Jak Polacy Charków budowali. Część XI Fot. archiwum KG

Jak Polacy Charków budowali. Część XI

Ojciec Rafał Władysław Kiernicki OFM Conv i jego pobyt w charkowskim więzieniu

Postać długoletniego duszpasterza lwowskiej bazyliki metropolitalnej pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny o. Rafała Kiernickiego OFM Conv jest w ogólnych zarysach dość dobrze znana. W ostatnich latach ukazało się szereg publikacji, mających za cel ukazanie jego osobowości w określonych aspektach. Istnieje też znaczna ilość artykułów i felietonów. Ciągle jednak brak opracowania, ukazującego tę postać całościowo, począwszy od urodzenia, aż do czasów posługi biskupiej. W tym roku, 3 maja, minęła 105. rocznica urodzin o. Rafała, zatem wydaje się aktualne, by na nowo przybliżyć tę postać szerszemu gronu czytelników, ze szczególnym uwzględnieniem charkowskiego okresu, który wciąż pozostaje nieznany.

Treść niniejszego artykułu została opracowana w większości na podstawie wspomnień ojca Rafała w udzielanych wywiadach w latach 1989–1995. Ponadto udostępniona jest nigdy dotąd niepublikowana dokumentacja fotograficzna, która zapewne będzie ciekawostką dla wielu odbiorców. Należy także zauważyć, że przypuszczalnie gdzieś w kurzach archiwów NKWD w Charkowie wciąż czekają na odkrycie i opracowanie materiały z przesłuchań i pobytu duchownych w tych więzieniach począwszy od lat 30. XX wieku, które pozostają pod gryfem „tajne”. Należy mieć nadzieję, że w najbliższych latach nowe publikacje będą skłaniały badaczy do podjęcia wysiłku, aby je odszukać, opracować i opublikować.

O. Rafał Kiernicki urodził się w Kułaczkowcach 3 maja 1912 roku w polskiej wielodzietnej rodzinie Adama i Michaliny z d. Światłowska. Po święceniach kapłańskich w zakonie franciszkanów, które otrzymał 25 czerwca 1939 roku we Lwowie z rąk abpa Bolesława Twardowskiego, pełnił urząd magistra kleryków i wikariusza lwowskiej franciszkańskiej parafii pw. Niepokalanego Poczęcia NMP. Był spowiednikiem zakonnic. Następnie w latach 1943–1944 posługiwał przy kościele Chrystusa Króla na Kozielnikach.

Od października 1939 roku o. Rafał należał do konspiracji wojskowej, angażując się w strukturę Związku Walki Zbrojnej AK. Był znany pod pseudonimem „Dziunio”, pełniąc funkcję łącznika i kapelana AK. 24 czerwca 1941 roku został aresztowany i osadzony w więzieniu NKWD w dawnym klasztorze brygidek we Lwowie. Po pięciu dniach udało mu się zbiec z więzienia, unikając egzekucji podczas akcji wymordowania więźniów przez NKWD. Na ucieczkę złożyło się pewne zamieszanie w więzieniu przy bombardowaniu. Ocalony, często o tym fakcie tak mówił: „Nie wiem, kto mnie wyprowadził, ale Ktoś mnie prowadził”.

Ponownie został aresztowany w czasie drugiej sowieckiej okupacji w nocy z 2 na 3 sierpnia po Akcji Burza, która została zorganizowana 22 lipca 1944 roku we Lwowie przez oddziały AK przeciw wojskom niemieckim. Zadaniem akcji było opanowanie Lwowa przez polskie oddziały zbrojne przed wkroczeniem Armii Czerwonej. Wówczas ojciec Rafał był odpowiedzialny za łączność konspiracyjną. On też zorganizował wśród młodych ludzi sprawną sieć łączników, którzy na terenie miasta i w okolicach Lwowa przenosili informacje oraz rozkazy dowództwa do poszczególnych oddziałów. W 1944 roku zdążył ostrzec poszczególnych członków dowództwa lwowskiej AK, przyczynił się m.in. do uniknięcia aresztowania przez „Smiersz” 40 osób, które zdążyły uciec i nie przybyć na spotkanie z marszałkiem Kaniewem. Na spotkanie udało się jedynie 20 oficerów, w tym szef łączności o. Kiernicki.

