Film o obrońcach lotniska w Doniecku trafił do Warszawy

W Warszawie odbył się pokaz filmu dokumentalnego „Ochotnicy boskiego zastępu”.

Film przedstawia ochotników z Prawego Sektora, którzy przez ponad pół roku bronili donieckiego lotniska. Dokument był już wcześniej prezentowany w Polsce i zdobył nagrodę publiczności na Festiwalu Filmowym w Gdańsku.

Przed projekcją reżyser zwrócił uwagę na to, że niektórzy z bohaterów filmu już nie żyją, poprosił o poważne potraktowanie filmu i wyłączenie telefonów. Pokaz rozpoczął się minutą ciszy ku czci tych, którzy polegli na lotnisku w Doniecku. Widzowie na ponad godzinę przenieśli się do Doniecka z okresu najcięższych walk, mieli okazję poznać obrońców lotniska, które już nie istnieje.

Leonid Kanter, reżyser filmu powiedział, że chciał światu pokazać właśnie takich Ukraińców, nie emigrantów czy pracujących za granicą. Obserwował wielu żołnierzy na froncie, między innymi Gwardię Narodową i ich obraz nie zawsze był czarno-biały, między innymi za sprawą nadużywania alkoholu (w napisach słowo „buchaty” było przetłumaczone jako „nadużywanie alkoholu”). Ci, którzy bronili lotniska w Doniecku, to byli żołnierze o wzorowej postawie i wysokim morale. Jak zaznaczył Kanter na lotnisku byli wyłącznie ochotnicy, zarówno Prawy Sektor, jak i żołnierze regularnego ukraińskiego wojska – tam wysyłano tylko tych, którzy zgłosili się do tej służby. Pracując nad filmem nie ubarwiał rzeczywistości ani nie upiększał obrazu żołnierzy.

Reżyser podkreślił, że sztuka filmowa jest najdroższą ze sztuk i prace nad filmami są niezwykle kosztowne. W „Ochotnikach boskiego zastępu” są ujęcia, które w Hollywood pochłonęły by wysokie koszty. Film jest pokazywany za granicą, aby pokazać heroiczną postawę Ukraińców w Doniecku. Polscy widzowie w Gdańsku powiedzieli: „Teraz widzimy, że jesteście tacy, jak my. Walczycie o niepodległość, tak jak my 30 lat temu”.

Pokaz odbył się w sobotę, 11 lipca w Kinie KC (budynek dawnego Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii robotniczej). Gmach o ponurej przeszłości gości teraz ciekawsze inicjatywy. Mankamentem pokazu była pisownia ukraińskich nazwisk. W polskim tekście pojawił się na przykład „Yarosh”. Brakowało konsekwencji w pisowni, obok się były na przykład polskie „cz” i angielskie „v” czy „sh”.

Wojciech Jankowski
Tekst ukazał się w nr 13 (233) 17 lipca – 13 sierpnia 2015

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X