Biskup Stanisław Szyrokoradiuk: Najgorsza sytuacja jest obecnie w Chersoniu Biskup Stanisław Szyrokoradiuk

Biskup Stanisław Szyrokoradiuk: Najgorsza sytuacja jest obecnie w Chersoniu

Mimo ciągłych ostrzałów Odessy biskup Stanisław Szyrokoradiuk, ordynariusz diecezji odesko-symferopolskiej pozostał z wiernymi w mieście i pomaga przetrwać czas wojny. Opowiedział o tym jak funkcjonuje diecezja, jakie są potrzeby i jak wspierają mieszkańców napadniętej Ukrainy. Rozmawiał Eugeniusz Sało.

Jak wygląda obecnie Odessa? Co dzieje się w mieście?

Niestety Odessa już od kilku dni jest bombardowana rosyjskimi rakietami. Słyszymy wybuchy wieczorem, w nocy, rano i w ciągu dnia. Ostrzeliwują nie tylko Odessę, ale również obwód odeski. Ale Odessa trzyma się dzielnie. Wiele osób wróciło do miasta. Odessa ożyła trochę, ale jest tu nadal niebezpiecznie. Ale najgorsza sytuacja jest obecnie w Chersoniu, bo miasto jest okupowane przez rosyjskie wojsko i nie możemy tam dotrzeć z pomocą humanitarną. Od kilku dni nie mamy kontaktu z nikim, odłączono im sieć i internet. Został tam nasz ksiądz i parafianie. Każdego dnia też jest bombardowany Mikołajów. Tam też są nasi księża i parafianie. Ale tam na razie przynajmniej możemy dotrzeć z pomocą. Tam zawozimy wodę, żywność, leki.

Podobno w mikołajowskim obwodzie ostrzelano kościół?

Mamy zrujnowanych tam już trzy kościoły. W Kisielówce, dawnej polskiej wiosce, która znajduje się pomiędzy obwodami chersońskim i mikołajowskim, została całkowicie zrujnowana jedna nasza świątynia. Drugi kościół – to taka kaplica i plebania, też zrujnowano. I trzeci – w Prawdynem, to też bardzo słynna polska wioska, tam kiedyś zamieszkiwała polska szlachta i był bardzo ładny kościółek, to też częściowo został zrujnowany. Wyleciały tam okna, wywalono drzwi. Ale ściany są. A cała wioska też bardzo ucierpiała. Nie było tam żadnych obiektów wojskowych. Prosta wioska cała została zbombardowana.

Czy otrzymujecie pomoc humanitarną? Dokąd jest przekazywana?

Przede wszystkim chciałbym podziękować Caritas Polska za prężnie organizowaną pomoc. Nasz ksiądz dyrektor Piotr Rosochacki organizuje transporty, które docierają do nas. Mamy takie dwie lokacje, gdzie jest to rozładowywane i przechowywane. A później rozwozimy to po mniejszych miejscowościach diecezji. Dużo też osób na miejscu przychodzi, aby otrzymać pomoc. Na razie mamy, Bogu dzięki, co rozdzielać i czym się dzielić z potrzebującymi. Do mniejszych miejscowości rozwozimy swoim transportem.

Czy są parafie i wioski, które najbardziej potrzebują pomocy humanitarnej?

Do tych najbardziej potrzebujących nie możemy na razie dotrzeć. I to oni mają najgorzej. Tych, kogo udało się stamtąd wywieźć, to pojechali na zachodnią Ukrainę, a reszta ewakuowanych tymczasowo mieszka w naszych letnich ośrodkach pod Odessą, które mieliśmy dla dzieci i młodzieży.

Co opowiadają księża z okupowanych miejscowości? Co tam się teraz dzieje?

Oni dużo nie mówią z wiadomych przyczyn. Wszystko jest na podsłuchach i oni się boją coś mówić, żeby nie narazić siebie i parafian. A z innej strony od kilku dni nie mamy z nimi kontaktu telefonicznego. Wczoraj jeszcze był przez internet, a dzisiaj już nie ma też internetu.

A czy mogą jakoś wyjechać stamtąd?

Nie mogą wyjechać. I to jest takie diabelstwo, że Rosjanie nie tylko okupowali miasta, zabijają ludzi, ale specjalnie nie dają im wyjechać, zatrzymują ich, blokują wyjazdy, żeby oni byli tam, żeby byli żywą tarczą i przykryciem dla okupantów. Chowają się w szkołach, przedszkolach, a ludzi trzymają jak żywy szczyt. Podobnie jak w Mariupolu było. Najpierw też nie wypuszczali, a teraz z trudem są ewakuowani pozostali tam ludzie. Tutaj niestety to dopiero wszystko się zaczyna. Są to okropne działania tego rosyjskiego faszyzmu, który absolutnie niczym się nie odróżnia od tego faszyzmu, który był podczas II wojny światowej.

Biskup Stanisław Szyrokoradiuk

Czy ksiądz biskup się nie boi pozostawać w Odessie?

