„Błękity ze złocistą wstęgą” Wiera Meniok i Mariusz Olbromski w Muzeum Słowackiego w Krzemieńcu, fot. Anna Gordijewska / Nowy Kurier Galicyjski

„Błękity ze złocistą wstęgą”

Wiersze o walczącej Ukrainie Mariusza Olbromskiego

Niedługo ukaże się w Lublinie tomik wierszy Mariusza Olbromskiego „Przeminą dymy, rozkwitną róże. Wiersze o walczącej Ukrainie”. Będzie to dwujęzyczne wydanie – w języku oryginalnym i w moich przekładach na język ukraiński. Weszło do niego pięćdziesiąt pięć wierszy, większość z nich powstała po 24 lutego 2022 roku. Wiersze te, jak wyznaje autor, brzmią niczym sejsmograf jego serca. Poetycki głos Mariusza Olbromskiego nieustannie inspiruje się światem Juliusza Słowackiego – zarówno metafizycznym, wyobrażonym, jak i niemalże namacalnym, wciąż oddychającym duchem wielkiego romantyka do dziś zamieszkałym w uroczym i magicznym krajobrazie Krzemieńca, w miejscu, które było i nadal pozostaje genius loci autora „Srebrnego snu Salomei”.

Mariusz Olbromski, polonista, filolog klasyczny, muzealnik, poeta i prozaik, członek Warszawskiego Oddziału Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie. Autor kilkunastu książek poetyckich i prozatorskich, wśród najnowszych: „Wieża czasu” (2018), „Na szlaku dialogu” (2020), „Cień Norwida” (2021), „Kresowa bałagułka” (2021, we współautorstwie z Anną Gordijewską). Pomysłodawca i współorganizator Dialogu Dwóch Kultur – ponad dwudziestu edycji corocznych spotkań pisarzy i naukowców ukraińskich i polskich w Muzeum Juliusza Słowackiego w Krzemieńcu, także w Drohobyczu, Przemyślu, Warszawie, Stawisku, Sulejówku i innych miejscach. Właśnie za sprawą Dialogu Dwóch Kultur poznałam Urszulę i Mariusza Olbromskich, bardzo cenię przyjaźń i współpracę z nimi. Jestem szczególnie wdzięczna Mariuszowi za Krzemieniec – to on razem z Urszulą podarował mi to niezwykłe miejsce, do którego wciąż chce się powracać.

Od pierwszych dni rosyjskiej wojskowej inwazji na Ukrainę Mariusz Olbromski często pisał do mnie listy. Niełatwo było wtedy opanować emocje, ukryć się gdzieś (nie tylko w schronie fizycznym) przed grozą, która nagle się wydarzyła. Listy Mariusza coraz częściej mieściły załączniki z jego wierszami. Czytanie tych wierszy, a później ich tłumaczenie, było dla mnie rodzajem innego, nie fizycznego, schronu.

Ilustracje do książki zrobił kijowski artysta Oleg Hryszczenko, którego poznałam na ubiegłorocznej Drugiej Jesieni – corocznym projekcie, dedykowanym Schulzowi w Drohobyczu w rocznicę jego zamordowania. Duże plakaty Olega Hryszczenki – swoiste repliki tzw. fresków Brunona Schulza z willi niemieckiego nazisty Landaua – nadal są w przestrzeni zamurowanych okien drohobyckiej kamienicy, na rogu ulic Zańkowieckiej i Szewczenki, gdzie powstała galeria uliczna „Puste okna”.

Prapremierę dwujęzycznego tomu wierszy Mariusza Olbromskiego „Przeminą dymy, rozkwitną róże…” przed jego publikacją mieliśmy niedawno w Krzemieńcu, w Muzeum Słowackiego, podczas tegorocznego Dialogu Dwóch Kultur, który zawsze zaczyna się 4 września, w urodziny autora „Króla Ducha”. Mówiłam o tej książce także w Sanoku, w ramach corocznej konferencji „Na pograniczach kultur i narodów” organizowanej przez Uczelnię Państwową im. Jana Grodka w Sanoku. Napisałam rozbudowane posłowie do tomu Mariusza Olbromskiego „Przeminą dymy, rozkwitną róże. Wiersze o walczącej Ukrainie”, które jest integralną częścią książki, korzystam z niego w dalszej części tego eseju.

