Boże Narodzenie 1929

Boże Narodzenie 1929

Rok 2019 zbliżony jest do roku 1929 – daty poszczególnych świąt wypadają w te same dnie tygodnia. Podobnie z Wigilią.

Przyjrzyjmy się, o czym pisały lwowskie gazety w tych przedświątecznych dniach. Gazeta Poranna w wymownej rubryce „Lekarskie rozmyślania przedświąteczne” daje kilka wskazówek, dotyczących naszego zdrowia – tak ważnych w czasie porządków świątecznych i obfitych kolacji wigilijnych…

Sprzątanie przedświąteczne a zdrowie
Gdy zbliżają się święta, wtedy przystępuje każda szanująca się pani do t.zw. „wielkiego sprzątania” przedświątecznego. Trutni męskich o ile możności usuwa się z domu, obiad podaje się w kuchni, a pani domu, owinąwszy głowę wielkim turbanem, a wdziawszy najstarszy szlafrok, uzbraja się w trzepaczkę i szczotki i rozpoczyna sprzątanie.

Im proch w pokoju jest większy, tem bardziej jest pani domu zadowolona. Proch ten zawiera rozliczne bakterie, a statystyka wykazuje, że podczas, gdy ogólnie na 1000 umierających umiera zaledwie 2 ludzi na gruźlicę płuc, to około 6 umiera wśród ludzi pracujących w prochu.

Należy pamiętać, że przy trzepaniu usuwamy tylko cięższe i stosunkowo najmniej szkodliwe części kurzu, lżejsze natomiast części i to niebezpieczniejsze, pełne zarodków chorobowych, opadają przy sprzątaniu na inne miejsca, ale tego samego pokoju. I jakkolwiek wielkie sprzątanie przeprowadzono bardzo gruntownie, to jednak najistotniejszą i najważniejszą część kurzu nie usunięto.

I dlatego lekarz, który wszędzie swój nos wtyka i do sprzątania świątecznego, go wetknąć musi, by ustrzec panią domu przed zgubnymi skutkami sprzątań przedświątecznych, radzi sprzątać na wilgotno, a nie na sucho. Meble wszystkie i podłogę należy przedtem wytrzeć jakąś chustą wilgotną, a potem dopiero trzepać. Dywany zaś i meble tapicerowane należy przedtem gruntownie wyszczotkować, a potem dopiero trzepać. Drobne cząstki kurzu przylepiają się do wilgotnej chustki i w ten sposób usuwamy najważniejszą część kurzu. Sprzątania przedświąteczne służą bowiem dla przysparzania zdrowia rodziny, ale bez szkody dla pani domu, tej wiecznej i niedocenianej ofiary i męczennicy wszystkich i wszystkiego.

Jemy za dużo
Oto krzyk wybitnego fizjologa amerykańskiego Chittendona, który stwierdził to na licznych swych doświadczeniach. Badacz ten twierdzi, że normalny pracownik fizyczny i umysłowy jada co najmniej trzy razy za dużo.

Nie tylko za dużo jemy, ale i zbyt łapczywie. Łapczywość jest cechą drapieżców, u których często wielkie są przerwy w przyjmowaniu pokarmu, narządy ich są też odpowiednio ku temu urządzone. Obżarstwo ma być cechą rodowi ludzkiemu niewrodzoną, ale nabytą, czego dowodem ma być fakt, że otyłych ludzi pierwotnych nie zna nauka.

W wigilię święta Regina Mrozowska w artykule wstępnym pisze o oczekiwaniach na przyjście Zbawiciela…

Pocztówka (fot. prawicowyinternet.pl)

Świat czeka
W księżycowej poświacie, w modlitewnym zachwycie pogrążon świat milczy i słucha — świat czeka.

Setki lat mijają, zapadają się w bezedni przeszłości; zmieniają się pory roku: raz słońce doskwiera, to znowu lód pęta ziemię w łańcuchów okowy. Powstają jedne narody, inne walą się w gruzy. Zrodzona w prawieków kolebce kultura rośnie, wzmaga się na siłach, olbrzymieje, rozprzestrzenia mocarne ramiona, podnosi dumną głowę i w królewskim, zwycięskim pochodzie przemierza ziemię całą. Zdobycze ludzkiej wiedzy wołają hardym głosem: kto się nam oprze, kto przeciw nam powstanie!

