Biskup Stanisław Dowlaszewicz z Boliwii: „Kościół lwowski jest Kościołem żywym” fot. Konstanty Czawasga

Biskup Stanisław Dowlaszewicz z Boliwii: „Kościół lwowski jest Kościołem żywym”

Biskup Stanisław Dowlaszewicz był gościem czerwcowej Kongregacji Duchowieństwa i Osób Konsekrowanych archidiecezji lwowskiej, połączonej z XI Archidiecezjalnym Dniem Ministranta.

Misjonarz polski przewodniczył mszy św. Odprawionej w amfiteatrze na terenie Lwowskiego Wyższego Seminarium Duchownego w Brzuchowicach oraz wygłosił tam homilię. Udzielił też wywiadu dla mediów katolickich na Ukrainie. Już na początku rozmowy zaznaczył, że stale czyta Kurier Galicyjski. Wyjaśnił, że linki do naszych atykułów wysyła mu współbrat zakonny o. Władysław Lizun OFM Conv., wcześniej przez długie lata – proboszcz kościoła św. Antoniego we Lwowie, obecnie pełni posługę duszpasterską w Przemyślu.

Stanisław Dowlaszewicz urodził się 20 sierpnia 1957 roku w Podedworcach koło Grodna na Białorusi. Jako dwuletnie dziecko wraz z rodzicami w ramach repatriacji przybył do powojennej Polski. Po skończeniu gimnazjum wstąpił do zakonu oo. franciszkanów w Krakowie. Tam też 2 czerwca 1984 roku otrzymał święcenia kapłańskie. Przed wyjazdem na misje kilka lat pracował w duszpasterstwie w Polsce. W listopadzie 1986 roku przybył do Boliwii. Tam 13 marca 2001 roku w bazylice katedralnej św. Wawrzyńca w Santa Cruz przyjął sakrę biskupią. Jego zawołaniem są słowa św. Maksymiliana Marii Kolbego: „Sólo el amor crea” (Tylko miłość jest twórcza).

– Pracuję tam już 33 lata. W diecezji Santa Cruz de la Sierra – powiedział biskup Stanisław Dowlaszewicz. – Pochodzę z Prowincji Krakowskiej, a tam mamy misję. Znalazłem się we Lwowie i jestem naprawdę zachwycony, bo pierwszy raz jestem w tym mieście. Wcześniej słyszałem tylko z opowiadań. A to wszystko zaczęło się w ubiegłym roku, w październiku. Razem z ks. arcybiskupem Mieczysławem Mokrzyckim braliśmy udział w Synodzie Biskupów w Rzymie na temat młodzieży, wiary i powołania. Często my się spotykali, rozmawiali i któregoś dnia on zapytał, kiedy będę miał wakacje? Powiedziałem, że planuję na czerwiec, bo akurat nie ma w tym roku wielkich zajęć. Arcybiskup Mokrzycki zaprosił przyjechać do Lwowa na spotkanie z duchowieństwem i młodzieżą. I tak znalazłem się między wami.

I jakie są pierwsze wrażenia od tych spotkań we Lwowie?
Jestem zachwycony miastem. Wyszedłem na taras Pałacu Arcybiskupiego i zobaczyłem tyle kościołów! To jest miasto, które dla mnie kojarzy się z przeszłością. Moi profesorowie i z filozofii i z historii zawsze mówili, że swoje studia zaczynali we Lwowie jako franciszkanie. Jakoś tak serce się poruszyło, bo tutaj jednak jest przeszłość i historia naszego zakonu franciszkańskiego. A dzisiaj naprawdę przeżyłem takie odczucie, że ten Kościół lwowski jest Kościołem żywym. Spora grupa księży – to księża młodzi. To jest nie tylko przyszłość Kościoła, ale i jego obecność. To są ministranci, którzy też na swój sposób przeżywają swoją wiarę. I to było widać. Akurat miałem szczęście wczoraj odprawić mszę św. bez przygotowania we franciszkańskim kościele św. Antoniego. Z jakim zapałem, z jaką radością przychodził tam najmłodszy ministrant! Trzeba umieć dobrze pracować z ministrantami i będziemy mieć powołania. Jak to mówił św. Jan Paweł II – jest to kołyska powołań. To było moje takie pierwsze pozytywne spotkanie z rzeczywistością Kościoła lwowskiego.

