Dwa kolory: żółty i czarny lub Boży dar życia

Dwa kolory: żółty i czarny lub Boży dar życia

17 czerwca br. w lokalu Własna Strzecha przy ul Rylejewa otwarto wystawę prac Krystyny Kosty-Góral zatytułowaną „Boży dar życia”. Autorka jest osoba kochająca i ceniącą życie i umie oddać hołd Bogu za dar życia i pomoc w nadzwyczaj trudnej sytuacji. Swoją wdzięczność Stwórcy wyraziła w poezji i malarstwie.

Od czego zaczyna się wystawa? Mówią, że od drzwi. Ale tak naprawdę – to zakończenie pewnego okresu. Początek jest długo przed…

Pani lrena Strilciw, opiekunka grupy artystów-amatorów, skupionych w grupie „Wrzos” przy Lwowskim Towarzystwie Miłośników Sztuk Pięknych (LTMSP) i autorka prac przeglądają obrazy. Omawiają każdą drobnostkę mającej odbyć się wystawy: jednakowe ramy, muzyka, ubranie, wiersze, wykonawcy. Żółto-czarna koncepcja…

Trwają zajęcia malarskie. Obok toczy się cicha dyskusja o wystawie. Obrazy – dobrze, lecz kto będzie czytał wiersze? Osoby starsze z nadszarpniętym głosem, Pan Jerzy – cichą przenikliwością, może trochę młodsze pokolenie? Żaden głos nie pasuje. Uczucia poetki są mocne, ściskają serce do bólu, do omdlenia! Ależ są dzieci. Tak, dzieci! To może młodzi spróbują, swych sił aktorskich? Zaproszone dziewczynki lat około 13-tu spełniły oczekiwania. Wszystko gra. Czarne sukienki, żółte szaliki, wybuch emocji! Pozostały sprawy techniczne. Cięto plastik, znoszono ramy, ramki… Już niedługo. Napięcie rośnie…

Fot. archiwum autorki

Środa. Wieszanie obrazów – sztuka niełatwa. Mieczysław Maławski, prezes PTMSP oraz Aleksander Dworski przystąpili do pomocy. Pani Irena ustawia dzieła malarki i poetki. – Gdzie to wieszamy – tu? Nie, kolory nie grają. Może zaakcentować tak – wiersze po jednej stronie, a obrazy po drugiej?

Krzysia przyniosła foldery, podpisy do obrazów; są gotowe wydruki wierszy dla muzyków i aktorów. Jeszcze podkleić, jeszcze podciągnąć. Czarne książeczki, żółte szaliki…

Sobota. Ranek. Dwa obrazy muszą być zamienione na te, co Krzysia malowała w nocy. Eureka! Są cudne! Tyle ekspresji, wybuch kolorów i uczuć!

Jeszcze tylko ustawienie stołów, zawieszenie dekoracji… Któż by mógł pomyśleć, że wśród nas jest świetna florystka? Halina Makowska tak się wczuła w ducha wystawy, że każdy szczegół żywej instalacji podkreślił go i dodał ekspresji. Talerze, słodycze, wyniesienie śmieci… Jak to dobrze, gdy obok jest wierny i wyrozumiały mąż. Cichy, prawie niezauważalny w ogólnym zamieszaniu. Bez jego cierpliwej pomocy – nic! Prawdziwy przykład chrześcijańskiej miłości.

Zbliża się 14:00. Dziewczynki ubrane, muzycy na miejscu. Wszystko zapięte na ostatni żółto-czarny guzik. Kroki pierwszych gości… Idą, idą, idą… Ilu ich jest?

Spotykają się dziś znajomi i nieznajomi. Powitania, uściski, uśmiechy, ogólne zamieszanie. Siadają na ławeczkach, autorka naprzeciw, za okrągłym stoliczkiem. Tłum się wycisza. Na wystawę przyszło wielu widzów: przyszli lekarze, którzy opiekowali się Krystyną na co dzień w najtrudniejszym dla niej okresie; przyszła rodzina, czuwająca przy niej całymi dobami, tygodniami, miesiącami; przyszli księża i siostry zakonne, którzy modlili się o jej powrót do zdrowia… do życia. Było wielu znajomych i przyjaciół, którzy wspierali ją duchowo. Była obecna Irena Zawerszeniuk z organizacji „Matki w modlitwie” (Матерi у молитвi).
Czarno-żółta koncepcja wystawy przemawia do wszystkich. Jest mocniejszej od głazu i delikatniejsza od kwiatu. Boży dar życia – czarne cierpienie i słoneczne szczęście. Człowiek przychodzi na świat jeden raz. Krzysia urodziła, i urodziła się po raz drugi! Tak wielkie przeżycie, cierpienie i rozpacz. Ta nadzwyczaj uduchowiona, miła, serdeczna osóbka, dzięki nadzwyczajnej sile ducha, wierze w Boga i modlitwie bliskich przetrwała najgorsze. Zdołała przetworzyć rodzinne ciepło i miłość do bliźnich w te nadzwyczajne obrazy, tak żywe, pełne życia! A wiersze?! Czy można głębiej wyrazić uczucia, by serce wzniosło się i upadło jak ptak, by duszę otuliły skrzydła anioła? Nie chcę je czytać, chcę je przeżyć! Przeżyć nie raz, tysiąc razy, zagłębić się w piękno słów, utonąć w rozkoszy!

Krótki wstęp Ireny Strilciw, muzyka, wiersze recytowane przez dziewczęta, łzy w oczach… Boży dar życia… Znajomi i nieznajomi goście wyrażają miłość, zachwyt, podziw. Krzysia, jej cudowna rodzina, mąż, dorastająca córka i synek obejmujący matkę, przyjaciele i ludzie, którym nie jest obojętna. Pod Własna Strzechą panuje atmosfera ogólnej radości i satysfakcji ze zwycięstwa tej młodej osoby – zwycięstwa nad śmiercią.

Czyż nie na tym polega szczęście?! Ta wystawa jest syntezą wiary i miłości, wytrwałości i siły ducha. Jest po prostu… Bożym darem życia.

Helena Wieliczko
Tekst ukazał się w nr 12 (280) 30 czerwca – 13 lipca 2017

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X