Od wrześniowych czasów Słowackiego zaczyna się opowieść wierszem Mariusza Olbromskiego o walczącej Ukrainie i o wspólnym – polskim i ukraińskim – szlaku Anhellego. Zanim odsłoni grozę, poeta prowadzi w te wrześniowe czasy, by w nich się zanurzyć, by o nich nie zapomnieć, zwłaszcza teraz – zaledwie pół roku przed katastrofą. Pamięć serca jest najwyższą mocą w obliczu nadciągającej ciemności. I wspólną drogą, od której wszystko się zaczyna i do której powraca:

Chociaż zimny wiatr od wschodu
i zaraza czyha w krąg znów
jedziemy do Krzemieńca by budować
z serc i z myśli wspólny dom.
(„W drodze”, wrzesień 2021)

Ten wspólny dom, mimo jego impresjonistycznej subtelności, jaką po ukazaniu się książki przyjdzie na poznać w tym i kolejnych wierszach, jest mocnym fundamentem do przetrwania pośród grozy, która wkrótce odsłoni swoją ostateczną twarz. Niezwykle ważne stają się znaki tego miejsca, wspólnego domu. Koniecznie należy raz jeszcze je sobie przypomnieć, jak czyni to poeta, poczuć ich kolor i zapach, dźwięk i kontur: rzeka Ikwa i góra Bony, drewniane schody i ganek dworku Słowackich, dźwięk fortepianu i zapach malw, stare fotografie i spojrzenia kotów, mury ulic i szczebiot jaskółek. Zapamiętać te znaki i utrwalić je w sobie, by potem zbudować z nich nową Arkę Noego, „która z potopu zapomnienia / prastare skarby dziejów chroni”, by kruchego świata naszej intymnej impresji nikt nie zdołał skruszyć, by nadal było tak jak w pamięci naszego serca:

Za oknem patrzą róże zadziwione.
Słońce przesuwa cienie na podłodze.
Ponad gontami dachu biały obłok.
(„W arce”, wrzesień 2021)

Nie bez powodu wszystko zaczyna się od wrześniowych czasów Słowackiego – rodzaju inicjacji czytelnika i prologu do katastrofy, którą już za chwilę poeta będzie obserwował na dworcu w Warszawie. Nieodwracalne jeszcze nie nastąpiło, ale jest już bardzo blisko, bardzo dotkliwie – niepokój narasta, zmienia się intonacja wiersza i „słowo nagle się rwie, spłoszony ptak” („Na Dworcu Zachodnim”, listopad 2021). Tak kończy się prolog Mariusza Olbromskiego do apokalipsy spełnionej.

Wiersz „Mariupol” otwiera kulminacyjną odsłonę tomu „Przeminą dymy, rozkwitną róże…”. I najtrudniejszą. Tak jest w moim odczuciu, i nie tylko w moim. Ta opowieść wierszem o Ukrainie walczącej w moim tłumaczeniu na język ukraiński miała już swoich czytelników. Mój przyjaciel, który wrócił z „linii zero”, po przeczytaniu całego tomu, powiedział, że zaczynając od wiersza „Mariupol” spotkał się z dobrze mu znaną rzeczywistością, że w tym miejscu otwiera się świadectwo o rosyjskich zbrodniach w Ukrainie i odniósł nieodparte wrażenie, iż w formie wiersza zaświadcza ktoś, komu ta makabryczna rzeczywistość wojny również jest dobrze znana.

Sądzę, że z tej opinii płynie rodzaj szczególnego wyrazu uznania dla poety, który patrzy na grozę wojny własnym sercem, a jego wyobraźnia staje się immanentnym sposobem dokumentowania w obrazie, zapisywania wierszem.

