Czarno-biała wizja świata

Po obejrzeniu, przeczytaniu, wysłuchaniu codziennej porcji wiadomości z Polski, Ukrainy i ze świata, ogarnia mnie coraz większa złość.

Nie, nie to co się w świecie dzieje jest tej złości przyczyną. Wydarzenia wprawdzie nie są wesołe, ale nie złoszczą mnie, a raczej martwią i wpędzają w smutek. Przyczyną mojej złości jest to, że dziennikarze, politycy, specjaliści (w większości) nas, szarych ludzi mają za idiotów.

Tak, dokładnie tak! Jak inaczej bowiem można oceniać fakt, że fałszywy obraz świata stawia się nam przed oczy i manipulując, w dyrdymały każą nam wierzyć? I robią to w sposób toporny, bez kunsztu, z wyraźną pogardą dla naszych umysłowych zdolności. Nie wiem, Przyjaciele, jak Was, ale mnie to złości. Próbuje się nam namalować czarno – biały świat. Wszystko, nawet najbardziej złożone sprawy, oceniać, wyjaśniać jednym słowem. Nawet nie słowem! Obrazkiem! I to wyjaśnienie najczęściej jest przerażająco jednoznaczne i jednoznacznie aroganckie. Zero miejsca na własne interpretacje, zero miejsca na samodzielne myślenie, zero miejsca na wątpliwości. Także – między czarnym i białym – zero miejsca na jakiekolwiek szarości. Wygodny w użyciu system. Tyle, że ocenianie tego, co się w świecie dzieje, w takich kategoriach nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Prócz tego, jest to wygodne dla tych, którzy boją się myśleć samodzielnie i dla ich „panów”. Wielkich manipulatorów tego świata. Spytacie o konkrety? A najuprzejmiej proszę! Chociażby uchodźcy. Jesteśmy totalnie zmanipulowani i oszukiwani w dyskusji o nich. Czarno – biały świat. Jedni krzyczą: „wszyscy, którzy przybywają do Europy są uchodźcami, to nieszczęśni ludzie, trzeba im pomóc, to nasz obowiązek, zintegrują się, islam to religia pokoju…”! Drudzy: „wszyscy oni to podstępni imigranci zarobkowi, gorzej – to żądne „socjalu” nieroby, terroryści, islamiści, dzikusy…”. No i jedni, i drudzy tak sprytnie manipulują informacją, tak nam w głowach mącą, taką produkują propagandę, tak nam natrętnie ten biały albo czarny obraz malują, że trzeba mieć dużo zdrowego rozsądku, by umysłem w ich niewolę nie wpaść. Oczywiście, chcąc prawdziwy świat zobaczyć, także by zrozumieć jak się sprawy z uchodźcami mają, nie sposób i czerń i biel z obrazu świata odrzucić. To niezbędne kolory. Jednak autorzy demonstrowanych nam obydwu obrazów używają do ich malowania tylko czerni i tylko bieli.

Tymczasem wystarczy trochę pomyśleć, trochę trudu sobie zadać, samodzielnie po świecie się rozejrzeć, by zrozumieć, że ani białe płótno, ani czarne, przy opowiadaniu o problemie prawa na wyłączność nie mają. Niby oczywiste, ale cóż z tego?! Oczywistość ta jest przez manipulatorów bezczelnie ignorowana! Co gorsza, największy problem nie tkwi nawet w tym, że przekonują nas do jednego czy drugiego obrazu! Tragedią jest to, że nas siłą, niczym stado bezmyślnych baranów, starają się do apologetów jednego z obrazów zagnać. Żeby tak się stało, każda metoda jest dobra. Wybiórczość informacji, manipulacja, wulgarne kłamstwo, bezczelna interpretacja, demagogia, szantaż moralny – wszystko jest dopuszczalne, dobre i chwalebne, jeśli efekt przynosi. I niestety najczęściej efekt przynosi.

