Karol Szajnocha Fot. ZN im. Ossolińskich

Karol Szajnocha

Karol Szajnocha – malowniczy odtwórca przeszłości

Nazywano go ulubieńcem narodu, ozdobą i chlubą literatury polskiej. Był wybitnym dziejopisarzem. Jego dzieło pomnikowe Jadwiga i Jagiełło stanowiło przedmiot lektury zbiorowej w rodzinach i kołach towarzyskich. Praca stała się natchnieniem dla manifestacji pod Horodłem kilkunastu tysięcy ludzi przed powstaniem styczniowym w celu upamiętnienia Unii Horodelskiej. Jadwigę i Jagiełło znano w Polsce przed rozbiorami i poza jej granicami, w środowiskach emigracyjnych. Służyło inspiracją dla wielu pisarzy, w tym Sienkiewicza.

Karol Szajnocha przyszedł na świat w Komarnie pod Samborem 20 listopada 1818 roku. Ojciec jego, Scheinoha Wtełensky, był Czechem. Matka, Maria z Łozińskich – spokrewniona z powieściopisarzem Walerym Łozińskim i jego bratem Władysławem. Wychowywała dzieci w atmosferze polskiej. Karol najpierw uczył się w domu, później w gimnazjum w Samborze i we Lwowie. Dalszą naukę kontynuował na wydziale filozoficznym Uniwersytetu Lwowskiego. Po kilku miesiącach został aresztowany i oskarżony o pisanie wierszy o antyrządowej treści, znalezionych na uczelni i w kościele Bernardynów. Siedemnastolatek przyznał się do winy. Jako młody człowiek był zauroczony francuskimi ideami demokratyczno-rewolucyjnymi, był mu bliski ruch patriotyczny wileńskich filomatów i filaretów i duch wolności pisarzy zachodnioeuropejskich.

Po kilku tygodniach przeniesiono go do więzienia u Karmelitów. W wilgotnej i ciemnej celi trzymano go w kajdanach. Nieludzkie warunki odbiły się na zdrowiu młodego człowieka. Szajnocha nie mógł siedzieć bezczynnie i w godzinach od dziewiątej rano do drugiej pisał na ścianie szpilką utwory poetyckie. Osłabił sobie wzrok – w przyszłości już go nigdy nie odzyskał.

Więzienie nie złamało ani nie zmieniło młodego Karola. Był to człowiek szlachetny i obdarzony silną wolą. Władysław Zawadzki wspomina, jak sam opowiadał po latach: „Więzienie, pomimo woli tych, którzy mnie w nim umieścili, stało się dla mnie dobrodziejstwem. W nim spoważniała myśl, dusza nabrała hartu; w osamotnieniu zacząłem rozważniej patrzeć na świat i głębiej pojmować jego stosunki. A co najwięcej, tam poczułem po raz pierwszy potrzebę pracy i tam nauczyłem się pracować. Odtąd praca stała się koniecznością dla mnie i pozostanie nią na zawsze. Gdyby mnie pozostawiono w szkołach, byłbym zapewne także musiał pracować, ale pod naciskiem przymusowym, kto wie, byłbym może czynił to, jedynie tylko dlatego, aby uzyskać dyplom i pensję, zostać kancelistą, konsyliarzem lub adwokatem. Dziś pozostawiony sam sobie, gdy kariera urzędnicza została dla mnie raz na zawsze zamkniętą, ze wszystkimi swemi korzyściami i wygodami, czuję jedno tylko w duszy pragnienie rozszerzenia mej wiedzy… Nie żałuję, że się tak stało – i owszem dziękuję Bogu, iż zwrot okoliczności dozwolił mi jasno przejrzeć i zmusił niejako do obrania zawodu naukowego, zamykając inne przede mną drogi”. W więzieniu mógł korzystać tylko z gramatyki i słownika. Tam nauczył się języka angielskiego i francuskiego oraz w niewielkim stopniu włoskiego.

W 1837 roku Szajnocha wyszedł na wolność, ale zakazano mu wstępu na wyższe studia oraz zamieszkania we Lwowie. Przeniósł się do Żydaczowa do majątku swej matki. Rok później uzyskał zezwolenie na pobyt we Lwowie, gdzie zajął się samokształceniem. Obrał za główny cel swego zawodu literackiego historię. Literatury i historii nie uczono w szkołach austriackich, każdy pragnący szerszego wykształcenia musiał uczyć się poza szkołą, starano się o prywatnych nauczycieli. Szajnocha, pozyskał wkrótce dosyć lekcji prywatnych. Jednocześnie rozpoczyna dokładne badania dziejów Polski. Prowadził życie człowieka zamkniętego w sobie. W wolnych chwilach jednak spotykał się z osobami zaprzyjaźnionymi, znanymi wówczas osobistościami – Józefem i Leszkiem Borkowskimi, z poetą-historykiem Augustem Bielowskim, Janem Dobrzańskim, Kornelem Ujejskim, Karolem Balińskim, Włodzimierzem Dzieduszyckim. Należał do kół literackich, które zbierały się w domach marszałka Tadeusza Wasilewskiego, a także poety, badacza geografii ziem polskich Wincentego Pola podczas jego pobytu we Lwowie.

