20 lat cieszą nas swoim pięknem fot. Krzysztof Szymański / Nowy Kurier Galicyjski

20 lat cieszą nas swoim pięknem

Jest takie miejsce we Lwowie, gdzie można napawać się pięknem. Jest takie miejsce we Lwowie, gdzie można oglądać dzieła malarzy znanych, nieznanych i tych, co dopiero będą znani. Jest takie miejsce we Lwowie, gdzie atmosfera nastraja do refleksji i rozmyślań. Jest takie miejsce we Lwowie, gdzie ci, co robią pierwsze pociągnięcia pędzlem, mogą usłyszeć słowa zachęty od wybitnych profesorów i malarzy. Tym miejscem jest poddasze „Własna Strzecha”, gdzie od dwudziestu lat działa Lwowskie Towarzystwo Przyjaciół Sztuk Pięknych (LTPSP), prowadzone niezmiennie przez Mieczysława Maławskiego.

Jubileusz dwudziestolecia jest okazją do refleksji, do zastanowienia się nad czasem minionym. Pytania stawiają sobie szczególnie artyści – co zrobiłem w tym czasie, czy go nie zmarnowałem, jak rozwijałem swój talent? Nic do zarzucenia nie mają sobie członkowie Towarzystwa, którzy ten okres spędzili pracowicie (o ich dorobku dalej w rozmowie z Mieczysławem Maławskim), stworzyli tu oazę artystyczną, gdzie swoje prace wystawiali profesorowie Lwowskiej Akademii Sztuk Pięknych, liceum im. Trusza, młodzież studiująca na uczelniach nie tylko lwowskich, miłośnicy sztuk pięknych, którzy dopiero na emeryturze odkryli swoje talenty oraz młodzież szkolna, która dopiero uczy się, jak trzymać pędzelek. Jest tu zawsze miejsce dla wszystkich.

W tym dniu, 4 grudnia br., na poddaszu miejsca brakowało. Zebrali się tu członkowie Towarzystwa, ich rodziny i przyjaciele, osoby zaproszone. Konsulat Generalny RP we Lwowie reprezentował kierownik Działu Polonijnego Bartosz Szeliga. Obecni byli prezesi lwowskich organizacji: Emil Legowicz, prezes TKPZL; Stanisław Durys reprezentował FOPnU; Krystyna Frołowa, prezes Stowarzyszenia „Odra-Niemen-Dniestr” przyszła z członkami Zarządu głównego Stowarzyszenia z Wrocławia z Marianem Majchrem na czele; Maria Szymańska, wiceprezes Centrum Edukacyjnego im. M. Reja; redaktor naczelna „Radia Lwów” Maria Pyż oraz dziennikarze „Nowego Kuriera Galicyjskiego”.

Ściany galerii udekorowane zostały pracami lwowskich artystów. Można było zobaczyć dzieła różne w treści, technice i kolorystyce. Są wśród nich prace realistyczne, mityczne, portrety i fantastyczne pejzaże. Są akwarele i obrazy olejne, malowane guaszem i temperą, są grafiki – wszystko, w czym dany artysta czuł się najlepiej. Są prace nowe i te, które były eksponowane na innych wystawach. Przeważały motywy lwowskie i kompozycje kwiatowe. Było też kilka prac abstrakcyjnych. Wszystko to obrazowało różnorodność zainteresowań członków Towarzystwa i ich wszechstronne uzdolnienia.

