Kapucyni. Część 2 Pokapucyński klasztor w Dunajowcach (fot. Dmytro Antoniuk)

Kapucyni. Część 2

Klasztory rzymskokatolickie na wschodzie Rzeczypospolitej

W poprzedniej części artykułu o zabytkach po zakonie kapucynów zatrzymaliśmy się na lwowskich ośrodkach. Dziś proponuję materiał o ich klasztorach na innych terenach obecnej Ukrainy.

Dunajowce
Według tradycji, klasztor zakonu kapucynów w Dunajowcach był skromny. Ba, nawet skromniejszy niż inne ośrodki tego zakonu, chociaż jego fundatorem był wojewoda poznański Stanisław Potocki. Na jego zaproszenie w roku 1751 do miasta przybyli mnisi i zamieszkali w drewnianych zabudowaniach. Po dziewięciu latach dobroczyńca zmarł i, prawdopodobnie, nikt nie chciał dłużej kontynuować jego dzieła, wobec czego kapucyni własnoręcznie wybudowali murowany klasztor. Architektem klasztoru prawdopodobnie był kapucyn, brat Andrzej (Andrzej Dobrawski). Budowa i dekoracja trwały trzydzieści lat i dopiero w 1790 roku przy pomocy ówczesnych właścicieli Dunajowiec, Krasińskich, całość została ukończona. Biskup Kryspin Peszkowski konsekrował całość budowli nadając kościołowi wezwanie Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. Bracia mniejsi prowadzili przy konwencie niewielką szkołę.

Gdy w 1832 roku klasztor został zlikwidowany, świątynię przekazano prawosławnym na cerkiew Podwyższenia Krzyża Świętego. Na świątyni nadbudowano kopułę, a klasztor zamieniono na szkołę parafialną. W okresie sowieckim w cerkwi umieszczono kino, później salę sportową. W czasach niezależności Ukrainy obiekt przekazano prawosławnym kijowskiego patriarchatu.

Z okresu katolickiego nie pozostało nic, zarówno w kościele, jak i w zabudowaniach klasztornych, w których dziś mieści się szkoła samochodowa. Dziś świątynia jest czynna pod wezwaniem Narodzenia Pańskiego, jej proboszczem jest o. Wiaczesław Dobrzański, który gościnnie przyjmował mnie w towarzystwie krajoznawcy Sergija Feodosiejewa i oo. kapucynów, którzy pielgrzymowali po swych dawnych ośrodkach na Ukrainie.

W mieście zachowały się dwa dworki szlacheckie: jeden – opodal świątyni, w którym mieści się Dom Kultury, w drugim – miejscowy szpital. Niestety, żadnych architektonicznych „smaczków” tu nie ma.

Zbryż
Panuje tu zupełne spustoszenie. Niegdyś miasteczko, obecnie zamieniło się w wioskę, która szybko się wyludnia. Napotkałem tu zaledwie kilka osób. Z dawnego wspaniałego klasztoru kapucynów pozostały jedynie mury w kształcie topora – bowiem taki herb miał jego fundator – starosta goszczyński Adam Tarło. Zaprosił tu kapucynów w 1741 roku. Po kilku latach, gdy uzbierano stosowną sumę, rozpoczęto budowę klasztoru. Pracami kierował zakonnik z mariampolskiego klasztoru o. Stanisław Duziuk. Wystawiono piętrowy klasztor dla 56 zakonników i kościół pw. Wniebowstąpienia Najświętszej Maryi Panny, których połączenie tradycyjnie układało się w wewnętrzny dziedziniec – wirydarz.

Fundator budowy miał nie dożyć jej ukończenia i pochowany został pod prezbiterium. Finansowanie prac kontynuował nowy dziedzic Zbryża, Franciszek Strzałkowski. Prawdopodobnie to on przekazał zakonnikom 12 płócien o religijnej tematyce znanego wileńskiego malarza Franciszka Smuglewicza. Świątynię konsekrowano dopiero w 1801 roku, dokonał tego bp Dymowski. Wiadomo, że przed kasatą klasztoru przez władze carskie w latach 30. XIX wieku mieszkało tu siedmiu zakonników, którzy prowadzili szkołę i mieli bibliotekę z 500 tomów. Po kasacie kościół przekazano prawosławnym, którzy dobudowali nad nim pięć kopuł. Zabrano wówczas dzieła Smuglewicza i przeniesiono do stojącego w pobliżu kościoła parafialnego (który też się nie zachował).

Kościół klasztorny zniszczono podczas działań wojennych w 1918 roku, klasztor – prawdopodobnie już w czasach sowieckich. Na jego miejscu pozostały obecnie rozpadające się obory dawnego kołchozu. Jedynie mury i 40-metrowa studnia koło silosu przypominają, że był tu kiedyś klasztor kapucynów.

