Wiek Nowy w upalnym czerwcu 1924 Latem w parku jest najprzyjemniej (ale w dzień), NAC

Wiek Nowy w upalnym czerwcu 1924

Gazeta ukazywała się codziennie po południu, a jej redakcja mieściła się przy ul. Sokoła 4. Zamieszczano tam wiadomości ogólnokrajowe, ale więcej miejsca poświęcano lokalnym, w tym różnego rodzaju „kryminałkom” – kradzieżom, morderstwom, samobójstwom, bójkom z interwencją policji i oszustwom na większą i mniejszą skalę. Ale sporo miejsca poświęcano również temu co najbardziej bolało mieszkańców Lwiego Grodu.

Wiadomo, że w letnie upały parki – to oazy cienia, spokoju, chłodu i świeżego powietrza. Ale z lwowskimi parkami już wówczas nie było najlepiej. Podobnie działo się i z cmentarzami, do których pewna klasa (bez klasy) mieszkańców Lwowa miała swoisty stosunek. Temat dotyczył i innych zielonych terenów miasta. Oto kilka artykułów na ten temat.

Nasze parki i ogrody

Jak się niszczą nasze prześliczne ogrody i parki miejskie, o tem daje aż nazbyt dokładne pojęcie spacer sobotni albo niedzielny – bez względu na porę… Gdzie są nasze władze policyjne i komunalne, gdy niszczy się trawniki i drzewa?

Wały Hetmańskie, położone w centrum miasta, zaśmiecone jak po przejściu Dżyngishana – całe tłumy pauperów z szumowin podmiejskich i spelunkowych tamują komunikację, tłumy apaszów, predestynujących się na Batorego, sjestę sobie urządzają niewytworną… Ładny widok dla przyjezdnych.

Ogród Pojezuicki w dzień zaanektowany przez gawiedź, wypełzłą z ghetta razi swoją arogancją jarmarczną. Noc jednakże święci tu swoje trjumfy. – Ciemność wybitnie egipska, latarnie jakby zamarły, a wycia i wrzaski motłochu rzezimieszków tuż pod bokiem policji! Przeciętnie porządny obywatel boi się tędy przejść pod grozą utraty zdrowia, a może i życia…

Wały Gubernatorskie, jeden z cudownych zakątków starego Lwowa, straszą swoją nagością (co jeszcze jest porządniejszego w mieście)…

Wysoki Zamek, tam nasza chluba, prawie że Alpy… prosi się o litość, o kilka latarń na wieczór, o kilku posterunkowych, którzy by przestrzegali ściśle przepisów obyczajności publicznej i pouczali rozmaite dziewice, też panie i inne rozkamizelkowane postacie o wpływie aresztów przy ulicy Jachowicza na rozwój negliżu.

O orgiach i bachanaljach, dziejących się nocami po parkach łyczakowskim, stryjskim, Jordana, Górze Stracenia, przy akompaniamencie trzody wyjców i dźwięku harmonji lepiej nie wspominać… gdyż trudno w tym względzie równać się z Paryżem…

Bywało i tak. Krakowski park Jordana po oberwaniu się chmury, NACCmentarze lwowskiePrzedstawiają widok opłakania godny. Zniszczenie i ruina zapanowały niepodzielnie na starych cmentarzach Gródeckim, Stryjskim, na Paparówce (zniszczono grobowce arcybiskupów i biskupów), a niemniej na cmentarzu Janowskim, po którym grasują złodzieje, kradnąc z grobów krzyże, wieńce i ozdoby. Wandale nie szanują nawet kwiatów, zasadzonych na mogiłach i zdziczałe te osobniki wyrywają je, ażeby ozdobić niemi groby swych najbliższych…

Gdzie indziej dla rozrywki burzą nagrobki i pomniki. Najbardziej godne zaznaczenia, że cmentarzom brak należytej ochrony przed wandalizmem ludzkim i że to grasowanie indywiduów, profanujących groby, odbywa się bezkarnie. Na starych cmentarzach obok rozkopanych mogił leżą szczątki kamiennych pomników i nagrobków, a kamień niszczeje i się marnuje.

Czy nie byłoby wskazanem przynajmniej zużytkować te masy kamienia na budowę np. kaplicy Orląt, miast zostawiać je na pastwę zniszczenia? Czy cmentarzami lwowskimi naprawdę nikt nie chce zainteresować się?

Jest to bardzo bolesne, tragiczne i smutne.

Wysoki Zamek,

Którego piękność nieprześcigniona rozniosła fama jurystowska po całym świece, niewiadomo dlaczego wyszła u Lwowian z mody. Przyklasnąć więc należy Komitetowi budowy gimnazjum w Brzuchowicach, że postanowił przypomnieć Lwowianom, jaką perłę dała im przyroda i w Wysokim Zamku.

Festyn, mający odbyć się tam w niedzielę dnia 1 czerwca pod egidą owego Komitetu oby stał się odrodzeniem ściślejszych stosunków pomiędzy wspaniałemi i pełnemi cudnych widoków plantacjami Wysokiego Zamku a Lwowianami.

