Jak na wieży ratuszowej przechowano żydowską rodzinę fot. Leonid Golberg

Jak na wieży ratuszowej przechowano żydowską rodzinę

Po raz pierwszy usłyszałem tę prawie niewiarygodną historię wiele lat temu z ust honorowego obywatela Drohobycza śp. Alfreda Szrajera. Znał osobiście uratowaną z Holokaustu Irenę Binsztok (Frisz), późniejszą pisarkę.

Opowiedział mi też o książce, którą napisała jej siostra Pola o tej prawie detektywistycznej historii…

Wiadomo, że nie jest to jedyny taki przypadek, ale każda z tych historii robi olbrzymie wrażenie, ponieważ opowiada o ponurych tragicznych czasach, gdy przejawiały się prawdziwe cechy ludzi. Są to opowieści również o tym, jak z narażeniem życia własnego i swoich bliskich ludzie różnych narodowości ratowali w czasie hitlerowskiego mroku tych, komu było najtrudniej – swoich krajan – Żydów. Nie na próżno mówią: kto uratował jedno życie – uratował Wszechświat.

Jesienią bieżącego roku ratusz w Drohobyczu będzie obchodzić swoje 90-lecie i historia uratowania żydowskiej rodziny prawie pod samym sklepieniem magistratu ma swoje miejsce wśród znaczących wydarzeń jego historii. W 1941 roku w okresie okupacji niemieckiej na wieży miejskiej uratowano życie czterem mieszkańcom żydowskim, a więc przyszłość generacji całej rodziny drohobyczan. W tym czasie rodzinie Binsztoków – Izraelowi i Sarze oraz ich dwóm córkom Irenie i Poli groziło śmiertelne niebezpieczeństwo. Człowiek, któremu Niemcy zlecili sprawowanie władzy w mieście – Ukrainiec Osyp Kostrzemski odważył się ukrywać rodzinę Binsztoków. Następnie, prawie przez dwa lata, rodzinę ukrywała opiekunka dziewczynek Franciszka Sobkowa, z którą już po wojnie uratowani podtrzymywali bliskie, prawie rodzinne kontakty. O tym wszystkim napisała Pola w swojej książce.

Osyp Kostrzemski po wojnie został rozstrzelany przez NKWD…

Po wielu latach wnuki Izraela i Sary Binsztoków wrócili do rodzinnego Drohobycza i opowiedzieli o tych strasznych czasach. 2 lipca, aby uczcić tych, którzy okazywali pomoc innym, przy wejściu do ratusza odsłonięto tablicę pamiątkową. Honorowymi gośćmi miasta były dzieci Ireny Binsztok – córka Szarona i syn Benjamin. Niestety, pani Irena nie mogła przybyć zza oceanu ze względu na wiek (przyszła na świat w 1931 roku). Ważne jest również to, że uroczystość odbyła się w przededniu innego ważnego wydarzenia – wniesienia Tory do Synagogi Chóralnej. Goście bardzo żałowali, że nie mogli uczestniczyć w uroczystości w świątyni, do której uczęszczali ich przodkowie.

Szarona i Benjamin opowiedzieli historię swej rodziny. Nie mogli powstrzymać łez, gdy opowiadali o uratowaniu swojej rodziny. Członków rodziny Binsztoków i przedstawicieli społeczności żydowskiej Drohobycza powitali mer miasta Taras Kuczma, przewodniczący społeczności żydowskiej Iosyp Karpin, prezes firmy „TIC”, deputowany Bogdan Matkowski, kapłan UGKC Ihor Cmokanycz.

Iosyp Karpin mówił o tym, że historia uratowania rodziny Binsztoków jest jeszcze jednym przykładem, że nasze wielonarodowościowe miasto to rzeczywiście „półtora miasta” i o tym, że w najbardziej ponurych czasach można, nie ulegając złu, pozostać człowiekiem. O. Ihor Cmokanycz podkreślał, że każdy z nas musi stale się uczyć pamięci, miłości, starać się być tolerancyjnym i stawać się lepszym. Natomiast Taras Kuczma zaznaczył:

– Dzisiejsza uroczystość świadczy o tym, że jeśli będziemy sobie nawzajem życzliwi czyniąc jeden drugiemu dobrze, potrafimy zdziałać wiele – nawet ratować ludzkie życie. Z całego serca witam obecnych tu przedstawicieli społeczności żydowskiej, gdyż Drohobycz zawsze był i pozostaje miastem wielonarodowościowym.

Odsłoniętą tablicę poświęcił o. Ihor Cmokanycz.

Leonid Golberg
Tekst ukazał się w nr 14 (330) 30 lipca – 15 sierpnia 2019

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X