Zanim poszły pancry na „Wujek”

Zanim poszły pancry na „Wujek”

Zanim poszły pancry na „Wujek”. Z dr. Andrzejem Drogoniem – dyrektorem oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w Katowicach, rozmawia Stanisława Warmbrand.

Stan wojenny. Starannie zaplanowany, czy wywołany sytuacją? Jak długo trwały przygotowania?
Popatrzyłbym szerzej na to, co się wtedy działo, na dążenie do spacyfikowania społeczeństwa, na likwidację oporu; czy to w efekcie akcji zbrojnej, czy innych działań pacyfikacyjnych. Szło o taką akcję, która doprowadziłaby do pełnej kontroli społeczeństwa ogarniętego euforią sierpniowej wolności. Musimy być świadomi, że działania władzy, zmierzające do spacyfikowania nastrojów społecznych towarzyszyły „Solidarności” od początku. Wiemy, że „Solidarność”, jako potężny ruch, była wspomagana przez różnego rodzaju związki twórcze, związki intelektualistów, Niezależne Zrzeszenie Studentów. Wzmożona akcja przenikania tych wielu i wielorakich niezależnych struktur przez agenturę była pierwszą oznaką, że nasila się dążenie do pacyfikacji nastrojów. Natomiast o ile chodzi o przygotowanie konfrontacji zbrojnej, a więc ostatecznego „rozwiązania problemu”, to przygotowania rozpoczęły się także już w roku 1980. Na to wskazują choćby materiały przekazane przez pułkownika Kuklińskiego, czy inne dokumenty. Możemy przyjąć, iż już w 1980 roku rozważano myśl o wyprowadzeniu na ulice wojsk w celu eliminacji „niepożądanych” w strukturach „Solidarności” komórek i osób (od zastraszenia, okaleczenia, aresztu po zabójstwo).

(Fot. wujek.pl)

Górny Śląsk. Ówczesny sekretarz KWPZPR – Andrzej Żabiński, straszył na łamach gazet „rewelacjami” – jak to górnicy w wyrobiskach zbierają drewno, żeby podpalić kopalnię. Cały Śląsk się śmiał z tych rewelacji o poczciwych „klockach” na opał, do których górnicy mieli i mają prawo „od początku świata” tyle, że reszta kraju łatwo mogła uwierzyć w te bzdury… Był to chyba znak, że prowokacja będzie jednym ze sposobów na złamanie oporu społecznego…
Proszę zwrócić uwagę na jedno z przemówień Żabińskiego (myślę o taśmie wyniesionej z narady MO i SB), w którym mówił o metodach pacyfikowania Związku, o wciąganiu związkowców w różne formy „przepychu”; o tym, żeby dać „im” wygodne pokoje, wygodne fotele, wygodne lokale – niech się zachłysną władzą, a „nam” będzie łatwiej doprowadzić do pacyfikacji… Pewnie pani pamięta, że w pierwszych dniach stanu wojennego w siedzibach „Solidarności” przy Stalmacha czy Szafranka czy w innych lokalach „znajdowano” przeróżne rzeczy, które miały świadczyć o „rozpasaniu” związkowców, a miało odwrócić uwagę społeczeństwa i wywołać „słuszne” oburzenie na próżniactwo…

„Znajdowano” butelki po „szampańskim” i „napoleonach”, łachmytki – futerka, ale zawszeć futra. Luksus! Miała iść fama…?
To były „pomysły”, które trudno, żeby były poważnie traktowane, ale w ówczesnej biedzie i życiu w kolejkach, można było wzbudzić niechęć czy zawiść. Był to jeden ze sposobów „ukierunkowywania” nastrojów. Jednocześnie przygotowywano listy osób do internowania, przygotowywano druki decyzji, powołano „inspekcje robotniczo-chłopskie”, przygotowano komisarzy wojskowych, stworzono zalążek organizacyjnej struktury, żeby z czasem sprawniej funkcjonowały one w szerokim zakresie.

(Fot. wujek.pl)

Specyfika śląska…
Gdyby policzyć wszystkie zakłady, wszystkie jednostki, całą infrastrukturę w postaci węzłów drogowych, kolejowych, mostów, wiaduktów, które postanowiono „chronić”, czyli postawić posterunki, to mamy do czynienia z ogromną skalą działań.