Zebranych powitał na wstępie Mieczysław Maławski. Zaznaczył, że Lwowskie Towarzystwo kontynuuje działalność Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych założonego w 1854 r., którego członkami byli J. Matejko, J. Mehoffer, St. Wyspiański, zaś zadaniem była promocja talentów artystów polskich. Mówił nie tylko o dorobku Towarzystwa, lecz na wstępie wspomniał tych, którzy przyczynili się do adaptacji strychu na poddasze artystyczne. Wspomniał Rafała Dzięciołowskiego, ówczesnego wiceprezesa Fundacji „Pomoc Polakom na Wchodzie”, Mariana Baranowskiego (obecnego na spotkaniu), który kierował pracami, Tadeusza Peszka i innych. Następnie uczcił tych członków Towarzystwa, których zabrakło na spotkaniu: Walerego Bortiakowa, Aleksieja Iutina, Bożenę Rafalską, Sergiusza Szachwerdowa. Wspomniał o tych, którzy byli od początku istnienia Towarzystwa: Krystynę Adamską, Irenę Strilciw, a obecna na spotkaniu, również członek Towarzystwa od pierwszych chwil Jadwiga Pechaty dodała nazwiska Krystyny Grzegockiej, Jarosława Sosnowskiego, Heleny Jacyno, którzy działają artystycznie do dnia dzisiejszego. Znamienne, że obrazy niektórych z nich uświetniły tę wystawę jubileuszowa.

Mieczysław Maławski dziękował organizacjom, które okazywały i nadal okazują wsparcie polskim artystom. Przede wszystkim Senatowi RP, Konsulatowi Generalnemu RP we Lwowie, Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie”, Stowarzyszeniu „Odra-Niemen-Dniestr” i wszystkim, którzy w ciągu tych lat wspierali, zapraszali na plenery, organizowali wystawy prac lwowskich artystów.

Następnie gratulacje składali zaproszeni goście. Właściwie wszystkie życzenia były podobne, ale każde zawierało coś szczególnego. Konsul Bartosz Szeliga zakończył swe gratulacje życzeniami „aby muzy nie opuszczały tego miejsca i dawały natchnienie artystom”. Krystyna Frołowa podziękowała za owocną współpracę, która zawiązała się przed laty pomiędzy obiema organizacjami. Maria Szymańska natomiast powiedziała, że „jest to miejsce, gdzie zawsze można obcować z pięknem”. „A przecież piękno zbawi świat” – zakończyła.

Po części oficjalnej Mieczysław Maławski był „rozrywany” przez media, zebrani tymczasem mogli podziwiać przy lampce wina przedstawione obrazy. Rozmowy toczyły się długo, a wspomnieniom, refleksjom i snuciu planów nie było końca.

Po kilku dniach, gdy opadły jubileuszowe emocje, porozmawiałem na spokojnie z Mieczysławem Maławskim o początkach Towarzystwa, o działalności artystycznej i oświatowej, o wystawach i plenerach, w których brali udział członkowie LTPSP i – naturalnie – o planach na przyszłość.

Zacząłem od tradycyjnego pytania o początki Towarzystwa.

– Za rok naszego powstania uważa się rok 2002. Ale jest to początek naszej oficjalnej działalności. Podkreślałem, że nasze Towarzystwo jest kontynuatorem działalności tego przedwojennego, założonego w 1854 roku, do którego należały sławy malarskie tamtych lat.

Grupa osób o zdolnościach artystycznych, studiujących na lwowskich uczelniach gromadziła się faktycznie wokół Walerego Bortiakowa. Byli to: Jadwiga Pechaty, Krystyna Grzegocka, Helena Jacyno, Jarosław Sosnowski. Wszyscy byli związani również z Polskim Teatrem we Lwowie. Dzięki uprzejmości państwa Mariusza i Urszuli Olbromskich z Przemyśla jeździli na plenery do tego miasta. Mariusz Olbromski zapraszał ich na coroczne uroczystości poświęcone Słowackiemu do Krzemieńca. To oni mieli pierwszą wystawę swoich prac zatytułowaną „Tam, gdzie płynie Ikwa”. Podczas tych wyjazdów zawiązał się pomysł założenia stowarzyszenia artystów.

Na początku lat 2000. rozpoczęto ze środków Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie” remont siedziby „Radia Lwów”. Wówczas wiceprezes Fundacji Rafał Dzięciołowski wpadł na pomysł, żeby zaadoptować poddasze i urządzić w nim miejsce dla lwowskich twórców. Na prośbę Federacji Organizacji Polskich na Ukrainie zorganizowałem pierwszą wystawę polskich artystów-malarzy działających na naszych terenach. Okazało się, że jest dość sporo twórców i powstała myśl założenia oficjalnego towarzystwa, które by ich skupiało.

