Bolek Majerik: „Tu nie może Polska zniknąć”

Na Bukowinie Rumuńskiej

W ramach obchodów święta Zjednoczenia Księstw Rumuńskich w Muzeum Bukowińskich Tradycji Ludowych w Gura Humorului eksponowano wystawę rzeźb w drewnie Bolka Majerika, artysty z polskiej wsi Plesza na Bukowinie Południowej.

Wystawa została zorganizowana przez Urząd Miejski w Gura Humorului, Miejskie Centrum Kultury oraz Związek Polaków w Rumunii. W otwarciu wernisażu uczestniczyli burmistrz Gura Humorului Marius Ioan Ursaciuc oraz prezes Związku Polaków w Rumunii Gerwazy Longher. Autora i jego prace – dużych rozmiarów popiersia prezentujące władców geto-dackich przedstawił Constantin Moldovan, poeta i primar (wójt gminy) Mănăstirea Humorului.

– Na terenie tej gminy mamy dwie wioski Pojana Mikuli (Poiana Micului) i Plesza (Pleșa), gdzie mieszkają Polacy – wyjaśnił Constantin Moldovan. – Bardzo imponuje mi twórczość Bolka Majerika, który przez swoje rzeźby wzbogaca nasz teren.

51-letni Bolek Majerik jest żywą wizytówką potomków Górali Czadeckich, którzy jeszcze pod zaborem austriackim w poszukiwaniu lepszego życia przywędrowali na Bukowinę, gdzie znaleźli swoją drugą małą ojczyznę. 185 lat temu na wysokości 650–730 m n.p.m. założyli uliczkową wioseczkę Pleszę. Okoliczne wioski są w dolinach. Według jednej legendy polscy górale zatrzymali się w swej drodze najpierw gdzie indziej, lecz tam zalała ich olbrzymia powódź. Dlatego wybrali na osiedlenie górkę przy starej drodze, nie chcąc, by powtórzyła się ta tragedia. Druga legenda przekazuje o pięknych jasnowłosych polskich dziewczynach, których w ten sposób chroniono przed zbytnią natarczywością wołoskich chłopów.

Fot. Konstanty Czawaga
{gallery}gallery/2020/majerik{/gallery}

– Urodziłem się pod tą skałą – śmieje się Bolek. – Tu, na wsi.

Prowadzi nas na porośnięte lasem wzgórze do sporych rozmiarów magicznych głazów. Kiedyś mieszkańcy Pleszy chcieli wybudować tam kościół. Wznieśli go w innym miejscu. Po wielu latach tę skałę zwaną Jastrzębią Bolek ożywił przez swoje pierwsze płaskorzeźby reprezentujące postać Chrystusa, zwierzęta, akty kobiece.

– To jest bardzo dobry piaskowiec do kucia – wyjaśnił. – Tu jeszcze jest taka moja wcześniejsza rzeźba.

Pierwsi widzowie i recenzenci ze wsi niemal jednogłośnie orzekli, że Bolek oszalał. Na Pleszy od samego początku ludzie zajmowali się wyrębem lasów, wypaleniem węgla drzewnego, produkcją beczek, hodowlą bydła. Był innym. Uznanie wśród rodaków przyszło do Bolka Majerika dopiro po nagłośnieniu o wystawach jego prac i wydaniu książeczek jego poezji.

– Tu na wsi skończyłem cztery klasy, do Gura Humorului chodziłem aż do 10 klasy, a w Câmpulung Moldovenesc studiowałem w liceum budowlanym – opowiada o sobie. – Później jako stażysta cztery lata studiowałem na Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu ma Wydziale Rzeźby. Zacząłem pisać wiersze również w wieku pierwszych miłości, czyli w 18 lat.

Bolek Majerik jako poeta zadebiutował w suczawskim „Polonusie” – piśmie Związku Polaków w Rumunii. Uczestniczył w wielu międzynarodowych spotkaniach i warsztatach literackich w Polsce, posiadał również nagrody w prestiżowych konkursach poetyckich. Wydano cztery tomiki jego wierszy: „Wcielenie słowa” (1997), „Pomiędzy bogów, drzewa i ludzi” (2002), „Kim jesteśmy?” (2003) i „Śpiew wilka” (2009).