Wynalazki techniczne każą ludziom ślizgać się po niezmierzonych przestworzach wodnych, zapadać w głębiny oceanów, szybować w powietrzu. Umysł ludzki zdobywa, zwycięża, opanowuje sobą wszystko, wszystko nagina do swej woli. W zaślepieńczym porywie upiornych majaczeń przeczy istnieniu Boga samego!

A jednak w tym korowodzie chwil, lat, wieków walących się w bezkres, wykwita rok rocznie jedna chwila, jedna godzina opromieniona niebiaństwem swego posłannictwa. W księżycowej poświacie, w modlitewnym zachwycie pogrążon, wyzbywszy się spraw przyziemnych, świat milczy i słucha, świat czeka przyjścia owej cudownej godziny, która nakazem Najwyższej Woli od lat tysięcy ziemię brata z niebem.

Z cichym poszumem wiatru, z szelestem spadających okiści splata się przedziwna muzyka harf archanielskich. Niesie się na bory i pola, na rozłogi i jary, usłane śniegiem, na spętane lodem wody rzek i strumieni. Zbiega z gór niebosiężnych, uderza o złomy granitów, przypada do wybrzeży morza sinego, na grzbietach zbałwanionych nurtów przepływa oceany i głosi światu całemu ową tajemną chwilę:

Gdy się Chrystus rodzi!

Cudowna muzyka harf archanielskich dociera do ludzkich istnień, przenika je, przekształca dusze, rozpłomienia serca, wyciągają się ramiona ku ciemnym nieba firmamentom, wzrok szuka pierwszej gwiazdy – zwiastunki radosnej nowiny.

Gdy się Chrystus rodzi!

Tysiącem świateł gorzeją świątynie, wypełnione po brzegi mnogością luda; zniknęły różnice stanów, bogacz i biedak, mędrzec i prostak nieuczony zrównani, zbratani, przybieżeli na głos dzwonów kościelnych, na dźwięk harf archanielskich, przybieżeli, niosąc hołd kwilącej w żłobku Bożej Dziecinie.

Dziś wieczorem, skoro tylko pierwsze gwiazdy rozbłysną na nieba firmamencie, wszystkich nas zjednoczy – łącząc z wszystkiemi przeszłemi i przyszłymi pokoleniami – jedno i to samo wzruszenie: wzruszenie, które na całym świecie chrześcijańskim budzi corocznie od wieków i na wieki w każdem sercu człowieczem wigilia Bożego Narodzenia: wielka, najświętsza tajemnica nocy betlejemskiej, gdy w stajence lichej narodził się Bóg Prawdziwy, aby zbawić człowieka, aby go wyzwolić ze złych mocy jego własnej, ludzkiej natury.

Wzruszenie doznawane w wieczór wigilijny jedno i to samo na przestrzeni czasów i wszystkich krajów chrześcijańskich – w każdym kraju i każdego czasu posiada odrębną postać i co roku inny zdobywa wyraz.

Jakże odmienne od dzisiejszego było to nasze wzruszenie wigilijne w okresie walk o niepodległość? Jakże było różne w poszczególnych latach tego okresu, i jakże jest inne rok po roku od chwili wskrzeszenia naszego Państwa. Wieczne i w zasadzie swej niezmienne – zmienia się ono corocznie, corocznie jest inne i nowe, tak nowe i ciągle w zasadzie swej jedno i to samo, wieczne i niezmienne, a przecie coraz to inne i ustawicznie nowe.

Gdy dziś wieczorem łamać się będziem opłatkiem, niech nad wzruszeniem naszem zapanuje wszechmocnie uczucie, niech zwycięży miłość i pokój. Wróci zachwiana harmonia. Wróci poszanowanie dla praw i urządzeń, bez których niema istnienia i niema postępu. Wszystko minie, jak przemijają burze, ale dobro przetrwa i pamięć o tych, którzy o jego trjumf nieustraszenie walczą.

Dzieląc się dziś białym opłatkiem, otwórzmy serca dla tych uczuć i tych wartości, których nieśmiertelnym symbolem jest i będzie Boże Narodzenie!

Natomiast Wiek Nowy swoje łamy poświęca opisom tradycji świątecznych w różnych państwach.

Co kraj to obyczaj
Żadne święto chrześcijańskie nie jest obchodzone tak uroczyście, a zarazem tak rozmaicie, jak Boże Narodzenie. Choinki, zwyczaj niemiecki, przeszedł do krajów słowiańskich, do Anglii, a nawet do Ameryki Północnej. Wedle panującej tam legendy, św. Mikołaj, patron grzecznych dzieci, pod postacią karzełka, okrytego futrami, w noc wigilijną wchodzi kominem do mieszkań i daje rozmaite podarki.

