Z rzemieślniczą zręcznością. Adolf Walek-Walewski

Z rzemieślniczą zręcznością. Adolf Walek-Walewski

W rodzinie żartowano, że przodkowie Walków przywędrowali do Lwowa na małym wózku zaprzężonym w psy, jako że na konie nie było ich po prostu stać. Biedni przybysze z Moraw pojawili się w mieście w poszukiwaniu lepszej pracy i z rozkazem od monarchy germanizowania galicyjskiej prowincji. Cesarz nie przewidział jednak pewnej przeszkody: jego urzędnicy polonizowali się nieraz nawet już w pierwszym pokoleniu.

Adolf Walek-Walewski (Fot. Biblioteka Narodowa)

Tak też było z młodym c.k. diurnistą Adolfem Walkiem-seniorem. Już pierwsze zamieszki z 1846 roku wielce go niepokoiły. W duszy Adolfa nowe uczucia wobec przybranej ojczyzny pojawiły się na dobre w czasie Wiosny Ludów w 1848 roku. A jego syn, który przyszedł na świat kilka lat później w 1852 roku i któremu również nadano imię Adolf, był już Polakiem z prawdziwego zdarzenia, związanym z kulturą, literaturą i teatrem. Zmienił nawet nazwisko, żeby brzmiało bardziej po polsku.

Najstarszy syn Adolfa Walka i Katarzyny Krenth, zwany w rodzinie Dolkiem, zamierzał od najmłodszych lat zostać aktorem. Urodził się we Lwowie 18 stycznia 1852 roku. Nie obyło się to bez sporów rodzinnych. Ojcu – wówczas już radcy namiestnictwa we Lwowie – marzyła się dla syna inna kariera. Ale Adolf Walek-junior miał własne aspiracje, dostał się do szkoły dramatycznej we Lwowie, gdzie nabierał wiedzy i umiejętności w latach 1869-1871. Kształcili go najlepsi z najlepszych: języka polskiego uczył pisarz Aureli Urbański, estetyki i psychologii – dziennikarz i historyk literatury Władysław Zawadzki, lekcji sztuki aktorskiej (dramaturgii) – Karol Królikowski, historii powszechnej – Ludwik Dziedzicki. Była to szkoła, z której przyszli aktorzy – o ile przyłożyli się choćby odrobinę do nauki – wychodzili z dość wszechstronnym wykształceniem. Szkołę skończył w roku 1871, podczas popisu zagrał rolę Piotra w sztuce Włóczędzy.

Walewski po szkole próbował różnych zajęć, był niezmiernie pracowity, z wielkim entuzjazmem podejmował się poza grą na scenie pisania komedii, scenariuszy, tłumaczeń, przeróbek scenicznych. W roku 1871 występował w Poznaniu. W tym samym roku wrócił do Lwowa i zadebiutował na scenie we Lwowie. Grał w zespole teatralnym, ale wkrótce dostrzeżono jego umiejętności reżyserskie i powierzono opiekę nad spektaklami. Reżyserował przedstawienia w teatrze skarbkowskim we Lwowie począwszy od roku 1881. Jako aktor ceniony był za role charakterystyczne, radził sobie dobrze w repertuarze komediowym. Chyba trudno było spotkać człowieka teatru bardziej zapracowanego niż Walek, który przez wiele lat poza sceną i piórem także reżyserował na scenie skarbkowskiej we Lwowie, współpracując z kolejnymi dyrektorami. Działo się tak, aż do chwili powstania nowego teatru w roku 1900, wtedy Walewski przeniósł się na kilka lat do Krakowa, a prasa spekulowała, że konflikty na linii aktor-dyrekcja były powodem przeprowadzki „Walusia” nad Wisłę. Na stanowisko reżysera w Teatrze Miejskim w Krakowie (od1909 Teatr Słowackiego) powołał go dyrektor Józef Kotarbiński. „Pan Walewski, dzielny i inteligentny reżyser, niezmordowany pracownik, jest nieocenionym skarbem dla sceny krakowskiej. Cichy, spokojny, gorliwy, pracuje i idzie na czele artystów, którzy coraz piękniej coraz szlachetniej rozwijają swe bogate talenta” – chwaliła Walewskiego Gabriela Zapolska. Sławę przyniosła mu współpraca z Stanisławem Wyspiańskim. W teatrze krakowskim wyreżyserował najbardziej znane przedstawienia z tego okresu: prapremiery sztuk Wyspiańskiego: Wesele, Wyzwolenie. Dzięki opowieściom Władysława Ryszkowskiego, Leona Schillera czy Karola Frycza znamy szczegóły pierwszej inscenizacji Wesela, o tyle ważnej, że na długie lata stała się wzorem dla kolejnych reżyserów, którzy starali się utrwalić legendarne przedstawienie wystawione po raz pierwszy16 marca 1901 roku. Tymczasem Walewskiego za tę inscenizację ganili krytycy i koledzy po fachu, zarzucając mu niekompetencję i zlekceważenie tekstu Wyspiańskiego.

