Awaryjny stan budynków dawnej lecznicy doktora Apolinarego Tarnawskiego fot. Natalia Tarkowska

Awaryjny stan budynków dawnej lecznicy doktora Apolinarego Tarnawskiego

„Myślę, że koniecznie trzeba zrobić muzeum. Dlaczego? Dlatego, że to będzie baza wiedzy dla przyszłych pokoleń”. Z Oksaną Sukaneć, nowym dyrektorem „Sanatorium Kosów” rozmawiała Natalia Tarkowska.

Oksana Sukaneć, dyrektor „Sanatorium Kosów” (fot. Kamil Woźniak)

Słynny niegdyś Zakład Przyrodoleczniczy doktora Apolinarego Tarnawskiego po II wojnie światowej został przekształcony w sanatorium dla dzieci. Taką funkcję pełni do dziś. Pomimo tego, wieloletnie zaniedbania spowodowane brakiem środków finansowych, doprowadziły do degradacji zabytkowego założenia parkowo-ogrodowego oraz do katastrofalnego stanu unikalnej architektury.

Palącym problemem jest awaryjny stan dawnych łazienek, jednego z najbardziej imponujących budynków dawnej lecznicy. Po utracie szklanego dachu, od lat systematycznie popadają w ruinę. Ministerstwo Ochrony Zdrowia Ukrainy w obawie o zdrowie przebywających tam dzieci wydało nakaz wyburzenia łazienek, które nie są wpisane do rejestru zabytków. Rozpoczęta rozbiórka została wstrzymana dzięki reakcji kosowskich władz. Jednak zdążono usunąć drewnianą werandę okalającą budynek. Tymczasowo zaniechano rozbiórki, ale nad łazienkami wciąż wisi miecz Damoklesa. Konieczne jest znalezienie środków finansowych, które zabezpieczą ruinę stwarzającą niebezpieczeństwo dla dzieci przebywających na kuracji.

Nadzieję na poprawę tego smutnego losu przyniosła zmiana na stanowisku dyrektora „Sanatorium Kosów”. Nowa dyrektor, Oksana Sukaneć, jest osobą otwartą na współpracę i przy pomocy ze strony Polski chętnie podejmie się ratowania dziedzictwa doktora Apolinarego Tarnawskiego. Wywiad został przeprowadzony w maju 2019 r., niespełna trzy miesiące po tym jak Oksana Sukaneć objęła urząd dyrektora placówki.

Proszę opowiedzieć, kiedy pierwszy raz usłyszała Pani o Kosowie i lecznicy doktora Apolinarego Tarnawskiego i jak to się stało, że zainteresowało Panią to miejsce.
Pierwszy raz usłyszałam o tym miejscu będąc jeszcze dzieckiem, bo pochodzę z obwodu iwanofrankiwskiego. Kosowszczyzna leży w iwanofrankiwskim obwodzie. Rodzice bardzo często ze mną podróżowali i przekazali mi miłość do naszych Karpat. Pierwszy raz przybyłam na Kosowszyznę jako dziesięcioletnie dziecko. Ten region ogromnie mi się spodobał, nie tylko dlatego, że posiada piękną przyrodę, ale i dlatego, że mieszkają tu bardzo mili ludzie. Są naprawdę szczerzy i dobrzy. To miejsce robi na mnie duże wrażenie. Bywałam tu w dzieciństwie z rodzicami, a później już ze swoimi dziećmi, mam trzech synów. Wypoczywaliśmy, chodziliśmy nad rzekę Rybnicę. Tutaj jest bardzo zacisznie i spokojnie. Kosów nie tylko ma wspaniałe warunki klimatyczne, ale odczuwa się tu pozytywną energię, swoisty magnetyzm tego miejsca. Bardzo polubiłam to miejsce. Dlatego, gdy zrodziło się pytanie o moją dalszą karierę zawodową i kiedy usłyszałam, że w Internecie ogłoszono konkurs na posadę głównego lekarza kosowskiego sanatorium, to mając w pamięci pozytywne wspomnienia i wrażenia z dzieciństwa, pomyślałam, że chciałabym tu przyjechać i pracować. Zapaliłam się tym pomysłem. Powiedziałam swojemu mężowi: „Wiesz, gdyby była taka możliwość w Jaremczu, czy w Bukowelu, to nie chciałabym tam startować”. Dlatego nie obawiałam się startować w konkursie i przyjechać tu z innego miasta, bo bardzo komfortowo się tu czuję.

