Legendy Starego Stanisławowa. Część 79 Muzeum sztuki. Pocztówka z 1985 r. z kolekcji autora

Legendy Starego Stanisławowa. Część 79

Gdyby zwyciężył komunizm

Stare świątynie w centrum Stanisławowa są nieodmienną częścią każdej wycieczki po mieście. Katedra greckokatolicka, kościół ormiański, dawny kościół farny na pl. Szeptyckiego – tworzą oryginalny wizerunek miasta. Ale tego wszystkiego mogłoby nie być.

Wołodymyr Baran przypomina sobie jedną naradę, która przebiegała w aparacie partyjnym, mieszczącym się w gmachu obecnej biblioteki dla młodzieży na dzisiejszym deptaku. Było to pod koniec lat 1960. Słowo miał pełnomocnik obwodowego komitetu partii ds. religii, niejaki tow. Czortopiałow. Nie był lubiany nawet przez partyjnych kolegów. A było za co. Był zbyt nudny i „poprawny”.

– Wierzę – podkreślił w swoim wystąpieniu, – że do komunizmu przyjdziemy bez żadnej świątyni w Iwano-Frankiwsku! Następnie mówca zaproponował zniszczyć wszystkie miejskie świątynie, a na ich ruinach urządzić skwery i pałace pionierów.

Wołodymyr Baran nie poparł mówcę, a nawet ostro go skrytykował, mówiąc, że przy komunizmie będą żyli ludzie, którzy będą szanowali zabytki architektury i będą cenili sztukę.

Czortopiałow poskarżył się i Barana zapraszano kilkakrotnie na profilaktyczne rozmowy z różnymi urzędnikami partyjnymi. Ale wszystko jakoś przyschło i frankowskich świątyń nikt nie ruszał.

W 1971 r. ukazał się przewodnik po Przykarpaciu, w którym po raz pierwszy w okresie sowieckim opisana została architektura sakralna Iwano-Frankiwska. Opis przygotował Wołodymyr Baran.

Ulica Bandery i sklep spożywczy nr 1. Zdjęcie ze strony Retro Frankivsk Group

Wódka z pistoletem

Ta historia miała miejsce na przełomie lat 1960-1970 w Iwano-Frankiwsku. Opowiedział mi ją Aleksander Wołkow, wcześniej pracownik handlu i znał wiele kuriozów, które się wydarzały z „wysokimi naczelnikami”.

W latach 1965–1977 przewodniczącym Prezydium Rady Najwyższej ZSRR był Ukrainiec Mykoła Podgornyj. Była to druga po Sekretarzu generalnym osobistość w państwie. Faktycznie był on głową państwa i zagraniczni dziennikarze określali go mianem „prezydenta”.

Podgornyj lubił bywać na Przykarpaciu, miał swoją państwową daczę w Podlutym i często przyjeżdżał tu na polowania. Każdej wizycie towarzyszył obfity bankiet, na który zapraszano władze obwodowe – każdy, naturalnie, z zaproszonych udawał się na bankiet z prezentem.

Mykoła Podgornyj. Zdjęcie ze źródeł internetowych

W tym czasie frankiwska gorzelnia produkowała wódkę „Ukraińska z papryką”. Słynęła z wysokiej jakości i produkowano ją małymi partiami. W sprzedaży prawie się nie zjawiała. Podgornyj bardzo ją lubił i po kolejnym polowaniu poprosił sekretarza obwodowego komitetu o przygotowanie mu kilku butelek do Moskwy.

Wołkow nie pamięta, kto wówczas był sekretarzem, ale to nie jest istotne. Sekretarz zwrócił się przede wszystkim do sklepu, obsługującego partyjną nomenklaturę. Ale tam tej wódki nie mieli, wówczas urzędnik pojechał do gorzelni, ale i tam nic – dyrektor rozkładał ręce. I tu sekretarz stracił nad sobą kontrolę. Wyciągnął pistolet i zagroził, że zastrzeli dyrektora, jeżeli nie znajdą wódki.

Drżącymi rękoma dyrektor wykręcił numer głównego księgowego. Ten powiedział, że ostatnią skrzynkę wódki otrzymał sklep nr 1 przy dzisiejszej ul. Bandery. Była to niedziela, telefonów komórkowych jeszcze nie było i trudno sobie wyobrazić, ile osób włączonych zostało w tę „wódkową operację”.

Odnaleziono dyrektora sklepu i – o cudzie! – w jego osobistym zapasie znalazło się kilka butelek deficytowej pieprzówki. Uratowało to karierę obwodowego sekretarza i życie dyrektora gorzelni.

Gorzelnia w Iwano-Frankiwsku. Zdjęcie ze źródeł internetowych

Stacja meteorologiczna

W dzielnicy Pasieczna trudno nie zauważyć olbrzymie gmachy fabryki komponentów radiowych. Między innymi, jest to najwyższy punkt nad poziomem morza w mieście. Powstanie fabryki związane jest z interesującą historią.

