Gdy Polska na wyciągniecie ręki fot. Ludmiła Pryjmaczuk

Gdy Polska na wyciągniecie ręki

Współpraca transgraniczna w czasie wojny pomaga wołyńskim gminom przygranicznym na jako-takie utrzymanie. Tereny gminy Szack graniczą z dwoma państwami – Białorusią i Polską. Z tą pierwszą przez jej wsparcie agresora granica jest szczelnie zamknięta. Natomiast z Polakami mieszkańców tych terenów powiązują wieloletnie przyjacielskie stosunki, trwające do dziś. Jaka była sytuacja we współpracy pomiędzy dwoma narodami przed wybuchem wojny? Jakie projekty wcielane są obecnie w życie? – te i inne pytania interesowały mnie w czasie wyjazdu na ziemie szackie.

Będzie nowe przejście samochodowe!

„Polskę mamy na wyciągniecie ręki” – mówią mieszkańcy gminy Szack. Tak jest naprawdę. Po reformie administracyjnej, łączącej 11 miejscowości z tych terenów gmina ma obecnie bezpośrednią granicę z Polską – 65 km. Dla porównania z nieprzyjazną nam Białorusią – 62 km. Ta wojna pokazała, kto z sąsiadów podał nam przyjazne ramię, a kto wbił nóż w plecy. Dlatego wiele wspólnych projektów, które zostały zapoczątkowane wcześniej, obecnie kontynuowane są jedynie z Polską. O pierwszeństwie rozwoju współpracy transgranicznej rozmowy toczą się i w naszych władzach. Chodzi tu o otwarcie kolejnego przejścia granicznego w pobliżu ukraińskiej wioski Adamczuki i polskiego Zbereża. Przed wojną montowano tu most pontonowy przez Bug i odbywały się Europejskie dni sąsiedztwa. Impreza była bardzo popularna wśród mieszkańców obu państw. Obecnie, przez przeciążenie istniejących przejść granicznych, budowa nowego jest bardzo ważna.

– W tym roku kilka razy odwiedzały nas delegacje z woj. lubelskiego, w tym wojewoda lubelski Jacek Sprawka, komendant Nadbużańskiego oddziału Straży Granicznej Jacek Szcząchor, wicemarszałek województwa lubelskiego Zbigniew Wojciechowski i inni wysocy urzędnicy RP – mówi sekretarz rady Szacka Bogdan Tymoszuk – Goście wraz z szefem Wołyńskiej administracji Jurijem Pohulajkiem obejrzeli odcinek granicy, gdzie w ramach Europejskich dni sąsiedztwa urządzano tymczasową przeprawę „Adamczuki-Zbereże”. W wyniku tych spotkań powstał protokół projektu otwarcia nowego przejścia granicznego. Dołączono go do listów do Ministerstw Spraw Zagranicznych i innych najwyższych organów władzy Polski i Ukrainy.

Według Bogdana Tymoszka, kwestia otwarcia nowego przejścia granicznego na terenach gminy Szack omawiana była podczas wizyty prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego w czasie jego wizyty na Wołyniu. Prezydent przekazał rozpatrzenie tej sprawy pod osobistą kontrolę Ołeksija Kuleby, wiceszefa Biura Prezydenta. Obecnie jest nadzieja, że cała sprawa wreszcie ruszy z martwego punktu, gdyż dotąd, przez ostatnie piętnaście lat ograniczała się tylko do rozmów.

Świteź podoba się i Polakom, i Ukraińcom

Bogdan Tymoszuk uważa, że otwarcie nowego przejścia granicznego da impuls do dalszego rozwoju turystyki w regionie. Opowiada, jak podczas Dni sąsiedztwa wielu Polaków przyjeżdżało nad jezioro. Podobało im się na Wołyniu i zostawali tu na kilka dni, a po roku powracali znów.

W ogóle warto tu podkreślić, że lecznicze właściwości Szackich jezior znane są jeszcze z okresu, gdy te tereny należały do Polski. Przed stu laty bogate panie z Warszawy zamawiały beczki wodzy świteziańskiej i kąpały się w niej. Uważano, że woda nasycona gliceryną i srebrem ma właściwości odmładzające.

