Ksawerówka Dworzec kolejowy w Tyśmienicy. Grafika z roku 1938 (z archiwum autora)

Ksawerówka

Z początkiem budowy kolei Chryplin – Husiatyn, czyli w roku 1882, życie gospodarcze we wsiach i miasteczkach wzdłuż trasy ożywiło się znacznie.

Wartość jednego morga ziemi wzrosła od razu. Ziemianie parcelowali swe grunta i sprzedawali. Działki te początkowo skupywali budujący kolej, a potem i mieszkańcy z zachodnich terenów Galicji i miejscowa ludność. Tam na polach pomiędzy Chryplinem, Hornikami a Tyśmienicą powstaje najpierw osada, a później wieś sołecka KSAWERÓWKA.

Pierwszą stacją kolejową na tych terenach została Tyśmienica. Dworzec zaczęto budować tam około roku 1888, od razu za mostem przez Strymbę i traktem na Kołomyję. Tradycyjnie budowę stacji rozpoczynano od pompy wodnej, tak potrzebnej do ruchu parowozów. Obok tego dworca w okresie I wojny światowej wojsko rosyjskie prowadziło kuchnie dla ubogich, gdzie zupę do misek nalewała siostra Lenina, Maria.

Dworzec kolejowy w Tyśmienicy. Grafika z roku 1938 (z archiwum autora)

Ale wróćmy do naszej Ksawerówki. Kim był ten Ksawery, który nadał jej swoje imię – dziś nie wiadomo. Czy należał do rodu Potockich, czy też może był pierwszym osiedleńcem na tym terenie? A może był kupcem, który skorzystał na gwałtownym wzroście cen tych działek? Tak jak dziś mamy w powiecie Rohatyńskim dwie wsie Bachmanki. Nazwę swoją wzięły obie od sprytnego kupca Żyda Bachmana, który dorobił się na popycie na tereny pod osiedlenie się.

Ze starej księgi statystyki państwowej z roku 1931 możemy wyczytać, że „wieś Ksawerówka jest wsią sołecką w gminie Tyśmienica. Jest tu parafia, 40 zagród, 160 mieszkańców, wyłącznie Polaków”.

Spokojne życie Ksawerówki skończyło się pod koniec II wojny światowej – 27 marca 1944 roku. Najpierw wojska niemieckie celowo zniszczyły kolej przed samym natarciem sowietów, utrudniając im działania. W tym celu wykorzystano specjalną „diabelską maszynę”, wyrywająca podkłady kolejowe. Maszynę tę następnie odtransportowano dalej od linii frontu – na stację Bukaczowce koło Chodorowa. Ale tu dosięgły ją bomby sowieckie. Lotnik, który celnie je zrzucił i zniszczył to piekielne urządzenie, dostał za swój wyczyn gwiazdę Bohatera Związku Radzieckiego. W kwietniu tegoż roku Niemcy kontratakując zdobyli ponownie Tłumacz. Ale okres „bezkrólewia” na tych ziemiach wykorzystały sformowane przed pół rokiem oddziały UPA.

Po pierwszych próbach bojówka z sąsiedniej wsi ukraińskiej pod przywództwem niejakiego Sałygi (rozpoznanego przez mieszkańców) zdecydowała się na pełną zagładę polskiej wsi. Nocą Ksawerówka została okrążona i po sygnale rakietą przepuszczono na wieś atak. Nieliczna polska samoobrona nie mogła przeciwstawić się napastnikom. Pomocy z zewnątrz wioska też nie otrzymała. Mieszkańcom Ksawerówki do ratunku pozostała ucieczka lub chowanie się po piwnicach i rowach, co było nie mniej ryzykowne. Polskie domy grabiono, a mieszkańców zabijano strzałem z karabinu lub ręcznymi granatami. Zabudowania podpalano. Ludzie w piwnicach lub jakiś schowkach dusili się od dymu.

W ten okrutny sposób zginęło 18 mieszkańców Ksawerówki, zaczynając od półtorarocznej dziewczynki po 74-letniego staruszka. Podczas ucieczki zastrzelono też dwóch niemieckich żołnierzy, którzy przypadkowo nocowali w chatach na skraju wsi. Zginął również listonosz z Tłumacza, który w Ksawerówce pozostał z powodu godziny policyjnej. Jak się później okazało, zginęli też dwaj Żydzi ze Stanisławowa, którzy ukrywali się przez półtora roku u jednego z mieszkańców. Spłonął jednocześnie kościół we wsi.

Przed świtem zaczął się ruch na drodze – niemieckie wojsko jechało w kierunku Stanisławowa. Z tego powodu bandyci zmuszeni byli szybko zakończyć swoje „bohaterskie czyny” i wycofać się w kierunku Podpieczar wraz z furmankami, wyładowanymi nagrabionym dobytkiem.

Ofiary z Ksawerówki pogrzebano w Stanisławowie na cmentarzu przy ul. Sapieżyńskiej (ob. Niezależności). Tak było bezpieczniej. Na pochówek wybrano miejsce w południowej części cmentarza obok polskich żołnierzy poległych podczas I wojny światowej oraz świeżych mogił żołnierzy węgierskich. W latach 80. z cmentarza zrobiono „memorialny skwer”.

Po wojnie organizator likwidacji Ksawerówki pod zmienionym nazwiskiem został repatriowany na Ziemie Odzyskane i prowadził w Prudniku zakład fotograficzny. Przypadkowo został tam rozpoznany przez „ludzi ze Wschodu”. Dalszy jego los jest mi nieznany.

W latach 70. XX wieku teren Ksawerówki został poddany melioracji, a zaczynając od 1990 roku na miejscu byłej wioski rozpoczęła się intensywna zabudowa. Jedyną pamiątką po dawnej wsi jest niewielki metalowy krzyż, który jakaś „dobra ręka” ustawiła w pobliżu potoku Studzienica.

Leon Orzeł
Tekst ukazał się w nr 1 (341), 17 – 30 stycznia 2019

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X