Bernardyni. Część II Katedra prawosławna w Łucku – dawna świątynia bernardyńska (fot. Dmytro Antoniuk)

Bernardyni. Część II

Klasztory rzymskokatolickie na wschodzie Rzeczypospolitej

Aby dotrzeć do mało znanego klasztoru w miejscowości Iwanówka w rejonie Rożyszcze należy minąć wioskę Demidówka i trasą T-0303 przez Łuck i M19 dojechać do wioski Perespa (unikalne muzeum I wojny światowej). Tam skręcamy w prawo i przez Milsk i Berehowe dojeżdżamy na miejsce.

W tym głębokim Polesiu zaskoczył mnie wieczór i musiałem przenocować na polanie między Berehowem a Duchczem. Wydaje mi się, że obecność dusz oo. bernardynów, do których klasztoru podążałem, pomogła mi przetrwać noc bez nieproszonych gości, z maksymalnym komfortem, możliwym w namiocie.

Przed I wojną światową Iwanówka była miasteczkiem. Jednak po silnym ostrzale artylerii niemieckiej została kompletnie zrujnowana i już się nie odrodziła. Uszkodzony wówczas został również klasztor bernardynów, od 1833 roku należący już do prawosławnych. Obiekt prawdopodobnie jako obronny w 1629 roku założył ktoś z rodziny Wiśniowieckich. Drewniane prawosławne banie na pierwotnej wieży powstały tu dopiero w 1879 roku. Dziś jest to cerkiew pw. św. Piotra i Pawła. Klucze od niej ma o. Piotr, mieszkający przy końcu uliczki zaczynającej się od prezbiterium. Jeżeli uda się wam go odnaleźć, to będzie okazja ujrzeć interesujący ołtarz, pozostały za ikonostasem. Prawdopodobnie pochodzi on z czasów bernardyńskich. Typowo „katolickie” jest też okrągłe okienko na fasadzie z wizerunkiem krzyża. Po prawej od cerkwi leżą ruiny dawnego klasztoru, niegdyś tworzące ze świątynią jedną całość. W zachowanych celach zakonników miejscowa ludność przechowuje siano.

Za wioską z mostu nad Stochodem roztaczają się wspaniałe widoki Polesia. Doprawdy, warto zatrzymać się tu na dłużej, rezygnując z turystycznej gonitwy…

Kolejny, niegdyś wspaniały katolicki klasztor, należący pierwotnie do oo. bernardynów, leży przy placu Teatralnym w Łucku. Ufundowała go sędzina Agnieszka Staniszewska w 1643 roku, wykupując dla klasztoru teren przy drewnianym kościele Krzyża Świętego. Do fundacji weszła również działka, należąca do katolickiej parafii św. Jakuba, za którą zobowiązała się zapłacić gmina żydowska, jako dług wobec fundatorki Staniszewskiej. Gdy ci ostatni nie zapłacili, proboszcz kościoła św. Jakuba ks. Maciej Popławski najechał Bernardynów, wskutek czego dwoje z ojców zostało rannych, a zakonnik Kapanar zginął. Sąd, do którego zwrócił się zakon, zmusił ks. Popławskiego do odszkodowania wydatku na pogrzeb, przekazania bernardynom pewnej ilości wosku i wystawienie w miejscu śmierci br. Kapanara kaplicy Jezusa Frasobliwego. Kaplica stała jeszcze w połowie XIX wieku. Przedstawiano ją na wielu obrazach, a została zniszczona prawdopodobnie po przekazaniu klasztoru prawosławnym.

Pierwotnie kościół i klasztor były drewniane. W czasie najazdu Chmielnickiego obiekt ograbiono i podpalono. Jednak zakonnikom z przeorem o. Antonim Janiszewskim udało się uciec. Podczas najazdu kozaków na Łuck zginęło około 4 tys. mieszkańców, których pochowano na gruntach bernardyńskich. Pod koniec XVII wieku kościół znów spłonął po tym, gdy został podpalony przez organistę, który chciał ukryć kradzież.