Jako historyk, Szajnocha zadebiutował rozprawą Pogląd na ogół dziejów polskich oraz pracą Obyczaje pierwotnych Słowian, które wydrukował w „Bibliotece Naukowego Zakładu im. Ossolińskich”. W roku następnym umieścił w tym piśmie szkic Wiek Kazimierza Wielkiego, a w „Tygodniku Polskim” publicystyczne rozprawy – Arystokracja historyczna i Obrazy lechickie. Pierwsze książkowe wydania prac pisarza to wydrukowane w 1849 r. Bolesław Chrobry i Pierwsze odrodzenie się Polski. W krakowskim „Czasie” ukazał się szkic Brody Krzyżackie. Większą ilość prac naukowych historyk wydrukował w założonym przez siebie „Dzienniku Literackim” m.in. Barbarę Radziwiłłównę, Oboźną wielką koronną i Panią podkomorzynę koronną. Dwóch ostatnich utworów autor nigdy nie włączył do wydań zbiorowych. W następnych latach dzieła Szajnochy ukazywały się najpierw na łamach czasopism, a potem w wydaniach książkowych.

Karol Szajnocha redagował również „Tygodnik Polski” – po zamknięciu którego w 1848 roku – przyjął obowiązki prywatnego nauczyciela w domu przyjaciela Józefa Jakubowicza. Pracował również jako prywatny nauczyciel w Bakowcach, a z czasem objął stanowisko domowego nauczyciela u hr. Dzieduszyckiego w Niesłuchowie koło Buska. Był to okres jego wytężonej pracy naukowej. Tam zawarł znajomość z Teofilem Januszewskim, wujem Juliusza Słowackiego. Szajnocha wydaje jedno ze swych najlepszych dzieł historycznych Bolesława Chrobrego oraz Pierwsze odrodzenie się Polski 1279-1333. Pokłosiem pobytu w majątku Dzieduszyckich jest wydanie drukiem dramatu Jerzy Lubomirski oraz rozpoczęcie pracy nad najbardziej znanym jego dziełem Jadwiga i Jagiełło.

W 1850 r. we Lwowie przebywała matka Juliusza Słowackiego – Salomea Becu, z którą niebawem Szajnocha się zaprzyjaźnił. To ona właśnie zwróciła uwagę na jego talent pisarski. Dużo opowiadała mu o Juliuszu, a z czasem udostępniła nawet zbiór listów swojego syna. Pewnego dnia przywiozła autografy poety do Ossolineum, gdzie wówczas pracował Szajnocha, prosząc o napisanie monografii. W jednym z listów pani Salomea pisała: „Posyłam Panu lichtarzyk z zasłonką. Ułatwi on czytanie manuskryptów Jula mego, a może niekiedy przypomni Panu syna i matkę, wdzięczną za zainteresowanie się mym synem”.

W roku 1855 roku Szajnocha poślubił Joannę Bilińską córkę właściciela Turchowic koło Zborowa. Było to małżeństwo z wielkiej miłości. Bilińska w przyszłości była nie tylko towarzyszką życia, ale również jego pomocnikiem przy powstawaniu nowych dzieł, to właśnie ona nie tylko czytała Szajnosze dokumenty i opracowania, ale również spisywała dyktowane teksty.

W tym samym czasie zaproponowano mu posadę zastępcy kustosza w Zakładzie Narodowym im. Ossolińskich we Lwowie, gdzie przepracował sześć lat. Zainicjował wydanie obszernego dzieła Monumenta Poloniae Historica. Był to najpomyślniejszy okres życia Szajnochy, miał bowiem wszystko, czego jako człowiek skromny mógł zapragnąć – pracę i ukochaną rodzinę. Ale jego radość nie trwała długo. Choroba oczu zaczęła nagle postępować. Daremnymi okazały się wszelkie środki ratunku. Historyk udaje się do Krakowa do znanego lekarza Józefa Dietla, dalej na kurację i podróż do Brukseli na kongres oftalmologiczny, gdzie zebrali się najbardziej znani okuliści Europy. Diagnoza była wyrokiem, oznaczała oślepienie do końca życia. W tej podróży zapoznaje się ze słynnym historykiem polskim Joachimem Lelewelem, który przyjął go z przyjaźnią i wielkim uznaniem.