Jestem białym wilkiem
Królem gór
W niebieskich oczach
Widać zimowy wicher i korę buków
Odwiedzają mnie dusze wielkich królów
Sięgam trzeciej bramy nieba
Jestem białym wilkiem karpackiego ludu.

Tak brzmi jego poezja. Brzmiała, bo teraz Bolek Majerik już nie pisze wierszy.

– Poezja znika z mego życia – szczerze się przyznaje. – To już jest historia. Nie piszę. Zauważyłem, że talent poetycki odbieramy jako dar Boga.

– Tak, ale można go zgubić – stwierdził.

Natomiast twórczość rzeźbiarska Bolka Majerika nadal obejmuje różne formy w drzewie i kamieniu. Na ziemi i pod ziemią.

– Pod koniec ubiegłego wieku pracowałem sześć miesięcy w kopalni soli w pobliskiej stąd Kaczyce – powiedział. – Gdyby znów była okazja, ażeby wrócić do kopalni soli, to bym wrócił. Mam natchnienie kucia w skałach soli.

W tej czynnej jeszcze kopalni soli pracowało kilku pokoleń polskich górników. Do kopalni schodzimy po schodkach, początkowo drewnianych, a następnie solnych. Zawsze tam sporo turystów z Rumunii, Polski, innych krajów. Od razu za kaplicą św. Barbary po prawej stronie na ścianach solnych widoczne są płaskorzeźby Adam i Ewa, Pan Jezus i Matka Boża.

Fot. Konstanty Czawaga
{gallery}gallery/2020/majerik_kopalnia_soli{/gallery}

Wybitnym dziełem twórczości Bolka Mejerika jako rzeźbiarza stał posag ku czci Wielkiego Papieża-Polaka przed kościołem parafialnym św. Jana Pawła II w sąsiedniej wsi Pojana Mikuli, gdzie większość mieszkańców są Polacy. W 2017 roku, w trakcie obchodów święta Konstytucji 3 Maja rzeźbę poświęcił ks. Stanisław Kucharek z parafii Nowy Sołoniec (Nou Soloneţ).

Fot. Konstanty Czawaga
{gallery}gallery/2020/majerik_pomnik{/gallery}

– Pracowałem trzy lata, bo przywieziony tam kamień był za twardy do kucia – opowiada Majerik. – Wykułem ręcznie. Są dwa bloki na 4 tony plus jeszcze Figura Matki Boskiej Fatimskiej, która ma 2,20 metra. Pomnik ten jest ponad 5 metrów wysokości.

Na podwórku rodzinnym Bolek pokazuje liczne katalogi z udziału w zbiorowych i indywidualnych wystawach w Rumunii, Polsce, na Węgrzech.

– Uczestniczyłem już dwa razy na plenerze artystów, którzy reprezentują mniejszości narodowe Rumunii – dodaje. – Miałem prace na wystawie w Brukseli, w Ambasadzie Rumunii w Warszawie i na zamku w Przemyślu.

Drewniane figury świętych i bohaterów świeckich po powrocie z wernisażów są szczelnie poukładane w półotwartej szopie. Tam oni spędzają lato i zimę do kolejnej wystawy.

Fot. Konstanty Czawaga
{gallery}gallery/2020/majerik_rzezby{/gallery}

– Moje tematy to historia i religia, ale nie tylko – mówi dalej Bolek. – To zależy od natchnienia. Ale niestety nie ma zamówień, to nie ma z czego żyć. Rzeźba jest dla mnie taką wyspą, gdzie po prostu mogę uciec od codzienności, od szarości życia, ale nie mogę zarobić. Mam jakąś pomoc socjalną w granicach 500 złotych miesięcznie, tyle. To jest marna kasa, której ci wystarczy na kawę i papierosy. Jeżeli chodzi o sprawy finansowe, to żyję pod progiem ubóstwa, a nie na progu ubóstwa, bo próg ubóstwa to gdzieś 700-1000 lei. Tutaj z gospodarki prywatnej też się da zapewnić wyżywienie. To jest walka o przetrwanie. Dlatego dużo Polaków z Bukowiny Rumuńskiej wyjeżdża do pracy za granicę.

– Czy chciałbyś przekazać swoje doświadczenie młodzieży, dzieciom? – pytam.

