Lwów, luty 1928 Mężczyzna przy automacie do sprzedaży czekolady „Optima” (NAC)

Lwów, luty 1928

90 lat temu Wiek Nowy podawał informacje, interesujące mieszkańców miasta. Okazuje się, że również dziś są to ciekawostki równie interesujące i obrazujące tamte czasy. Otóż…

Z analizy pogody z pierwszej połowy lutego 1928 roku wynika, że anomalie pogodowe trapią nie tylko współczesnych. Proszę spojrzeć na wykaz temperatur w poszczególnych dniach…

Temperatura w dniu 5-go lutego o godzinie 8-mej rano: – 13 C;
– w dniu 7-go lutego: – 8 °C.
– w dniu 9-go lutego: – 1 °C,
– w dniu 11-go lutego: + 3 °C.
– w dniu 13-go lutego:+ 5 °C.
– w dniu 15-go lutego:+ 2 °C.

Handel za pomocą automatów
Jak się dowiadujemy, poza automatami, ustawionymi na dworcach kolejowych przez firmę „Ruch”, jedna z największych fabryk czekolady w Polsce, „Optima”, przystąpiła ostatnio do ustawienia około 1000 automatów w urzędach pocztowych na obszarze całego państwa. Idąc za życzeniem Ministerstwa Poczt i Telegrafów, założyła firma „Optima” własną fabrykę automatów i zatrudnia znaczną liczbę robotników i inżynierów, zmniejszając tem samem wywóz obcej waluty za granicę, dając pracę tutejszym ludziom i pozwalając na wyrób automatów, odpowiadających – jak to stwierdzić zdołaliśmy – pod względem praktycznym i estetycznym wszelkim wymogom. W ten sposób zapoczątkowano w Polsce przed wojną przez obcych wyzyskiwaną gałąź handlu. Za granicą: w Niemczech, Szwajcarji, a szczególnie we Francji, doszła ona do niebywałych wprost rozmiarów, ku wielkiej wygodzie publiczności, która o każdej porze i niemal w każdem miejscu nabyć może artykuły sprzedawane w automatach.

Wskazaniem by też było, ażeby Dyrekcje Poczt ustanowiły podobne automaty, z których po wrzuceniu odpowiedniej monety wypadałyby znaczki pocztowe. Oszczędziłoby to publiczności czasu, niepotrzebnie marnowanego w wystawaniu przy okienkach sprzedaży w tak zwanych „ogonkach”.
Tylko trochę dobrej woli.

Kat prosi o podwyżkę
Kat Maciejowski starał się przed kilkoma miesiącami o podwyżkę poborów, które otrzymuje jako funkcjonariusz IX kategorii. Ponieważ podwyżki mu odmówiono, wniósł on obecnie nowe podanie, w którem wskazuje na to, że nie ma możności uzyskania jakiegoś ubocznego zajęcia, gdyż wszyscy go znają już jako kata, a pobory, jakie otrzymuje, absolutnie nie wystarczają mu na utrzymanie. Pisze w swem podaniu także o uciążliwości swej pracy.
Jak słychać, podanie kata o podwyżkę niema widoków powodzenia.

No cóż, kat – to bardzo stresujący zawód bez możliwości dorobienia na boku (chyba jako płatny morderca) i powinien był być odpowiednio opłacany.

Czynsze w lutym
W miesiącu lutym należy opłacić czynsz w tej samej wysokości, jak to było w styczniu. Pozostają zatem mnożniki, ustalone na miesiąc poprzedni, a więc:

– mieszkania jednoizbowe – 54.51 zł;
– mieszkania 2-3 pokojowe – 100.80 zł;
– mieszkania od 4 pokoi wzwyż – 105 zł;
– lokale handlowe, przemysłowe i rzemieślnicze niższej kategorji – 100.80 zł;
– wszystkie inne lokale, sklepy, pensjonaty 105 zł.

Jakie były zarobki w 1928 roku świadczą dane z „Rocznika statystycznego”:

– Warszawski robotnik zarabia średnio 100–150 zł miesięcznie. Pracownicy umysłowi stanowią w skali kraju mały stosunkowo procent. Tym wiedzie się całkiem dobrze. Bo największa grupa ludzi w tej kategorii zarabia jakieś 200–260 zł. miesięcznie.

Pozostajemy przy zarobkach funkcjonariuszy państwowych:

40 groszy za godzinę – jako strawne dla funkcjonariuszy policji.
Jak donieśliśmy już, Rada ministrów uchwaliła, że niżsi funkcjonariusze policji – posterunkowi i przodownicy – otrzymywać mają tzw. strawne za każdą godzinę służby zewnętrznej, pełnioną ponad 8 godzin. Obecnie okazuje się, że strawne wynosić będzie 40 groszy za godzinę.
Ciekawa rzecz, co za to funkcjonarjusz policji będzie mógł kupić do zjedzenia?
I oto odpowiedź na to pytanie:
obiady z 3 dań po 1zł. 50 gr. – poleca restauracja pod „Złotą Gruszką”, ul. Krakowska l. 7, JAN HEIDINGER.

