Jak Stanisławów z mroku się wyłaniał Pod koniec XIX w. robotnicy warsztatów kolejowych pracowali przy świetle elektrycznym. Zdjęcie ze źródeł internetowych

Jak Stanisławów z mroku się wyłaniał

W miejskich kronikach często widnieje data 13 stycznia 1897 r. W tym dniu mieszkańcy Stanisławowa oglądali nowe osiągnięcie postępu naukowo-technicznego – na dworcu kolejowym zapłonęły elektryczne żarówki. Ale prawdziwy triumf elektryczności nastąpił dopiero po trzydziestu latach.

Elektryfikację miast europejskich na początku XX w. karykaturzyści porównywali z pajęczyną. Zdjęcie ze źródeł internetowych

Światło braci Chowańców

Zrozumiałe jest, że same z siebie żarówki nie zapłonęły. Do tego potrzebna była elektrownia. Składała się wówczas z trzech dynamomaszyn o mocy 75 KM (koni mechanicznych) wyprodukowanych w znanej firmie „Siemens & Halske”. Głównym zadaniem elektrowni było oświetlenie peronów i placu przed dworcem oraz doprowadzenie prądu do zakładów kolejowych. Reszta Stanisławowa z najnowszych zdobyczy cywilizacji korzystać, niestety, nie mogła.

Rozwój nastąpił dopiero w 1912 r., gdy bracia Chowańcy wybudowali w samym centrum miasta olbrzymią kamienicę (ob. Niezależności 4). Na górnych kondygnacjach mieścił się hotel „Union”, na piętrze – restauracja, a na parterze – popularna cukiernia Krowickiego i olbrzymie sklepy. Ale to, co najciekawsze ukryte było na podwórzu. Tam w niewielkiej przybudówce działała pierwsza w mieście prywatna elektrownia.

Składała się ona z dwóch generatorów stałego prądu o mocy 50 kW. Wyprodukowała je również firma Siemens, która już pochłonęła kompanię Schukkertwerke i teraz występowała pod nazwą „Siemens-Schukkertwerke.

Dzięki własnej elektrowni hotel mógł z dumą informować w reklamie, że każdy pokój posiada światło elektryczne. Kamienica Chowańców miała cztery piętra i była pierwszym „drapaczem chmur” w mieście. Aby goście hotelowi nie wspinali się po schodach, hotel został wyposażony w windę. Naturalnie – również elektryczną. Wcześniej w Stanisławowie wind nie było w ogóle.

Sąsiedzi z zazdrością spoglądali na hotel, który o zmroku lśnił jak noworoczne drzewko. Po I wojnie światowej Chowańcy zrozumieli, że oprócz drukarni i usług hotelowych zarabiać można też na sprzedaży prądu. W 1918 r. do ich elektrowni podłączył się Bank Austro-Węgierski, mieszczący się przy obecnej ul. Hruszewskiego 4. Dalej podłączono kolejne banki (Niezależności 19), kasyno Mieszczańskie (Niezależności 12), Radę Powiatową (Mickiewicza 4) i kilka innych urzędów.

Tym sposobem w latach 1920. cały obecny deptak i przyległe ulice były oświetlone dzięki elektrowni braci Chowańców. Możliwe, że ze względu na to starszy z braci, Wacław, został w 1924 r. burmistrzem Stanisławowa.

Od 1912 r. na dziedzińcu Hotelu „Union” działała pierwsza prywatna elektrownia w Stanisławowie. Zdjęcie z 1917 r. z austriackiego archiwum wojskowego

Pod patronatem biskupa

Chowańcy jednak niedługo cieszyli się elektrycznym monopolem swego zakładu. Już w następnym 1913 r. o sto metrów dalej wybudowano hotel „Austria” (ob. „Dniestr”). Należał on do kurii greckokatolickiej, na czele której stał biskup Hryhorij Chomyszyn. Miał on dobrych doradców, którzy mu podpowiedzieli, by do kamienicy dobudować dodatkowe pomieszczenie na generator. Otóż pod koniec tegoż roku Stanisławów otrzymał kolejną prywatną elektrownię o nazwie „Światło elektryczne”. Swą mocą przewyższała tę Chowańców i obliczona była na 80 kW.

Jeżeli hotel „Union” chwalił się pierwszą windą, to „Austria” zasłynęła… niezwykłą paradą. Wcześniej wszelkie uroczyste procesje i defilady odbywały się przy świetle dziennym, ale to 3 stycznia 1919 r. odbyła się pierwsza defilada przy świetle elektrycznym. I to jaka!

Hotel „Warszawa”. Dawniej „Austria” należał do kapituły greckokatolickiej. Pocztówka z kolekcji Zenowija Żerebeckiego

Wówczas Stanisławów był stolicą ZURL, a hotel nazywał się „Odessa”. W sali kina miało miejsce posiedzenie parlamentu, posłowie zaś mieszkali w pokojach hotelowych. W tym dniu głosowano nad kwestią połączenia się z URL. Decyzję o przyłączeniu podjęto i z tej okazji o godz.19:00 wieczorem przed hotelem miała miejsce defilada wojskowa – pierwsza w historii połączonej republiki. Na balkonie, oświetlonym przez dwa potężne reflektory, stał prezydent Hruszewski, a od strony ul. Lipowej maszerowały kolumny piechoty, kawalerii, artylerii i orkiestra wojskowa. Świadkowie opisują, że defiladę oświetlały lampiony i pochodnie.

