Kobieta – ofiara czy sprawczyni Moda kobieca (Gazeta Poranna)

Kobieta – ofiara czy sprawczyni

W kronikach kryminalnych w lwowskiej prasie międzywojennej zdarzają się opisy zbrodni z udziałem kobiet. Nie zawsze jednak padały one ofiarą. Nieraz było to dzieło ich drobnych i delikatnych rączek oraz drążących je emocji. Oto kilka przykładów numerów Gazety Polskiej i Wieku Nowego z 1929 roku.

Tancerka kabaretowa zastrzeliła z zemsty śpiącego męża
Rano, dnia 4. maja br. obiegła miasto wieść o wstrząsającej tragedji, która poprzedniej nocy rozegrała się w domu przy ul. Kordeckiego 9, w mieszkaniu Kunegundy Rekszyńskiej, wdowy po urzędniku państwowym. W mieszkaniu tem, prócz Kunegundy Rekszyńskiej, mieszkał jej syn śp. Bronisław, urzędnik Zakładu Ubezpieczeń od wypadków, wraz z żoną Walentyną primo voto Florkowską. Krytycznej nocy Walentyna Rekszyńska pogrążonego we śnie męża trzema strzałami rewolwerowymi pozbawiła życia.

Tło tej tragedji, która głośnem echem odbiła się w całem mieście jest następujące:

Na deskach Variete
Walentyna, primo voto Florkowska-Rekszyńska, pochodząca z Władywostoku, poznała w Rosji, gdzie pracowała jako tancerka kabaretowa, młodego ziemianina Józefa Florkowskiego, który w r.1918 zawarł z nią związek małżeński, poczem w dwa lata później przybył z nią do Polski. Tutaj rodzina Florkowskiego, po zapoznaniu się z przeszłością jego żony, uznała ją za nieodpowiednią dla siebie i spowodowała, że Florkowski rozwiódł się ze swą żoną, mimo iż z końcem 1921 r. powiła ona mu córkę. Florkowska po separowaniu się od męża jeszcze przed uzyskaniem rozwodu, który otrzymała definitywnie w marcu 1921, powróciła do kabaretu i na wiosnę 1922 r. znalazła się w Klewaniu koło Równego. Tam poznała się z niejakim Aleksandrem Sokalskim, z którym nawiązała bliższe stosunki i do listopada 1927 zamieszkała z nim we Lwowie, mając przy sobie swą córkę.

Pokonany rywal
W lecie tego roku poznała podczas kąpieli na Świtezi śp. Bronisława Rekszyńskiego, a Sokalski ujrzawszy obok siebie rywala, całkowicie z Florkowską zerwał. Wówczas Rekszyński, który zakochał się na zabój, w styczniu 1928 r. zabrał Florkowską wraz z dzieckiem do mieszkania swej matki, gdzie przebywała do marca 1928. Zrazu zachowywała się skromnie i uprzejmie, a następnie poczęła znieważać starą Rekszyńską tak, że usunięto ją z mieszkania. Mimo to, w dalszych miesiącach utrzymywała ona w dalszym ciągu stosunki z Rekszyńskim, który zakochany w niej, załatwiał jej sprawy, tyczące się jej małżeństwa z Florkowskim, aż wreszcie w lipcu 1928 r. sprowadził ją z powrotem do swego mieszkania i w dniu 1. sierpnia 1928 wziął z nią we Lwowie ślub. Florkowska vel Rekszyńska z tą chwilą stała się wprost niemożliwa dla matki śp. Rekszyńskiego, jak i dla niego samego, a także i Rekszyński w międzyczasie przejrzał i zrozumiał, że padł ofiarą złudzeń, że istotnie naprawdę swej żony nie kocha. Rozpoczęły się między małżeństwem awantury, Rekszyńska poczęła słownie i czynnie znieważać teściową, Rekszyński nie mógł nadążyć wymaganiom swej lekkomyślnej żony, jednem słowem wspólne pożycie dalsze stało się piekłem dla wszystkich troje.