Na początku 1970 r. w mieście zatwierdzono projekt budowy nowego obiektu przemysłowego – fabryki komponentów radiowych. Do tego czasu mowa była nie tylko o samej fabryce, ale obok miało powstać całe osiedle dla jej pracowników, ze sklepami, szkołami i przedszkolami. Rozpatrywano dwie lokalizacje – właśnie Pasieczną, i teren przy zbiegu obu Bystrzyc. To ostatnie było nie najlepszym miejscem przez błotniste grunta i brak szlaków komunikacyjnych z miasta. Teren na Pasiecznej był bardziej odpowiedni: bliżej i lepiej – było tylko jedno „ale”. Na tym właśnie najwyższym punkcie miasta stała stacja meteorologiczna i było to dla niej najlepsze miejsce. To właśnie dla stacji komitet obwodowy partii przechylał się do budowy fabryki na zabłoconych terenach koło Bystrzyc.

Przed głosowaniem głos zabrał kierownik inspekcji architektonicznej miasta Wołodymyr Kulisz. Zdecydowanie wypowiedział się przeciwko tej decyzji, wykazując wszystkie wady proponowanego miejsca i przewagi pasiecznych wzgórz. Decydującym argumentem było jedno zdanie: „Jeżeli zdemontujemy stację meteorologii, to pogoda we Frankiwsku i tak się nie zmieni!”.

Był to argument nie do podważenia i nikt już nie protestował. Niebawem na Pasiecznej rozpoczęto budowę nowego obiektu przemysłowego Frankiwska.

Fabryka komponentów radiowych. Zdjęcie Wasyla Pyłypiuka

Bójka w „Karpatach”

Historię tę opisał Stepan Puszyk w książce „Pioruny biją w najwyższe drzewa”. Na początku lat 1970. we Frankiwsku mieszkał Mykoła Sakadel, przyjaciel znanego kompozytora Wołodymyra Iwasiuka, wówczas jeszcze nie bardzo znanego i rozpoznawalnego. Iwasiuk często odwiedzał przyjaciela i wspólnie przepijali honoraria kompozytora w najlepszych restauracjach miasta.

Wołodymyr Iwasiuk. Zdjęcie ze źródeł internetowych

Pewnego razu chłopcy siedzieli w „Karpatach” przy ul. Halickiej. Potem lokal zmienił nazwę na „Jubileuszowy”, a później na biuro „Idea Banku” naprzeciwko głównego gmachu Akademii Medycznej. Restauracja słynęła z muzyki na żywo z interesującym repertuarem. Gdy Iwasiuk tańczył z dziewczyną zabrzmiała „Czerwona Ruta”, muzycy jednak okropnie fałszowali. Przyjaciele nie mogli tego znieść i postanowili pokazać, jak należy śpiewać. Poprosili o instrumenty, a następnie miał miejsce mniej więcej taki dialog:

– Ktoś ty taki?

– Ja – Wołodymyr Iwasiuk!

– Ty Iwasiuk? Jesteś za smarkaty na Iwasiuka!

Dalej zaczęła się potyczka słowna. Jakiś podpity klient uważał, że dwóch również podpitych czepia się do muzyków i nie zastanawiając się długo – uderzył kompozytora. Ten odpowiedział. Od stolika skoczyło towarzystwo i zaczęła się kapitalna bójka.

Iwasiuk z Sakadelem bohatersko bronili się, ale siły były zbyt nierówne, więc zaczęli wycofywać się do wyjścia. Na drodze stanął im jednak wykidajło – były pracownik bezpieki, który pomyślał, że ta parka ucieka bez zapłacenia rachunku. Wezwano milicję, która sprawdziła dokumenty i wszystko się wyjaśniło. Goście i muzycy nie mogli uwierzyć, że przed nimi stoi sam kompozytor „Czerwonej Ruty”.

Restauracja „Karpaty”. Fragment pocztówki z 1970 r. z kolekcji autora

Bakteriologiczna bomba

Na początku lat 70. XX w. przy ul. Radzieckiej (ob. Niezależności) rozpoczęto budowę nowego wiaduktu nad torami. W czasie prac ziemnych natrafiono na wielką ilość ludzkich szkieletów. Budowlańcy zawiadomili milicję, lekarzy i historyków. Gdy ci ostatni przybyli na miejsce, o mały włos nie zwariowali. Okazało się, że koparka naruszyła pochówek ofiar epidemii cholery z 1831 r. Ten teren leżał wówczas daleko poza granicami miasta i ofiary epidemii grzebano jak najdalej od skupisk ludzi.

Most na Majzlach. Pocztówka z 2007 r. wydawnictwa „Lilea-HB” z kolekcji autora

Trudno powiedzieć, czym mogła skończyć się ta historia. Przed oczyma staje wyludniony wskutek epidemii Iwano-Frankiwsk. Kwarantanna wokół miasta i nowe cmentarze, cmentarze, cmentarze…

Na szczęście obyło się bez tragedii – po długim przebywaniu w ziemi zarazki cholery zginęły. Ale jest za wcześnie na spokój. W mieście istnieją nieznane pochówki żołnierzy z czasów I wojny światowej, którzy zmarli na „hiszpankę” oraz sowieckich żołnierzy z obozu „Stalag-371”. Specjalnych badań nikt nie prowadził. Może kiedyś jakiś zachłanny budowlaniec, żałując pieniędzy na badania archeologiczne, rozpocznie budowę i uwolni straszliwego dżinna z przeszłości.

Iwan Bondarew

Tekst ukazał się w nr 23-24 (435-436), 19 grudnia – 15 stycznia 2023

X