Proszę spojrzeć, jaki stosunek ma większość Europejczyków do problemu uchodźców. Niestety, przeważnie właśnie czarno-biały. Jasne, że i czerń, i biel istnieją, ta czerń, albo biel stanowi sto procent obrazu. Zagnani w stada, bezmyślnie powtarzający slogany, Europejczycy albo uchodźców się boją i nienawidzą, albo ich kochają i pragną, w sensie udzielania im azylu oczywiście (!).

Malowanie czarno-białego świata przyniosło takie efekty, że mało kto jest w stanie rzeczowo o uchodźcach myśleć, mówić, pisać. Mało tego – praktycznie nikomu na takie rzeczowe podejście do problemu uchodźców się nie pozwala! Proszę tylko spróbować wychylić się poza czarny albo poza biały obraz! Nastąpi natychmiastowy, bezwzględny atak! I co ciekawe, o ile „malarze” obu wizji teoretycznie się nienawidzą, od czci wzajemnie się odsądzają, wiadra pomyj wylewając, to w tym wypadku – gdy ktoś ośmieli się z własnego rozumu korzystać i nie „beczeć” w stadzie – jednoczą swe siły i choć z różnych stron, ale jednak zgodnie na takiego „odszczepieńca” napadają! Co też ciekawe, podobnych przy tym używając metod i słów nawet podobnych! Tym samym, nie tylko w czarno-biały kontrast jesteśmy wmanewrowani, ale i stajemy się ofiarami monopolizacji opinii, bowiem w zgodnym ryku dwóch zmanipulowanych większości giną i nie są słyszalne rozsądne głosy. Co gorsze, z czasem czerń staje się czarniejsza, a biel bielsza. Następuje powolna, ale nieunikniona radykalizacja – tak samych ocen, jak i ocen dotyczących tych co oceniają(!) Malują uchodźców jako coraz biedniejszych i godnych miłosierdzia albo coraz podstępniejszych i niegodziwych. Najgorsze jednak jest to, że w tej radykalizacji tak nasze „za” jak i nasze „przeciw”, staje się dla biało-czarnej rzeczywistości malarzy podstawą już nie do dyskusji z nami, lecz do publicznej oceny naszej moralności, dobroci, zaprzaństwa albo wierności głoszonym ideałom i wyznawanej religii. Oczywiście, że w tych ocenach ci, którzy nie zachwycają się „ich” obrazem są głupi, podli, zakłamani, odrażający, naiwni. Powiedzcie mi proszę, kto z nas chce być głupim, podłym, odrażającym, naiwnym? Słowa. Słowa z tego czarno-białego świata są okrutne i podstępne. Umiejętnie używane czynią obraz albo czarniejszym, albo bielszym Maskują istotę tego co opisują, jako pozytyw lub negatyw przedstawiając to, co jest neutralne. Przemycają nienawiść, poczucie winy, agresję, łagodzą krytykę, rozmywają odpowiedzialność.

Coś o uchodźcach? A proszę! Nazwanie kogoś „uchodźcą” to jedno, zaś „arabusem” to drugie. „Muzułmanin” i „islamista” to też nie to samo. Przeciwnik przyjmowania w Polsce uchodźców to też niekoniecznie „rasista”, „islamofob”(!) itd. Słowa… Mechanizm malowania czarno -białej wizji świata działa bezawaryjnie i nie tylko problemu uchodźców dotyczy.

Ocenianie wydarzeń, złożonych procesów, skomplikowanych problemów, zjawisk w czarno-białej skali jest powszechne. Zgoda, jest to proste, miłe, jednoznaczne, wysiłku i myślenia nie wymaga. Tyle tylko, że jest to nieprawdziwe. A do tego niebywale szkodliwe. Jak bowiem można coś zmieniać, naprawiać, ratować, rozwijać, wspierać, zatrzymywać, gdy nie zna się prawdy? Dlatego uważam, że autorom czarno-białej wizji świata wcale nie chodzi o rozwiązywanie problemów, lecz o wykorzystanie tych problemów do im wiadomych celów. Jest to zasadniczo proste.