Gdy szał miłosny minął
W tym momencie Walentyna Rekszyńska postanowiła męża swego pozbawić życia i dnia 25. kwietnia kupiła rewolwer z zamiarem zabicia męża, a także i teściowej, nie kryła się i przed obcymi ludźmi wypowiadała się, że ich powystrzela. Te wszystkie fakty zmusiły śp. Rekszyńskiego do zasadniczej zmiany swego stanowiska i zdecydował się on uczynić kroki separacyjne i oświadczył swej żonie, że z początkiem maja ma się z mieszkania wyprowadzić. Po tych słowach Rekszyńska postanowiła działać. Gdy dnia 3. Maja br. około godziny 10 wieczorem śp. Rekszyńskiw wrócił do domu i położył się spać, Rekszyńska, która leżała wprawdzie w łóżku, ale nie spała, w chwili gdy mąż usnął, dobyła rewolweru i do śpiącego męża strzeliła trzy razy, dwa strzały były niecelne, zaś trzeci ugodził go w głowę, zabijając na miejscu. Stwierdziwszy, że mąż nie żyje, wyszła na podwórze, a zaalarmowanym strzałami lokatorom w realności oświadczyła, że dobrze się stało, że zamordowała swego męża-łotra, poczem wyszła na ulicę i oddała się w ręce posterunkowego.

Zabiłam!…
Aresztowana przyznała się do tej potwornej zbrodni i na obronę swą podała, że śp. Rekszyński, jak i jego matka dokuczali jej, poza tem mąż zdradzał ją. Na czyn zdecydowała się w ostatniej chwili pod wpływem rozdrażnienia. Odstawiono ją do sądu, gdzie śledztwo bardzo wyczerpujące przeprowadził sędzia radca Witoszyński. Dziś rano Walentyna Rekszyńska stanie przed sądem przysięgłych, oskarżona o zbrodnię skrytobójczego morderstwa. Rozprawę prowadzić będzie radca Antoniewicz, oskarżać prokurator Tournelle, obrony podjął się adwokat dr. Axer. Do rozprawy, która zapowiada się bardzo sensacyjnie, powołano około 40 świadków i potrwa ona zapewne 4 dni. Dziś nastąpi odczytanie aktu oskarżenia, poczem zeznawać będzie oskarżona.

Niektórzy mężczyźni tak kochali kobiety, że sami wpadali w ich sidła…

Sensacyjne zdemaskowanie kochliwego wielożeńca
Żona z Brześcia n.Bugiem odkryła go aż w Starzawie, gdzie się dwa razy ożenił.

Widownią prawdziwie wielkomiejskiej afery była onegdaj Starzawa koło Chyrowa, która dzięki swemu uroczemu położeniu znaną jest jako letnisko, skupiające podczas sezonu dość znaczną ilość gości. W tej to Starzawie osiedlił się jako szewc niejaki Berek F. wraz ze swoją rytualną żoną Beilą E., która już jako wdowa poznała się z nim w Częstochowie, gdzie miał podobno dość duży warsztat i jeszcze większe długi tak, że z prawdziwą przyjemnością zdecydował się zmienić miejsce swego pobytu. Uczynił to zaś tem chętniej, że p. Beila E. przyrzekła mu udział w młynie oraz w tartaku, którego miała być właścicielką.

Przyrzeczenia te jednak okazały się na miejscu t.j. w Starzawie, bardzo przesadnemi, gdyż Beila rozporządzała tylko młynkiem do kawy oraz ręczną piłą do drzewa, której w żaden sposób nie można uważać za część składową urządzenia tartacznego. Rozczarowany Berek pogodził się jednak z losem i zrezygnowawszy z aspiracyj na wielkiego przemysłowca kupił mieszkanko, w którem kontynuował swoje szewskie rękodzieło. Przy tej sposobności zaznajomił się z „tą trzecią”, wskutek czego małżeństwo jego z Beilą się rozeszło, Berek bowiem pozbywszy się jej, zamieszkał ze swoją nową oblubienicą. Zmiana sytuacji stała się źródłem licznych nieporozumień między dawną, a nową żoną Berka, który jak przystało na „dżentelmena” od czasu do czasu pocięglem częstował napastliwą Beilę, zakłócającą mu zbyt często szczęście rodzinne.

Tak trwało dość długo, ku zrozumiałemu zainteresowaniu miejscowej opinji, mającej smakowity żer dla plotek, o które w Starzawie trudniej, niż o ziemniaki. Aż oto w ostatnich dniach „skandal” osiągnął swój punkt kulminacyjny. Na widowni Starzawy zjawiła się bowiem trzecia, a właściwie pierwsza żona Berka, z którą tenże wziął ślub jeszcze przed laty w Brześciu nad Bugiem, gdzie również trudnił się popularnym zawodem szewskim. Berkowa Nr.1 przyjechawszy w towarzystwie trojga dzieci, zrobiła awanturę obu następnym „paniom Berkowym”.
Sprawą o wielożeństwo zajęła się policja państwowa.