Kobiety we wszystkim chciały dorównywać mężczyznom i we wielu dziedzinach życia im to się udawało. Nawet w takiej…

„Równouprawnienie kobiet”. Wykrycie organizacji kobiet-włamywaczek.
Policja lwowska wpadła na trop organizacji kobiet-włamywaczek. Jest to fakt nienotowany dotychczas w kronikach kryminalnych, gdyż specjalnością tą trudnili się dotąd jedynie mężczyźni. Obecnie kobiety dążą i na tem polu do równouprawnienia.

Wykrycie organizacji nastąpiło zupełnie przypadkowo. Dwaj wywiadowcy policyjni zauważyli wczoraj w jednym z domów ul. Łyczakowskiej trzy podejrzane kobiety, z których jedna trzymała małą walizkę w ręku. Podejrzewając, iż to prostytutki, wywiadowcy rozciągnęli nad niemi obserwację, która dała nieoczekiwany wynik.

Okazało się, że te trzy kobiety były w trakcie przygotowań do włamania do jednego z wielkich magazynów, znajdujących się w tym domu. Istotnie, gdy upatrzona na pracę pora nadeszła, trzy włamywaczki po zerwaniu kłódek zeszły… do piwnicy i zabrały się do wywiercenia otworu w podłodze znajdującego się nad piwnicą magazynu.

Przy tej właśnie robocie zostały schwytane przez wywiadowców. W walizce znajdował się cały komplet używanych przez włamywaczy narzędzi i najnowszych systemów. Z dotychczasowych dochodzeń wynika, że schwytane kobiety są członkiniami większej organizacji kobiet-włamywaczek, która już nie jedno śmiałe włamanie ma na swem sumieniu. Aresztowane włamywaczki wykazują świetną znajomość swego fachu i bogate doświadczenie w technice włamań.

W więzieniu kobiety zajmowały się tkactwem (NAC)

Kolejna rubryka Wieku Nowego „Co i komu skradziono w Lwowie” nie daje odpowiedzi, czy poszkodowani zostali przez opisane wyżej „panie”:

Nieznani sprawcy włamali się do mieszkania Stanisława Apfela-Czaszki przy ul. Zadwórzańskiej l. 22. Zabrali oni stamtąd nakrycie srebrne na dwie osoby, dwie branzoletki, sznur pereł, srebrny zegarek damski, cygarniczkę bursztynową, różne stare pieniądze i browning.

Z mieszkania Józefa Frenkla przy ul. Rappaporta l. 7, włamywacze zabrali garderoby wartości 900 zł.

Następnie ofiarą włamywaczy padło mieszkanie Jakóba Ehrlicha przy ul. Hermana l. 15. Złodzieje zabrali mu wszystką pościel i garderobę.

Dotkliwą szkodę poniósł Salamon Bik. Jacyś sprawcy włamali się do jego warsztatu szewskiego przy ul. Podlewskiego l. 8, skąd skradli większą ilość trzewików, wartości 1700 zł.

Z pracowni krawieckiej Karola Kowalskiego przy ul. Szumlańskich l. 11 skradziono materję na ubranie, wartości 180 zł.

Również wczoraj policja aresztowała: Piotra Słupczyńskiego za kradzież u Teodora Gowonki przy ul. Listopada l. 27; Antoninę Piotrowską, zamieszkałą przy ul. Źródlanej l. 2, za kradzież w hotelu Royal szoferowi Ludwikowi Frankiewiczowi pugilaresu z kwotą 281 zł.; Michała Martyniaka za kradzież na szkodę Michała Hałapacza przy ul. Pijarów l. 40; Jana Bożyka za kradzież u dr. Ernesta Romańczyką, zamieszkałego przy ul. Kochanowskiego l. 68, za kradzież worka z rzeczami, bodącego własnością Estery Ehrlieh.

Każde wybory wywołują emocje, ale żeby aż takie…

Krwawe bójki na wiecach
Na wiecu przedwyborczym Bloku Katolicko-Ludowego (nr 21), który zwołano do sali Towarzystwa Higienicznego przyszło do wielkiej awantury, która zakończyła się krwawą bójką.

Wiec był bardzo liczny – na sali i w korytarzach zebrało się przeszło 1000 osób. Przemawiali: dr. Balicka, i red. Stroński. Wiec miał początkowo przebieg spokojny i dr. Balicka wygłosiła swoje przemówienie bez przeszkody. Gdy jednak na trybunie zjawił się red. Stroński i zaledwie padły z ust jego pierwsze słowa, rozległ się na sali sygnał, mianowicie przeraźliwy gwizd, a wtedy ze wszystkich stron posypały się na trybunę w ogromnej ilości – jaja. Środka tego użyto w akcji wyborczej u nas chyba poraź pierwszy. Jednak red. Stroński nie zszedł z trybuny i przemawiał w dalszym ciągu. Nagle wszczął się tumult i bójka, które trwały nawet pomimo wkroczenia na salę policji, która na próżno usiłowała przywrócić porządek. Zawezwano wobec tego rezerwę policyjną, która przybyła autami ciężarowemi.

