Batalie na Przykarpaciu. Część 2 Porażka pod Rohatynem w 1490 r., mal. Igor Derkacz

Batalie na Przykarpaciu. Część 2

Po wspomnianej już obronie Halicza w 1387 r. na terenach obecnego obw. iwano-frankiwskiego przez dłuższy czas było dość spokojnie. Dopiero pod koniec XV w. Pokucie znów stało się areną krwawych walk.

Mołdawska wiosna

W latach 1490-1492 przez Przykarpacie przewaliło się tzw. „powstanie Muchy”. Swą nazwę otrzymało od nazwiska przywódcy. Na Bukowinie, należącej do Księstwa Mołdawskiego zgromadził on dziewięciotysięczny oddział złożony z chłopów, wdarł się na polskie Pokucie i zaczął niszczyć zamki i ufortyfikowane miasta.

Sowieccy historycy, z akad. Wołodymyrem Grabowieckim na czele, za przyczyny powstania uważali „nasilenie feudalnego wyzysku i uzależnienie chłopów pańszczyźnianych”. Tu naprasza się pytanie: dlaczego raptem mołdawscy chłopi tak przejęli się losem swoich polskich pobratymców? Czyżby ucisk mołdawskich magnatów był słabszy od wyzysku polskiej szlachty? Dlaczego nie zaczęto od pogromów zamków na Bukowinie, lecz wdarto się za granicę?

Współcześni historycy odeszli od zasad „walki klasowej” i rozpatrują to powstanie w aspekcie politycznym. Stosunki pomiędzy Rzeczypospolita i Mołdawią w tym czasie były dość napięte, zimą 1489 r. hospodar mołdawski Stefan III spróbował podbić Pokucie, ale najazd zakończył się niczym. Wówczas władca mołdawski postanowił postąpić inaczej. Nawerbował różnej hołoty, uzbroił ją, a na czele postawił jakiegoś awanturnika Muchę i posłał za granicę. Oficjalnie hospodar mołdawski z tym najazdem nie miał nic wspólnego – to bandy chłopów same walczyły o poprawę losu swych polskich braci. Te wydarzenia bardzo przypominają nam działania Girkina z czasów „rosyjskiej wiosny 2014 r.” w Donbasie.

„Powstańcy” zajęli przede wszystkim przygraniczną fortecę Sniatyń. Regularnych wojsk Rzeczypospolita na Pokuciu nie trzymała, bo ruszyły one z królem na Węgry i ziemie te pozostały bezbronne. Ponadto do Muchy zaczął dołączać miejscowy lump, łasy na grabieże. Nawet taka szlachta, jak Brzozowscy, zaciągnęli się do szeregów „ochotników”. Niebawem padły Kołomyja i Halicz.

Król polski skarżył się mołdawskiemu posłowi, że najeźdźcy wymordowali wielu mieszczan i kupców, spalili i splądrowali miasta, wzięli bogate łupy, przejęli konie i bydło. Ten robił tylko wielkie oczy i twierdził: „Nas tam nie ma”.

Wojsko polskie w I poł. XVI w. Ilustracja z książki „Konika polska”, 1998 r.

Po zdobyciu Halicza bandy powstańców ruszyły na północ. Tymczasem król nakazał zwołać pospolite ruszenie wśród szlachty i na dowódcę oddziałów wyznaczył starostę Mikołaja Chodeckiego. Zebrał on oddziały pod Bóbrką i na wiosnę 1490 r. ruszył przeciwko „wyzwolicielom”. Koło Rohatyna rozegrała się bitwa, którą Mucha przegrał z kretesem, tracąc 1600 osób. W czasie wycofywania się wiele jego żołnierzy utonęło w Dniestrze. Wprawdzie sam „dowódca” zdołał ocalić życie i przed bitwą zdążył nawet większość łupów odesłać do Mołdawii.

W następnym roku powstańcy powrócili, ale już pod dowództwem Andrzeja Boruły. Historycy przypuszczają, że był to ten sam Mucha. Tym razem Polacy rozgromili ich pod Haliczem, samego zaś przywódcę schwytano i stracono.

Interesującą interpretację tych wydarzeń podaje historyk Oleksy Bałuch. Pisze, że Mołdawia była wasalem tureckiego sułtana i opłacała mu się daniną. Dla malutkiego księstwa był to olbrzymi ciężar i w ten sposób Stefan III postanowił zalatać dziurę w budżecie kosztem mienia nagrabionego w Polsce.

Bitwa pod Obertynem. Rycina z XVI w. z kroniki Marcina Bielskiego

Obertyńska wiktoria hetmana Tarnowskiego

Powstanie Muchy do reszty zepsuło stosunki pomiędzy sąsiednimi państwami, co wywołało kolejne walki polsko-mołdawskie. W 1502 r. Stefanowi III udało się nawet zająć Pokucie z Kołomyją i dopiero po czterech latach rozmów polscy dyplomaci przywrócili te ziemie Rzeczypospolitej.

Schemat bitwy pod Obertynem

W 1527 r. tron hospodarski w Mołdawii zajął nieślubny syn Stefana Piotr IV Raresz, zwany również Petryłą. Gnębiony przez tureckie podatki nowy hospodar poszedł w ślady swego ojca i w grudniu 1530 r. znów zajął Pokucie. Do walki z najeźdźcą król wysłał swego najlepszego wodza – hetmana wielkiego koronnego, przyszłego założyciela Tarnopola, Jana Amora Tarnowskiego.