W 1720 roku na koszty Adriana Kalińskiego po raz kolejny odbudowano klasztor – tym razem wzniesiono już murowany. Pod nim wymurowano też trzy podziemne przejścia. Nowy klasztor otrzymał kształt podkowy, co było dość nietradycyjnym dla budowli sakralnych ówczesnej Rzeczypospolitej. Budynek klasztorny miał dwie wieże, wskazywało to na jego charakter obronny.

Ponieważ kościół klasztorny miał być pod wezwaniem NMP – Róży Duchowej, jego nowy kształt, zaprojektowany przez samego Kalińskiego, miał przypominać różę. Budowę rozpoczęto, ale nie spodobała się zakonowi i prace wstrzymano. Wreszcie przyjęto projekt Pawła Giżyckiego, do jego zaś realizacji przyczyniły się datki szlachty, w tym Radziwiłłów. Budowa trwała bez mała lat 40 i świątynię konsekrowano dopiero pod koniec XVIII wieku. W ołtarzu głównym umieszczono obraz św. Franciszka pędzla Włocha Rottaniego z roku 1765.

Nie zdążyli zagospodarować się na dobre bernardyni w nowym klasztorze, jak został odebrany przez władze carskie i przekazany wojsku. Po kilku latach udało się arcybiskupowi Kacprowi Cieciszowskiemu klasztor odebrać, z przeznaczeniem pod swoją rezydencję. Jednak w 1853 roku klasztor został skasowany. Pomieszczenia klasztorne przekształcono na więzienie, ale kościół jeszcze przez 20 lat służył wiernym jako świątynia katolicka. Ostatecznie też został odebrany i przekazany prawosławnym na cerkiew św. Trójcy. W tym czasie prawosławnych w Łucku było zaledwie 10%, wobec tego minęło kolejnych 10 lat, zanim opuszczoną i już rujnującą się świątynię zaczęto przebudowywać. W 1879 roku cerkiew konsekrowano. Otrzymała wielką banię nad transeptem i dzwonnicę nad wejściem. Wielki dzwon ofiarował cerkwi car Aleksander III. Prawdopodobnie podczas tej przebudowy zniszczone zostały w kościele epitafia szlachty. Inne wyposażenie kościelne przeniesiono do katedry w Żytomierzu i gdy zabrakło pieniędzy na ostateczną przebudowę, rozebrano galerie, łączące klasztor z kościołem, cegłę sprzedano, a z tych funduszy ukończono przebudowę.

Pod koniec XIX wieku więzienie w klasztorze zamieniono na rosyjskie gimnazjum, przebudowując fasady budynku. W okresie międzywojennym nawoływano do rewindykacji świątyni i przywrócenia jej katolikom, ale bezskutecznie. Jedynie gimnazjum w klasztorze zamieniono na bibliotekę publiczną.

Dobiegła końca kolejna wojna i w czcigodnych murach przywrócono więzienie – tym razem katownię NKWD. Po latach umieszczono tu wydział historyczny Instytutu Pedagogicznego.

Obecnie w klasztorze od zewnątrz mieści się kilka biur firm prywatnych i kawiarnia, od wewnątrz zaś wejście do niewielkiego klasztoru żeńskiego. Cerkiew św. Trójcy nigdy nie została zamknięta przez władze sowieckie i dziś mieści się tu cerkiew katedralna kijowskiego patriarchatu. Wewnątrz zachowało się tradycyjne katolickie wnętrze, ale z dawnych czasów pozostała jedynie ambona. Freski pochodzą z początku XX wieku i tworzył je Czech Paralak, później Lidia Spaska. W 2008 roku podczas zakładania fundamentów pod nowe seminarium zniszczono stary kurhan i pochówki z XVII wieku. Pomimo apeli Komitetu Ochrony Spuścizny Narodowej, nikogo za to nie ukarano.

Historycznie tak się złożyło, że w Żytomierzu i obwodzie żytomierskim mieszka najwięcej Polaków na Ukrainie. Mało gdzie widziałem w świątyniach tylu wiernych, przeważnie młodzieży, jak w żytomierskim klasztorze bernardynów pw. św. Jana z Dukli, leżącego w samym centrum miasta, przy ul. Kijowskiej obok głównego placu miasta.

