Józef Piłsudski – człowiek w pełni oddany Ojczyźnie Gen. Edward Rydz-Śmigły po uroczystościach pogrzebu serca Piłsudskiego na cmentarzu w Wilnie, domena publ.

Józef Piłsudski – człowiek w pełni oddany Ojczyźnie

Nasza przedwojenna Ojczyzna

Marszałek Józef Piłsudski na Kasztance, domena publ.

Pisząc o czasach przedwojennych nie można, choćby w skrócie nie wspomnieć o postaci tak wybitnej jak Józef Piłsudski. W każdym wielkim zbiorowisku ludzi znajdą się jednostki niezwykłe, wyróżniające się jakimiś rzadko spotykanymi cechami. Tak też było w Polsce przedwojennej i jest też obecnie. Byli i są ludzie o których powszechnie mówi się jako o postaciach wybitnych, a ich działalność interesuje szerokie rzesze publiczności. W czasie mojego życia tak się złożyło, że żyli dwaj wielcy Polacy, których monogramy tworzą te same litery JP. Byli to: JÓZEF PIŁSUDSKI (1867–1935) i JAN PAWEŁ II (1920–2005), dwaj umiłowani przez  naród, wielcy polscy patrioci.

W całym  kraju jest mnóstwo pomników upamiętniających ich postacie i ich dokonania, jakie nastąpiły w zupełnie innych okresach. Józef Piłsudski na początku stulecia orężem walczył o niepodległość narodu, a Jan Paweł II w końcu stulecia krzepił słowem, gdy naród przeżywał ciężkie chwile.

Józef Piłsudski urodził się w roku 1867 w Żułowie na Litwie, w polskiej patriotycznej rodzinie. Już jako gimnazjalista związał się z konspiratorami antycarskimi, co w końcu doprowadziło 20-letniego młodzieńca do aresztowania i skazania na 5-letnią zsyłkę na Syberię. Po powrocie na Litwę, marząc o odzyskaniu przez Polskę niepodległości, przystąpił do konspiracyjnej działalności w partii socjalistycznej. Niestety, po kilkunastu latach przekonał się, że nie tędy wiedzie droga do niepodległości. Około roku 1906 nawiązał współpracę z zaborcą austriackim, by przy jego wsparciu utworzyć polskie oddziały paramilitarne, dążąc do przeciwstawienia ich mocarstwu rosyjskiemu, gdy tylko nadarzy się taka okazja. I to okazało się jego genialnym pomysłem wybiegającym sporo lat naprzód!

W Galicji stworzył Drużyny Strzeleckie, a gdy po kilku latach, w 1914 roku wybuchła I wojna światowa, jako ich komendant przekształcił je w Legiony Polskie, które bohatersko przez cztery lata walczyły o Polskę niepodległą. Sprytnie lawirując w czasie działań wojennych, wspólnie z innymi współpracownikami i dowódcami doprowadził do utworzenia dużej i silnej polskiej armii. Po zakończeniu wojny światowej został naczelnikiem Państwa (urząd głowy państwa w Polsce w latach 1919–1922). Wykorzystując słabość zrewolucjonizowanej Rosji, w 1920 roku zorganizował wyprawę kijowską dla utworzenia Ukrainy naddnieprzańskiej. Gdy to okazało się niemożliwe i akurat ruszyła inwazja bolszewicka zmierzająca przez Polskę do Europy Zachodniej, zdołał zmobilizować wśród Polaków wielu nadzwyczaj walecznych obrońców. W bohaterskim wysiłku odrzucili oni nawałę bolszewicką, dając odpór wpierw w bitwie warszawskiej, zwanej „Cudem nad Wisłą” (15.08.1920), a potem w bitwie nad Niemnem w rejonie Grodna, gdzie Armia Czerwona została ostatecznie rozgromiona (09.1920). Piłsudski okazał się świetnym dowódcą i zasłynął wśród współczesnych.

Wreszcie przyszedł okres w którym pełnił ważne funkcje państwowe. Początkowo był naczelnikiem Państwa (1918–1922), potem premierem (1926–1928 i 1930), a następnie ministrem Spraw Wojskowych (1918 i 1926–1930 oraz 1931–1935). Te obowiązki wyraźnie mu ciążyły i nie przyniosiły zadowolenia, lecz wiele zgryzot, a liczni przeciwnicy zazdrościli mu popularności, jaką się cieszył.

Jednak było mnóstwo ludzi kochających go za jego prosty i skromny sposób życia, za to, że żył skromnie zrzekając się większości należnych mu dochodów, za jego przyjacielski, a czasem ojcowski stosunek do podwładnych, za jego szczerość i poczucie humoru, za odwagę i determinację w decydujących chwilach, za jego pełne oddanie sprawom Ojczyzny. Uważano, że jest bohaterem narodowym, który całe swe życie poświęcił dla wywalczenia niepodległości Polski, a w decydującym przełomowym czasie, gdy upadły trzy wielkie mocarstwa zaborcze, potrafił znaleźć współpracowników i dowódców, z którymi Polskę uczynił niepodległą.

Gdy zmarł w dniu 12 maja 1935 roku, żałoba ogarnęła cały polski naród, a zagranica dała wiele dowodów uznania dla jego wyjątkowości. Pogrzeb stał się wielką manifestacją. Trumna spoczęła w krypcie na Wawelu, tam gdzie Polska królów swych chowała. Na jego życzenie, serce zostało rok później pochowane w grobie matki w Wilnie. Został na wieki w pamięci narodu, a pod Krakowem powstał Kopiec Piłsudskiego, usypany ku jego czci.