Ojciec biskup dzisiaj powiedział, że w Boliwii są biskupi i kapłani pochodzące z różnych krajów świata. W jakim języku oni sprawują nabożeństwa?
Mówiąc o Boliwii wspomniałem o trzech strefach klimatycznych, ale oprócz tego mamy 32 narodowości. Kultury ich tradycyjne, jak na przykład kultura Ajmara, kultura Keczua, kultura Guarani, kultura Chiquitano. W kulturze Inków używają język keczua. To jest rejon La Paz, Cochabamba, Sucre. W okolicach jeziora Titicaca jest język ajmara. Więc w tych rejonach księża, jak i wielu obcokrajowców, nauczyli się albo keczua, albo ajmara. Ale językiem urzędowym jest język hiszpański i tym językiem operujemy. Ja sprawuję nabożeństwa w języku hiszpańskim.

Czy są w Boliwii Polacy?
Jeśli chodzi o Polaków – księży, zakonnice i osoby świeckie, to takich mamy 120-140 osób, to się zmienia często. Jest to po Hiszpanii i po Włoszech jedna z większych grup misjonarzy, którzy pracują na misjach. Niektórzy mają już wiele lat tam przepracowanych. Miesiąc temu towarzyszyłem redemptorystom polskim, którzy świętowali jubileusz 40 lat od przybycia do Boliwii. Było dwóch misjonarzy, którzy pierwsi przyjechali. Są franciszkanie różnych odmian. Polonii jako takiej zorganizowanej nie ma, są poszczególne osoby, które tam zamieszkują. Są małżeństwa, które poznały się w Polsce na studiach i później przyjechały do Boliwii. Turystów teraz troszeczkę więcej można spotkać.

Ale raczej ten kraj nie jest taki bezpieczny? – zapytała Wita Jakubowska, koleżanka z katolickiego czasopisma „Credo”.
Trzeba umieć się zachować. Nie można pokazać się jako taki, który wszystko wie i wszystko może. Trzeba uszanować też rzeczywistość danego państwa. Przede wszystkim klimatyczną. Później trzeba poznać pewne zwyczaje. Dla pewnej części Boliwii, na przykład w górach, jeżeli obcokrajowiec, biały, jeździ na koniu i wjeżdża do wioski, to już są obawy, że przyjechał, ażeby wykraść serce dzieciom. Dlatego samemu nie można tak sobie jeździć. Był przypadek, gdy takiego ukamienowali. Trzeba dużo-dużo roztropności nawet jak się wypożycza samochód, bo tam nie jeździ się tak, jak po drogach w Europie. Jest tam w górach słynna „Droga śmierci”, ale nawet jak jest droga asfaltowa, to całkiem są inne zasady codziennego użycia drogi. Przypisy są przypisami, ale trzeba mieć zawsze oczy otwarte.

Czego możemy się nauczyć jako Słowianie u Boliwijczyków?
Radości. Radości uczestniczenia we mszy św. W celebracjach. Bo ja z tego co widzę, jak przyjeżdżam do Polski, wierni siedzą na tej mszy cicho, patrzą. Nawet jak czasami chcę zażartować, to co ty chcesz? A jednak radość, to co mówi papież Franciszek, uczestniczenie we mszy św. powinno być naprawdę tym elementem radości, bo jesteśmy we wspólnocie. Tego można się na samym początku nauczyć. Radości uczestniczenia jako wspólnota we mszy św. czy w innych uroczystościach.

Dziękuję za rozmowę

Konstanty Czawaga

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X