Dzieci dla św. Mikołaja

Tak, tak, proszę szanownych Czytelników. Nie pomyliłem się, bo tym razem to dzieci z Centrum Kulturalno-Oświatowego im. Karoliny Lanckorońskiej z Nowego Rozdołu wspaniałym przedstawieniem odwdzięczyły się darczyńcom z Poznania za otrzymane od nich dary.

Pan Stanisław Łukasiewicz, prezes TML i KP-W w Poznaniu, zwany jest we Lwowie św. Mikołajem, bo już od wielu, wielu lat w okresie tych najbardziej oczekiwanych (przez dzieci i dorosłych też) przyjeżdża do naszego miasta z darami dla osób najbardziej potrzebujących. Przywozi ze sobą ekipę harcerzy, którzy roznoszą paczki tym, kto nie wychodzi z domu, rozdają paczki na „bazie”, czyli na plebanii kościoła św. Antoniego. W tym roku przywiózł też grupę osób, które chętne były zobaczyć Lwów i jak żyje się Polakom obecnie.

Dary z Poznania trafiają nie tylko do Lwowa. Obdarowywani są nimi również Polacy z okolicznych miejscowości. A już od kilku lat dary trafiają też do CKO w Nowym Rozdole, które prowadzone jest przy Fundacji „Wielkie Serce”, założonej w 2008 roku przez Mirosławę i Edwarda Tomeckich. Obecnie prezesem Fundacji jest pani Mirosława. Dziś już ani pan Stanisław, ani pani Mirosława nie potrafili odpowiedzieć na pytanie jak zaczęła się ta znajomość. Jedyne, co pamięta Mirosława Tomecka, że przed laty ktoś zadzwonił do niej i poinformował, że są dla niej paczki w kościele św. Antoniego we Lwowie, a już dlaczego te paczki zostały przygotowane – na to pytanie Stanisław Łukasiewicz odpowiedzieć nie mógł. Tak się zaczęła ich znajomość, która trwa do dziś i zaowocowała wręczeniem w 2016 roku pani Mirosławie statuetki lwowskiego lwa – nagrody poznańskiego TML dla ludzi najbardziej zasłużonych w krzewieniu kultury polskiej na Kresach.

Tegoroczny pobyt nie rozczarował gości. Spotkano ich bardzo ciepło w siedzibie Centrum, które zrobiło na przybyłych ogromne wrażenie. Nowoczesny jasny przestronny budynek, na korytarzach wiele polskich akcentów, plansze z postaciami wybitnych Polaków, gazetki ścienne, polskie godła, plany zajęć. Dzieci grzecznie witały się z gośćmi. W izbie pamięci Karoliny Lanckorońskiej jej popiersie, replika obrazu przedstawiającego jej rodziców, wycinki ze starych gazet i fotografie. Co najbardziej rzuca się w oczy – to polski sztandar ze słowami „Bóg, Honor, Ojczyzna”. Z trudem goście zmieścili się w tym pomieszczeniu, podczas gdy dyrektor szkoły Tatiana Biłyk opowiadała o szkole, jej uczniach i patronce. Po raz pierwszy trafiła tu grupa harcerzy, a ich mundury wywołały olbrzymie zainteresowanie. Dzieci przypatrywały się, wypytywały o odznaki i tradycje harcerskie. I chętnie sfotografowały się razem z nowymi kolegami.

Na korytarzach czuło się napięcie. Co raz pojawiały się postacie przebrane w różne stroje: to siedmiu krasnoludków, to jakaś wróżka, to tancerka. Coś się szykowało. Cała rzecz odkryła się, gdy Mirosława Tomecka zaprosiła zebranych do sali. Tu już byli rodzice, uczniowie i po chwili rozpoczęło się przedstawienie dla świętego Mikołaja. Chłopak pisał list do św. Mikołaja. Lista tego co chciał dostać ledwo zmieściła się na jedną kartkę. Ale gdzieś zapodziała mu się mama, wiec poszedł ją szukać. Podczas tej wędrówki spotyka bajkowe postacie, którym coś brakuje, coś zgubiły, czegoś nie mają. Po tej wędrówce zrozumiał, że jego zachcianki są niczym w porównaniu z kłopotami innych i po powrocie do domu pisze drugi list do Mikołaja, w którym przeprasza za ten poprzedni, a prosi jedynie o spełnienie próśb swoich rozmówców. Gdy pojawia się św. Mikołaj i spełnia wszystkim życzenia, to naszemu bohaterowi zwraca jego matkę. Całość ta przeplatana jest piosenkami, tańcami i pokazami umiejętności młodzieży. Przy czym opanowanie języka polskiego – od najmłodszych krasnoludków po najstarsze elfy – jest wspaniała. Przecież te dzieci uczą się w szkołach ukraińskich, nie zawsze w domach używają polskiego, ale tu było wszystko na najwyższym poziomie.

