Julian Oktawian Zachariewicz – zapomniany ojciec polskiej architektury. Część 1 Gmach Wydziału chemii Politechniki Lwowskiej (ze zbiorów Ihora Kotłobulatowa)

Julian Oktawian Zachariewicz – zapomniany ojciec polskiej architektury. Część 1

Przechadzając się wielokrotnie ulicami mego rodzinnego Krakowa, podziwiałem wspaniałe zabytki dawnej stolicy Polski. Te pochodzące z okresu średniowiecza, renesansu czy baroku, jak i te zbudowane na przełomie XIX i XX wieku. Doskonale pamiętam moment, gdy odwiedziłem moją bliską kuzynkę w jej nowo otwartym biurze przy ulicy Retoryka. Zachwyciła mnie kamienica, w której owo biuro się mieściło. Kamienice pod numerami 1,3,7,9,15, wspaniała Kamienica pod Pająkiem przy Karmelickiej 35, czy niedawno odrestaurowany Szpital Bonifratrów – to tylko wybrane dzieła Teodora Talowskiego. Kościół św. Józefa w Podgórzu (1909) czy kościół Redemptorystów (1907), kamienica przy Alei Słowackiego 7 – to z kolei dzieła Jana Sas Zubrzyckiego. Co łączy obu panów poza faktem, że ich projekty zrealizowano w Krakowie? Obaj ukończyli Wydział Architektury Politechniki Lwowskiej pod kierunkiem mojego pradziadka….

Popiersie Juliana Zachariewicza w westybulu Politechniki (ze zbiorów autora)

Drogi czytelniku, postanowiłem zapoznać Cię z osobą niemal całkowicie zapomnianą. Julian Oktawian Zachariewicz to człowiek, któremu Rzeczpospolita wiele zawdzięcza. We Lwowie żywa legenda, w Polsce niemal anonimowy. Mnie jednak jest bliski i to w dosłownym tego słowa znaczeniu, ponieważ to w prostej linii mój pradziadek. W artykule podam sporo faktów z jego życiorysu, których zbieranie zajęło mi ostatnie kilka lat. Jest to o tyle ważne, że informacje dotyczące tego wybitnego Polaka nie są właściwie dostępne. Studentom architektury jest to znane nazwisko, szukając jednak materiałów trafiają w pustkę. Niedostępna jest biografia, właściwie żadne opracowanie naukowe poza jedną książką wydaną na Ukrainie, zawierającą niestety sporo błędów. Ja sam jeszcze muszę kilka spraw w tej kwestii wyjaśnić…

Julian urodził się 17 lipca 1837 we Lwowie. Wiadomo, że jego matka to Józefa z d. Grossman, ojciec nosił imię Jerzy lub Grzegorz. Julian miał młodszego brata Aleksandra, żyjącego w latach 1836-1866. W rodzinnym grobowcu na Cmentarzu Łyczakowskim pochowany jest również Teodor Zachariewicz (1810–1897) – prawdopodobnie jego stryj. Pochodzenie rodziny Zachariewiczów nie jest dokładnie znane. Lwowscy Ormianie twierdzą, że rodzina ta pochodzi właśnie od nich – powołując się na podobieństwo nazwiska Zachariasiewicz. Jeden z naukowców próbował połączyć Zachariewiczów z pewnym nadwornym złotnikiem Jana III Sobieskiego, niestety po zgłębieniu materiałów źródłowych okazało się, że faktycznie taki złotnik dla polskiego króla pracował – był Ormianinem, ale nazwisko również jest tylko podobne. Gdy zadałem pytanie społeczności Polskich Ormian, do dziś nikt takiego połączenia z Ormianami nie znalazł. Profesor Katolickiego Uniwersytetu we Lwowie Ihor Zhuk twierdzi wręcz, że Ormianie wymyślili to powiązanie chętnie podpisując się pod tak znaną we Lwowie personą. Będąc w grodzie Lwa można zajrzeć do restauracji Mons Pius znajdującej się przy ulicy Ormiańskiej właśnie, w której to na ścianach wiszą portrety słynnych Ormian. Jest tam również portret Juliana Oktawiana wraz z namalowanym szlacheckim herbem Lwigród. Wydaje się, że dopóki nie znajdziemy odpisu aktu chrztu lub innego dokumentu – kwestia pochodzenia pozostanie jednak nierozwiązana…