Mariupol
Kaniony gruzów byłych ulic
widma wieżowców osmalone
pod stopą szkło papiery
i wypalone wraki samochodów

Stara kobieta ciągnie wózek
pełen rozpaczy wszystko jej przepada
myśl jej przecina z hukiem pocisk
zrywa się znowu blisko kanonada

W piwnicach wszędzie słychać jęki
płacz czasem rwie się i pacierze
Jeszcze ostatnia kromka chleba
na równo trzeba ją podzielić

Wśród potrzaskanych drzew
powiewa wciąż ukraińska flaga
Morze całuje falą puste plaże
wieczność obrońcom przepowiada

Słowa zbyt małe na tragedię
ciała tam wszędzie rozrzucone
przykryte płaszczem czy gazetą
żaden wiersz bólu nie wypowie

Nike powstaje tam o każdej porze
trwalsza niż spiż i biały kamień
Z serc wiernych aż do końca
z oczu patrzących w wielki płomień
Nawet gdy miasto padnie będzie
prowadzić – dalej – dalej –
10.V.2022

W moich listach do Mariusza Olbromskiego z pierwszych dni, tygodni i miesięcy wojny często wspominałam o Serhiju Żadanie – ukraińskim poecie, którego głos jest obecnie najbardziej rozpoznawalny w Ukrainie i nie tylko w Ukrainie. Opowiadałam o tym, że poeta cały czas zostaje w swoim rodzimym Charkowie, o trudnej sytuacji w tym mieście, gdzie wówczas toczyły się walki uliczne i nikt nie wiedział, co się wydarzy za dzień czy za tydzień, przerażeni mieszkańcy wyjeżdżali z miasta, inni nie wychodzili z metra i schronów, charkowskie dzieci organizowały w metrze koncerty, poeta z jego grupą wolontariuszy przychodził do nich z pomocą, rozmową i pieśnią. Wysyłałam wiersze Żadana, opowiadałam o kronice wojny, jaką prowadzi na jego stronie facebookowej, czasem przytaczałam fragmenty z tej kroniki. Gdyby nie wojna, Mariusz Olbromski nie dowiedziałby się ode mnie tak dużo o Serhiju Żadanie.

Pierwsze spotkania autorskie Żadana w czasie wojny odbyły się w sierpniu ubiegłego roku w Warszawie, Krakowie i Lublinie. W Warszawie wystąpił 17 sierpnia 2022 roku, na Placu Defilad pod Pałacem Kultury. Zaprosiłam Mariusza Olbromskiego na ten wieczór autorski. Widziałam, jak patrzył na ukraińskiego poetę czytającego swe wiersze, wsłuchiwał się w każde słowo, widziałam jego wzruszenie. Na drugi dzień po spotkaniu wysłał mi wiersz dedykowany Serhijowi Żadanowi.

Pod Pałacem Kultury
Serhijowi Żadanowi
Zapada zmierzch, dogasa słońca żar,

poeta dziś w stolicy mówi o Charkowie.
O tym jak nocą widzi z wysokiego bloku
kiedy po tamtej, bliskiej granic stronie
tryskają rakiety – lecą – mało czasu:
ryk syren, schody, bieg do schronu.

Huk! I znów ktoś ginie, jakiś cywil ranny
jęczy, lecz rano życie toczy się na nowo.
Działają sklepy, na podwórkach dzieci,
chociaż opodal jeszcze nadal gruzy płoną.

I czyta wiersze w rytmie i w natchnieniu,
w bólu, miłości, grozie. I pokorze.
Powtarza czasem strofy jak zaklęcia.
I bije słowem – głosu dźwiękiem
w mury Jerycha – tłucze!… I wie, że runą
wcześniej albo później z tego natężenia.
Od bicia wielu serc złączonych.
Warszawa, 17 VIII 2022

Czuję podobnie jak Mariusz Olbromski: słowo poetyckie Serhija Żadana brzmi jak zaklęcie. Czuję moc jego słów – napisanych i wypowiedzianych, które potrafią kruszyć mury jerychońskie, ale wciąż pozostają siłą wyobraźni, pozostają światłem wznoszącym się nad ciemnościami.

