy dzień rozpoczynał się od rodzinnej modlitwy w kościele, wieczorem wszyscy klękali do wspólnego pacierza. Szczególnym czasem były święta, Wigilia, kiedy wszyscy łamali się opłatkiem i składali sobie życzenia. Zawsze była choinka. Do dziś zachowały się świąteczne ozdoby choinkowe: łabędź, jaskółka, bocian i chłopiec z dziewczynką ubrani w XIX-wieczne stroje. Przywodzą wspomnienia o babci i dziadku. Moja mama bardzo dobrze gotowała, szczególnie słodkości. Zostawiła zeszyt z przepisami, z którego teraz chętnie korzystam. Piekę na przykład na Boże Narodzenie piernik z miodem i orzechami według maminego przepisu. W mojej rodzinie zachował się także album z rodzinnymi zdjęciami. Jest ich bardzo dużo, wykonanych w zakładach w Żytomierzu, Berdyczowie, Warszawie. Wiele z nich to fotografie przyjaciół rodziny z dedykacjami w języku polskim. Moja cała rodzina mówiła w języku polskim.

Starszy brat mamy, German, od najmłodszych lat zdradzał zdolności artystyczne, miał talent malarski. Jego los jednak ułożył się tragicznie. Nocą 1937 roku został aresztowany i wywieziony na polski cmentarz w Żytomierzu i tam rozstrzelany. Bez sądu. Bez śledztwa. Bo był Polakiem. Miał 31 lat. Informacje o tym przekazał mojej mamie i wdowie po Germanie dozorca cmentarny.

Jego syn nosił później piętno syna wroga ludu, miał problemy z podjęciem studiów.

W 1952 roku Germana pośmiertnie zrehabilitowano. Mama zawsze płakała, gdy mówiła o śmierci jedynego brata.

Switłana Szewczenko
Tekst ukazał się w nr 5 (345), 17 – 30 marca 2020

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X