Współcześni mówili o nim Marszałek, albo bardziej serdecznie „Dziadek”. W uniformie marszałkowskim, będąc w wieku ponad 60 lat, miał sylwetkę pochyloną pod ciężarem chorób nabytych w czasie wielu lat spędzonych w prymitywnych  warunkach na wojnie, a siwizna i bujne wąsy przy dobrotliwym wyglądzie, nasuwały skojarzenia z widokiem miłego dziadka. Jak o każdej wielkiej postaci, również o Piłsudskim krążą różne dykteryjki i wspomnienia, wzbogacające legendę otaczającą tę postać.

W rodzinie mojej żony pamięta się opowieści o dziadku Piłsudskim sprzed ponad 100 lat. Jedna z nich dotyczyła mego teścia, wówczas bardzo młodego ochotnika walczącego w oddziałach Legionów Polskich, a będącego wielbicielem Piłsudskiego.

W tym czasie Legiony były na wskroś demokratyczne, ale zdarzały się wyjątkowe jednostki pośród napływających ochotników. Przypadek sprawił, że teść znalazł się pod dowództwem oficera mającego rodowód książęcy i uważającego, że Piłsudski to zwykły cham, któremu nie będzie salutował. Pewnego razu Piłsudski w otoczeniu swych oficerów miał dokonać inspekcji oddziału dowodzonego przez owego oficera, a ten, by nie oddać należnych honorów, postanowił upić się. Gdy doszło do inspekcji, pijany dowódca konno przejechał przed frontem oddziałów stojących na baczność. Jednak przejazd się nie udał, bo spadł z konia na ziemię i nie mógł z niej wstać. Wtedy teść poderwał swój mały oddział konny i wyłamawszy się z szeregu, otoczył leżącego dowódcę. Podnieśli go i zawieźli na kwaterę. Inspekcję przerwano, co miało swoje następstwa, ale niesubordynacja kawalerzystów wyłamujących się z szeregu, by ratować dowódcę, spowodowała, że natychmiast  żandarmeria osadziła teścia w areszcie. Spodziewano się bardzo surowego wyroku. Co gorsze, okazało się, że Piłsudski rozkazał, by aresztant stawił się w jego kwaterze. To zapowiadało jeszcze groźniejsze konsekwencje dla młodego podoficera. Gdy stanął przed obliczem swojego uwielbianego wodza, był zrozpaczony sytuacją. Jednak Piłsudski zaskoczył go mówiąc, że jest pełen uznania dla jego odważnego czynu. – Pokazałeś wielką odwagę i niezwykłą lojalność wobec swego dowódcy. Wierność i bezwarunkowe oddanie dla przełożonego jest cnotą żołnierza i dlatego nie poniesiesz konsekwencji, a zostaniesz przeniesiony do moich oddziałów, bo takich ludzi ja cenię i potrzebuję.

Od tego czasu Piłsudski stale używał go jako kuriera do przewożenia osobistej tajnej korespondencji, jaką często wysyłał do niektórych dowódców, z którymi miał złe stosunki i po cichu prowadził różne pertraktacje.

Bliskość utrwaliła uwielbienie, jakim młody żołnierz otaczał swego wodza, i po wojnie, po zakończeniu służby, teść stale żył wspomnieniami z tamtych czasów, nie szczędząc swym dzieciom licznych opowieści o dziadku Piłsudskim.

We „Wspomnieniach” Aleksandry Piłsudskiej można przeczytać, że „szczególną ulubienicą męża była Kasztanka, prześliczna klacz, wierna jego towarzyszka w bojach legionowych. Dostał ją w sierpniu 1914 r., kiedy na czele swych pierwszych oddziałów ruszył na wojnę. Bardzo nerwowa Kasztanka nienawidziła ognia artyleryjskiego i poza swoim panem nikogo innego nie uznawała. Między nimi istniało jakieś tajemne porozumienie, tak doskonałe, że oboje odczuwali swoje nastroje i nawzajem na siebie wpływali. Po wojnie Kasztanka już bardzo posunięta w latach, dożywała swych dni w komforcie suchej stajni i dobrego pastwiska. Od czasu do czasu przyprowadzano ją do męża i wtedy trudno było patrzeć bez wzruszenia, kiedy na powitanie pieściła rękę męża miękkimi wargami i szyją ocierała się o jego plecy”.

Przyszedł jednak dzień, że Kasztanka zakończyła żywot. Za miejsce godne spoczynku konia wodza uznano łączkę naprzeciw budynku sztabowego w koszarach 7 Pułku Ułanów w Mińsku Mazowieckim.

Lata minęły i w PRL, około roku 1953 skanalizowano koszary odprowadzając ścieki przez lokalną oczyszczalnie do odległej rzeczki, zaś wszystko zaprojektowało Wojskowe Biuro Projektów w Warszawie. Jak wtedy opowiadał mi pracujący tam inż. Józef Małachowicz, na naradzie w jednostce wojskowej w sprawie lokalizacji oczyszczalni ścieków z koszar, na wniosek oficera politycznego, jej miejsce wyznaczono specjalnie tam, gdzie spoczywały szczątki Kasztanki. Po zrealizowaniu projektu okazało się, że oczyszczalnia wydziela bardzo przykre zapachy i to tym silniejsze im było upalniej. Gdy żar lał się z nieba, oficerowie Ludowego Wojska pracujący w sztabowym budynku, pocili się i dusili przy zamkniętych oknach, gdyż smród zgniłych ścieków był nie do zniesienia. Wszelkie próby poprawienia sytuacji nie powiodły się.

W mieście śmiano się, że w ten sposób Kasztanka zemściła się na komunistycznym politruku i jego kolegach. Po latach system przebudowano, likwidując oczyszczalnię i obecnie jest tam kamień pamiątkowy z napisem wspominającym nie politruka, ale Kasztankę.

Bohdan Łyp

Tekst ukazał się w nr 11 (399), 17 – 30 czerwca 2022

X