Mój Szekspir Strofy miłości. W roli Ofelii Jolanta Martynowicz, w roli Hamleta Zbigniew Chrzanowski. Fot. z archiwum Zbigniewa Chrzanowskiego

Mój Szekspir

Polski Teatr Ludowy we Lwowie wystawił dwa jesienne spektakle premierowe na swojej scenie oraz jeden na festiwalu MONOWschód w Wilnie.

Tym razem Zbigniew Chrzanowski wyreżyserował monodram Yorick czyli spowiedź Błazna na podstawie tekstów postaci błazeńskich w dramatach Williama Szekspira. Wyboru tekstów m.in.: Hamlet, Król Lir, Burza, Jak wam się podoba Opowieść zimowa, Wieczór trzech Króli dokonał Andrzej Żurowski – znany krytyk teatralny. W głównej roli wystąpił Wiktor Lafarowicz. W przedstawieniu wziął udział także Zbigniew Chrzanowski, recytując trzy sonety Szekspira oraz monolog Hamleta. Tą sztuką teatr lwowski wniósł swój wkład w obchody 400-lecia śmierci najwybitniejszego dramatopisarza wszech czasów.

„Świat jest teatrem, aktorami ludzie,
którzy kolejno wchodzą i znikają”.
William Szekspir.
Jak wam się podoba

z dyrektorem Polskiego Teatru Ludowego we Lwowie Zbigniewem Chrzanowskim rozmawiała Anna Gordijewska.

Jak zaczęła się Pana przygoda z Szekspirem?
Przyznam się, że nie znam takiego aktora, ani reżysera, który nie chciał by się zmierzyć z tekstem tego wielkiego poety i dramatopisarza. Cieszę się bardzo, że udało mi się, być może choć trochę, zbliżyć się do twórczości Szekspira. W 1962 roku swoje skryte marzenia, żeby zagrać Hamleta, zrealizowałem w spektaklu, który zatytułowaliśmy nazwaliśmy Strofy miłości. Wtedy zagrałem tylko fragmenty tego wielkiego dramatu, czyli sceny z Ofelią – niezapomnianą Jolą Martynowicz, monolog Hamleta, sceny z Poloniuszem, Klaudiuszem i sceny z królową matką. Dwa lata później grałem sceny z Hamleta w Szkole Teatralnej w Moskwie. Jako studenci wydziału reżyserskiego musieliśmy składać egzaminy, swoiste sprawdziany aktorskie. Wybrałem sobie rolę Hamleta. Moim opiekunem artystycznym była jedna z najwspanialszych aktorek tragicznych Anna Oroczko, bezpośrednio uczennica Wachtangowa. Do dziś pamiętam współpracę z tą wybitną aktorką, przecież już nie młodą osobą w tych latach. Pamiętam jak borykałem się z tekstem, a musiałem grać po rosyjsku. Nie mogłem wejść w rytm poezji, który łatwiej mi było odnaleźć w języku polskim, ojczystym. W końcu rytm monologu Hamleta znalazłem, a raczej odczułem i kto by pomyślał gdzie? – Na ruchomych schodach w metro! Ten stukot równomierny stopni podpowiedział mi rytm do monologu. Było to jak odliczanie zegara. Tekst powtarzałem sobie wszędzie – na schodach, w szkole teatralnej – kiedy mnie nikt nie widział, szukając intonacji i rytmu. Czasem impuls do pewnej intonacji może spotkać aktora zupełnie nieoczekiwanie wśród dźwięków, które nas otaczają. Rektor Borys Zachawa pochwalił mnie, dodając, że wybacza mi wszystkie nieścisłości w akcentacji rosyjskiej tego tekstu (śmiech).


Później, tutaj we Lwowie, wspaniały spektakl Sen nocy letniej wystawiony w 1974 roku.

To był już pełnowartościowy i pełnowymiarowy spektakl Szekspira w przepięknym poetyckim tłumaczeniu Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. Cudowną scenografię wymyślił Walery Bortiakow. Wzdłuż sali były podesty, nad widzem był rozpięty jakby namiot, na którym artysta wymalował Las Ardeński, gdzie siedziała publiczność. W otworach pojawiały się elfy. Tam też budziła się królowa Tytania – moja siostra Lidia – a ja wówczas grałem Oberona – króla Elfów.

Jak długo graliście tę sztukę?
Pamiętam mój pożegnalny spektakl ze sceną na Kopernika w 1983 roku – to był właśnie Sen nocy letniej. Właściwie grałem już nieoficjalnie, natomiast żeby nie było żadnych pożegnalnych przemówień koledzy postanowili wyjść z naręczami bzu. To był maj i wzruszający dla mnie spektakl. Cudowna przygoda z Szekspirem. Później kiedy wyjechałem ze Lwowa ten spektakl nadal pozostawał na afiszach teatralnych.

