Brak zrozumienia ukrinform.ua

Brak zrozumienia

9 czerwca 2021 roku Joe Biden przyleciał do Wielkiej Brytanii na szczyt państw G7, a pierwszą istotną informacją, jaka pojawiła się w mediach w związku z wizytą polityka w Europie, było przemówienie wygłoszone do amerykańskich żołnierzy, stacjonujących w bazie lotniczej RAF Mildenhall. Prezydent odniósł się wówczas do relacji USA z sojusznikami, które powinny zostać wzmocnione po latach rządów Trumpa, oraz stosunków z Rosją, które w jego ocenie powinny być stabilne i przewidywalne, po czym podkreślił, że Amerykanie zdecydowanie zareagują, jeżeli rząd rosyjski „zaangażuje się w szkodliwe działania”. Taka deklaracja przed zaplanowanym na 16 czerwca spotkaniem z Władimirem Putinem miała być wyraźnym sygnałem, że nie należy oczekiwać pobłażliwości ze strony USA dla polityki Kremla, nawet jeśli w kwestii Nord Stream 2 zachowano się co najmniej powściągliwie.

Odmowa wprowadzenia w życie poszerzonych sankcji wobec kontrowersyjnego projektu, tłumaczona chęcią zachowania dobrych relacji z Europą, przede wszystkim Niemcami, oraz tym, że gazociąg jest praktycznie ukończony, zatem byłoby to działanie spóźnione, wzbudziła poważne kontrowersje tak w samych Stanach Zjednoczonych, jak i na świecie. Co prawda Biden zaznaczył, że był i jest przeciwny tej inwestycji, ale to nie powstrzymało dziennikarzy „New York Post” przed postawieniem zarzutów o przyjęcie przez obecnego prezydenta pieniędzy od lobbysty Nord Stream, z których sfinansowana miała być część kampanii wyborczej.

Nawet, jeśli doniesienia te nie zostaną potwierdzone, nad Bidenem zawisła ciemna chmura oskarżeń zrównujących go z Donaldem Trumpem, którego prezydentura upłynęła pod znakiem oskarżeń o sprzyjanie rosyjskim interesom, a przede wszystkim o to, że wygrał wybory dzięki „wsparciu” proputinowskich trolli internetowych. Jest to także element budowania narracji, w myśl której zawiązane zostało porozumienie Niemiec, Rosji i USA mające na celu realizację partykularnych interesów mocarstw kosztem innych, mniejszych, nie tak wpływowych państw, w tym Ukrainy i Polski. Taka teoria może być wykorzystywana w niektórych kręgach politycznych w Europie i bez wątpienia jest korzystna dla Kremla, gdyż podważa wiarygodność zachodnich sojuszy.

Ponadto sytuacja ta ma obnażać słabość zachodniej polityki i dowodzić braku jakiejkolwiek strategii wobec Kijowa, który będzie jedną z pierwszych ofiar Nord Stream 2. Podnoszone są głosy, że co prawda Niemcy mają zainwestować w alternatywne źródła energii na Ukrainie, co będzie swoistą rekompensatą za poniesione straty, ale równocześnie nikt nie wie, co zrobić, jeśli Rosja doprowadzi do kolejnej wojny gazowej. Za szantaż Putina wobec Ukrainy wprost oskarżane są USA i tym samym Biden wyrasta na wroga publicznego Europy, która skazana została na łaskę i niełaskę Moskwy. Za taką opinią w ocenie niektórych komentatorów przemawia też fakt, że zapowiedzi kształtu amerykańskiej polityki zagranicznej mają wskazywać, iż Biden nie ma zamiaru prowadzić aktywnej polityki wobec Rosji, a raczej skupi się na reagowaniu na posunięcia Kremla, co postrzegane jest nie tylko jako brak konkretnej wizji, ale przede wszystkim potwierdzenie słabości na tym odcinku. Jakkolwiek wypowiedzi amerykańskiego prezydenta można byłoby odczytywać jako przejaw zdrowego rozsądku i niechęć do odkrywania wszystkich kart, to takie głosy nie przebijają się do opinii publicznej i prym wiedzie przekaz, zgodnie z którym to Rosja jest dziś potęgą ogrywającą USA i zachodnie demokracje. Analitycy już rozważają, z której strony Putin uderzy w Bidena, prorokują, że zmusi go do niepożądanych działań tak, jak postąpił przed laty z Obamą, nie uwzględniając tego, że nawet, jeśli raz taki wybiegł się udał nie oznacza to, że amerykańskie służby i politycy niczego się nie nauczyli i dzisiejszy reset w relacjach z Moskwą nie musi być równy temu sprzed lat.