W nowym zbiorze Mariusza Olbromskiego nie zabrakło też Brunona Schulza. Wcześniejsze wiersze poety dedykowane światom Schulza ukazały się w zbiorze „Wieża czasu” (2018). Trzy wiersze z tego zbioru – „Nad mapą”, „O zmierzchu”, „Płytka” – w oryginale i w moim ukraińskim tłumaczeniu zostały opublikowane w cyklicznym wydawnictwie „Acta Schulziana”, sygnowanym przez Muzeum Pokój Brunona Schulza w Drohobyczu, które założyliśmy w 2003 roku i na zasadach społecznych prowadzimy w dawnym pokoju nauczycielskim Brunona Schulza w budynku dawnego gimnazjum Władysława Jagiełły w Drohobyczu (zob.: Schulz w poezji. Antologia otwarta, „Acta Schulziana” nr 4, wybór Wiera Meniok, Grzegorz Józefczuk, Polonistyczne Centrum Naukowo-Informacyjne im. Igora Menioka Państwowego Uniwersytetu Pedagogicznego im. Iwana Franki w Drohobyczu, Stowarzyszenie Festiwal Brunona Schulza w Lublinie, Drohobycz – Lublin 2019).

W wierszu „Nad mapą” Mariusz Olbromski wprowadza aurę Schulzowskiej „Republiki marzeń”, współtworzy ją i z nią rozmawia:

Tam, gdzie mapa staje się płowa
i złota jak brzoskwinia, tam kraina
sklepów jest cynamonowych.
Szlachetnych handlów, które znikły,
a został tylko pył ich w prozie.

Innym razem zatrzymuje się przy domu Schulza na dawnej Floriańskiej przyglądając się słonecznikom, jaskółkom i obłokom, jakie tworzą krajobraz tego domu, wyznaczają jego fakturę, kolor i zapach.

W jubileuszowy Rok Schulza, któremu przyszło stać się rokiem wojny, poeta znowu przygląda się krajobrazowi domu Schulza, widzi wczesnowiosenne kwiaty, nad którymi rozbrzmiewa „syren głos wysoki”. Jego spojrzenie jest wypełnione poczuciem grozy, towarzyszy mu ponury pochód cieni, nieogarnione przerażenie na widok kwiatów liliowych na workach ze zwłokami. Nie wie jak zatrzymać makabrę. Niemniej jednak wyobraźnia silniejsza jest od grozy. I Schulz wciąż otwiera drzwi do innych światów, „których nikt nie dotknie”.

Rok Schulza
Wierze Meniok
Miał być godny, lecz znów te same cienie
wstają, które zmroczyły jego oczy
i przemieniły miasto, drohobycką ziemię.
Ponury pochód kroczy ich codziennie.

Znowu ktoś strzela do artysty, …
skryte mogiły – rany na ludzkości
lilie – kwiaty aniołów – na odkryte worki
lilie – kwiaty aniołów – na odkryte zwłoki
strumienie żalnych modlitw pod obłoki.

Wciąż w Drohobyczu trwa pozorny spokój,
tablica na chodniku lśni po deszczu,
tylko po nocach budzi syren głos wysoki.

Rano przy domu Schulza pod oknami
w kryształach rosy żonkile i stokrotki,
a jego wizje – słowem – pędzlem zatrzymane
żyją – rosną – przez pokolenia dalej kroczą.

Otwiera nadal drzwi na inne światy
postaci – sceny – których nikt nie dotknie.
22.III.2022

W tomie wierszy Mariusza Olbromskiego „Przeminą dymy, rozkwitną róże…” jest Schulz i jest Drohobycz. 16 marca 2022 roku napisałam w liście do autora: „Nikt nie wie, jak ten makabryczny scenariusz się potoczy. Cena, którą płaci Ukraina za swoją wolność, już jest zbyt wysoka, a jaka jeszcze będzie. Teraz jest alarm, już 1,5 godziny, przedwczoraj nocny alarm trwał sześć godzin. Nie mogę myśleć o niczym, oprócz tego, gdzie teraz jest bombardowanie, ile rosyjskich rakiet już przyleciało czy przyleci i gdzie, ile niewinnych ludzi ginie w tej chwili. […] Za parę godzin zaczynam zajęcia. Trudno jest ostatnio ze spaniem. Posyłaj nam Twoje jasne i dobre myśli”.