Stan sprzed rozbiórki, 2016 rok (fot. Natalia Tarkowska)

Jak widzi Pani przyszłość tego miejsca, jakie są Pani plany odnośnie rozwoju sanatorium?
W pierwszej kolejności chciałabym zadbać o historyczno-kulturowe dziedzictwo swojego kraju. Doskonale rozumiem, że założycielem tego miejsca był lekarz Apolinary Tarnawski, że był Polakiem. Chciałabym podtrzymywać dobre stosunki ukraińsko-polskie, dawać możliwość poznawania ukraińskiej kultury i kultury stworzonej przez Polaków. Jestem za tym, aby między naszymi narodami nastąpiło pojednanie, żeby nasze dzieci odziedziczyły w spadku to dziedzictwo kulturowe. Żeby to się mogło stać, musimy o nie zadbać i wzbogacić je kulturowo oraz materialnie.

Doktor Tarnawski otworzył swój Zakład Przyrodoleczniczy jeszcze przed I wojną światową. Po latach pracy w jego głowie zrodził się pomysł, by przenieść swoją lecznicę na Monastyrsko, a w tym miejscu utworzyć Fundację dla dzieci i młodzieży. Nie zdążył tego zrobić, a jego rodzina musiała opuścić Kosów w obawie o swoje życie. Tak się jednak stało dopiero po wojnie…
Nasze sanatorium specjalizuje się w leczeniu dzieci. Wówczas doktor Tarnawski leczył dorosłych, ale czasy się zmieniły i teraz leczymy tutaj dzieci. Jednak myślę, że w przyszłości sanatorium może otworzyć się także na dorosłych, np. będą tu mogły przyjeżdżać matki z dziećmi. Specjalizujemy się nie tyle w leczeniu, ile bardziej w dochodzeniu do pełnego zdrowia. Dzieci, które u nas przebywają, są praktycznie zdrowe, pomagamy im jedynie w dojściu do doskonałej formy zdrowotnej poprzez klimatyczne leczenie.

Stan z 2019 r. (fot. Natalia Tarkowska)

Wielką wartością sanatorium jest jego park dendrologiczny. Ponad rok temu na moją prośbę do lecznicy udała się Tetiana Prikładiwska – doktor nauk rolniczych, inżynier pierwszej kategorii Ogrodu Botanicznego Narodowego Uniwersytetu Leśnictwa Ukrainy. Zbadała ona stan drzew w tutejszym parku. Stwierdziła, że drzewostan ten jest unikalny w skali całej Ukrainy.
Zależy mi na tym, abyśmy nauczyli się poprawnie dbać o ten park. Minęło sto lat od zasadzenia tych drzew. Wszystkie te drzewa potrzebują opieki i nadzoru nad ich stanem. Chciałabym nawiązać współpracę z ludźmi, którzy nauczą nas prawidłowo zajmować się tym parkiem i pomogą nam w jego rewitalizacji.

Warto podkreślić, że stan parku jest bardzo istotny w kontekście leczenia. Doktor Tarnawski leczył swoich pacjentów między innymi za pomocą hortiterapii. Rośnie tu wiele gatunków drzew mających pozytywny wpływ na ludzki organizm. Mieszkańcy Kosowa do tej pory przychodzą do parku i zbierają nasiona, liście lub owoce tych drzew.
Rzeczywiście jest to bardzo piękny i wartościowy park. Sądzę, że wpływa on korzystnie na leczenie dzieci z problemami w oddychaniu, z chorobami płuc. Są tu okazałe drzewa iglaste, modrzewie i wiele innych, więc nie tylko klimat, ale nasadzenia tego parku mają pozytywny wpływ na proces uzdrawiania pacjentów.

Bardzo się cieszę, że jest Pani otwarta na współpracę i że ma Pani świadomość wartości tego miejsca. Pożądanym byłoby otworzyć ten teren dla turystów. Chciałabym zapytać, co Pani myśli o utworzeniu muzeum w budynku dawnej jadalni?
Myślę, że koniecznie trzeba zrobić muzeum. Dlaczego? Dlatego, że będzie to baza wiedzy dla przyszłych pokoleń. Żeby człowiek mógł przyjść, zobaczyć i poczuć energetykę tego miejsca. To najpiękniejsze co można zrobić. Kiedy człowiek przychodzi do muzeum, przejmuje się odczuciem, że w tym miejscu ktoś żył przed nami, że była tu jakaś kultura i toczyły się procesy uzdrowienia. Móc zobaczyć te budynki na własne oczy, to coś pięknego. Z zadowoleniem przyłączę się do idei powstania muzeum dla turystów i mieszkańców Kosowa.

Kiedy spotykałam się ze świadkami historii, często podkreślali, że placówka ta miała ogromny wpływ na rozwój życia kulturalnego miasta i okolic. Warto, by w przyszłości sanatorium nawiązało do przedwojennej tradycji, stając się ważnym ośrodkiem kultury promieniującym na cały powiat. Tak, aby każdy mógł zaczerpnąć dla siebie z tego miejsca coś wartościowego.
Będziemy nad tym razem pracować (śmiech).

Mam nadzieję, że tak będzie. Serdecznie dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Natalia Tarkowska
Tekst ukazał się w nr 13 (329) 16-29 lipca 2019

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X