Pociągną ich zapewne liczne naprawdę atrakcyjne szczegóły programu festynowego – a przy tej sposobności nasycić będą mogli wzrok przepychem pejzażu, płuca zaś idealnie czystem powietrzem, które powiewa na wyniosłościach Wysokiego Zamku.

Odpocząć latem można byłoby nie tylko w parku, ale i w podlwowskich Brzuchowicach, gdyby właściciele pensjonatów nie zdzierali skóry z letników.

Zwalczanie lichwy w uzdrowiskach

Wskutek zainicjowanej przez Województwo jeszcze z początkiem maja b.r. akcji, mającej na celu ochronę publiczności, udającej się do miejscowości leczniczych, kąpielowych i przez letników dla wypoczynku uczęszczanych, przed wyzyskiem ze strony wynajmujących mieszkanie, poszczególne Starostwa ustaliły już wspólnie z właścicielami i dzierżawcami will, pensjonatów oraz mieszkań oddawanych letnikom w najem we wszystkich miejscowościach wspomnianego wyżej rodzaju, ceny za mieszkania (gdzieniegdzie także z utrzymaniem) i poleciły dotyczącym Komisjom zdrojowym, względnie Zwierzchnościom gminnym, opublikować te ceny.

Wskutek tego zarządzenia ma zainteresowana publiczność możność ochronienia się przed wyzyskiem, w razie potrzeby bowiem może się zwrócić o wyjaśnienie i wzięcie w obronę przed wyzyskiem do danej Komisji zdrojowej, względnie Zwierzchności gminnej, do najbliższego posterunku Policji Państwowej, albo do przynależnego Starostwa, dokąd też należy donosić winnych niestosowania się do opublikowanych cen, dla umożliwienia pociągnięcia ich do odpowiedzialności karno-sądowej, po myśli §23 Ustawy o zwalczaniu lichwy wojennej.

Typowy szynk Samuela Ungera w Przemyślu, NAC

W rubryce „Lwów z bliska” przedstawiono lwowskie charakterystyczne typy (i typowe). Swoją drogą autorzy artykułów musieli wykazać się niezłym zaparciem odwiedzając różne „niebezpieczne” miejsca w poszukiwaniu takich postaci.

Przy ul. Króla Leszczyńskiego istnieje szynk Maksa Niemanda, właściciela willi w Brzuchowicach, który również cieszy się „zasłużoną” sławą. Do szynku tego zaglądał często-gęsto Ilko Mrozik, znany na Gródeckiem agitator i patriota ukraiński. Onegdaj zetknął się on w tym szynku z niejakim Michałem K., także Rusinem. Między nimi przyszło do gorącej sprzeczki politycznej – wreszcie błysnęły „majchry” – noże. Mrozik, śmiertelnie ugodzony, na miejscu wyzionął ducha.

Wspomnieć tu także należy o szynku Grossmana, piekarza z zawodu, róg ulicy Leona Sapiehy i Lwowskich Dzieci. Wieczorami grywa tu na fortepianie Stasio, karzełek, jeżdżący na wózku, z pokrzywionymi palcami, którymi jednak zgrabnie po klawiszach przebiera. Układa on i komponuje różne apaszowskie, a czasem wcale udatne piosenki. Gdy Stasio jest w humorze, a goście często „ćmagę” i piwo stawiają, to z całą energią uderza w klawisze fortepianu.

Ciekawym typem na Gródeckiem jest Cesio Tadler, były szofer, zwany pospolicie „Łazarzem”. Chodzi on od szynku do szynku, dowcipkuje i śpiewa. Przysiada się do stołów i bez względu na to, czy przy stole siedzi ktoś znajomy lub nieznajomy, chwyta mu z przed nosa szklankę z piwem i wypija je.

Kleparów to dziś spokojniejsza nieco część miasta, natomiast Zamarstynów dorównywa niemal Gródeckiemu. Punktem zbornym kieszonkowców tamtejszych jest restauracja Peczenika. Na Zamarstynowie jest siedlisko bandytów kolejowych, rozbijających wozy towarowe, na przestrzeni Persenkówka – dworzec główny i dworzec główny – Podzamcze. Do takich należał młody Smolka, b. uczeń gimnazjalny, obecnie zasądzony na kilka lat więzienia, który strzelał z browninga do ścigających go policjantów.

Tak się bawi ludek na „Gródku” i na innych peryferiach miasta. Niemniej wesoło bawią się w śródmieściu bogatsze inteligenty i paskarze. Gdy po 1-szej restauracje zamkną swe gościnne podwoje, żądni zabawy śpieszą do lokalów posiadających separatki. Gęsto strzelają tam korki szampana, Vöslauer strugami płynie, słychać szelest banknotów.

W suterenach domu pod 18 przy ul. św. Józefa mieszka kątem u dozorcowej żebraczka z kruchty kościoła katedralnego we Lwowie. Dochody tej żebraczki muszą być wcale znaczne, bo ta dobrodziejka zakupiła sobie gramofon i przy dźwiękach muzyki wyprawia pijackie orgie, w których biorą udział goście dozorcowej. Żalą się też lokatorowie tej kamienicy, jak również mieszkańcy sąsiednich domów na tę hałasującą zgraję, która w dzień i po nocy zakłóca ich spokój.