Julian po ukończeniu gimnazjum rozpoczął naukę we Lwowskiej Akademii Technicznej. Po pewnym czasie przeniósł się na studia do założonego w 1815 roku Cesarsko-Królewskiego Instytutu Politechnicznego znajdującego się w Wiedniu. To dość powszechnie stosowana wówczas praktyka, ponieważ obie uczelnie ściśle ze sobą współpracowały. Julian w Wiedniu zaprzyjaźnił się z Ludwikiem Wierzbickim, który studiował na tamtejszej Akademii Sztuk Pięknych, ale naukę uzupełniał na kierunku inżynierskim Wiedeńskiej Politechniki. Obaj wrócili w późniejszych latach do Lwowa, a ich przyjaźń trwała aż do śmierci Juliana. Warto odnotować, że Wierzbickiemu willę własną przy Metrologicznej (Strzała) 2 zaprojektował syn Juliana – Alfred. Dla mnie ciekawostką ujawnioną stosunkowo niedawno jest fakt, że Wierzbicki to prapradziadek matki kuzynki mojej żony Agaty. Jak to mówią, Lwowiak Lwowiaka znajdzie choćby na końcu świata… Zarówno we wspomnieniach Wierzbickiego jak i Zachariewicza można znaleźć informację o ich fatalnej sytuacji finansowej podczas studiów. Dorabiali rysując karykatury, dając korepetycje, a i tak czasami całodzienny posiłek składał się z herbaty i chleba.

Julian zmieniał w ciągu swojego życia upodobania architektoniczne. Można zaryzykować stwierdzenie, że okres „wiedeński” miał na niego ogromny wpływ. Praktykę odbywał pod kierunkiem profesora Ernsta, podczas remontu katedry św. Szczepana. Wiedeń w latach 60. XIX wieku był nie tylko remontowany, ale powstawały w nim najróżniejsze gmachy użyteczności publicznej, pałace oraz kamienice… „Taka jest moja wola…” – tymi słowami cesarz Franciszek Józef zarządził w roku 1857 budowę ulicy Ringstraße. Dzisiaj to jedna z najważniejszych atrakcji Wiednia, a gmachy wzniesione są w stylu imitującym poprzednie epoki. Jak wiadomo, spory wkład w wygląd ringu miał Gottfried Semper, który zaproponował teorię „bryły artystycznej”, łączącej w jedną całość „problemy” artystyczne, historyczne i inżynieryjno-techniczne. Julian już jako absolwent, był świadkiem tego „placu budowy”, a że potrafił być świetnym obserwatorem – okres ten w dużym stopniu ukształtował go jako znakomitego architekta.

Architektura architekturą, ale trzeba było jakoś zarabiać na chleb. Po ukończeniu studiów w 1858 roku rozpoczął pracę w Głównej Dyrekcji Budownictwa Kolei Państwowych w Wiedniu, następnie po dwóch latach pracy został mianowany dyrektorem tzw. Kolei Żelaznej Karola Ludwika z siedzibą w Czerniowcach. Pracował na tym stanowisku przez 10 lat, a prywatna linia obsługiwała trasę z Wiednia, poprzez Kraków, Lwów, Czerniowce aż po Jassy.