W 1857 roku wydaje drugi tom Szkiców historycznych, o których wybitny historyk Julian Bartoszewicz pisał: „Szajnocha jest bardzo logicznym i bardzo rozsądnym krytykiem dziejów narodowych; jest do tego wielkich zdolności artystą i czuje potrzebę malowniczego obrazowania przeszłości. Te dwa kierunki jego prac są tak wybitne, że każdemu rzucają się w oczy. Krytykę naukową i ułudę opowieści łączy Szajnocha prawie w każdym swoim artykule, w każdym ułamku dziejów”.

W związku z chorobą oczu musiał zrezygnować z posady w Zakładzie Narodowym im. Ossolińskich. Tracącemu wzrok historykowi przydzielono emeryturę, która nie mogła zapewnić utrzymania rodziny. Materialną pomoc udzielają mu hr. Włodzimierz Dzieduszycki i hr. Alfred Potocki z Łańcuta, który przeznaczył dla niego dożywotni roczny zasiłek, w tym również cześć sumy dla wdowy.

Pracy Lechicki początek Polski nie był już w stanie dokończyć samodzielnie, korektę prowadził już z pomocą żony. Wkrótce nie mógł już czytać ani pisać. Po ociemnieniu zaczęły się pojawiać dalsze symptomy nieuleczalnej choroby. Tracił władzę w nogach, paraliż rozszerzał się powoli na cały organizm. Codziennie regularnie pracował z lektorem od godziny ósmej do dwunastej z rana i od trzeciej do piątej po południu. Wieczorem był rozmowny, zapominał o cierpieniach fizycznych, które go coraz bardziej dręczyły. Przyjmowali z małżonką gości. Ktokolwiek z uczonych odwiedzał Lwów, nie omijał Szajnochy. Lubił też spotykać się z uzdolnioną młodzieżą.

Mimo leczenia choroby, jego wzrok zanikał. Pracował bez przerwy – słuchał lektora, dyktował, ale również pisał samodzielnie. Skonstruował specjalny przyrząd do pisania. Władysław Łoziński pisał: „Była to tablica nieduża, ujęta z trzech stron w niskie wystające ramki. Na dnie tej tabliczki kładł arkusz białego papieru, a papier ten pokrywał drewnianymi linijkami o szerokości odstępu, jaki się zwykle robi w manuskrypcie między wierszem a wierszem. Gdy linijki te ułożone były jedna obok drugiej, tak, że cały papier pokryty był nimi, wówczas odrzucał Szajnocha pierwszą linijkę z wierzchu i na odkrytym tym sposobem pasku papieru pisał prosto i równo. Po napisaniu całego pierwszego wiersza, odrzucał drugą linijkę i pisał wzdłuż trzeciej i tak aż do końca”. W taki sposób niewidomy historyk napisał Mściciela, Dwa lata dziejów naszych oraz kilka mniejszych prac historycznych, pracując z niewielkimi przerwami cały dzień, a często i znaczną część nocy. Podziwiano go za pracowitość i pamięć. Marzył o napisaniu obszernej pracy Wojna szwedzka od r. 1655 do oliwskiego pokoju i dalszych dzieł o królu Janie III Sobieskim.

Zmarł 10 stycznia 1868 roku. Przy ul. Wałowej 31 we Lwowie mimo silnego mrozu zebrały się tłumy. Zwłoki przeniesiono do kościoła Bernardynów. Mszę żałobną odprawił ks. abp Franciszek Wierzchlejski. W pogrzebie wzięli udział: namiestnik Galicji hr. Agenor Gołuchowski, marszałek ks. Leon Sapieha, członkowie wydziału krajowego, reprezentanci miasta, uniwersytetu i liczni wielbiciele talentu zmarłego. Zgromadzeni oddali hołd talentowi, nieugiętej woli i charakterowi Karola Szajnochy. Nad grobem przemówił znakomity naukowiec August Bielowski, z którym przyjaźnili się od wielu lat. Karola Szajnochę pochowano na Cmentarzu Łyczakowskim przy głównej alei. Pomnik wzniesiono według pomysłu Parysa Filippiego, a wykonany został przez Henryka Periera. U podnóża piramidy przedstawione są dwie postacie kobiece. Jedna z nich, pogrążona w modlitwie, symbolizuje Polskę, której dzieje opisywał, druga – to muza historii Klio, trzymająca w drugiej ręce kartę z tytułami dzieł wybitnego dziejopisarza. Karol Szajnocha był wybitnym zjawiskiem, nie spotykanym na polu historiografii polskiej, jako znakomity rekonstruktor i odtwórca przeszłości.

W rok po śmierci historyka powstała fundacja im. Karola Szajnochy „Fundusz emerytalny dla weteranów literatury”. Niosła pomoc ubogim literatom oraz ludziom zasłużonym dla nauki, którzy nie mieli środków do życia. Fundacja powstała dzięki składkom społecznym i była zarządzana przez komitet pod prezydencją marszałka kraju. Działała skutecznie do 1918 roku.

Anna Gordijewska
Tekst ukazał się w nr 15 (283) 15-28 sierpnia 2017

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X