Lwowska artystka grafik Wiera Wanda Kalinowska fot. Jurij Smirnow / Kurier Galicyjski

Lwowska artystka grafik Wiera Wanda Kalinowska

W grudniu 2016 roku mieliśmy okazję obejrzeć kolejną wystawę Wiery Wandy Kalinowskiej, lwowskiej artystki malarki polskiego pochodzenia.

Od 2013 roku Wiera aktywnie pracuje w Polsce, uczestniczy w licznych wystawach artystycznych, jest członkiem Związku Polskich Artystów Malarzy i Grafików w Rzeszowie oraz Międzynarodowej Grupy Artystycznej „Złota linia” w Limanowej.

Od 2013 roku żyje i pracuje „na dwa domy” – we Lwowie i w Katowicach. Utrzymuje stałe kontakty z Muzeum Zamek Opalińskich w Sierakowie Wielkopolskim. Przykład Wiery Wandy Kalinowskiej świadczy, jak jedna twórcza osoba może budować most kultury i sztuki między Lwowem a Polską i aktywnie działać w obu środowiskach artystycznych, reprezentując we Lwowie kulturę polską, a w Polsce ukraińską.

Artystka pochodzi z rodziny mieszanej polsko-ukraińskiej. Ze strony ojca korzenie rodzinne wywodzą się z Podola, z Gródka Podolskiego. Matka natomiast urodziła się w Samborze na Ziemi Lwowskiej. Rodziny ojca, podobnie jak wielu innych w tym czasie, nie ominęła tragedia. W 1937 roku jako Polacy zostali wysiedleni na Syberię, skąd udało im się wrócić do Lwowa dopiero w latach 50. XX wieku.

Talent artystyczny Wiera odziedziczyła po babci i prababci z Gródka Podolskiego. Urodziła się już we Lwowie. Od dzieciństwa artystycznie uzdolniona dziewczynka zajmowała się malarstwem, rysunkiem, ale również muzyką. Dobrze grała na fortepianie, dlatego wybór kierunku dalszych studiów nie był oczywisty – długo zastanawiała się, zanim wybrała malarstwo. Jest absolwentką Kijowskiego Państwowego Instytutu Artystycznego (obecnie Akademia Sztuk Pięknych). Trzy lata poświęciła studiom architektury, dwa następne konserwacji dzieł sztuki w zakresie malarstwa. Przez dłuższy czas pracowała w Kijowie w Dziale konserwacji starodruków w Bibliotece Akademii Nauk i w Muzeum Ławry Kijowsko-Pieczerskiej. Później powróciła z rodziną do Lwowa, żeby być bliżej rodziców. Od tego czasu zajmuje się malarstwem.

Długo szukała swoich tematów i swojej techniki, swojej maniery, swego stylu. Najbardziej odpowiada jej grafika i suche pastele. Właśnie w tej technice malarskiej zaprezentowała na lwowskiej wystawie 18 dużych i 5 mniejszych obrazów. Mogła wystawić więcej, ale w galerii „Madam Palmgren” brakuje miejsca.

Przyglądając się uważnie obrazom Wiery Kalinowskiej, nie znajdujemy na nich prawie postaci ludzkich, ale nie są to też fragmenty architektury określonych miast. Artystka preferuje porę nocną, wieczorną, często w deszczu, śniegu lub we mgle. Czasem pojawiają się koty, gołębie… Wszystko jest bardzo nastrojowe, elegijne… Artystka objaśnia: „Nie są to widoki miast, ale opowieści filozoficzne. Malowałam we Lwowie, Katowicach, Poznaniu. Są to jednak miejsca i ulice zmienione, częściowo zmyślone, bajkowe. Na przykład, plac w Poznaniu malowałam o czwartej nad ranem – było to całkiem inne odczucie tego miejsca niż za dnia”.

Swoją działalność artystyczną w Polsce rozpoczęła od współpracy z grupą twórców „Złota linia”, która działa w Limanowej, organizując również wystawy i plenery w całej Polsce i poza jej granicami. Organizatorem i „motorem” tej grupy jest Aleksander Majerski, rzeźbiarz z Limanowej. W grupie są artyści z Polski, Niemiec, Norwegii, Wielkiej Brytanii, Czech. Większość to osoby polskiego pochodzenia. Wiera Kalinowska brała udział w wystawach z tą grupą w Tarnowskich Górach, Sierakowie, Bohuminie (Czechy). W Tarnowskich Górach zaprzyjaźniła się z galerią i kawiarnią „Cynamon”, w której też miała wystawę indywidualną.

– Zaproszono mnie do Sierakowa Wielkopolskiego, do Muzeum Zamek Opalińskich, gdzie miałam wystawę indywidualną – mówi malarka, –brałam też udział w organizowanych przez muzeum plenerach. Wygląda to w ten sposób, że zbierają się ludzie, często też dzieci, którzy nigdy nie malowali, ale chcą spróbować, namalować coś swojego i dla siebie. Muzeum proponuje miejsce, farby, papier. Ludzie malują co chcą, ja podpowiadam, jak to czy owo zrobić, pomagam, poprawiam. I wyniki są bardzo interesujące. Nieraz ten, kto miał w szkole dwóję z rysunku, tworzy u mnie na plenerze bardzo dobry obraz. Z chęcią zrobiłabym taki plener we Lwowie dla polskiego towarzystwa lub dzieci z polskiej szkoły, jeśli tylko znajdzie się organizator. Podobny plener robiliśmy też w Rybniku na granicy z Czechami, ale już po czeskiej stronie. Tam jest taki mały mostek pomiędzy dwoma państwami. Przyszło wielu Czechów i Polaków, w większości emerytów. Chciałabym zrobić coś takiego na granicy polsko-ukraińskiej.

Muzeum Zamek Opalińskich w Sierakowie zamówiło u mnie dużą panoramę Sierakowa XVI-XVII wieku. Czytałam w zamkowej bibliotece opisy, kroniki z tamtego czasu, identyfikowałam miejsca, gdzie znajdowały się już nieistniejące świątynie, czy mury obronne. Namalowałam w końcu i to moje dzieło jest obecnie wystawione w muzeum. 10 lutego mam kolejną wystawę w Tarnowskich Górach, zaś w kwietniu w Sierakowie. Organizujemy tam przedświąteczne plenery w starym zabytkowym kościele. Wielkim entuzjastą tych wydarzeń artystycznych jest Robert Jędrzejczak, dyrektor muzeum.

Wiera Wanda Kalinowska jest osobą twórczą, pełną chęci pracy i planów dla siebie i dla ludzi, a zwłaszcza dla dzieci. Samodzielnie zbudowała swój most artystyczny pomiędzy Lwowem a Polską. Byłoby miło zobaczyć na tym moście ruch również w drugą stronę – wystawy artystyczne we Lwowie dzieł jej polskich przyjaciół. Im więcej jest takich mostów między ludźmi, tym więcej porozumienia i przyjaźni między naszymi narodami.

Jurij Smirnow
Tekst ukazał się w nr 2 (270) 31 stycznia – 13 lutego 2017

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X