Jak twierdzi krajoznawca Mychajło Hołowatyj, pod koniec lat 1920. „Światło elektryczne” oświetlało już całe ulice: Halicką, Mazepy, Czornowoła, Szewczenki i Strzelców Siczowych. Ogólna moc sięgała 208 kW a liczba abonentów – 380. Kapituła greckokatolicka pieniądze liczyła na worki.

Światła na okolicach

W czasie, gdy większość mieszkańców Stanisławowa używała lamp naftowych, w gminie Kniahinin,-w wiosce, która było oddzielną osadą, elektryfikacja szła pełna parą.

Około 1912 r., równolegle z Chowańcami, wybudowano tu niewielką elektrownię. Mieściła się przy ul. Piastów, gdzie dziś stoi blok przy ul. Puluja 15. Nocny mrok na ulicach rozświetlały uliczne latarnie. Prąd miały też domki osiedla, które niczym nie różniły się od wiejskich. Niestety epoka bycia w czołówce elektrycznej nie trwała tu długo. W czasie I wojny światowej front przez pewien czas stał na linii Bystrzycy Sołotwińskiej. Elektrownia znalazła się w centrum walk i została częściowo zniszczona ogniem artylerii. Resztę rozebrali rosyjscy żołnierze, którzy stacjonowali obok. Po wojnie już jej nie odnowiono.

Garbarnię Margoszesa oświetlał specjalny lokomobil. NAC

Kolejną „jasną plamą” była fabryka spirytusu i drożdży Libermana, która miała własną elektrownię. Od 1925 r. zaczęła zasilać Kniahinin.

Ale rekord mocy należał do prywatnej elektrowni Margoszesa. Została uruchomiona w 1928 r. i pracowała wyłącznie na potrzeby jego garbarni – ówczesnego lidera stanisławowskiego przemysłu lekkiego. Rozszerzając swoją produkcję Margoszes zakupił lokomobil – specjalny pojazd, który spalając węgiel kręcił generator i produkował 240 kW mocy, której nie starczyło nawet do produkcji i właściciel zmuszony był do kupna elektrowni, ale o „eksporcie” jego prądu mowy być nie mogło.

W latach 1920. energię elektryczną produkowało w Stanisławowie trzydzieści subiektów. Oprócz już wspomnianych niewielkie generatory posiadały: rzeźnia miejska, kilka młynów, tartak parowy, Kasa Chorych i nawet kamienica Hauswalda.

Uruchomienie pierwszej miejskiej elektrowni zapoczątkowało monopol na prąd. Zdjęcie autora

Koniec epoki małych elektrowni

Kto przede wszystkim pobierał wówczas prąd? Hotele, banki, urzędy, przedsiębiorstwa. Zwykli mieszkańcy nie mogli pozwolić sobie na taki zbytek. Nawet, gdyby mogli, to mocy prywatnych elektrowni nie starczyłoby na elektryfikację całego miasta.

Sytuacja zmieniła się dopiero w 1930 r. Wówczas uruchomiono stanisławowską miejską elektrownię, którą budowano dwa lata. Magistrat przeznaczył na to kolosalne pieniądze, wykupił działkę w dzielnicy Kolonia (okolice dzisiejszej ul. Industrialnej). Miejsce obrano w pobliżu torów kolejowych, by można było dowozić materiały i urządzenia.

Uruchomienie pierwszej miejskiej elektrowni zapoczątkowało monopol na prąd. Zdjęcie autora

Przed kupnem silników Diesla odbyło się coś w rodzaju konkursu. Wybrano produkcję wiedeńskiej firmy „Deutz”. Ale wtrąciło się tu Ministerstwo finansów, które zmusiło magistrat zakupić produkcję gdańskiej stoczni. Później nie raz żałowano tej decyzji – dostarczenie silników z Gdańska opóźniło się o cały rok i jakość ich była nie najlepsza.

Z generatorami poszło lepiej, bo dostarczyła je niemiecka firma „Brown Boveri”, która punktualnie wywiązała się z warunków kontraktu. Dostarczono trzy generatory o ogólnej mocy 1080 kW. Z czasem te parametry wzrastały w zależności od dołączania kolejnych abonentów. Jeżeli w 1931 r. elektrownia miała 2000 klientów, to w 1936 r. było ich już 10 359.

Wraz ze wzrostem liczby klientów elektrownia miejska eliminowała prywatnych konkurentów. W 1930 r. zlikwidowano elektrownię w szpitalu wojskowym, która również sprzedawała prąd; w 1932 zamknięto „Światło elektryczne”, a w 1936 r. zaprzestała działalności elektrownia w domu braci Chowańców.

Dziś spadkobiercą miejskiej elektrowni jest Towarzystwo Akcyjne „Prykarpatobłenergo”. Za datę jego założenia uznaje się 16 sierpnia 1930 r. – to w tym dniu z elektrowni miejskiej popłynął pierwszy prąd.

Iwan Bondarew

Tekst ukazał się w nr 6 (442), 26 marca – 15 kwietnia 2024

X