Jakoś w grudniu, przed 35 laty

Ci mieszkańcy Lwowa, którzy „wyrośli” na Jedynce Polskiego Radia, które przed 35 laty bardzo dobrze było odbierane na falach długich, pamiętają jak w tą niedzielę, 13 grudnia, nie było zwykłej ramówki, a jedynie leciała muzyka poważna i co pół godziny ogłaszano komunikat o wprowadzeniu stanu wojennego.

Ci szczęśliwcy, co mogli odbierać polską telewizje, mieli wątpliwą okazję oglądania gen. Jaruzelskiego, wygłaszającego orędzie do narodu. Tak zaczął się stan wojenny w Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej.

Wprowadzenie stanu wojennego do dziś wywołuje wielkie emocje. Sami prawnicy twierdza, że był niezgodny nawet z Konstytucją PRL. W sporach chodzi głównie o to, czy ZSRR „chciał podać rękę bratniej pomocy narodowi polskiemu w rozprawieniu się z wewnętrzną kontrrewolucją”, czy nie chciał. Wielu twierdzi, że Związek, powiązany wojną w Afganistanie, nie był w stanie prowadzić walki na dwa fronty. Ich oponenci podają przykład Czechosłowacji z 1968 roku, gdy to wojska Paktu Warszawskiego „zgodnie” taką rękę pomocy Czechom podały. A ci ostatni z pewnością chcieliby się odegrać. A i zachodni sąsiad też nie stałby bezczynnie. Niewiele osób zdaje sobie z tego sprawy, że droga, która teraz prowadzi ze Lwowa do punktu granicznego w Krakowcu-Korczowej, na jej odcinku z Jaworowa do granicy, została właśnie wtedy wymoszczona betonowymi płytami rzuconymi prosto w błoto – czołgi i tak przejdą. Słynny poligon w Jaworowie, gdzie obecnie szkoleni są żołnierze armii ukraińskiej, nafaszerowany był sprzętem i żołnierzami Armii Radzieckiej. Kolega, który wtedy miał szczęście służyć w sztabie Lwowskiego okręgu wojskowego, a nie w Kabulu, opowiadał – więcej siedział w lasach pod Krakowem, niż we Lwowie. Więc jak z tą wojną na dwa fronty? Dla ZSRR porażka na „froncie polskim” byłaby o wiele bardziej dotkliwą, niż była późniejsza w Afganistanie. Oznaczałaby krach propagandowej „spójności bloku (raczej obozu) socjalistycznego”. A ofiary? Z tym nikt się nie liczy. Zawsze straty są wliczone w każdą operację wojskową, nawet w manewry.

Wiec jak tam było? Jaruzelski sam podjął decyzję, czy otrzymał ultimatum z Kremla? Wiele już na ten temat wygłoszono skrajnych opinii, ale cała prawda spoczywa gdzieś w archiwach moskiewskich i kto wie, czy kiedykolwiek dowiemy się jak to naprawdę było?

„Solidarność” – ta pierwsza, zarodzona wśród robotników, była niewątpliwie zagrożeniem Bloku. Obnażyła bowiem jego wszystkie negatywne strony, jego krach ekonomiczny, polityczny i socjalny. Cóż z tego, że na przykładzie jednego państwa? Wszyscy dobrze rozumieli, że tak zarządzana jest 1/6 świata plus satelici. Na dłuższą metę ten Blok istnieć nie może. Więc – musi się rozpaść. I pierwsi głośno o tym powiedzieli stoczniowcy z Gdańska, górnicy Jastrzębia, robotnicy Świdnika. A już po podpisaniu porozumień sierpniowych i legalizacji NSZZ „Solidarność” władze komunistyczne czuły, że władza zaczyna im wymykać się z rąk. Jedyną siłą, którą byli jeszcze w stanie kierować, to było wojsko, milicja i SB. I to ich użyto jako „argumentu” przeciwko masowym protestom robotników w całej Polsce. Przy pacyfikacji kopalni Wujek i podczas manifestacji w Gdańsku polała się krew. Robotnicy prowadzili strajki okupacyjne, sabotowali rozporządzenie władz, nazwanych symbolicznie WRONa (Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego – red.). Na ten skrót odpowiedziano hasłem: „Orła wrona nie pokona”. Protesty i starcia z policją i siłami SB trwały do końca grudnia 1981 roku.

W ramach represji stanu wojennego zostało internowanych ok. 10 tys. osób w około 50 ośrodkach internowania na terenie całego kraju. Osadzono w nich głównie przywódców NSZZ „Solidarność”, doradców związku i związanych z nim intelektualistów oraz działaczy opozycji demokratycznej. Dalszym 4 tys. osobom, przeważnie liderom i uczestnikom strajków i protestów, przedstawiono zarzuty prokuratorskie i je osądzono.

Sprzeciw ludności niezaangażowanej bezpośrednio w działalność strajkową przybierał różne formy. Większość aktorów i twórców początkowo zbojkotowała zaistniałą sytuację, odmawiając występów w mediach i imprezach państwowych. Wielu wyemigrowało na Zachód. Zweryfikowano dziennikarzy i co najmniej 800 zwolniono z pracy.

Zwykli obywatele, przeciwni polityce gen. Wojciecha Jaruzelskiego, zaczęli nosić na ubraniu oporniki, jako symbol protestu. Z premedytacją spóźniano się do pracy, manifestując swój stosunek do rozporządzeń władzy. Symbolem nowego stylu pracy został ślimak i żółw. W wielu polskich miastach ludzie spontanicznie wydawali amatorskie ulotki i plakaty o treści antyrządowej i antykomunistycznej, a następnie kolportowali je w miejscach publicznych protestując przeciwko terrorowi władz i zaistniałej sytuacji.

22 lipca 1983 roku stan wojenny został zniesiony. A jednak – wrona nie pokonała orła (tego w koronie).

Krzysztof Szymański

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X