Mjr Marian Słowiński Mjr Marian Słowiński Szkole Podoficerów Piechoty dla Małoletnich Nr 1 w Koninie, lata 1934-1937 (Fot. archiwum domowe Mariana Slowińskiego)

Mjr Marian Słowiński

Śp. mjr w stanie spoczynku Marian Słowiński, żołnierz 1 Pułku Pancernego 1 Polskiej Dywizji Pancernej gen. Stanisława Maczka – 8 maja 1919 – 2 czerwca 2020.

Marian Słowiński urodził się 8 maja 1919 r. o godz. 12:05 w Inowrocławiu w rodzinie Antoniego Słowińskiego i Walerii z d. Borowiak. Ukończył cztery klasy szkoły powszechnej im. św. Wojciecha w Inowrocławiu, a następnie szkołę wydziałową, gdzie zdał małą maturę. W 1934 r. w wieku 15 lat zdał egzamin do Szkoły Podoficerów Piechoty dla Małoletnich Nr 1 w Koninie. Jego dowódcą był mjr Aleksander Warwas. Po ukończeniu szkoły w 1937 r. dostał przydział do 67 Pułku Piechoty w Brodnicy, gdzie do września 1939 r. służył w 8 kompanii szkolnej. Tu został awansowany do stopnia kaprala. Od 1 września 1939 r. brał udział w walkach z niemieckim najeźdźcą w rejonie Lidzbarka, Działdowa i Nowego Miasta.

15 września 1939 r. otrzymał przydział do 167 Pułku Zapasowego w Rzeszowie na stanowisko instruktora. Do pułku dotarł już następnego dnia. 17 września, po wkroczeniu wojsk radzieckich do Polski, otrzymał rozkaz ewakuacji jednostki. Zorganizował kolumnę transportową, którą poprowadził na polsko-węgierskie przejście graniczne, gdzie jego oddział został rozbrojony i pod eskortą skierowany do obozu internowania Érsekújvár. Przebywał tam do 4 kwietnia 1940 r. Uciekł z obozu w bagażniku samochodu inspektora Czerwonego Krzyża. Kiedy zaczęło brakować mu powietrza, zaczął hałasować i samochód się zatrzymał. Inspektor nie był zdziwiony, dał mu pieniądze i dowiózł na stację kolejową. Stamtąd Marian Słowiński pociągiem dostał się do Budapesztu do polskiej ambasady, gdzie zaopiekowali się nim i dali nowe nazwisko Lewandowski. Został zakwaterowany w polskiej szkole w Budapeszcie.

W maju 1940 r. otrzymał rozkaz wyjazdu do Francji. Po kilku dniach podróży pociągiem przez Węgry, Jugosławię i Włochy dotarł do Francji do obozu Coëtquidan w Bretanii, gdzie formowało się Wojsko Polskie. Stamtąd ze swoją kompanią został przewieziony nad Zatokę Biskajską, by przejść tam szkolenie na czołgach. Tak się jednak nie stało. Żołnierze zostali przydzieleni do armii francuskiej i skierowani na front na ciągnikach dział przeciwpancernych do walk pod Verdun. Tam w walkach zginęli kierowca jego ciągnika i ładowniczy. Marian Słowiński sam musiał prowadzić ciągnik. Po otrzymaniu rozkazu wycofania się ruszył zatłoczoną przez francuskich uciekinierów drogą i na skutek zamieszania najechał gąsienicą ciągnika na oponę samochodu wiozącego wycofujących się żołnierzy francuskich. Samochód zatrzymał się, żołnierze, którzy z niego wyskoczyli, stwierdzili, że to sabotaż i chcieli go rozstrzelać. Uratował go dowódca żołnierzy francuskich, który ich powstrzymał.

Po kilku dniach jazdy Marian Słowiński dotarł do portu Saint-Jean-du-Luz na granicy francusko-hiszpańskiej. Stamtąd polskim liniowcem Sobieski od 21 czerwca dotarł 24 czerwca 1940 r. do Plymouth w Wielkiej Brytanii, a następne pociągiem do Liverpoolu, Crawford i do Dundee w Szkocji. Tu rozpoczął służbę w 65. Batalionie Czołgów, który został wcielony do 1. Pułku Pancernego 1. Dywizji Pancernej. Razem ze swoim 1. Pułkiem Pancernym lądował w Normandii 1 sierpnia 1944 r. i przeszedł cały szlak bojowy, wyzwalając wraz z 1. Polską Dywizją Pancerną Normandię, Flandrię, część Niderlandów aż do wkroczenia do niemieckiej bazy marynarki wojennej w Wilhelmshaven 5 maja 1945 r. W pierwszym okresie walk Marian Słowiński był dowódcą czołgu, ale po bitwie na Mont Ormel dowódca pułku ppłk Aleksander Stefanowicz zaproponował mu przejście do jego czołgu, w którym jako strzelec wieżowy walczył do końca wojny. Ważniejsze bitwy jego pułk stoczył m.in. pod Soignolles, Jort, Mont Ormel i Abbeville we Francji, pod Ypres, Ruysselede, St. Niklaas w Belgii i Baarle-Nassau, Bredą i Made w Niderlandach, oraz pod Aschendorf i Ihren w Niemczech. Często podczas spotkań opowiadał o piekle jakie przeżył na wzgórzu Mont Ormel (Maczudze), gdzie wraz ze swoim 1 Pułkiem Pancernym zamykał okrążenie wojsk niemieckich nazywane często „zamknięciem worka pod Falaise”. W tych ciągłych trzydniowych walkach w sierpniu 1944 r. (19–21 08.1944) zginęło wielu jego kolegów. Gdy wydawało się, że wszyscy polscy żołnierze 1 DPanc zginą z powodu braku amunicji, wody i żywności dotarły do nich oddziały kanadyjskie i przyniosły pomoc.