bp Rafał Kiernicki

Na to spotkanie pojechali podstawionymi przez Sowietów samochodami. Tam zostali rozbrojeni i aresztowani przez radziecki kontrwywiad. Po aresztowaniu pierwotnie zostali przewiezieni do więzienia NKWD w Kijowie, a następnie do Charkowa. Obok franciszkanina o. Rafała Kiernickiego w tym dniu zostali także aresztowani mjr dypl. Kornel Stasiewicz – „Prosper” – szef sztabu Komendy Okręgu Lwów (kryptonim – „Taśma”), mjr dypl. Leon Bazała – „Strwiąż”, cichociemny, lekarz – zastępca szefa sanitarnego Komendy Obszaru Południowo-Wschodniego, kpt. Karol Borkowiec – „Zen” – komendant Dzielnicy Południowej, kpt. Andrzej Chołoniewski – Łodyga”, dowódca oddziałów leśnych 14 p. ułanów AK, ppor. Władysław Cudak – „Gojba” – referent WSOP Dzielnicy Wschodniej, por. Stanisław Łatkowski – „Poraj” – oficer informacyjny Dzielnicy Wschodniej, inż. Edward Pawluk – „Profesor”, urbanista – kierownik kolportażu BIP Komendy Okręgu Lwów, por. Jan Podhaniuk – „Ludwik” – komendant I Rejonu Dzielnicy Południowej, kpt. Edward Sidorowicz – „Burak” – komendant Dzielnicy Śródmieście, kpt. Dragan Sotirovič – „Draża”, Jugosłowianin – zastępca dowódcy oddziałów leśnych 14 p. uł. AK, ppor. Franciszek Specylak – „Rapier” – adiutant i oficer organizacyjny komendy Dzielnicy Południowej, por. Stanisław Sypniewicz (prawdziwe nazwisko: Mieczysław Laskowski) – „Mieczysław” – kierownik legalizacji Komendy Okręgu Lwów, por. inż. Stanisław Turowicz – „Roch” – szef łączności operacyjnej Komendy Okręgu Lwów, ppor. Bolesław Wójtowicz – „Damian” – komendant III Rejonu Dzielnicy Południowej oraz jedyna kobieta obecna przy odprawie Krystyna Wójcik prawdziwe nazwisko: Paulina Stachorówna – „Lila”, kierownik kancelarii Komendy Okręgu Lwów.

W charkowskim więzieniu ojciec Rafał przebywał od lutego do końca 1945 roku. Miejsce, gdzie został osadzony duchowny, znajdowało się najprawdopodobniej w miejscowości Kupiańsk pod Charkowem. Były to tzw. koszary lub jakiś dawny zakład naukowy, gdzie dla więźniów politycznych z Akcji Burza wydzielono jeden dom. Tam też znajdowały się pokoje, mieszczące od 5 do 10 więźniów. Dom był dwupiętrowy. Na parterze rozlokowano kuchnię, jadalnię i pomieszczenia zarządu. Natomiast na pierwszym i drugim piętrze znajdowali się więźniowie z AK. O tym więzieniu o. Rafał jeszcze raz wspomniał w wywiadzie z 1991 roku w następujący sposób: „Początkowo siedziałem w samym Lwowie, a potem wywieźli nas do bardzo specyficznego, małego obozu, gdzie panował reżim więzienny, ale warunki życiowe były zupełnie znośne, może nawet lepsze aniżeli w obozach dla jeńców wojennych”.

Więźniowie po przybyciu postanowili w pierwszej kolejności nawiązać łączność ze Lwowem, gdyż obawiano się, że, jak sam o. Rafał relacjonował „człowiek znika i robią potem z nim, co chcą”. W tym celu przerzucono dwóch więźniów, którzy po dotarciu do Połtawy wysłali listy do Lwowa. „Udało się nam z piętra spuścić chłopców na prześcieradłach. Nie zauważono, że uciekli”. Ostatecznie wysłannicy zostali schwytani przez NKWD, jednak pełna izolacja została przerwana, a więźniowie z Kupianska mogli otrzymywać listy od najbliższych z domu.

„O tym więzieniu – mówił o. Kiernicki w wywiadzie przeprowadzonym ok. 1989 roku we Lwowie przez kilku nieznanych franciszkanów z Polski – można by opowiadać, bo były tam rozmaite wydarzenia. Myśmy byli buntowniczym narodem. Ja najswobodniej mówiłem w więzieniu. Już w łagrze mniej swobody było, bo mogłem coś stracić. A potem, na wolności już zupełnie trzeba było uważać. A tam to swobodnie mówiłem”.

Chcąc należycie wypełnić wolny czas, więźniowie postanowili rozpocząć edukację. Na wysokości zadania stanął lwowski franciszkański duszpasterz. „Uczyłem wszystkiego, co umiałem i czego nie umiałem. Sam kiedyś uczyłem się języka angielskiego. Zacząłem kogoś uczyć języka angielskiego. W każdym razie tak spędzałem czas, że zawsze czegoś uczyłem w więzieniu”.