Z drugiej strony z pewną naiwnością podnoszone są głosy, że rozczarowanie Bidenem, ale też Europą Zachodnią, stanie się szansą dla Polski, która umocni swoją pozycję, a przede wszystkim znów stanie się państwem znaczącym w kreowaniu polityki wschodniej, nie tylko tej wewnętrznej, ale też związanej z realizacją celów NATO i Unii Europejskiej. To prawda, że Kijów może dziś czuć się zawiedziony tym, że na szczycie NATO kolejny już raz nie może liczyć na MAP (Plan działań na rzecz członkostwa), ale trudno chyba zakładać, że ktokolwiek będzie tym faktem zaskoczony. Ukraina od lat balansuje między pragnieniem dołączenia do NATO, a znaczną powściągliwością w realizacji zobowiązań, mogących przybliżyć ją do Sojuszu, co w dużej mierze jest pochodną polityki wobec Rosji. Złożona sytuacja wewnętrzna, międzynarodowa, aneksja Krymu i wojna na wschodzie kraju, ale też wciąż spore zdystansowanie Ukraińców wobec Zachodu z pewnością nie ułatwiają dziś integracji ze strukturami zachodnimi i nie dostrzeganie tego faktu może dowodzić pewnej nieznajomości problematyki. Ale przejawem jeszcze mniejszego rozeznania w polityce jest przyjęcie, że słowa sekretarza Rady Bezpieczeństwa i Obrony Aleksego Daniłowa, że „prawdziwymi przyjaciółmi” Ukrainy są obecnie Polska i Pribałtyka, są równoznaczne zdefiniowaniu stanu faktycznego, a nie są jedynie kolejnym elementem gry. Trudno bowiem postawić znak równości chociażby pomiędzy polityką Litwy wobec Ukrainy i relacjami Kijowa z Warszawą, bo w tych drugich od dawna nie odnotowaliśmy żadnego pozytywnego przełomu, Polska obecnie nie jest promotorem spraw ukraińskich na forum międzynarodowym tak, jak była nim przed laty, a kwestie polityki historycznej wciąż przeważają nad pragmatyzmem.

Niektóre polskie źródła jednoznacznie interpretowały przy tym pominięcie na liście zaproszonych do Brukseli Wołodymyra Zełenskiego, a wręcz pisano, że „w akcie desperacji” poprosił on Bidena o spotkanie podczas europejskiej podróży, odpowiedzią na co miała być jedynie „zapowiedź telefonicznych konsultacji”. Nawet, jeśli Amerykanie ograniczyliby się do takiej rozmowy przed spotkaniem ich prezydenta z Putinem to jest to i tak sygnał dla Rosji, że pewne kwestie najpierw zostaną omówione z Ukraińcami, a dopiero później dyskutowane będą ze stroną rosyjską. A jeśli to pozostałoby niezrozumiane, to przywódca USA sprawił dodatkowy zawód polskim komentatorom i 7 czerwca media obiegła wiadomość o zaproszeniu Zełenskiego do Waszyngtonu. Biden miał zapewnić prezydenta Ukrainy, że nie zostawi jego kraju bez wsparcia i możemy spodziewać się, że te kwestie będą omawiane w lipcu, gdy obaj panowie spotkają się w cztery oczy.