Julian bardzo lubił podróżować. Z jednej z eskapad oprócz wielu wrażeń czy rysunków przywiózł… żonę. Anna Józefa David, Dunka – pochodząca z bardzo zamożnej i wpływowej rodziny, była córką ministra spraw zagranicznych rządu Danii, związana z dworem zarówno austriackim jak i carskiej Rosji. We wspomnieniach zachowały się informacje o tym, jak Anna umawiała się na „popołudniową herbatkę” z córką rosyjskiego cara Romanowa. Jest to zarazem jedyny fakt mogący w jakiś sposób tłumaczyć przyznanie Julianowi wysokiego odznaczenia nadawanego w zaborze rosyjskim – orderu Św. Stanisława. Julian w trakcie pracy na kolei próbował realizować się w branży, którą pokochał. Niestety nie miał kontaktów i jego praca ograniczała się do renowacji jednej z synagog w Czerniowcach oraz kilku innych świątyń. Pierwszym „poważnym” zleceniem było zaprojektowanie dworca w Jassach, otwartego w roku 1870. Projekt ten był swego rodzaju przełomem. Dzięki niemu zaproponowano Julianowi objęcie etatu wykładowcy i kierownika Katedry Budownictwa Lądowego we Lwowie. Zaoferowaną pracę chętnie przyjął i przeprowadził się z żoną oraz pierwszym synem do grodu Lwa. Syn – Viggo Aleksander Benedykt Zachariewicz urodził się w roku 1869, ukończył później wydział medyczny UJ w Krakowie. 26 lipca 1871 na świat przyszedł drugi syn Anny i Juliana – Alfred. Miało to miejsce już we Lwowie, gdzie Julian pracując w Alma Mater, cesarskim postanowieniem mianowany został profesorem zwyczajnym. Było to dokładnie 16 lipca 1871 roku. Wiadomo, że przyznano mu dodatek osobisty w wysokości 700 guldenów zwanych również złotymi, aby wyrównać pensję do poborów wcześniej wypłacanych na kolei.

Julian zastał na Akademii Technicznej projekty nowego budynku, do którego uczelnia miała zostać przeniesiona. Jego lokalizacja to tzw. Lwowskie Corso, czyli Wały Hetmańskie i ulica Akademicka. Wraz z niebywale dynamicznym rozwojem, uznano że również ten planowany gmach będzie dla uczelni zbyt mały. Namiestnik Galicji hrabia Agenor Gołuchowski uzyskał dla Lwowa decyzję cesarską, zezwalającą na budowę gmachu własnego Akademii, zatwierdzono również finansowanie nowej inwestycji. Decyzja nosi datę 12 marca 1872. Warunek był jeden – Polacy mieli w swojej gestii „załatwienie” terenu pod nową inwestycję. Nie stanowiło to żadnego problemu. Lwów to przecież od czasów Kazimierza Wielkiego polskie miasto zamieszkałe w drugiej połowie XIX wieku w ok. 60 procentach przez Polaków. Za symboliczną sumę teren w południowej części miasta zwanej Nowym Światem nabyto od hrabiny Fredrowej. Kolegium wybrało komitet budowniczy i nadzorczy, w którego skład weszli rektor Feliks Strzelecki, Józef Jaegermann oraz Julian Zachariewicz. Należy zaznaczyć, że najprawdopodobniej wstawiennictwo żony oraz jej kontakty umożliwiły Julianowi to, że został wybrany do sporządzenia projektu nowego gmachu. Owszem – był profesorem, jednakże we Lwowie było wówczas kilku architektów z dorobkiem, którym Julian nie mógł się poszczycić. Miał jednak niespotykaną charyzmę, był ceniony przez studentów oraz kolegów profesorów. Uznawany był za niezwykle pracowitego wykładowcę. Komitet w wyżej wymienianym składzie osobiście złożył podziękowanie cesarzowi. Było to pierwsze, jednakże nie ostatnie, spotkanie Juliana z cesarzem. Cesarska audiencja o której mowa, miało miejsce 18 kwietnia 1872 roku.

