Teofil Wiśniowski

Teofil Wiśniowski

Lecz sława żyje w pokoleniach

Teofil Wiktor Mikołaj Wiśniowski sławę uzyskał jako jeden z najwybitniejszych spiskowców w zaborze austriackim.

Jego kariera spiskowa nabrała radykalnego obrotu we Francji. W 1838 r. wstąpił do Towarzystwa Demokratycznego Polskiego. Uczestniczył w pracach Centralizacji, która dążyła do przygotowania rewolucji społecznej. Kierował konspiracją w Galicji Wschodniej.

Rok 1848 przyniósł Polakom w zaborze austriackim swobody konstytucyjne i przypomniał o postaciach, wobec których naród miał wielki dług wdzięczności:
…Ludu, szanuj wspomnienie tych,
co legli za ciebie,
Twój Wiśniowski jest w niebie, stamtąd zsyła promienie.
Żyjąc, kochał kraj, braci. Legł, bo lud swój miłował,
Że mu wiary dochował tutaj żywot swój traci…
pisał lwowski poeta o powieszonym przez Austriaków Teofilu Wiśniowskim.

Teofil Wiktor Mikołaj Wiśniowski był z zawodu prawnikiem, ale sławę uzyskał jako jeden z najwybitniejszych spiskowców w zaborze austriackim. Pochodził z rodziny szlacheckiej, osiadłej po konfederacji barskiej na Podolu. Był synem Tadeusza Wiśniowskiego herbu Prus i Agnieszki Chełmińskiej. Urodził się 2 stycznia 1806 w Jazłowcu. Ukończył wydział prawa na Uniwersytecie Lwowskim w 1829 roku. Zapowiadał się na zdolnego prawnika – w archiwum uniwersytetu zachował się dokument autorstwa Karola Kraussa, kierownika wydziału prawa, z prośbą o zwolnienie Wiśniowskiego z opłaty czesnego w 1825 roku, kiedy zmuszony był do przerwania studiów z powodu ubóstwa. Dorabiał udzielając lekcji prywatnych.

Po studiach Wiśniowski rozpoczął praktykę adwokacką i wkrótce przeniósł się do Stanisławowa, do kancelarii Zachariasiewicza. W 1832 roku powrócił do Lwowa, złożył egzamin sędziowski w wyższym sądzie. Jeszcze jako student zaczął pracę w konspiracji. Reprezentował wówczas interesy majątkowe właściciela dóbr ziemskich Henryka Broniewskiego. Wykorzystując częste wyjazdy zawodowe na prowincję spełniał też zadania organizacji konspiracyjnej.

Po raz pierwszy aresztowano go 9 marca 1835 roku na rogatce janowskiej we Lwowie. Wwoził do Lwowa zakazane książki i broszury. Skazano go na pięć lat więzienia, jednak sąd w Wiedniu wyrok skasował i Wiśniowski wyszedł z więzienia w czerwcu 1836 roku. Ukrywał się u brata w Zabłotowie. W 1838 otrzymał anonim z ostrzeżeniem, że grozi mu kolejne uwiezienie. Zadenuncjował go unicki ksiądz Dezydery Hreczański. Musiał opuścić kraj, udał się na emigrację do Francji.

Jego kariera spiskowa nabrała radykalnego obrotu we Francji. W 1838 roku wstąpił do Towarzystwa Demokratycznego Polskiego. Był organizatorem kilku tajnych związków, w tym Stowarzyszenia Ludu Polskiego. Uczestniczył w pracach Centralizacji, która dążyła do przygotowania rewolucji społecznej. Był sekretarzem organizacji i redaktorem pism emigracyjnych. Kierował konspiracją w Galicji Wschodniej. W 1840 roku oddelegowano Wiśniowskiego na misję specjalną do Galicji. Pracował w pobliżu Lwowa i powiecie złoczowskim, gdzie ukrywał się u Żyda Pinkasa. Powrócił do Francji w 1843 roku. Na emigracji ukazała się jedyna wydana drukiem praca Wiśniowskiego – „Panslawizm czyli Wszechsłowiańszczyzna” wydrukowana w Pamiętniku Towarzystwa Demokratycznego.