Odbywano wtedy ogromną ilość narad. Były ośrodki decyzyjne; KW, KM, Wojewódzka Rada Narodowa, Urzędy Miast, cały system organizacyjny SB i Milicji Obywatelskiej. Jak, w świetle dokumentów, wyglądał schemat decyzyjny? Kto i gdzie wydawał rozkazy?
Nie wszystkie aspekty są do końca rozpoznane. Część dokumentacji uległa zniszczeniu. Jak ważne to było dla ówczesnych decydentów niech świadczy fakt, iż trudno do dziś dotrzeć do dokumentów dotyczących pacyfikacji kopalni „Wujek”. Jest osławiony telefonogram, ale brak dokumentacji podejmowanych decyzji, co umożliwiłoby wskazanie sprawców. Szczególnie na szczeblu kierowniczym. Czyżby ci, którzy pacyfikowali kopalnię, czynili to na własny rachunek, włącznie z użyciem broni palnej?! To przecież absurd! Każdy, kto analizował system totalitarny, doskonale wie, że decyzje zapadały na szczeblu najwyższym – partyjnym, milicyjnym i wojskowym.

Chodzi mi o dookreślenie czasu, kiedy zapadła decyzja. To nie jest „na pstryknięcie” to cały system rozkazów, przemarszów, przejazdów, przelotów, przegrupowań, zaopatrzenia…!
Przygotowania musiały trwać od początku, natomiast musiały zapadać decyzje, czy zostanie to wykonane siłami tylko LWP, czy włączone zostaną inne siły – MO, ZOMO, ROMO itp. Rozstrzygnięcie siłowe, militarne, ponad wszelką wątpliwość było od początku brane pod uwagę. Doświadczenia były – na Węgrzech, w Czechosłowacji, w Polsce (choćby rok 1970). Grudzień był „wygodny” – zimowa aura, zimno, szarówka potęgują nastroje przygnębienia, beznadziei. To utrudnia samoobronę. Jest jeszcze nasza pamięć historyczna – powstania: listopadowe, styczniowe, toczące się w ekstremalnych warunkach atmosferycznych…

(Fot. wujek.pl)

…i przegrane. Czy dlatego były na murach napisy „Zima wasza, wiosna nasza”? Śląsk to specyficzne miejsce; ogromne skupisko ludzi, miast, przemysłu. Miasto od miasta dzieli najczęściej tablica informacyjna. Zatem liczebność wojska, milicji, ZOMO musiała być nieporównywalna…
Zapewne pełne dane są w materiałach strategicznych, przekazanych przez pułkownika Kuklińskiego Amerykanom, trzeba jednak pamiętać, że obejmują planowane zamierzenia. Wydaje mi się, że precyzyjne dane są trudne do określenia. Wiemy, że poza jednostkami wojskowymi, stacjonującymi w województwie katowickim (Śląska jednostka MSW i jednostka Wojsk Ochrony Pogranicza z Gliwic), na teren tego województwa skierowano 10. Sudecką Dywizję Pancerną oraz wydzielone jednostki 2. Dywizji Zmechanizowanej, wchodzące w skład Śląskiego Okręgu Wojskowego (Wrocław). Komenda Wojewódzka MO w Katowicach miała do dyspozycji 5500 funkcjonariuszy, w tym 1000 członków ORMO i 2500 funkcjonariuszy przegrupowanych z innych województw. Trudna jest do określenia chociażby liczba użytych funkcjonariuszy ORMO, poza mundurowymi – kwestia agentów bezpieki, osób współdziałających instytucjonalnie (PRON) w bardzo szerokim, terenowym wymiarze oraz osób wspomagających, zaangażowanie członków PZPR i innych bratnich partii, aktywizacja do celów pomocowych reżimowych związków zawodowych, członków organizacji młodzieżowych itp. Zachowały się dokumenty, z których wynika, że w grudniu (dokument z 21 grudnia 1981 r.) dla celów samoobrony wydział organizacyjny KW PZPR w Katowicach zmobilizował około 10 000 członków zaopatrzonych w broń palną. Formacje te zostały 3 lutego 1981 r. włączone do ORMO jako oddziały polityczno-obronne.