Na zakończenie Mirosława Tomecka podziękowała gościom za ich odwiedziny, Katarzyna Kwinecka podziękowała gospodarzom za niezapomniane wrażenia, a Stanisław Łukasiewicz ponowił zaproszenie dla dzieci z Nowego Rozdołu na jubileuszowe obchody 20-lecia TML do Poznania. Trudno było się rozstać z gościnnymi gospodarzami, więc uściskom, podziękowaniom i obiecankom spotkania nie było końca.

{gallery}gallery/2016/szym_2rozdol{/gallery}

O tajemnicy sukcesu dzieci z polskiej szkoły rozmawiam z jej dyrektor Tatianą Biłyk, rodowitą rozdolczanką.

– W naszej szkole mamy ponad setkę dzieci. Niestety chętnych mamy więcej, ale dla wszystkich nie starcza miejsca. I tam nasze lekcje prowadzone są jakby na dwie zmiany – od 16:00 do 18:30 i od 17:45 do 19:20. Tajemnica kryje się chyba w naszych nauczycielkach: dwie panie mamy z Polski i trzy z Nowego Rozdołu i okolic. To właśnie one swoim sercem, swoim zaangażowaniem i swoją praca tak przyciągają dzieci do naszej szkoły. Początkowo nastawialiśmy się tylko na język polski, ale z czasem zauważyliśmy, że tego jest dla naszych uczniów za mało. Wprowadzaliśmy kolejne przedmioty: historia i geografia Polski, nauka o narodzie, wiedza o społeczeństwie, literatura Polska. Zobaczyliśmy, że dzieci garną się do przygotowywanych z okazji uroczystości imprez teatralizowanych, wiec prowadziliśmy dla nich zajęcia artystyczne. Tu przygotowujemy elementy strojów, ćwiczymy taniec, ruch sceniczny i piosenki. Prawdę mówiąc, mamy trudności z wyborem uczestników imprezy – jest ich tak wielu, każdy chce wziąć udział, każdy chce się pokazać – że naprawdę musimy rozbudowywać nasze przedstawienia. Tak było i z tym mikołajkowym. Nasza działalność jest pod dobrym hasłem – „Wielkie serce”. To właśnie do tego wielkiego serca naszej pani Mirosławy i wszystkich nauczycielek tak przyciąga dzieci.

Na szczęście wrażenia z pobytu w CKO im. Karoliny Lanckorońskiej przysłoniły dość przygnębiające poprzednie – z wizyty w dawnej rezydencji rodziny Lanckorońskich. Wspaniały pałac, leżący w parku pełnym egzotycznych drzew jest w stanie skrajnej ruiny. Jeszcze gdy działało tu sanatorium i był gospodarz, który to wszystko utrzymywał, to jakoś to wyglądało. Teraz pałac stoi opuszczony. Okna powybijane, wnęki po popiersiach i figurach puste (podobno zabrano je do muzeów we Lwowie i Rozdole), ściany zamakają, park zarasta samosiejkami – przygnębiające wrażenie. Niestety: sic transit gloria mundi.

W czasie tej wędrówki po okolicach zdarzyła się sytuacja zabawna. Utknął nam autobus na nieodśnieżonym parkingu. Ale dzięki duchowi i sile ramion harcerzy udało się go puścić w ruch. Do Lwowa dotarliśmy późnym wieczorem, pełni wrażeń po przeżytych emocjach.

Krzysztof Szymański

{gallery}gallery/2016/szym_1rozdol{/gallery}

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X