W pierwszej inscenizacji wystawiono tekst dramatu prawie w całości, dekoracje, kostiumy i światła przygotował sam Stanisław Wyspiański, który mimo pełnej kontroli nad przedstawieniem nie potrafił poprowadzić zespołu, podobnie było z reżyserem. Leon Schiller pisał, że „nikt właściwie nie wyreżyserował tej sztuki, wyreżyserowała się sama”, w pamiętniku dodawał: „Reżyserował Adolf Walewski, reżyser «starego autoramentu», nietęgi, z gatunku tych «pilnowaczy» prób. Obok stolika suflera z egzemplarzem próbowanej sztuki siadywał reżyser. […] Siedział sobie i siedział milczący, nie zanadto się wtrącający… i dlatego potem nazywałem ten typ reżyserów: siedzi-stołkami… […] Wedle moich ówczesnych obserwacji prób Wesela mogę śmiało napisać, że ani Wyspiański nie wtrącał się do reżyserii, ani Walewski zbytnio się nie wysilał”. Wyspiańskiemu zarzucano, że nie potrafił Walewskiemu wytłumaczyć tekstu. Jego współpracę z reżyserem dobrze ilustruje zanotowany komentarz: „to jest i tak dość efektowne” – miał powiedzieć Wyspiański do Walewskiego, gdy ten proponował odrobinę czerwonego oświetlenia dla spotęgowania efektu scenicznego. Mimo wszelkich zarzutów krakowskie Wesele stało się kanonem premierowym, przeniesionym z pewnymi modyfikacjami kilka miesięcy później na scenę lwowską przez Ludwika Solskiego. Po latach inny lwowianin Adam Hanuszkiewicz wypowiedział się dość stanowczo wobec „krakowskiego kanonu”: „nie jest w moim przekonaniu świętością krakowska tradycja inscenizacji Wesela i nie jest świętością jej twórca Adolf Walewski”.

W następnym sezonie, 31 października 1901 roku w krakowskim Teatrze Miejskim w reżyserii Adolfa Walewskiego i w układzie scenicznym Wyspiańskiego wystawiono Dziady Adama Mickiewicza. Kolejne ważne osiągnięcie w karierze Adolfa Walka-Walewskiego krytyka oceniała rozmaicie, byli i tacy, którzy twierdzili, że „barbarzyństwa artystycznego” dopuszczono się już na etapie przygotowania i cięcia tekstów.

Walewski wraz z rodziną powrócił do Lwowa latem 1906 roku i aż do śmierci związany był ze sceną lwowską. „Dziś Lwów ucieszy się z pewnością, że do niego wraca chętnie «Waluś» słusznie zaangażowany na reżysera przez dyrektora Hellera: wiele na tym może zyskać scena lwowska” – z żalem informowała prasa krakowska. Dramaty Wyspiańskiego inscenizował i reżyserował również we Lwowie. Miał też dużą sprawność w przysposabianiu na scenę prozy. Przygotował Krzyżaków Henryka Sienkiewicza w ośmiu obrazach zatytułowanych Zbyszko i Danusia. Przełożył z języków francuskiego i włoskiego około czterdziestu utworów dramatycznych. Był autorem rozpraw teatralnych, w 1893 roku we Lwowie wydał studia Teatr u nas i u obcych.

Uważał, że sztukę należy popularyzować, dlatego też jeździł na prowincję, biorąc udział w spektaklach dla robotników. Energiczny, pracowity, miał w sobie mimo upływającego czasu czarującą młodzieńczą urodę i wdzięk, które pozwalały mu na odtwarzanie postaci „najmłodszego łobuza z ulicy czy wesołego chłopaka od szewca” bez niesmaku u widza. Pisał, reżyserował, uczył i szkolił aktorów, geniuszem teatralnym nie był, ale warsztat miał dobry i radził sobie z dużą zręcznością.

23 października 1911 roku we Lwowie zorganizowano Walewskiemu uroczystość jubileuszową z okazji 40-lecia pracy scenicznej i pisarskiej. Uroczystość była wyrazem hołdu i uznania dla jego zasług. Przeżył zaledwie 58 lat, zmarł we Lwowie 4 grudnia 1911 roku, pochowany został na Cmentarzu Łyczakowskim. Napisał kilka sztuk: Na stanowisku, Noc Bożego Narodzenia, Hulaj dusza, Koniki polne.

Żoną Walewskiego była Joanna Maria Gella. Kształciła się muzycznie w Wiedniu. Posiadała piękny sopran dramatyczny, często występowała na koncertach estradowych. Śpiewała w chórze na scenie, dla młodzieży prowadziła lekcje tańca, które cieszyły się we Lwowie dość dużym zainteresowaniem i powodzeniem. Małżeństwo miało czworo dzieci: dwie córki Anielę i Annę oraz dwóch synów Mariana oraz Bolesława. Adolf Walewski, zmieniając swoje nazwisko rodowe z Walek na Walewski, prawdopodobnie nie dopełnił wszystkich formalności urzędowych, o czym świadczą choćby różne wpisy w dokumentach syna – znanego krakowskiego kompozytora Bolesława Walka-Walewskiego.

Beata Kost
Tekst ukazał się w nr 2 (222) za 30 stycznia – 16 lutego 2015

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X