W naszej pamięci odnotowana jest kopalnia „Wujek”… Ale w innych katowickich kopalniach (np. „Katowice”, „Wieczorek”, „Staszic”) też działy się rzeczy straszne – do łaźni wpadało ZOMO. Pałowano bezbronnych ludzi… To samo działo się w hutach – na przykład w hucie „Baildon”.
Bito na bramach, bito w hotelach robotniczych, wyprowadzano z tychże hoteli w nocy, wyrywano ludzi ze snu, szczególnie zapisała się w pamięci pacyfikacja hotelu robotniczego przy kopalni Staszic – wyskakujący z okien półnadzy ludzie przechwytywani przez ZOMO…

(Fot. wujek.pl)

Liczba zabitych na „Wujku” jest znana. Ile jeszcze było ofiar na Śląsku?
Byli zabici w trakcie pacyfikacji kopalni, byli ci, co zmarli na skutek odniesionych ran, byli ci, co zmarli, bo byli postrzeleni, zmaltretowani, doprowadzeni do kresu wytrzymałości psychicznej… wtedy skutki śmiertelne następowały o wiele później. To są miesiące, czasem kilka lat. Nie jesteśmy w stanie prześledzić losów, szczególnie tu, na Śląsku, gdzie była ogromna migracja ludności. Gdzie wyrzucano z pracy. Nie potrafimy już prześledzić losów wszystkich uczestników wydarzeń na „Wujku” czy na „Manifeście lipcowym”. Ani, poza czołówką, odtworzyć nazwisk, chociaż możemy mówić – w skali Śląska, o setkach rannych.

Przecież jakiś ślad pozostał. Myślę o specjalnej komórce w Zarządzie Regionu NSZZ „Solidarność”, zajmującej się zeznaniami ludzi – bitych, represjonowanych, internowanych…
Jest gotowa do druku lista osób represjonowanych. To jest 119 stron, zawierających imiona, nazwiska i zakłady pracy. To jest lista osób, które były aresztowane, skazywane wyrokami sądów na odsiadkę w więzieniu, które były internowane, a pochodziły z terenu obecnego województwa śląskiego (wtedy były to trzy województwa: bielskie, częstochowskie i katowickie).

(Fot. wujek.pl)Ile nazwisk zawiera lista?
Ponad 3 000. To są sprawy udokumentowane. A więc skala ogromna. I dowód, że szło nie tylko o kopalnie i huty, a więc najbardziej zwartą grupę społeczną; lista obejmuje także Uniwersytet Śląski. Tu koszt stanu wojennego – to 100 osób poddanych represjom. Jest to liczba najwyższa spośród wszystkich uczelni wyższych w Polsce – osób bądź internowanych, bądź skazanych przez sądy na różnego rodzaju kary. W tej liczbie są pracownicy naukowi tej miary jak ówczesny rektor UŚl profesor August Chełkowski czy prorektor profesor Irena Bajerowa. To „wojenny wyczyn” bez precedensu w skali kraju! Nie pominięto również studentów. Lista 3 000 osób jest spora, ale jeszcze niepełna. Czas ją opublikować. Największą zbrodnią stanu wojennego było stłamszenie nadziei prostego człowieka. Są krzywdy niedefiniowalne; nigdy nie dokonamy pełnego bilansu strat narodowych i krzywd, jakie są po dzień dzisiejszy skutkiem wojny, jaką komuniści polscy wytoczyli narodowi polskiemu w grudniu 1981 roku! Nie dotyczy to tylko tych, którzy pozostali w kraju, ale w równej mierze tych, którzy zostali zmuszeni – różnymi sposobami – do emigracji.

Ludzie urodzeni w grudniu 1981 roku mają 30 lat. Nowe pokolenia są bez obciążeń. Co przed nimi, albo – co z ich świadomością najnowszej historii Polski, Śląska?
Oby nasza młodzież potrafiła się dobrze w historii, w prawdziwych wartościach ukorzenić. Nie może bać się historii, musi ją przyjmować z całym bagażem. Być może jest tak, że to doświadczenie musiało dotknąć naród, aby wyrosła z tego wartość wolna od poznanego zła. Bez lęków. Wie pani, zło zawsze musi się zamienić w dobro. Inaczej nasze życie nie miałoby sensu.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Stanisława Warmbrand
Tekst ukazał się w nr 23-24 (147-148) za 16 grudnia 2011 – 12 stycznia 2012

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X