W tym roku wrócił Pan do Szekspira. Dlaczego został dokonany wybór monodramu Yorick czyli spowiedź Błazna?
Jest to ciekawy wybór, dokonany przez Andrzeja Żurowskiego. Przyznam się, że jeśli jako reżyser nie widzę wykonawcy, to nigdy nie porywam się na taki eksperyment. Ponieważ mam właśnie wykonawcę – jest nim Wiktor Lafarowicz, z którym już robiłem fredrowski spektakl, wiedziałem na co nas będzie stać w tej inscenizacji. Chciałem, żeby Wiktor jako muzyk zagrał na jakimś instrumencie muzycznym i on specjalnie dla tego przedstawienia nauczył się grać na fujarce.

Wiktor Lafarowicz w monodramie Yorick czyli spowiedź Błazna

A dlaczego pojawiają się w spektaklu dodatkowo Sonety?
Sonety, które dodałem do spektaklu – to moje niespełnione marzenie z lat 70. Kiedyś chciałem wystawić cykl poetycki Sonetów, coś w rodzaju monospektaklu. Kompozytor Andrzej Nikodemowicz napisał do tego przyszłego przedstawienia muzykę na instrumenty dęte. Jednak nie udało mi się zrealizować tego pomysłu. Natomiast muzyka została zrealizowana. Kompozytor zrobił z tego muzyczny cykl kwintetu na instrumenty dęte i jest wykonywany podczas symfonicznych koncertów i tu we Lwowie i w Lublinie jako samodzielny utwór.

Trudno sobie wyobrazić Szekspira bez Hamleta.
Dołączyłem monolog Hamleta Być albo nie być i jest to konfrontacja z interpretacją, o której mówiłem, mając 28 lat i teraz – mając dużo więcej. To jest rozmyślanie nie młodego, porywczego człowieka , tylko doświadczonego przez życie, który już wiele widział i czegoś w tym życiu dokonał. Jednak rozmyślania o wieczności, o przekroczeniu tej bariery, tego snu, czy jest to sen wieczny, czy zapada ciemność… Ta myśl może nas nurtować zawsze. Monolog Hamleta jest ponadczasowy.

Jaką muzykę wykorzystano w spektaklu?
Piosenki, które śpiewa Wiktor Lafarowicz jako błazen to moja improwizacja, którą on sobie zanotował i później się nauczył. Natomiast ostatnia piosenka Yoricka o deszczu i o wietrze jest to piosenka błazna z komedii Szekspira Jak wam się podoba. Jest to autentyczna muzyka szkocka. Tę melodię podsłuchaliśmy u Andrzeja Seweryna w jego spektaklu Szekspir forever. Artysta pozwolił wykorzystać ją w naszym spektaklu, a gdzie odnalazł tę muzykę – nie wiemy. Natomiast my skorzystaliśmy z jego uprzejmości. Zaczerpnąłem także od Johanna Sebastiana Bacha, którego piękno muzyki jest ponadczasowe. Wśród jego twórczości jeden z najbardziej ulubionych przeze mnie utworów – Wariacje Goldbergowskie. W oryginale są wykonywane na klawesynie lub fortepianie. a ja wybrałem wersję graną na harfie, żeby nawiązać do brzmienia starego instrumentu. Struny szarpane, podobnie jak lutnia, bardzo mi odpowiadały do tego klimatu.

Wróciliście z kolejnej podróży…
Tak, z Wilna, gdzie zagraliśmy Yoricka na scenie Teatru na Pohulance na III Międzynarodowym Polskim Festiwalu Monospektaklu MONOWschód. Listopadowe wyjazdy na Litwę do naszych przyjaciół – to już wieloletnia tradycja, która zbiera polskie zespoły teatralne na swoiste konfrontacje. Tym razem oglądaliśmy naszych kolegów z Warszawy, Żytomierza, no i oczywiście spektakl gospodarzy. Był nawet czas, aby kolejny raz powędrować po uroczych wileńskich zaułkach, wspiąć się na Górę Trzech Krzyży, czy też wyciszyć się przy Ostrej Bramie oraz przystanąć w zadumie na wileńskiej Rossie przy grobie matki Józefa Piłsudskiego i jego serca.

Dziękuję serdecznie za rozmowę.

Rozmawiała Anna Gordijewska
Tekst ukazał się w nr 22 (266) 29 listopada – 15 grudnia 2016

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X