Najbardziej masowy napływ turystów zaczął się od roku 2014, po aneksji Krymu. W czasie epidemii covid-19 i po wybuchu wojny turystów tu prawie nie było. Ale w tym roku – na odwrót: Ukraińcy, zmęczeni wojną zaczęli poszukiwać spokojnych miejsc dla odpoczynku i sezon trwa tu od połowy czerwca do końca września.

– Wcześniej nie byliśmy tu nigdy. Jeździliśmy przeważnie na Morze Azowskie – mówi Iryna Sałamacha, szefowa agencji turystycznej z Zaporoża. – Teraz morze odebrali nam raszyści, a w Szacku bardzo się nam podoba – co najważniejsze, nie słychać tu syren i wybuchów. Lokalne delikatesy – pączki i wędzone ryby – bardzo nam smakują. I ludzie są tu gościnni.

Co się tyczy tych delikatesów, to dla turystów wyrabia się ich dużo, a dla specjalnych gości z Ukrainy i zza granicy przygotowywane są specjalne koszyki upominkowe, wypełnione lokalnymi potrawami.

fot. Ludmiła Pryjmaczuk

Wspólnie w radości i biedzie

Przewodniczącego gminy Szack Serhija Karpuka spotkaliśmy, oczywiście, na jeziorze Świtaź. Podejmował kolejną delegację z Polski. Jak powiedział, jego gmina aktywnie współpracuje z dwiema miejscowościami w woj. lubelskim – gminami Włodawa i Hanna i gminą Suchowola z woj. podlaskiego. Mieszkańcy tych gmin nie opuścili Ukraińców w trudnej chwili.

– Od początku wojny nasi partnerzy stale przekazywali nam pomoc humanitarną dla ludności cywilnej i wojskowych – mówi przewodniczący gminy. – Potem przekazywali generatory i technikę. Dziś bardziej zajmujemy się pisaniem wspólnych projektów. Spotykamy się i jesteśmy w stałym kontakcie online. Wspólnie z naszymi polskimi partnerami podaliśmy zgłoszenia na granty: dwa w ochronie zdrowia, a jeden – z ekologii. Mamy nadzieję na ich pozytywną decyzję, bo dzięki ich realizacji życie w naszej gminie stanie się lepsze.

Jak twierdzi Serhij Karpuk, gmina Szack, oprócz pisania projektów kontynuuje współpracę z polskimi samorządami w tych kierunkach, które były ustalone przed wojną: w kulturze, rozwoju rolnictwa, ekonomice i turystyce.

Kanalizacja poprawi ekologię

Kolejny projekt transgraniczny o wartości 6,5 mln euro w gminie Szack dobiega końca. Mowa tu o budowie kanalizacji i oczyszczalni ścieków w miejscowościach wokół jeziora Świtaź, którą rozpoczęto w 2019 r. Jego realizacja poprawi jakość wody pitnej w regionie i wpłynie na stan ekologiczny jezior, jak również stworzy bardziej sprzyjające warunki dla rozwoju hotelarstwa i turystyki. Ważną rolę w realizacji projektu i jego wdrożeniu odegrali polscy partnerzy z Włodawy.

– Dziś prowadzone są już prace wdrożeniowe – komentuje poziom prac sekretarz Tymoszuk. – Sprawdzane są systemy, przepompownie i przepływ ścieków. Mamy nadzieję na oficjalne otwarcie systemu już w październiku, musimy jeszcze współdziałać z mieszkańcami, aby podłączali się do kanalizacji.

Według Bogdana Tymoszuka, projekt uważany będzie za zrealizowany i zakończony, gdy podłączy się do niego 7 tys. gospodarstw. Na razie takiej liczby podłączeń nie ma. Ale ludzie interesują się projektem i, pomimo wojny, życie trwa.

Ludmiła Pryjmaczuk

Tekst ukazał się w nr 19 (431), 17 – 30 października 2023

X