– Polska dała mi studia i chciałbym przekazać dalej – odpowiada. – Był taki eksperyment. Sześć miesięcy prowadziłem szkołę we własnej małej pracowni, która ma 6 x 4 metrów, i miałem sześciu uczniów, którzy są do dziś. Ale to się skończyło, bo pracowałem dwa dni w tygodniu za darmo, a trzeba jeszcze pracować na gospodarce z rodziną. Jeżeli ktoś w ciągu paru lat zainwestuje we mnie, to taka szkoła będzie. Inaczej to nie będę już miał tej energii.

Nadal uczy chętnych dzieciaków robienia drzeworytów, a jego marzeniem jest otworzenie weekendowej szkoły rzeźbiarskiej dla dzieci z okolicznych wiosek. Nauczyłby ich też rzeźbić w kamieniu. Jednak w naszej rozmowie zastanawia się, czy w bliższym czasie nie zabraknie tutaj dzieci w ogóle – martwi się artysta.

Dookoła Pleszy przepiękne widoki Obczyn – malowniczych pasm górskich w Karpatach Wschodnich. Rumuński dyktator komunistyczny Nicolae Ceaușescu planował zniszczyć Pleszę i „spędzić” mało obiecująca wioskę z górki w dolinę, do „nowoczesnych” bloków. Jednak plan ten nie został wykonany. Wybudowano piękny Dom Polski. Wójt Constantin Moldovan dotrzymał słowa i poprawił drogę, która prowadzi pod górę do Pleszy. Została też poprawiona droga leśna do sąsiedniej polskiej wsi Nowy Sołoniec, ażeby mogli tam łatwiej przejechać też samochody osobowe.

Przez cały czas naszej rozmowy przerturkotała przez wioskę jedynie samotna furmanka i znów zapadła głęboka cisza.

– Mam duży ból w sercu, bo sporo mieszkańców wyjeżdża do Hiszpanii, innych krajów – dzieli się Bolek. – W tej chwili ta wioska ma tak, że prawie każda druga chata jest pusta. Plesza to jest najmniejsza polska wioska, ale najwięcej ludzi stąd wyjeżdża. Kiedyś było tutaj 200 osób, teraz 150. Ale w kościele w niedzielę aktywnych jest 80-90, z których dużo starszych. Parę dni temu grabiłem gdzieś tam na dole i przez trzy godziny nic nie było słychać – wioska była martwa. Albo byli w chacie, albo tych ludzi po prostu nie było w domu. Chodzisz jak obok ruin. Sąsiad ma czterdzieści parę lat, z żoną i trójką dzieci. Zabiera swoją rodzinę.

– A czy Polska tutaj zostanie? – zapytał kolega Gienek Sało, z którym nakręcamy film o Polakach na Bukowinie.

– Ale Polska tu zostanie, bo zawsze była i jest w genach – jest przekonany Bolek. – Tu nie może Polska zniknąć.

– Ale jak ludzie powyjeżdżają stąd, to skąd ta Polska ma zostać? – dopytywał się Gienek.

Nasz rozmówca zamyślił się.

– To jest ryzyko – przyznał. – Pomiędzy moimi rówieśnikami, którzy pracują za granicą, jeszcze jest zachowywany język polski. Ale jeżeli dzieci się uczą w Hiszpanii czy Portugalii, to już nie rozmawiają po polsku.

Bolek wspomina, jak w dzieciństwie czasem gadali na ulicy z rówieśnikami po rumuńsku, ale rodzice, a zwłaszcza dziadkowie pilnowali, ażeby mówić u siebie po podwórku tylko po polsku. Zachowali też swoją gwarę góralską.

– Dzieci chcą na studia do Polski i nie wracają, tak że ci wioski już są w krytycznym stanie – podsumował Bolek. – Jeżeli ktoś w Polsce ma dobrą emeryturę i chciałby przenieść się do Pleszy i tu zamieszkać, to byłoby dobrze. Można sobie zbudować nowy dom.

Wybitny polski artysta bierze konia i pług. Trzeba pomagać rodzinie w polu.

– Co ci przywieźć ze Lwowa? – pytam go na pożegnanie.

– Piwa lwowskiego – śmieje się Bolek. – Byłem kiedyś we Lwowie, bardzo mi zasmakowało.

Konstanty Czawaga

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X