Gmach Politechniki Wiedeńskiej

Profesor Zachariewicz natychmiast zabrał się do pracy. Odbył podróż po Niemczech, Austrii, Danii oraz Szwecji. Potomkowie Alfreda mieszkający w Warszawie dysponują notesem, którego część zawiera szkice z owej eskapady. Są to widoczki nadmorskie z Kalmaru, detale rzeźbiarskie ze Sztokholmu czy ozdobna krata z kościoła w duńskim Roskilde. Julian miał wówczas 35 lat, a gotowe projekty gmachu głównego uczelni oraz osobnego, znajdującego się na tyłach Politechniki budynku Instytutu Chemii przedstawił już rok później. Gmach główny w projekcie wyglądał nieco inaczej. Przy portalu głównym zastosowano kolumny jońske, jednakże Julian był otwarty na wszelkie sugestie i już w trakcie budowy po dyskusjach z Leonardem Marconim postanowił ustawić kolumny w porządku korynckim. Podobnie było ze zwieńczeniem fasady, gdzie pierwotnie miał się znaleźć duży, trójkątny fronton, finalnie zmieniony na attykę wieńczącą ryzalit. Na attyce ustawiona została alegoryczna grupa trzech siedzących postaci dłuta Marconiego właśnie, uosabiająca trzy wydziały: Inżynierię, Architekturę oraz Mechanikę. Po dziś dzień jest tam złocony napis „Litteris et Artibus” – naukom i sztukom. Budowę głównego gmachu pod kierunkiem J. Zachariewicza prowadzili przedstawiciele „Banku Budowlanego” – architekci: Kędzierski, Kamieniobrodzki oraz Hauff. Codziennie do pracy stawiało się w sumie kilkuset murarzy, kamieniarzy i cieśli. Jako budulec wykorzystywano kamień z kamieniołomów w Trembowli i Demni, gips natomiast dostarczano z lwowskiej fabryki Józefy Franz. W roku 1876 wykończono fasadę, a 1 października 1877 roku gmach główny w całości. Dla uzyskania karminowej barwy części fasady użyto podobno tysięcy żółtek kurzych jaj. Kolor ten przetrwał zabór, I Wojnę Światową, II RP, II Wojnę oraz ponad 45 lat panowania sowieckiego. Z całkowicie nieznanych przyczyn w wolnej Ukrainie postanowiono fasadę przemalować… Jeżeli chcemy zatem obejrzeć, jaki zamysł miał architekt, musimy sięgnąć do archiwalnych zdjęć. Uroczyste poświęcenie gmachu Politechniki odbyło się 15 listopada 1877 roku. Julian Zachariewicz, mianowany nowym rektorem Politechniki, wystąpił z wykładem inauguracyjnym „O sztuce w usługach techniki”. Nieco wcześniej, wiosną 1877 w prelekcji „O architekturze” pradziadek podkreślił jak ważne jest połączenie kompozycji z jej funkcjonalnością oraz powszechnie rozumianym pięknem. Politechnika jest kwintesencją tych poglądów, dość powiedzieć że w czasie II Wojny Światowej gmach został chwilowo przemianowany na szpital ze względu na bardzo nowoczesne rozwiązania między innymi pełnych węzłów sanitarnych znajdujących się na każdym piętrze. Profesor znany był z tego, że lubił dozować doznania. Akcenty zdobnicze stopniowo narastają od dość skromnej fasady do westybulu, głównej klatki schodowej oraz wnętrza sal. Kiedy skierujemy się w stronę schodów, po lewej stronie zobaczymy ustawione na granitowym postumencie popiersie Juliana wykonane z białego, kararyjskiego marmuru przez Juliusza Wojciecha Bełtowskiego. Pod popiersiem znajdziemy niegdyś dobrze widoczny, dzisiaj jakby ukryty napis w języku polskim „Julian Zachariewicz 1837-1898 Grono profesorów swojemu koledze, uczniowie swemu mistrzowi”.

Sławomir Zachariewicz
Tekst ukazał się w nr 9 (325) 17-30 maja 2019

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X