Takiej szansy na razie nie będzie miał prezydent Andrzej Duda, jego spotkanie z Bidenem nie jest obecnie planowane. W nietypowy sposób fakt ten tłumaczy polski minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau, który wspomina, że Amerykanie są zbyt „zaaferowani” spotkaniem z Putinem, aby zwrócić uwagę na sojuszników ze „wschodniej flanki”, co można uznać jako potwierdzenie tezy, że to stosunki z Moskwą są dla USA priorytetem. Minister dodaje przy tym, że prezydent Joe Biden utożsamia Europę z Niemcami i Francuzami, co stawia pod znakiem zapytania polskie postrzeganie zachodnich partnerów. Trochę jakbyśmy obrazili się na to, że ktoś prowadzi politykę poza naszymi plecami, co przecież nie jest niczym dziwnym. Nie rozumiemy też wyraźnie, że ochłodzenie relacji z Waszyngtonem jest skutkiem polskiej polityki wewnętrznej oraz wobec UE, a ocena Obamy, że dryfujemy w stronę autorytaryzmu nie jest wypowiedzią niekompetentnego polityka, ale dowodem na zmianę sposobu postrzegania Polski w USA.

Co więcej, polska dyplomacja wskazuje przy tym, że równie źle, co Polaków, potraktowano Ukrainę, gdyż Amerykanie przed rozmowami z Putinem zablokowali szczyt NATO – Ukraina i pominęli Kijów w debacie o Nord Stream 2. Takie opinie, w zestawieniu z wspomnianym już przekonaniem o rosnącym znaczeniu Polski w polityce ukraińskiej, budzą pewne obawy, czy nie zaczniemy traktować Ukrainy przedmiotowo – gdy będzie to wygodne będziemy się z nią utożsamiać i „łączyć w bólu”, co stanie się zaprzeczeniem miejsca, jakie Polska wypracowała sobie przed laty na świecie. W końcu wciąż jesteśmy krajem członkowskim Unii Europejskiej i NATO, podczas gdy Ukraina nadal jedynie współpracuje z tymi strukturami, trudno zatem zrównywać nasze pozycje. Raczej moglibyśmy przypomnieć sobie, że przez długi czas dążyliśmy do wprowadzenia Kijowa do Paktu Północnoatlantyckiego i UE, zamiast pokazywać, że jesteśmy podobnie zmarginalizowani i de facto niczego nie możemy dokonać.

Tymczasem niczym naburmuszone dziecko opowiadamy wszem i wobec, że Biden nas lekceważy, Niemcy i Francja pomijają, że bliżej nam do ogarniętej wojną Ukrainy, niż zachodnich, względnie stabilnych demokracji. Nie jest to najlepszy sygnał, jaki możemy wysyłać światu. Nie świadczy też o nas dobrze to, że minister spraw zagranicznych wprost przyznaje, że o istotnych dla Polski sprawach dowiaduje się z mediów, a służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo przez kilka dni nie zauważają, że na rosyjskiej stronie można przeczytać korespondencję czołowego polskiego polityka. W ten sposób trudno zbudować wizerunek wiarygodnego i silnego partnera.

Tkwimy w sieci powiązań politycznych, gospodarczych i militarnych uplecionej na Zachód od naszych granic i nie wolno nam zapominać, że tam są nasi sojusznicy, w których interesie z pewnością nie leży osłabienie Polski i rzucenie jej na pożarcie Moskwie. Jeśli jednak sami będziemy chcieli wpaść w kremlowskie sidła to istnieje poważna obawa, że wtedy nikt nam nie pomoże. Nie dlatego, że nie będzie chciał, nawet nie dlatego, że nie będzie mógł, ale dlatego, że zwyczajnie nie pozwolimy sobie pomóc, gdyż źle odczytamy sygnały, jakie będą do nas płynąć, tak jak dziś nie rozumiemy tego, co dzieje się w światowej polityce.

Agnieszka Sawicz

Prof. dr hab. Agnieszka Sawicz pracuje na Wydziale Historycznym Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, a z Kurierem Galicyjskim współpracuje od 2009 r. Zajmuje się historią współczesnej Ukrainy, polityką rosyjską i z pasją śledzi wszelkie fałszywe informacje. Lubi irlandzką muzykę, gorzką czekoladę i górskie wyprawy. Od 2013 r. jest też etatową wiedźmą, autorką ukazujących się w wirtualnej przestrzeni „Zapisków Wiedźmy”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X