Wieczór wigilijny święcony bywał dawniej w Ameryce, przed zaprowadzeniem ustawy prohibicyjnej, jeszcze i innym zwyczajem. We wszystkich prawie hotelach, restauracjach i kawiarniach rozdawany był w tym dniu darmo puncz jajeczny. Na tydzień przedtem wywieszone były w tych hotelach zaproszenia i korzystało z nich mnóstwo osób. Gospodarze przesadzali się w częstowaniu przysmakami, pod koniec jedzenia podawano puncz, przyrządzony z mleka, jaj, wódki i korzeni.

Dzień wigilijny jest w Ameryce Północnej uważany za bardzo szczęśliwy do zawierania związków małżeńskich. Nigdy też nie odbywa się tyle ślubów, co w tym dniu.

W Anglji niema naszej pięknej wilii, ani łamania opłatkiem. Przybranie choinki z zapalonemi świeczkami, z rozłożonymi podarkami, staje się tam coraz powszechniejsze, ale w wielu domach ma to miejsce nie w dzień wigilijny, ale w sam dzień Bożego Narodzenia.

Piękny obyczaj wigilijny panuje w Norwegii; tam ptaki bywają „zapraszane do stołu”. Przed domami stawiają na słupach deseczki, posypane obficie ziarnem, aby i Boże śpiewaki mogły brać udział w radości z powodu Narodzin Chrystusa.

Na greckiej wyspie Chios w dniu wigilijnym dzieci biegają z piosenkami od domu do domu i otrzymują orzechy, figi, rodzynki itp. Mieszkańcom tej wyspy nad morzem Egejskim znane jest również i Boże Drzewko, przystrajają je rodzice dla dzieci i również dzierżawcy i czynszownicy dla właścicieli ziemskich. Na dużym pręcie przywiązują oni gałązki drzewa oliwnego, mirtu i pomarańczy, wtykają w nie różne kwiaty sezonowe i tę południową „choinkę” obwieszają jeszcze owocami.

W pierwszy dzień świąt ze trzystu takich dzierżawców zjeżdża z okolicznych wiosek z takiemi gałęziami w ręku; do siodeł mają przymocowane po kilka sztuk drobin; przed domem właściciela gruntu zatykają gałęzie, następnie czerpią dla niego ze studni tyle wody, ile potrzeba na święta. Za ten podarunek i za tę usługę otrzymują suty obiad i podarunki.

Nigdzie na świecie wieczór wigilijny nie jest obchodzony tak hałaśliwie i wesoło, jak w Neapolu. Fajerwerki, pochody z palącem łuczywem, iluminacje domów i gmachów, ruch, gwar, śmiechy, przerywane są głosem dzwonów, wzywających na pasterkę.

W Hiszpanji panuje zwyczaj, nie praktykowany w żadnym innym kraju: w noc wigilijną gubernator wojskowy Madrytu, oraz innych większych miast odwiedza więzienia wojenne i obdarza wolnością najmniej winnego przestępcę. Z nadejściem zmroku, przed obrazem Matki Boskiej zapalone są świeczki, wszyscy czuwają, aby o świcie udać się na Mszę „pierwszych kurów” – tak zowią w Hiszpanji Pasterkę. Po nabożeństwie Hiszpanie palą ognie, strzelają z moździerzy, śpiewają i tańczą po ulicach, a swoją wigilię, swoją „dobrą noc” (noche buena) obchodzą jak my wieczerzą rodzinną i przyjacielską, która ma swoje, tradycją przepisane potrawy, tylko odbywa się dwa razy: jedna postna wieczerza, druga mięsna, huczniejsza po nabożeństwie.

Francja przyswoiła sobie zwyczaje gwiazdkowe angielskie i niemieckie: więc choinkę, puding, gałęzie jemioły. W południowych jej prowincjach głowa rodziny zapala wigilijną kłodę w kominie – ma ona jakoby płonąć do wiosny.

Bardzo podobny zwyczaj spotykamy u Słowian, mianowicie u Serbów i Bułgarów; w noc Bożego Narodzenia rzucają oni na ogień kłodę dębową, zwaną „badniszkiem”.

W wielu miejscowościach francuskich nad drzwiami zapalone są lampki, będące symbolem Gwiazdy Betlejemskiej.