W organizacji był ceniony za solidną pracę, równe usposobienie i łagodny charakter. Nigdy nie unosił się i potrafił zachować zimną krew w każdej sytuacji. Był nieoceniony do zadań w terenie. Mówił dobrze i z łatwością. Pracował z ziemiaństwem, wśród mieszczan i rzemieślników i studentów. Przez współpracowników krytykowany był za fanatyzm i wiarę w nieomylność organizacji podziemnej. Rozsądnie jednak uważał, że zbrojny zryw może być dopiero wtedy skuteczny, kiedy nastąpi uświadomienie narodowe najniższych warstw społeczeństwa.

Teofil Wiśniowski wieziony na egzekucję (Fot. Rocznik Podolski poświęcony sprawom i kulturze Podola. Tom I – r. 1938)

Zachowały się opisy Wiśniowskiego: „wzrostu więcej niż średniego, twarzy pociągłej, rumianej cery i orlego nosa, posiadał to szczególniejsze znamię, iż gdy się uśmiechał, to mu się górna warga fałdowała, niby na dwoje się dzieląc”. Teofil Wiśniowski pojawił się ponownie we Lwowie pod koniec 1844 roku, wielokrotnie musiał zmieniać nazwisko i wygląd zewnętrzny. Jego zadaniem była praca propagandowa przygotowująca Polaków do powstania i zbiórka pieniędzy na założenie w Paryżu szkoły wojskowej kształcącej przyszłą kadrę oficerską powstania. Przyjmowany był różnie, często nieprzychylnie jako komunista i agitator. W 1846 roku Wiśniowskiego mianowano prezesem Trybunału rewolucyjnego dla Galicji z ramienia Rządu Narodowego.

Ścigany cały czas przez policję, ukrywać się też musiał przed ludnością wiejską, namawianą przez Austriaków do denuncjacji agitatorów. Dzięki wielkiej pracy udało mu się jednak założyć zalążki organizacji i zdobyć 30 zaufanych współpracowników działających gorliwie na rzecz powstania w cyrkułach samborskim, stryjskim, kołomyjskim, tarnopolskim, czortkowskim i brzeżańskim.

21 lutego 1846 r. Wiśniowski został schwytany przez Austriaków, podczas ucieczki z Narajowa do Brzeżan. Osadzono go w pokarmelickim więzieniu we Lwowie przy ulicy Batorego, gdzie przez cały okres uwięzienia, aż do wykonania wyroku, przetrzymywany był zakuty w kajdanach. Śledztwo w jego sprawie prowadził radca Karl Pohlberg, z „czarnego biura” lwowskiego więziennictwa, oddelegowany przez Wiedeń do spraw politycznych największej wagi.

Sąd apelacyjny we Lwowie skazał Wiśniowskiego na śmierć 25 listopada 1846 r. Wiedeń potwierdził wyrok 1 lipca 1847 r. Nawet w kołach prawniczych dziwiono się bezwzględności, z jaką upierano się przy wymierzeniu mu kary najwyższej. Opinia publiczna widziała w wyroku element odstraszający dla innych emisariuszy powstania i ostatnią próbę manifestacji władzy absolutnej w państwie Habsburgów. Wraz z Wiśniowskim skazany miał zostać Józef Kapuściński. Potwierdzenie wyroku utrzymywano w tajemnicy i przez kilka tygodni żywiono się nadzieją, że do stracenia nie dojdzie. 28 lipca we Lwowie ogłoszono karę śmierci. W okolicy więzienia, placu Halickiego i Bernardyńskiego zgromadziły się tysiące ludzi. Otoczono ich kordonem policji i wojska. Wyprowadzono Wiśniowskiego.