– Po co jechać w taką dal, aby oglądać ruiny? – zapytacie. I nie będziecie mieli racji. Po pierwsze: w centrum wymarłej wsi stoi brama zamku Lanckorońskich, a po drugie – widoki nad Zbruczem są tak wspaniałe, że zawsze warte uwagi. Otóż, jeżeli nie zabytki architektury, to przyroda wynagrodzą nam trudy przejazdu kocimi łbami.

Włodzimierz Wołyński
Farny kościół pw. św. Joachima i Anny stoi w centrum tej miejscowości. Świątynię w 1752 roku wystawił bp Adam Wojna-Orański, a jego następca, Benedykt, po siedmiu latach osadził w nim kapucynów. Służyli w tym kościele jako spowiednicy. Klasztor mieścił się obok– za częścią ołtarzową.

W 1774 roku prowincjał o. Prokop Manugiewicz przywiózł z wyjazdu na kapitułę generalną w Rzymie 120 ksiąg, które stały się podstawą biblioteki klasztornej. W tym czasie mieszkało tu ośmiu ojców i trzech braci zakonnych. Klasztor odwiedzali też znamienici goście. W 1781 roku w klasztornym refektarzu podjęto obiadem podróżującego króla Stanisława Augusta Poniatowskiego.

Wiadomo, że na początku XIX wieku mieścił się już tu sąd powiatowy. Klasztor ostatecznie został skasowany w 1832 roku i rozebrany na początku XX wieku. Zachowały się jedynie fragmenty murów obronnych.

W czasach sowieckich w kościele mieściła się kawiarnia i sala koncertowa. Po zwróceniu kościoła katolikom okazało się, że ocalał wspaniały rokokowy ołtarz z figurami świętych oraz tablice fundacyjne, z których najstarsza nosi datę 1561 roku i pochodzi prawdopodobnie z pierwotnego, jeszcze drewnianego, kościoła.

Klasztor posiada swoją legendę, głoszącą, że niby pod koniec XVIII wieku w klasztorze schowano polskie insygnia królewskie. W 1842 roku poszukiwał je tu nawet jakiś urzędnik carski, a w 1920 – bolszewicy. Ale nic nie znaleziono.

Kutkorz
Klasztor, na miejscu wcześniejszego ośrodka karmelitów bosych, ufundował w 1753 roku Antoni Łączyński. Z jego funduszy zaczęto budować murowany konwent, ale jego śmierć przerwała prace. Klasztor „wyciągnięto” jedynie po okna, ale kapucyni nakryli dachem mury i osiedli tam.

W 1787 roku konwent został skasowany, ale bez zgody administracji guberni, która skasowała tę decyzję. Dziedzicom zezwolono na ukończenie budowli i August Łączyński dokończył dzieła w 1803 roku.

Klasztor kapucynów w Kutkorzu spośród innych budowli kapucyńskich, przeważnie barokowych, przedstawiał wybitny przykład klasycyzmu. Dekoracje wewnętrzne również niezbyt odpowiadały kanonom ubóstwa zakonu – były tu freski, organy i kilka ołtarzy. W ołtarzu głównym znajdował się obraz Matki Boskiej Śnieżnej, który do Kutkorza z klasztoru jezuitów w Lublinie przywiózł w 1725 roku Jerzy Łączyński. Konwent otaczał bardziej dekoracyjny mur z bramą wjazdową, ozdobioną postaciami Matki Boskiej i św. Franciszka, przed kościołem pw. MB Śnieżnej stała kolumna z 1906 roku z postacią Madonny. Była też dzwonnica.

W maju 1944 roku oo. kapucyni w obawie przed napaścią UPA wyjechali do Polski, zabierając ze sobą jedynie cudowny obraz, który dziś znajduje się w ich kościele w Sędziszowie Małopolskim. Sowieci w klasztorze umieścili szpital, a później pocztę. W 1990 roku zabytek opustoszał i po pięciu latach spłonął dach na kościele. Prawdopodobnie pożar wzniecili jacyś rabusie, poszukując tu cennych rzeczy. Po pożarze dachówka na klasztorze jeszcze była dobra, ale latem 2013 roku już jej tam nie zastałem. Powiadają, że miejscowa ludność rozbiera klasztor na materiał budowlany.

Z klasztoru faktycznie pozostał szkielet, jedynie na fasadzie zachowała się płaskorzeźba Oka Opatrzności i napis na tarczy nad nim: „Ave Maria”. Nie ma murów, bramy, dzwonnicy i kolumny. Widać, stwierdzam z przykrością, że ten zabytek już długo nie postoi.

Dmytro Antoniuk
Tekst ukazał się w nr 20 (312) 30 października – 15 listopada 2018

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X