Rozpraszanie uczestników wiecu trwało około dwóch godzin. Policja skonfiskowała kilkadziesiąt lasek i zatrzymała około 20 osób, z których trzy aresztowano.

Prawie równocześnie przyszło do bójki na wiecu żydowskiego Bundu. W czasie przemówienia jednego z kandydatów przeciwnicy podnieśli gwałtowną wrzawę i rozpoczęła się bójka na pięści, laski i krzesła pomiędzy zwolennikami a przeciwnikami mówcy. Interweniowała policja i Pogotowie ratunkowe.

Wiec przedwyborczy (NAC)

Awantury lwowskich komunistów
Komuniści, grupujący się pod sztandarem PPS-lewica, zwołali na wczoraj rano przedwyborcze zgromadzenie pod gołem niebem na placu św. Teodora. Gdy policja nie dopuściła do tego zebrania, w godzinę później ci sami wiecownicy w liczbie około 300 zebrali się w sali posejmowej w gmachu hr. Skarbka. Tu przy zamkniętych drzwiach poczęli obradować, w czasie czego referat wygłosił niejaki Różycki z Krakowa, rzekomo redaktor komunistycznego tygodnika „Robociarz”.

Gdy następnie przemawiał motorowy tramwajów elektrycznych, nazwiskiem Kiszka, policja, na czele z komisarzem Łukowskim, przemocą otworzyła zamknięte drzwi i weszła na salę, poczem wezwała obecnych do rozejścia się. Z tego powodu przyszło do utarczek między poszczególnymi komunistami a funkcjonariuszami policji. Wreszcie komuniści poczęli gromadzić się na ulicy, wobec czego kilku z nich aresztowano za opór władzy.

Gdy jednego z przytrzymanych prowadzono do komisariatu, komuniści usiłowali go wyrwać z rąk policjantów, których czynnie zaatakowali. Na pomoc nadjechał zawezwany oddział konnych policjantów, który rozprószył zebrany na pl. Goluchowskich tłum, a następnie gromadzących się komunistów w przyległych uliczkach. W następstwie tego aresztowano czterech komunistów.

Ludzie zawsze dbali o zdrowie, a już szczególnie, gdy rozpuszczano różne pogłoski i plotki. Wówczas do głosu dochodzili eksperci, przekonując wątpiących. Nie zawsze to im się udawało. Jak w tym przypadku…

Czy istnieją trujące tapety?
W ostatnich czasach prasa polska zaalarmowana została kilkakrotnie wiadomościami o rzekomych zatruciach w lokalach świeżo wytapetowanych, przyczem trującym składnikiem tapet miał być arszenik, rzekomo używany przy fabrykacji obić. Wiadomości te okazały się jednak przy bliższem badaniu wyssanemi z palca pogłoskami. W szczególności miarodajna w tym kierunku opinja naczelnego lekarza, sanitarnego Warszawy brzmi następująco:

– Zajmując szereg lat stanowisko naczelnego lekarza sanitarnego ani razu nie słyszałem o jakimkolwiek bądź wypadku otrucia arszenikiem z tapet. Gdyby wypadek, tego rodzaju został ustalony – niewątpliwie otrzymałbym meldunek. Tymczasem nic o tego rodzaju wypadkach nie wiem.

Jeden zaś z wybitnych fachowców w dziedzinie tapeciarMężczyzna przy automacie do sprzedaży czekolady „Optima”stwa, zapytany o swoje zdanie, oświadczył:

– Barwiki, jakich używa nasza fabryka, a zresztą i wszystkie fabryki tapet – mówi nam dyrektor Franaszek – są przeważnie barwikami syntetycznemi, tzw. barwikami anilinowemi. Barwików tych używa przemysł tapetowy już od dziesiątków lat. Przedtem, a więc w pierwszej połowie ubiegłego stulecia do lat siedemdziesiątych w użytku były inne barwiki, zawierające arszenik. Toteż miewały miejsce w owych czasach wypadki zatrucia się arszenikiem pochodzącym z tapet.

Oczywiście dalsze stosowanie tych barwików stało się skutkiem ujemnego wpływu na zdrowie ludzkie niemożliwe i władze zakazały stosowania tych barwików do wyrobu tapet Działo się to właśnie w latach siedemdziesiątych ubiegłego stulecia. Zakaz ten wkrótce stał się jednak bezprzedmiotowy, bo oto dzięki niezwykłym postępom chemji wynalezione zostały barwiki syntetyczne, które zdobyły między innymi przemysł obiciowy. Barwiki te stosunkowo tańsze, przede wszystkiem zaś przy odpowiednich warunkach technicznych i umiejętności fachowej dają niezwykle piękne kolory maksimum, co w tej dziedzinie osiągnąć się da.

O używaniu barwików arszenikowych nie może być więc mowy.

Została zachowana oryginalna pisownia

Opracował Krzysztof Szymański
Tekst ukazał się w nr 3 (295) 13-26 lutego 2018

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X