Wiersz Mariusza Olbromskiego „Nad listem z Drohobycza” powstał 18 marca 2022 roku. Proszę o chwilę zadumy po przeczytaniu tego wiersza.

Nad listem z Drohobycza
Piszesz: „Trwożne są noce, tak blisko
słychać przyloty i bombardowania”.
Pragniesz, by koszmar ten przepadł,
nie wiesz, czy dotrwasz do rana.

Któż pojmie jaką lawiną ciąg makabry
potoczy się dalej? Nie płaczesz, bo łzy
wyschły, tylko pieką oczy, gdy rzeką
bólu płyną jęki rannych, lamenty matek,
głuche wołania żywcem pogrzebanych.
Ranionych zwierząt czasem skowyt.

Nikt nie wie ile nieszczęść nadleci,
gdzie spadną – na dzieci? na starców?
kobiety? Na szpitale, bloki, świątynie?
Gdzie piekło w mgnieniu powstanie?

„Za parę godzin zaczynam zajęcia, choć
trudno się zebrać do pracy bez spania.
Czy młodzież przyjdzie – nie wiadomo.
Czy też uczelnia się rozleci
pośród apokalipsy, wojny huraganu.

I tylko jedno wiem – tak kończysz –
że Ukraina walczy. Wolna pozostanie!”
18.III.2022

Mój list do poety tak się nie kończył, ale tak kończy się jego wiersz. Na tym polega natura głosu poetyckiego Mariusza Olbromskiego, wciąż inspirowanego wymową poety-wieszcza – Juliusza Słowackiego przede wszystkim.

Monolog liryczny w tomie wierszy „Przeminą dymy rozkwitną róże…” przybiera różne a zarazem wspólne, komplementarne postawy: przesłania moralnego, poetyzacji miejsca-domu, wspomnień o szczególnych spotkaniach i rozmowach, rozmyśleń o nieprzemijających wartościach sztuki i o najwyższej wartości, jaką jest pomoc dla cierpiących, składania trudnych świadectw o zbrodniach rosyjskich, rozważania o wspólnym szlaku Anhellego polskiego i ukraińskiego narodów. I najważniejszy może głos poety w tym zbiorze to głos nieugiętej wiary w Łaskę Pana i wyraz franciszkańskiej duchowości. Dłoń Boga staje się dłonią pomocy zwykłych ludzi dla wygnańców, pod płaszcz opieki lwowskiej Łaskawej Pani przybiegają ludzie w najtrudniejszych czasach i domy swoje powierzają modlitwie, a święty kapłan i dobroczyńca z zaświatów pomaga cierpiącym i „w czas wojny wzywa do pomocy”. W wierszach „Jego dłoń”, „Gdy miasto się budzi”, „Ballada o ks. Zygmuncie Gorazdowskim”, „Wyznanie ze Lwowa” głos religijnej wiary płynie czystym, jasnym dźwiękiem.

I jeszcze muzyka. Moc ocalenia, którą posiada „krucha świątynia” muzyki, potrafi być opatrunkiem dla zranionych serc. Chopin gra na dworcach dla uchodźców, jak grali muzycy na dworcu we Lwowie na początku wojny. Wystarczy o świcie uchylić okno i wpuścić dźwięki muzyki Chopina, pomyśleć o czymś bardzo istotnym, co nie jest tylko fantazjowaniem:

Gdyby żył dziś zapewne w każdy dźwięk
by wplatał błękity najczystsze
ze złocistą wstęgą…
(„Poranek”, maj 2022)

Błękity ze złocistą wstęgą. Gdyby dzisiaj powstała muzyka Chopina, brzmiałaby w ukraińskich barwach. Muzyka, która ocala. Za tę ucieleśnioną w wierszu metafizykę ukraińskich błękitno-złocistych barw bardzo dziękuję poecie.

Wiera Meniok

Tekst ukazał się w nr 18 (430), 29 września – 16 października 2023

X