Przestępczość nie była obcą i w wyższych sferach.

Księżna Puzynina w roli oszustki
Wczoraj rano Wydział śledczy policji państwowej we Lwowie aresztował księżnę Janinę Puzyninę, liczącą 65 lat, wdowę po księciu Józefie, córkę Stanisława i Klementyny z Ohojeckich, pochodzącą z Dobrzanki koło Tarnopola, obecnie bez majątku i stałego miejsca zamieszkania. Aresztowana ona została pod zarzutem całego szeregu oszustw, popełnionych przy pomocy innych osób. Mianowicie Puzynina pobierała towary na większe kwoty. Należytość pokrywała wekslami i to fałszywymi, których następnie nie wykupywała, podczas, gdy otrzymany towar przy pomocy faktorów sprzedawała zaraz za gotówkę poniżej połowy wartości.

I tak księżna Puzynina w sklepie konfekcji damskiej i męskiej Samuela Sternbacha przy ulicy Leona Sapiehy 69 pobrała towary na 1.668 zł., na co wręczyła Sternbachowi weksle z jej podpisem i syna Stefana. Gdy weksle te zostały zaprotestowane, wręczyła Sternbachowi inne, żyrowane przez niejakiego Wilhelma Guttmana, pozostającego bez zajęcia, zamieszkałego przy ul. Jagiellońskiej 17, które również były zaprotestowane.

Wówczas Sternbach groził księżnej doniesieniem karnem, a ona wręczyła mu po raz trzeci dwa weksle. Jeden na kwotę 1000 zł. z podpisem swej córki, Marji Rylskiej ze Stańkowa, a drugi na 680 złotych z podpisem swej siostry Marji Skalkowskiej z Hnizdyczy koło Rudy. I te weksle zostały zaprotestowane, przyczem pokazało się, że podpisy Rylskiej i Skalkowskiej są sfałszowane.

Dalej w biurze filji firmy Błock-Brun przy ulicy Piłsudskiego 11, zgłosiła się Puzynina i Jerzy hr. Konarski z listem Oddziału w Katowicach. List stwierdzał, że oni kupili maszyny biurowe do pisania za kwotę 2.100 dolarów dla „Centralnego Zarządu administracji kopalń i terenów naftowych gr. kat. kapituły w Łupkowica, Wola Miechowa 4”, oraz że złożyli oni weksle na 1900 dolarów, do których mieli dopłacić gotówką 1000 zł. i pobrać zamówione maszyny. Jednak filja maszyn nie wydała, gdyż nie miała polecenia z Katowic. Wobec tego na poczet tej transakcji oboje pożyczyli jedną maszynę do pisania, wartości 175 dolarów. Tym czasem stwierdzono, że Puzynina nie miała prawa działać imieniem wspomnianego powyżej zarządu, ani też gr. kat. kapituły, a gdy zażądano od niej zwrotu wypożyczonej maszyny, do tej pory nie zwróciła.

Następnie poszkodowaną jest firma „Tekstopol” przy ulicy Kazimierzowskiej 12. Pani Puzynina nabrała towary jedwabne na 1000 dolarów, na co wręczyła weksel ze sfałszowanym podpisem swej córki Marji Rylskiej. Wreszcie w policji zgłosił się także Maksymiljan Lubinger, zamieszkały przy ulicy Kraszewskiego 15, jako również poszkodowany. Lubinger miał pretensję pieniężną do Jerzego hr. Konarskiego i pewnego dnia przeciw niemu prowadził egzekucję w hotelu Krakowskim. Wówczas zgłosiła się w hotelu Puzynina i poszła na rękę panu hrabiemu w ten sposób, aby „uregulować” dług jego, wręczyła Lubingerowi czek Banku Gospodarstwa Krajowego Oddział w Przemyślu na 340 dolarów, przez nią podpisany. Tymczasem pokazało się później, że czek ten nie miał pokrycia, a Lubinger nie odzyskał swoich pieniędzy.