„W więzieniu wyłysiał, twarz mu obrzękła, oczy mgłą zaszły, długi wąs ocieniał jego usta. Postępował powoli gdyż nogi miał spuchnięte, obolałe i na krzyż skute kajdanami. Na balkonie sądowego budynku ukazał się młody człowiek z papierem w ręku, który rozbitym, bezdźwięcznym głosem jął odczytywać treść zapadłego wyroku. Wiśniowski nie słuchał czytania. Naprzód wzrok swój zwrócił ku oknu domostwa, gdzie przebywała jego rodzina. Kurcz bolesny przeleciał po jego twarzy. Ale chwilę tylko trwała ta oznaka słabości i znów wypogodzonym okiem wodził dokoła. Skończyła się wreszcie publikacja wyroku. Wiśniowski chciał w górę podnieść ręce, jak gdyby pragnął pobłogosławić obecnych, ale tylko ponury brzęk kajdan rozległ się w przestrzeni. Jeszcze jedno spojrzenie dokoła i gromkim zawołał głosem: „Żegnam was Polacy”. Swój ostatni list skierował do żony Kornelii Bieńkowskiej i najbliższych „list ten odbierzecie, jak już żyć nie będę – darujcie mi, że z powodu mego tyle zmartwień macie, a osobliwie ty, kochana żono. Tyś od czasu naszego połączenia się, ciągle okropnego niepokoju i zmartwienia doznawała, bo ledwie pół roku żyliśmy razem, a te pół roku były jedynym moim szczęściem” – pisał. List do rodziny zakończył słowami „kochajcie Polskę, bądźcie dobrymi ludźmi!”.

Pomnik Teofila Wiśniowskiego i Józefa Kapuścińskiego na Górze Stracenia we Lwowie, 1974 r. (Fot. Stanisław Kosiedowski, pl.wikipedia.org)

31 lipca 1847 Wiśniowskiego i Józefa Kapuścińskiego wywieziono na górę Stracenia. Aby uniknąć zamieszek i tłumów lwowian żegnających skazanych, austriackie władze w ostatniej chwili wybrały inną trasę, ale ludzie zorientowali się w manewrze i zastawili drogę skazanym, rzucano na nich naręcza kwiatów. Kajdany zdjęto Wiśniowskiemu dopiero u stóp szubienicy. Jak podawali świadkowie, zginął z okrzykiem: „Niech żyje Polska!”. Wtórował mu Kapuściński, wołając: „Bracia! Nie dajcie się odstraszyć śmiercią moją!”. Góra Stracenia stała się miejscem pielgrzymek lwowian, nie pomogła policja ani wojsko, które rozpędzało tłumy.

Wieść o straceniu Wiśniowskiego i zamieszkach lwowskich przekazywana była z ust do ust, dotarła nawet do więzień austriackich poza terenem Polski. Na emigracji pisano: „Cześć mu i błogosławieństwo Polski. Imię Wiśniowskiego niech odtąd służy nam za nieśmiertelny wzór wytrwałości w poświęceniu. Nie pierwszy to z grona naszego męczennik; niejeden już, dopełniając obowiązków swoich – otrzymał koronę męczeństwa. Oddajmy mu cześć publiczną. Przypomnijcie obywatele sobie i jeżeli można cudzoziemcom, jakimi to nadludzkimi ofiarami Polska byt swój okupuje!”.

Rok później dnia 31 lipca 1848 r. było już inaczej – głos dzwonów we wszystkich lwowskich kościołach zapowiedział uroczystości żałobne. Pod świątyniami zbierano składki na pomnik Wiśniowskiego i Kapuścińskiego. Rada Narodowa wystawiła trzy kampanie Gwardii Narodowej i oddziały jazdy do trzymania warty na grobie Wiśniowskiego. Nawoływano do utrzymania spokoju w imię pamięci męczenników.

W ostatnich dniach lipca 1895 r. na wzgórzu Stracenia stanął obelisk ustawiony z prywatnych składek, napis na nagrobku głosił: „Teofilowi Wiśniowskiemu straconemu na tym miejscu 31 lipca 1847 roku za wolność ojczyzny mieszczaństwo lwowskie. Pomnik stoi do dziś, wygląda nieco inaczej – został uszkodzony w czasach powojennych”.

 

Beata Kost
Tekst ukazał się w nr 3 (127), 15 – 28 lutego, 2011

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X