Jedno z wyzwalanych na szlaku walk 1 Dywizji Pancernej miast było bardzo bliskie sercu Mariana Słowińskiego. Była to Breda. Marian Słowiński cieszył się bardzo, kiedy po wojnie mógł ją odwiedzić. Często wspominał, że miasto to jest jego drugim miejscem urodzenia, ponieważ podczas walk o wyzwolenie Bredy jego czołg został trafiony w gąsienicę i wpadł do kanału. Myślał, że zginie, ale mieszkańcy Bredy przyszli mu z pomocą przy wydobyciu z czołgu, a następnie ofiarowali suche ubranie.

Po zakończeniu wojny Marian Słowiński do 1947 r. stacjonował na okupacji Niemiec w Hanowerze. Potem pociągiem wrócił do Polski do Szczecina, a następnie do Poznania i rodzinnego domu w Inowrocławiu. Aż do roku 1959 nie mógł znaleźć pracy. Tak jak wielu żołnierzy generała Maczka był niemile widziany w ojczyźnie. W międzyczasie przeniósł się do Warszawy. Będąc bezrobotnym i mając dużo wolnego czasu, wybrał się pewnego dnia na mecz bokserski do Hali Gwardii. W młodości trenował boks i dlatego interesował się tym sportem. Siedząc na trybunie, usłyszał, że ktoś rozmawia po angielsku. Z zaciekawieniem zapytał młodych mężczyzn, skąd są i usłyszał, że to Kanadyjczycy, którzy pracują jako wartownicy w ambasadzie Kanady w Warszawie. Po krótkiej rozmowie okazało się, że są to w dodatku żołnierze 4. Kanadyjskiej Dywizji Pancernej tej, która przyniosła pomoc polskim żołnierzom, w tym Marianowi Słowińskiemu, w walce na Mont Ormel w sierpniu 1944 r. Opowiedział im o sobie, o walkach 1. Pułku Pancernego i o tym, że po powrocie do Polski jest bezrobotny. Na tym się zakończyło ich spotkanie. Kiedy już o nim zapomniał, po pół roku do jego drzwi zapukał posłaniec z zaproszeniem na rozmowę do ambasady kanadyjskiej. Po tej rozmowie Marian Słowiński został zatrudniony jako kierowca ambasadora. Na tym stanowisku pracował przez trzy lata. Potem został kierownikiem działu administracji ambasady kanadyjskiej i pracował na tym stanowisku do 1984 r., kiedy to przeszedł na emeryturę.

Mjr Marian Słowiński z młodzieżą z XCIV Liceum Ogólnokształcącego im. gen. Stanisława Maczka w Warszawie przy kamieniu upamiętniającym dowódcę 1 Dywizji Pancernej, 31 marca 2016 r. (fot. Bogdan Wielgat)

Resztę życia poświęcił wówczas na upamiętnianie historii 1 Polskiej Dywizji Pancernej gen. Maczka i losów jej żołnierzy. Uczestniczył w wielu uroczystościach rocznicowych w Polsce i za granicą, spotykał się z żołnierzami 11 Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej i 10 Brygady Kawalerii Pancernej ze Świętoszowa, z dziećmi i młodzieżą szkół noszących imię generała Maczka, z rodzinami żołnierzy 1 Dywizji Pancernej. Aktywnie działał w środowisku kombatanckim na warszawskim Targówku, a także w środowiskach kultywujących Maczkowe tradycje. Był honorowym prezesem Stowarzyszenia Rodzin 1 Polskiej Dywizji Pancernej, honorowym członkiem Federacji Organizacji Polskich Pancerniaków i członkiem Stołecznego Środowiska 1 Polskiej Dywizji Pancernej.

Za zasługi wojenne i działalność społeczną został odznaczony wieloma wysokimi odznaczeniami polskimi i zagranicznymi, m.in. francuską Legią Honorową.

Joanna i Bogdan Wielgatowie
Tekst ukazał się w nr 13 (353), 16–30 lipca 2020

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X