Najszczytniejszym jednak obyczajem, wspólnym wszystkim krajom cywilizowanym jest obdarzanie w tym dniu ubogich dzieci. Doroczna gwiazdka rozprasza bodaj na chwilę mroki nędzy i głodu.

Pocztówki o tematyce świątecznej malowała również Zofia Stryjeńska (fot. myvimu.com)

A także analizuje ludowy charakter polskich kolęd.

Kolędy a lud
Lud nasz przylgnął bardzo do swych kolęd. Sprawił to ich miejscowy, narodowy charakter, ale przede wszystkiem pierwiastek głębszy, moralny, psychologiczny. W okolicznościach bowiem, towarzyszących urodzeniu Pana Jezusa, człowiek prosty i ubogi, czuje, że to jego święto, jego triumf, apoteoza ubóstwa, podniesienie go do niebywałej godności. Czuje on, że Dzieciątko Jezus biedniejsze jest nawet od najbiedniejszych; i ten właśnie moment zbliża go do Boga, budzi w nim nowe życie, zadowolenie z niego i jest mu pociechą w ubóstwie.

Przyglądając się bliżej kolędom, widzimy, że autor przedstawiając nam okoliczności Narodzin, często nie tylko nie dba o prawdę historyczną, ale cała scenę betlejemską przenosi niejako na ojczystą ziemię, zachowując tylko nazwy Ziemi św.

Widzimy tam taki śnieg i mróz jak w Polsce. Ci pasterze, zbudzeni przez Aniołów i spieszący do owej szopy – to polscy parobcy i pastuchy, nasze Stachy, Bartki i Kuby, którzy wyrażaną swą radość z narodzenia Mesjasza grą na dudach, lirach, piszczałkach, a niekiedy i pląsaniem. Szopa zaś jest taka sama, jak każda stajnia przy wiejskiej nagrodzie. Kto dzieje Nowego Testamentu znałby tylko z kolęd, mógłby myśleć, że Pan Jezus narodził się gdziekolwiek w Polsce, w pierwszej lepszej wsi, bo i każda jest podobną do tego Betlejem, jakie jest w kolędach. Przejawia się w nich całe życie wiejskie z swemi radościami i smutkami, ze zwyczajami i sposobom wyrażania się. W nich jest miłość jego do Bożego Dzieciątka, która wyraża się bądź to w wybuchach radości, bądź w wyrazach ubolewania nad Jego ubóstwem i nędzą. Przebija w nich zarazem cześć ku Matce Najświętszej, u której stóp składają dary dla Zbawiciela.

W wydaniu świątecznym Gazety Porannej nie mogło zabraknąć kącika poetyckiego. Oto wiersz autorstwa Henryka Zbierzchowskiego

Modlitwa na Boże Narodzenie
Wszystko nam dałeś, co dać mogłeś Panie
i wyróżniłeś nas pośród narodów:
szumiące morza zbóż na polskim lanie,
abyśmy nigdy nie zaznali głodów,
lasy, gdzie dzikich zwierząt królowanie,
srebrzyste rzeki wokół starych grodów,
bajeczne góry i cud cichych polan,
gdzie wonne trawy sięgają do kolan.

Dałeś nam dalej te skarby podziemne,
które ulżeniem są człowieczej doli:
pokłady węgla niby piekło ciemne
i jak śnieg białe stalaktyty soli,
siły energji tak długo tajemne,
póki ich ludzki umysł nie wyzwoli
i póki ludzka praca ich nie zmieni
w ogień i światło, dwoje wrogów cieni.

Dałeś nam żywość umysłu i duszy,
serce rycerskie, junacze i mężne.
Kult dla piękności białych pióropuszy,
ramię najbardziej silne, gdy orężne,
dałeś nam królów – duchów i genjuszy,
którzy nas wiodą w szlaki niebosiężne
i błyskawicą myśli piorunową
wciąż rozświetlają nam niebo nad głową.

Gdy tak bezmierny jest skarb Twej dobroci,
żeśmy już wolni na ojczystym łanie,
że nam swych skarbów nie skąpiłeś kroci,
choć Polak czasem nie zasłużył na nie,
że Twoja łaska życie nasze złoci
– o jedno jeszcze prosimy cię Panie:
Daj, Wiekuisty, zrządzeniami swemi
pokój i zgodę naszej polskiej ziemi

Została zachowana oryginalna pisownia

Opracował Krzysztof Szymański
Tekst ukazał się w nr 23-24 (339-340), 20 grudnia – 16 stycznia 2019

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X