Są to sprawy już zgłoszone w Wydziale śledczym, jednak policja ustaliła, że podobnych wypadków oszustwa takiego jest daleko więcej i w tym kierunku toczą się dalsze dochodzenia.

Nieraz wstyd było przyznać się do własnego nazwiska. Wtedy…

Służąca-złodziejka pod fałszywem nazwiskiem
Jeszcze dnia 7 bm. w realności przy ulicy Kazimierzowskiej 45 na szkodę Sali Beutel została dokonana kradzież. Nieznany sprawca rozbił tam szafę, z której zabrał: zegarek złoty, wartości 400 zł., dwa zegarki damskie złote, wartości 360 zł., torebkę srebrną, wartości 150 złotych i kasetkę, zawierającą 120 dolarów i 970 złotych.

Szósty komisariat policyjny, przeprowadzając dochodzenie, ustalił, że kradzieży tej dopuściła się służąca Beutlowej, Katarzyna Miga, która po kradzieży zbiegła w niewiadomym kierunku. Dalej ustalono, że Miga służyła u Bentlowej pod nazwiskiem fałszywem, gdyż faktycznie nazywa się Paulina Bojko i pochodzi z Chołojowa koło Radziechowa.

Dokumenta na nazwisko Migi skradła w służbie u poprzedniej swojej chlebodawczyni przy ulicy Rappaporta 15, której służąca chwilowo przebywała w szpitalu powszechnym.

Wobec takich dowodów szósty komisariat wysłał do Chołojowa swego funkcjonariusza, który po kilkudniowych wysiłkach wreszcie przy pomocy policji radziechowskiej zdołał przytrzymać Paulinę Bojko. Do kradzieży nie chciała się ona przyznać. Jednak w czasie rewizji, przeprowadzonej w zabudowaniach jej matki Ewy, znaleziono ukrytą biżuterię Beutlowej w całości, oraz 45 dolarów i 325 złotych. Na miejscu zaraz stwierdzono, że jej matka Ewa brakującą kwotę 75 dolarów oddała jednemu gospodarzowi, u którego zaciągnęła dług, a który zaraz kwotę tę zwrócił. Bojko zaś ze skradzionych pieniędzy zakupiła dla siebie buciki, różne drobiazgi i materję na płaszcz.

Paulinę Bojko wobec tego aresztowano i odstawiono do więzienia sądowego we Lwowie. Tak więc poszkodowana Buetlowa odzyskała całą swoją własność, zwłaszcza, że matka aresztowanej przyrzekła wyrównać całą szkodę.

Najczęściej jednak kobieta padała ofiarą przestępstwa. I to jakiego…

Wielka kradzież kieszonkowa w kinie „Palace”
Mieszkańców Lwowa obecnie nawiedziła nowa plaga. Tworzą ją złodzieje kieszonkowi, którzy zwykle uchodzą z łupem zupełnie nie wyśledzeni. W dniu wczorajszym wydarzył się wypadek takiej kradzieży, który wywołał całkiem zrozumiałe zaniepokojenie. Oto w kinie „Pałace” wczoraj około godziny 7-mej wieczorem pani Rychlewskiej, rzeźniczce, z torebki skradziono pakiet, zawierający 1000 dolarów!

Gdy pani Rychlewska spostrzegła tę kradzież, nie było już mowy o schwytaniu sprytnego rzezimieszka.

Miłość różne ma imię. Nieraz nazywa się „grunta”…

21-letni zakochał się w morgach 45-letniej
We wsi Gaje koło Winnik mieszka bogata, bo na 10 morgach siedząca, wdowa Anna Wowk. Liczy już lat 45, nic dziwnego zresztą, skoro ma dwóch dorosłych synów. Ciągle jej jednak do pełnego szczęścia czegoś brak. Więc zakochała się na zabój w 21-letnim szewczyku sąsiedzie Mikołaju Mandziewiczu. Kaprys jej jest rzeczą całkiem naturalną, jak również naturalną głęboka miłość Mandziewicza ku morgom gosposi wdowy. Ale ona pragnie chłopca posiąść na stałe jako męża, wiele sobie po nim obiecując. On także nie ma nic przeciwko trwałemu zagospodarowaniu się na morgach leciwej niewiasty. Słysząc o tem synowie Anny: Nestor i Tymko, próbowali w marcu br. skłonić matkę do zarzucenia matrymonialnych planów. Ona nie dała im wprost przyjść do słowa i dalej uprawiała amory z Mikołajkiem, niejednokrotnie ku zgorszeniu pracujących w polu sąsiadów.