Każdy człowiek się trochę boi. To jest normalne. Strasznie jest, gdy bombardują twoje miasto. Gdy widzisz te zdjęcia, co działo się w podkijowskich miejscowościach, jakich zbrodni dokonali ci raszyści, ile ludzi zamordowano i znęcano się nad niewinnymi. Dlatego cały czas są obawy. Ale jeżeli chodzi o plany Putina, to chciał on w kilka dni zająć Kijów i całą Ukrainę, ale nic z tego nie wyszło.

Dlatego my się nie boimy, bo są też plany Boże. Dlatego zostaje na miejscu tu do końca, żeby być z ludźmi, modlić się, dodawać im otuchy i wspierać ich w wierze, że Pan Bóg jeszcze ma swoje plany. I my trwamy w tym, modlimy się i mamy wielką nadzieję, że rosyjskie wojsko tutaj nie dojdzie.

Odessa na razie broni się bardzo dobrze. Mikołajów też broni się dzielnie. I z każdym dniem tej wojny Ukraina nabiera się tego doświadczenia i staje się coraz mocniejsza. Rozumiemy, że zniszczenia są ogromne i ludzie giną codziennie, ale z drugiej strony te wojska rosyjskie też cierpią bardzo. Dlatego Ukraina nie ma innego wyboru jak tylko walczyć do końca i musi zwyciężyć.

Jak działają kościoły w Odessie w czasie wojny?

Każdego dnia mamy cztery mszę święte, w niedziele mamy sześć. Specjalnie zrobiliśmy więcej nabożeństw, żeby nie było w jednym czasie dużo ludzi w kościele. Także przez cały dzień jest możliwość przyjścia na mszę świętą, koronkę do Bożego Miłosierdzia, różaniec. Teraz odprawiamy też nabożeństwa majowe. W niedziele byli rodziny z dziećmi. Wcześniej wyjechali z miasta, a teraz wrócili.

Gdy są alarmy bombowe w czasie mszy to uciekacie do schronów?

Czasami całymi dniami są te alarmy, co pół godziny. Potem wybuchy słychać. Mamy schrony obok kościoła i pod plebanią. Sąsiedzi nawet przychodzą. Tam nie ma dużo miejsca, ale urządziliśmy tam nawet małą kuchnię, gdzie gotujemy jedzenie dla potrzebujących, gorące posiłki dla biednych, paczki żywnościowe rozdajemy. Dużo ludzi przychodzi, ale nikt od nas z pustymi rękami nie wychodzi. Chcę jeszcze raz podziękować Polsce i innym państwom, bo dzięki ich wsparciu mamy co dać ludziom i jakoś im pomóc.

Za swoją pomoc i wsparcie potrzebującym w czasie tej wojny, ksiądz biskup dostał nagrodę „Za zasługi dla Polski i Polaków poza granicami kraju” przyznawaną przez telewizję Polonia.

Zawsze robiłem to samo kiedyś i teraz. Niezależnie czy to ktoś zauważa czy nie. Robię to nie dla nagrody, po prostu taka jest moja wewnętrzna potrzeba i obowiązek. Przede wszystkim to duszpasterstwo wiernych. A do kościoła katolickiego należy bardzo dużo Polaków, którzy mają polskie korzenie. Zawsze dbam o to, żeby oni też w swoim języku mieli mszę świętą, katechezy, żeby działały polskie organizacje.

Kościół katolicki zawdzięcza Polsce, że on tutaj jest i przetrwał okrutne czasy. Księża z Polski otwierali nam kościoły na Ukrainie, kiedy Stalin niszczył i mordował, kiedy księży wywożono do łagrów i na Syberię. Ci, którzy potem wrócili, to nie wyjechali do Polski, a zostali na Ukrainie, żeby dalej rozwijać kościół katolicki. W czasie „pierestrojki” nie było dużo księży i nie mieliśmy pomocy. Więc dziesiątki księży przyjechało z Polski, żeby nam pomóc. I to też im zawdzięczamy, że kościół katolicki na Ukrainie rozwija się bardzo ładnie.

Dlatego to wszystko jest powiązane. Pielęgnujemy duszpasterstwo i tą polskość dla tych ludzi, którzy tego chcą i potrzebują. Mamy dobrą współpracę z konsulatami polskimi, z ambasadą w Kijowie. Jak przyjeżdżamy tam, to czujemy się jak w domu, jak do swoich przyjeżdżamy. Razem czujemy się jedną wielką rodziną.

Kiedy nastąpi zwycięstwo Ukrainy i ta wojna wreszcie się skończy?

Trudno być prorokiem, ale wierzymy, że kiedyś wreszcie się skończy. Ale nie mamy innego wyjścia jak tylko walczyć. To jest walka z takim wrogiem bardzo perfidnym i strasznym. Tutaj musi być zwycięstwo, bo inaczej Ukraina zginie. Rosjanie chcą zniszczyć wszystko co ukraińskie. Już kiedy Ukraina wygra tę wojnę, a wygra obowiązkowo, ja w to wierzę i modlimy się o to, to otrzyma w końcu swobodę wolnego rozwijania się, wstąpi do Unii Europejskiej i zajmie swoje dostojne miejsce w gronie państw Europy, bo tam jest jej miejsce. Najwięcej za co płacimy, to właśnie ten wybór bycia w wolnej i demokratycznej Europie. I właśnie tego nie może nam wybaczyć ten kremlowski diabeł.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Eugeniusz Sało

X