Powstała wówczas inicjatywna grupa osób – Bożena Rafalska, Marta Łaba, Mieczysław Maławski i Irena Baczyńska – która przygotowała statut Towarzystwa i przeprowadziła rejestrację. Postanowiliśmy przyjąć taką nazwę, jaka była przed wojną i kontynuować tę działalność. Otrzymaliśmy rejestrację i rozpoczęliśmy nasze istnienie.

Pierwszą grupą przy Towarzystwie była szkółka dziecięca „Kolory radości”, która powstała chyba zaraz po rejestracji. Kierowała nią Krystyna Adamska. Kolejną grupą była grupa „Wrzos”, która powstała w 2003 r. i pod swoją opiekę wzięła ją Irena Strilciw. Była to grupa osób starszych, amatorów, którzy z zamiłowania do sztuki malowali obrazki. Dzięki Irenie Wrzos stali się grupą prawie zawodową, a poziom ich prac niewiele odbiega od poziomu zaawansowanych artystów. Dalej, w 2006 r., powstały „Skrzydła”. Zgromadzili się tu studenci Lwowskiej ASP i innych uczelni o kierunkach artystycznych. Grupą kierował wówczas student 5 roku Akademii Władysław Maławski. Muszę zaznaczyć, że wszystkie te grupy działają nadal i pomimo różnych okoliczności życiowych chętnie się spotykają i tworzą.

Tak spore grono artystów z pewnością chciało prezentować swe prace społeczności. Jak rozwijała się działalność wystawiennicza?

Pierwszą taką wystawą w naszej galerii, którą nazwaliśmy „Własna Strzecha”, była wystawa benedyktyna z Francji o. Piotra Cholewki, który projektował witraże. Mieliśmy tu wystawę fotografii tych witraży wkomponowanych w gałęzie i kwiaty. Podczas tej wystawy odbyło się poświęcenie naszej siedziby. Była to szczęśliwa chwila, bo od niej nasza działalność wystawiennicza nie ustaje, nawet pomimo pandemii i wojny. Nasze prace wystawialiśmy nie tylko tu, ale w innych salach galerii we Lwowie. Wspomagał nas Konsulat Generalny, a konsulowie Sawicki, Osuchowski, Maluchnik, Drozd zawsze starali się przedstawiać nasz dorobek.

Z czasem zaczęliśmy dzięki inicjatywie młodych artystów ze „Skrzydeł” prezentować nasze prace w innych miastach: w Stryju, Żytomierzu, Stanisławowie, Połonnem, Odessie, Kijowie. Nasze prace towarzyszyły każdemu Festiwalowi Kultury Polskiej na Ukrainie czy Spotkaniom Rodzin Muzykujących, organizowanych przez FOPnU.

Czy można w przybliżeniu określić ile było wystaw dorobku członków LTPSP?

Nie jest to takie proste. Co roku organizowaliśmy po kilka prezentacji naszego dorobku, przy okazjach rocznic czy innych znaczących dat przestawialiśmy nasze prace. Można tu jako przykład podać naszą wystawę z okazji 100-lecia odzyskania Niepodległości „Sto prac na 100-lecie Niepodległości”, w której wzięło udział 50 malarzy, czy prace naszych malarzy poświęcone Stanisławowi Lemowi z okazji jubileuszu 100-lecia jego urodzin. Należy tu dodać jeszcze mnóstwo indywidualnych wystaw naszych twórców. Każdy z naszych artystów, czy są to profesorowie ASP, czy członkowie „Skrzydeł”, chce przedstawić swój dorobek. Zawsze chętnie udostępniamy im miejsce. Trudno zliczyć wystawy naszych członków w Polsce. Osobiście miałem tam dotychczas 8 wystaw indywidualnych. Po każdym wyjeździe plenerowym lub gdy artyści z Polski przyjeżdżają do nas, mamy wystawy poplenerowe. W wielu przypadkach jadą one potem do Polski i tam wędrują po kilku miastach. Takie plenery odbywają się co roku. Było ich już 18. Spotykali się nich artyści z Polski, Litwy, Białorusi. Były też stałe kontakty z malarzami tych państw.