W nocy z 21 na 22 lipca br. pani matka poszła w pole na zaloty z Mandziewiczem. Synowie Nestor i Tymko poszli ją szukać. Dostrzegłszy ich, Mandziewicz oddał ku nadciągającym parę strzałów z ostro nabitego rewolweru. Na szczęście strzały chybiły.

Mandziewicza aresztowano. Na podstawie obciążających zeznań świadków, którzy w śledztwie twierdzili, że miał on zamiar synów swej kochanki zabić, oskarżono go o zbrodnię usiłowanego morderstwa.

Wczoraj odpowiadał Mandziewicz przed trybunałem III. senatu. Zaprzeczył jakoby miał zamiar kogokolwiek zastrzelić. Klasyczni świadkowie Wowkowie obecnie nie obciążali go zbytnio. Trybunał ogłosił wyrok uwalniający Mikołaja Mandziewicza od zarzutu zbrodni morderstwa, a skazał za niedozwolone noszenie broni na 1 miesiąc więzienia, skonsumowany w zupełności 2-miesięcznym aresztem śledczym.

A oto kilka rad dla „nowoczesnej” kobiety…

Co odsłaniają, a z czem się kryją?
To rzecz nie ulegająca najmniejszej wątpliwości: Kobiety dzisiejsze są bardziej szczere, albo dobitniej: otwarte, aniżeli ich babki i prababki.

Dawniej kobieta, jeżeli używała bielidła, różu albo innych szminek, jeżeli uzupełniała sztucznie swe kształty, to wszystkie te „arkana” toaletowe stanowiły ścisłą tajemnicę jej ubieralni. Obecnie kobieta pudruję się, różuje, karminuje sobie usta publicznie, bez najmniejszej żenady. Jeżeli potrzeba, to przypina do ich chłopięcej fryzury loki, nie mistyfikując nikogo rzekomą ich autentycznością, nie wstydzi się nawet sztucznego zęba, a już bynajmniej nie sili się na ukrywanie swych flirtów i podbojów miłosnych.

Matki, mające dorosłe córki, a przy tem jeszcze pretensje do młodości, nie ukrywają swych latorośli w domu, ale bawią się i tańczą razem z niemi, często nawet robią im konkurencję na rozmaitych kawiarnianych i restauracyjnych dancingach. O ukrywaniu nóżek, ramion, linji całej postaci, o tem nawet mowy nie ma.

Jednej tylko rzeczy nie zdradzi tak rozrzewniająco szczera współczesna, kobieta: nie przyzna się, ile ma lat, a w pewnych wypadkach przemilcza dyskretnie, kto płaci rachunki jej krawcowej i finansuje zabawy…

A także prasa podaje hollywoodzkie „standardy” nowoczesnej kobiety…

Nowy typ kobiecy
Wobec powodzenia, jakiem cieszy się obecnie kinematograf na całym świecie i wypływającej stąd konieczności stosowania się do gustu widzów, główny ośrodek amerykańskiego przemysłu filmowego, Hollywood, bacznie śledzi wszelkie kaprysy mody upodobania szerokich mas publiczności. I oto okazuje się z tych badań, że minęło już upodobanie do „chłopczyc”, do typu dziewcząt cienkich, jak palec i płaskich, jak deski. Hollywood więc zapowiada narodziny nowego typu postaci kobiecej, mianowicie dziewczęcia, „dobrze umeblowanego”, albo, jak kto woli, „dobrze wypchanego” (Well Upholstered Girl).

Zaznacza to wyraźnie madame Fanchon, francuska dyrektorka komparsów przedsiębiorstw kinematograficznych w Hollywood, która w ciągu długoletniej swej karjery przygotowała już do występów scenicznych i kinowych 10.000 dziewcząt. Pani ta podaje nawet wymiary, jakim musi odpowiadać nowy typ postaci kobiecej, jeżeli pragnie osiągnąć powodzenie. Oto one: obwód bioder 36½ cala (93 cm), talji – 26 cali (66 cm), biustu – 34 cale (86 cm). Waga mniej więcej – 60 kg.

Została zachowana oryginalna pisownia

Opracował Krzysztof Szymański
Tekst ukazał się w nr 4 (344), 28 lutego – 16 marca 2020

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X