Wielu ludzi nie lubi myśleć. Wielu ludzi nie wie, tylko mniema. Dla wielu wiara w stereotypy to styl życia. Dla wielu zmiana tego stanu to dyskomfort. Lenistwo wielu jest posunięte tak daleko, że przeczytanie przez nich kilku linijek tekstu jest zbyt męczące – wolą obrazki. Dlatego wiedza i umiejętność myślenia o sprawach niejednoznacznych i skomplikowanych jest im zazwyczaj obca. Oni kochają właśnie czarno-biały i jednoznaczny świat.

Cóż, są więc, tacy którzy taką wizję świata im podają. Jest to wygodne dla jednych o drugich. Pierwsi czują się bezpieczni i samozadowoleni w tym zrozumiałym (dla nich) czarno-białym świecie, drudzy są dla tych pierwszych autorytetami, mistrzami, przewodnikami. Tyle tylko, że to wszystko niewiele ma z rzeczywistością wspólnego. Ale można to świetnie wykorzystać. Przeróżnie – finansowo, politycznie, moralnie. Słowem, na wszelki sposób.

Obawiam się, że tu właśnie tkwi istota problemu. Liczy się liczba widzów, liczba sprzedanych egzemplarzy gazety, liczba wejść na strony internetowe, liczba wrzuconych do urny kart do głosowania. Liczy się to, a nie prawda. I łatwiej to osiągnąć, gdy ma się do czynienia z prostymi systemami. W tym, z wyznawcami czarno-białej wizji świata, takiej, w której nie ma miejsca na jakiekolwiek wątpliwości.

Dlatego coraz mniej mamy informacji, a coraz więcej propagandy i nie historia, a polityka historyczna nam panuje. Eksperci znają rezultaty, zanim zaczną analizować, co więcej wiedzą kto i ile im za to zapłaci. Dziennikarze… no tak, dziennikarze (większość z nich przynajmniej). O politykach tutaj to nawet się nie ośmielę napisać. Ofiarami tej czarno-białej wizji świata padamy my wszyscy. Nie jest prawdziwa. Nie pozwala na efektywne podjęcie działań. Wywołuje agresję. Leży u korzeni wielu konfliktów. Cementuje stereotypy i mniemania. Pozwala nami manipulować. Powoduje, że błądzimy. To mało? Dlatego, chociaż na niebezpieczne i nieznane ścieżki nas to wyprowadzi, proponuję o niej zapomnieć i zastosować prostą (choć niełatwą) metodę: wystarczy zacząć samodzielnie myśleć, analizować, oceniać. Tak! Jak najbardziej uznawać autorytety, ale ośmielać się kontrolować prawdziwość ich ocen! Nie bać się wątpić, szukać, znajdować! Nie bać się ataków tych „czarnych” i tych „białych”! No dobrze, może i bać się tego można, ale mimo strachu – myśleć i mieć swoje zdanie! Trudno? Niebezpiecznie? Tak! Ale warto!

Oczywiście nie wszystko jest skomplikowane, zagmatwane, złożone. Są też sprawy jednoznaczne, proste i bezdyskusyjne w ocenach. W tych sprawach czarno-biała metoda się sprawdza. Jednak po to dysponujemy wiedzą i rozumem, by uprzednio ocenić jakiego instrumentu i jakiej skali do oceny użyć, zanim ich użyjemy. Podobnie jak nie wszystko można zmierzyć linijką, tak i czerń i biel nie wszystko odzwierciedlić mogą. Jest to chyba oczywiste. Dlatego źle się dzieje, gdy mi każą wierzyć w fałszywe obrazy.

Artur Deska
Tekst ukazał się w nr 20 (288) 31 października – 16 listopada 2017

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X