Jako początek historii klasztoru źródła podają rok 1761. Rozbieżności dotyczą informacji o fundatorach klasztoru. Strona internetowa kościoła podaje, że był nim król polski August III. Natomiast krajoznawcy Jacek Tokarski i Zbigniew Hauser piszą, że był to starosta żytomierski Jan Kajetan Iliński. W każdym razie wiadomo, że świątynia była początkowo drewniana, ale klasztor budowano od razu murowany, wobec czego jest on jedną z najstarszych budowli w mieście. Nazwano konwent na cześć św. Jana z Dukli, którego relikwie przechowywane są we Lwowie.

W roku 1820 kościół z nieznanych przyczyn spłonął. Natychmiast przystąpiono do budowy murowanej świątyni, która została ukończona po 22 latach. Ponieważ architektura bernardynów była bardziej urozmaicona od np. klasztorów kapucynów, wobec tego świątynia stała się jedną z najwspanialszych budowli w mieście. Wiadomo, że oprócz głównego było tu jeszcze cztery ołtarze boczne. Szczególną czcią otaczano obraz św. Antoniego z Padwy, który miano za cudowny.

Po ukończeniu świątyni, aby wyprzedzić władze carskie i nie doprowadzić do kasaty klasztoru, konsystorz katolicki w Petersburgu przekazał cały obiekt pod seminarium duchowne. W latach 1851–1852 studiował tu przyszły arcybiskup warszawski Zygmunt Szczęsny Feliński, którego w 2009 roku kanonizował papież Benedykt XVI. Arcybiskup Feliński wsławił się tym, że nie został obojętny wobec terroru rosyjskiego podczas powstania styczniowego, na znak protestu napisał bezpośrednio do cara Aleksandra II. Został za to skazany na 20 lat zsyłki do rosyjskiego Jarosławia bez prawa korespondencji z Polską i opuszczania miasta. Po uwolnieniu zamieszkał w wiosce pod Borszczowem (obw. tarnopolski), gdzie zmarł i został pochowany. W czasie inwazji Budionnego jego relikwie zostały przeniesione do katedry warszawskiej. 6 października 2013 roku z okazji 250. rocznicy kościoła pw. św. Jana z Dukli w Żytomierzu na jego murze odsłonięto tablicę pamiątkową poświęconą św. Zygmuntowi Szczęsnemu Felińskiemu.

Seminarium katolickie w Żytomierzu zostało zlikwidowane w 1918 roku, ale świątynia jeszcze była czynna jako parafialna, do czasu, gdy przed wojną umieszczono tu kino. Podczas rekonstrukcji w czasach sowieckich placu – wówczas im. Lenina – rozebrano trzykondygnacyjną dzwonnicę z wejściem do kościoła i część zabudowań klasztornych. Następnie na ich miejscu wybudowano dziewięciopiętrowy blok mieszkalny. W tym czasie świątynia pełniła funkcję Domu kultury i muzeum geologicznego, zaś w celach klasztornych ulokowano komisariat wojskowy. Dopiero po ogłoszeniu przez żytomierskich katolików głodówki, w 1990 roku oddano im na wpół zrujnowany kościół, a po kilku latach – część pomieszczeń klasztornych.

Początkowo kościół przejęli pallotyni, ale wkrótce biskup Jan Purwiński zwrócił klasztor jego prawnym właścicielom – braciom franciszkanom. Wówczas siłami wiernych zaczęto wielką odbudowę kościoła: zmieniono orientację kościoła, wybudowano czterokondygnacyjną dzwonnicę i wejście od wschodu. Dziś wszystkie główne prace zakończono i trwa jedynie ozdabianie wewnątrz. Ze starego wyposażenia nie pozostało nic, wobec czego wszystko jest nowoczesne. W zabudowaniach klasztornych zachowały się sklepione korytarze i wewnętrzny wirydarz. W 2006 roku komisariat ostatecznie opuścił zajmowane dotychczas pomieszczenia i życie zakonne odnowiło się w pełni.

Dziś przy parafii św. Jana z Dukli działa kilka grup modlitewnych i chórów. Bracia, jak niegdyś, prowadzą aktywną działalność duszpasterską, opiekując się osobami starszymi, samotnymi i sierotami.

Dmytro Antoniuk
Tekst ukazał się w nr 22 (314) 30 listopada – 17 grudnia 2018

Bernardyni. Część I

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X