Hetman Jan Amor Tarnowski. tarnow.pl

Do sierpnia 1530 r. Polacy przejęli kontrolę nad Pokuciem i Tarnowski chciał już wracać do Lwowa, gdy dowiedział się, że Petryło naciera z wojskiem. Mołdawianie zajęli Gwoździec, gdzie trzymała obronę niewielka załoga. Uważając, że są to główne siły wroga, Tarnowski uderzył całą swoją armią i 19 sierpnia rozgromił mołdawskie oddziały. Okazało się, że był to niewielki oddział przedni, główne zaś siły mołdawskie są dopiero w drodze.

Hetman odstąpił do Obertyna i założył tu umocniony obóz, łącząc w kwadrat wozy łańcuchami i okopując się wokół rowami. 22 sierpnia nadciągnął Petryło i rozpoczęła się największa na tych terenach bitwa. Polacy mieli około 5,5 tys. żołnierzy i 12 armat. Wojsk mołdawskich było trzykrotnie więcej – około 17 tys. lekkiej konnicy i 50 armat. Ale liczba nie była tu najważniejsza!

Przeczekawszy, aż główne siły Petryły wciągną się do walki na prawym skrzydle, Tarnowski niespodziewanie kontratakował mołdawską artylerię i zajął ją. Armaty odwrócono w stronę Mołdawian i otwarto zbawczy ogień. Dopiero po tym artyleryjskim ataku hetman poprowadził swe wojska na wroga. Mołdawanie byli w panice, a uciekając trafili na błota Sołońca, gdzie utonęło wielu żołnierzy wraz z końmi. Zwycięstwo było całkowite– straty wroga stanowiły 7 746 zabitych. Straty polskie wyniosły jedynie 256 żołnierzy. Do niewoli dostało się tysiące żołnierzy, sztandary wojskowe i cała mołdawska artyleria. Petryło został kilkakrotnie ranny, stracił konia w błocie i jedynie cudem uszedł z życiem.

W następnym roku walczące strony podpisały pokój i więcej Mołdawianie na Pokucie się nie pchali.

Rotmistrz wojsk polskich. Ilustracja z pisma „Nowy żołnierz”

Trzech odważnych rotmistrzów

W 1594 r. olbrzymia tatarska orda pod dowództwem chana Gazi Gireja II wdarła się na Przykarpacie od strony Mołdawii. Historycy oceniają, że mogło to być około 20-30 tys. Krymczaków plus kilkadziesiąt konnicy Nohajskiej ordy. Tatarzy zdążali na Węgry, gdzie mieli połączyć się z Turkami i razem uderzyć na Austriaków. Najkrótsza droga prowadziła przez polskie Pokucie, gdzie prawie nie było regularnych wojsk.

Najazd ordy tatarskiej na pokuckie miasteczko w XVI w., mal. Igor Derkacz

Niby gorący nóż przez masło przeszli Tatarzy przez Przykarpacie, praktycznie nie napotykając na opór. Ale kilka bohaterskich walk miało miejsce.

Grecy szczycą się tym, że trzystu Spartan bohatersko zginęło pod Termopilami. W naszym przypadku bohaterów była zaledwie setka, część z nich przeżyła, zaś bitwa miała miejsce w Jezupolu. Wprawdzie wówczas wioska nazywała się Czesybiesy.

Jakub Potocki. Portret ze zbiorów Muzeum w Łańcucie

Jedynymi zdolnymi do walki na Przykapaciu były trzy oddziały kawalerii Jakuba Potockiego, Jakuba Korycińskiego i Jana Szuckiego. Razem było to około stu jeźdźców. Napad na tatarskie czambuły graniczył z samobójstwem, dlatego rotmistrze nie ruszali do walki, jedynie obserwując nieprzyjaciela.

Wydarzenia rozwijały się szybko. 2 lipca 1594 r. orda zdobyła przygraniczny Śniatyń, następnie padły Kołomyja, Obertyn i Żuków. 3 lipca – Tłumacz i Niżniów. Tu, koło przeprawy przez Dniestr, Koryciński i Szucki urządzili zasadzkę i zniszczyli niewielki tatarski czambuł. Po zwycięstwie rotmistrze wycofali się do Czesybiesów, należących do Potockiego.

W zemście za porażkę Tatarzy 4 lipca obrabowali okolice Tyśmienicy, a samo miasteczko spalili. Następnego dnia główne siły tatarskie otoczyły zamek w Czesybiesach i ruszyły na jego szturm. Potocki i jego ludzie stali na śmierć. Rozumieli, że Tatarzy nie mają czasu na długotrwałe oblężenie i mieli szansę na obronę zamku, gdyby nie przykry wypadek. Jeden z pachołków Potockiego, ładując hakownicę, upuścił palący się lont na beczkę z prochem. Potężny wybuch zniszczył jedną z wież zamku i wywołał pożar. Polakom pozostało do wyboru – spłonąć w drewnianej fortecy albo próbować przerąbać się przez oddziały wroga do Dniestru.

Potocki wsadził resztki garnizonu na konie, nakazał otworzyć bramę i z okrzykiem „Jezu, daj pole!”, ruszyć do ataku. Rąbiąc na prawo i lewo, Polacy pokonali 2 000 m, dzielące ich od rzeki i przeprawili się na drugi brzeg. Tatarzy byli tak zaskoczeni, że nawet nie pędzili za nimi.

Po dwóch latach Jakub Potocki wrócił i odbudował spalone miasto, wówczas nadał mu nową nazwę i na pamiątkę poprzednich wydarzeń nazwał miasto Jezupolem, jako wdzięczność Chrystusowi za ocalenie życia.

Iwan Bondarew

Tekst ukazał się w nr 11 (447), 14 – 27 czerwca 2024

Batalie na Przykarpaciu. Część 1

Batalie na Przykarpaciu. Część 3

X