Gościliśmy artystów polskiego pochodzenia z Francji, oni też zapraszali nas do siebie. Z Anglii mieliśmy kontakt z Robertem Coingiem. Jego przodkowie pochodzili z Pustomyt. Jest to rzeźbiarz, który do Lwowa przywiózł trzymetrowe drewniane postacie ludzi patrzących w niebo. Na „Naszej Strzesze” mieliśmy ekspozycję fotogramów, zaś podstawowa wystawa była w Galerii Sztuki. Ponadto obwoził on kilka rzeźb po mieście i robił kilkugodzinne ekspozycje w plenerze. Była to atrakcja dla mieszkańców Lwowa.

Od kilku lat Stowarzyszenie „Odra – Niemen – Dniestr” wspiera nasze plenery. Stawiają jeden warunek: prace poplenerowe mają być wystawiane również u nich, a te, które najbardziej im się podobają, pozostają dekoracją ich siedziby. Przy okazji te prace są potem wystawiane w Lublinie przez Władysława Maławskiego na prośby różnych instytucji.

Do tego można dołączyć wystawy artystów „Wrzosu” jak indywidualne tak zbiorowe, z różnych okazji. Poziom ich prac przez lata współpracy z Ireną Strilciw znacznie wzrósł.

Jak mówię, działalność wystawienniczą mamy bardzo intensywną – orientacyjnie w tym okresie mieliśmy około 100–150 różnych wystaw.

Na zakończenie – tradycyjne pytanie o plany?

Teraz jest dość trudno mówić o planach. To, co jest pewne – to 10 stycznia będzie wystawa prac po plenerze we Lwowie i szkoleniach ikonopisania u nas w Galerii. Te imprezy finansowane były przez Stowarzyszenie „Odra – Niemen – Dniestr”. Co do reszty, to zgłaszają się nasi członkowie z propozycjami wystaw indywidualnych. Takie rodziny jak Potapowie, czy Kuczapscy są to członkowie Stowarzyszenia artystów-malarzy Ukrainy i jednocześnie Polski. Bogdan Pikulicki jest znanym w świecie grafikiem – jego prace wystawiane są na całym świecie. Jest honorowym obywatelem Kalifornii. Wszyscy oni gotowi są do prezentacji swojego dorobku. Uważam, że jest to dobre, że artyści w tak trudnym czasie chcą wyrażać swoje emocje, przeżycia i wrażenia. Inni nasi członkowie też nie odbiegają poziomem prac od tych najlepszych. Nobilitacją naszych twórców jest propozycja „Narodowej Galerii Niepodległości 100” do wzięcia udziału w ekspozycji portretów najwybitniejszych Polaków. Swe prace na najwyższym poziomie przedstawiło tam 8 naszych artystów: Potapowowie, Jaworski, Tkanko, Dworski i inni.

Mam nadzieję, że mimo wszystko, mimo trwającej wojny, będziemy działać i tworzyć i przedstawiać swe prace, będziemy zapraszać gości do „Naszej Strzechy” i cieszyć pięknem ich dzieł.

Nasi członkowie uczestniczą w akcjach charytatywnych, wspomagających żołnierzy ukraińskich. Na początku grudnia wzięliśmy udział w malowaniu obrazów na deskach ze skrzynek po nabojach. Potem te prace wystawiono na aukcji, gdzie zebrano około 580 tys. hrywien. Następnie malowaliśmy nasze dzieła na łuskach od nabojów. Niektóre miały do 60 cm wysokości. Te prace będą wystawione na aukcji 17 grudnia. Jest to akcja międzynarodowa, na którą swe prace przysłały nawet dzieci z Japonii. Aukcja odbędzie się we Lwowie.

Dziękuję za wywiad i życzę dalszej owocnej działalności i wspaniałych prac na kolejnych wystawach.

Krzysztof Szymański

Tekst ukazał się w nr 23-34 (411-412), 20 grudnia – 16 stycznia 2022

X