Osobną kartę stanowi prowadzenie podziemnego duszpasterstwa więziennego, które zasługuje na szczególną uwagę. Ojciec Rafał na przykład potrafił przed świętami wielkanocnymi wyspowiadać wszystkich więźniów, nie zważając na to, że każda cela była odizolowana i więźniowie nie mogli ze sobą się kontaktować. Pierwsze porozumienia następowały już w jadalni, gdzie spożywano posiłki całymi piętrami podzielonymi na dwie tury. Następnie dla duszpasterstwa użyto zwykłej toalety, która służyła jako miejsce przerzutowe kapłana z celi do celi. „Ustęp był jeden – kontynuował w wywiadzie „Dziunio”. Znajdował się przy końcu korytarza. Umówiliśmy się w ten sposób, że jeśli z którejś celi ktoś chce się wyspowiadać, to z mojej celi walą w drzwi i mówią, że ktoś chce wyjść do ustępu. Wychodziła cała cela, ja też, i zostawałem w ustępie, bo nim my wyszliśmy, już druga cela, do której chciałem się dostać, też waliła na alarm do ustępu. Ten żołnierz, który stał na korytarzu, śpieszył się, więc tak zaraz, zaraz, zaraz wszystkich posłał do celi, a ja zostawałem i wracałem z tą celą, gdzie miałem spowiadać. To było w Wielkim Poście. Przed Wielkanocą wyspowiadali się w celi właściwie wszyscy. Jak długo spowiadałem, wtedy ta sama historia, tylko w przeciwnym kierunku. Najpierw żeśmy chodzili tam, gdzie ja byłem, a potem tam, gdzie miałem wrócić. To się udawało. Cela po celi szła, ja spowiadałem. Przy ostatniej turze coś zauważył ten żołnierz i kiedy z celi, z której wracałem, bo już tam wyspowiadałem, szedłem do swojej celi, on zaczął kontrolować ustęp. No i mnie zobaczył i wtedy był wielki rwetes” (krzyk – red.).

Na miejsce został wezwany komendant obozu, który mógł się domyślać, że Kiernicki jest kapłanem, jednak chciał usłyszeć to z jego ust. Zaczęły się długie przesłuchania, dlaczego on pozostał w toalecie, co porównano do ucieczki z obozu. Straszono nawet więzieniem, jednak niezłomna postawa kapłana zwyciężyła, gdy ostatecznie oświadczył, że niczego się nie boi.

Ktoś ze współwięźniów miał porozmawiać z pułkownikiem, który od tego czasu znacząco zmienił stosunek do duchownego. O. Rafał Kiernicki tak wspominał o ostatnim przesłuchaniu w charkowskim więzieniu: „Zawołał mnie już bez krzyku, bez niczego, i kazał siadać. Czy pali? – zapytał. Chciał mnie poczęstować papierosem i zaczął mówić, że on to zupełnie rozumie, że takie są obowiązki, które się wykonuje, które wierzący spełniają, ale tego tak nie można robić, że jest izolacja. To musi być izolacja, trzeba było to inaczej przez komendanturę załatwić. Mówił: Dosyć tego. Czytał mi moją tekę pół godziny. Wreszcie zapytał czy mam jakąś prośbę. Ja mówię, że trzeba mi igły, dlatego, że wszystko się drze, a nie ma czym zaszyć. No wiecie, u nas wojna, wojna trwa, to brak wszystkiego, ja nie mam igły. I mówi: Jest może coś jeszcze?. Ja mówię: Czto budiem goworit. Jeśli u was igołki niet, to czto my budiem goworit? I tak się skończyło”. Na najbliższe Święta Wielkanocne pułkownik uczynił dla polskich więźniów wielki gest, polegający na godzinnej przechadzce po podwórku wszystkich więźniów. Wówczas była możliwość wzajemnego poznania się więźniów.

Po Charkowie o. Rafał Władysław Kiernicki OFM Conv został przewieziony do kolejnych obozów w Riazaniu i Griazowcu, gdzie przebywał do 1948 roku. Po powrocie do Lwowa osiadł na stałe w katedrze lwowskiej, pełniąc posługę proboszcza w jednym z dwóch czynnych kościołów tego miasta. Nigdy nie miał zamiaru wyjechać do Polski. W 1974 roku został mianowany wikariuszem generalnym archidiecezji lwowskiej. Po wskrzeszeniu metropolii lwowskiej św. Jan Paweł II mianował „wiernego stróża znaku tożsamości Kościoła, jakim jest prastara lwowska katedra łacińska” biskupem pomocniczym archidiecezji lwowskiej. Sakrę biskupią otrzymał we Lwowie z rąk arcybiskupa Mariana Jaworskiego 2 marca 1991 roku. W tym czasie odegrał także znaczącą rolę w organizowaniu struktur kościelnych, odbudowie instytucji, poświęceniu nowych świątyń parafialnych oraz tworzeniu relacji międzywyznaniowych.

Zmarł we Lwowie 23 listopada 1995 roku. Został pochowany w podziemiach lwowskiej katedry obok najbardziej zasłużonych dla archidiecezji lwowskiej, a w jednej z kaplic bocznych katedry ustawiono jego popiersie. W 100. rocznicę urodzin o. Rafała Kiernickiego OFM Conv w katedrze lwowskiej rozpoczęła się uroczysta inauguracja jego procesu beatyfikacyjnego.

Marian Skowyra
Tekst ukazał się w nr 14 (282) 28 lipca – 14 sierpnia 2017

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X