Może policja zajmie się tą dobrodziejką spod kruchty kościelnej, albo i urząd podatkowy zechce zbadać dochody żebraczki lwowskiej, bo mogą być znaczniejsze od poborów niejednego emeryta-głodomora. Niechże i żebraczka zapłaci podatek, skoro ją stać na gramofon i pijatykę.

Kto chciałby dokładnie poznać życie naszego Lwowa, musiałby poświęcić wiele dni i nocy. Z jednej strony hazard, kokoty i wino, z drugiej zaś, nawet wśród inteligentnych rodzin bezgraniczna nędza i brak najprymitywniejszych środków do życia.

Co to znaczy?

Donoszą nam o fakcie, dla którego doprawdy trudno znaleźć jakieś usprawiedliwienie.

Oto pewien obywatel lwowski, człowiek zresztą b. znany w szerokich kołach jako b. legionista i członek I-szej załogi Obrony Lwowa, p. L. N. spostrzegł w pierwszych dniach bież. miesiąca, że otacza go czuła opieka jakiegoś funkcjonariusza policyjnego, który wprawdzie nie atakuje go wprost, ale prowadzi wywiady wśród jego sąsiadów, starając się jak najdokładniej stwierdzić, gdzie, jak i z kim p. L. N. spędził ostatnich kilka dni.

Nie poczuwając się do żadnej winy, udał się p. L. N. wprost do Komendy policji państwowej, z prośbą o wyjaśnienie tej tajemniczej, a dla niego osobiście bardzo niemiłej sprawy. Tu odsyłano go od Annasza do Kajfasza, aż wreszcie po nitce do kłębka doszedł do zdumiewającego odkrycia, iż podejrzewają go ni mniej, ni więcej, tylko o udział w morderstwie i rabunku, dokonanych przed kilku dniami pod Kałuszem.

Teraz sprawa stała się dla niego jasną: Oto swego czasu, bawiąc w Kałuszu, popadł w zatarg na tle przekonań politycznych z tamtejszymi potentatami, a ci, nie mogąc mu w inny sposób dokuczyć, chwycili się nikczemnego środka denuncjacji, wprawdzie zgoła bezpodstawnej i bezsensownej, ale bądź co bądź w skutkach swych jak się okazało przykrej i kompromitującej.

Dziwić się jednak należy, że coś podobnego możliwe jest w państwie praworządnem i że lwowska policja państwowa z taką łatwowiernością dała się wziąć na lep bardzo niskiej i małostkowej intrygi.

Upały zazwyczaj kończą się… burzami z gradobiciem, jak miało to miejsce w Krakowie.

Bywało i tak. Krakowski park Jordana po oberwaniu się chmury, NAC

Huragan gradowy w Krakowie

W sobotę w godzinach przedpołudniowych (około 11:30) rozszalała nad Krakowem niebywała burza. Kilka donośnych uderzeń piorunów i po chwili lunął deszcz, po którym przez pół godziny padał gęsty grad, dochodzący wielkości orzecha laskowego i grubą swą warstwą pokrył ulice oraz dachy domów.

Skutki jego były straszne. Grad na plantach krakowskich pościnał liście i kwiecie z drzew. Chodnik i plantacyjne drogi pokryły się liściem i płatkami kwiecia. Masę mniejszego ptactwa ginęło; widać je było na trawnikach plantacyjnych. W podmiejskich zakładach rolniczych i na polach w obrębie Krakowa grad zniszczył zupełnie jarzyny, a topniejąca woda zalała grządki i zamuliła roślinność.

W mieście grad wyrządził wiele szkód, rozbijając szyby w otwartych oknach. Woda płynęła strumieniami przez ścieżki i chodniki, zamulając otwory kanałów, skutkiem czego na ulicach potworzyły się normalne jeziora, a woda poczęła się wdzierać do suteryn i piwnic.

Ze stoków Wawelu spłynęły masy wody, zalewając przyległe do zamku ulice. W nowym budynku P.K.K.P. przy ul. Basztowej, woda z powodu zatkania kanału wdarła się do suteryn i zniszczyła podłogę. Również w Banku krajowym woda dostała się do suteryn.

Mieszkańcy Lwowa postanowili uczcić pamięć wybitnego pedagoga i społecznika Zofii Strzałkowskiej…

Uczczenie śp. Zofji Strzałkowskiej

Koło rodzicielskie Zakładów wychowawczo-naukowych im. Zofji Strzałkowskiej we Lwowie pragnąc dać skromny wyraz wdzięczności dla niezapomnianej przełożonej śp. Zofii Strzałkowskiej podjęło starania zmierzające do urzeczywistnienia powziętej myśli pomieszczenia w gmachu szkolnym artystycznej plakiety, mającej w przyszłe lata przechować wdzięczność dla Tej, pod której światłą, troskliwą, wprost macierzyńską opieką wzrastała młodzież i w myśl wskazań Jej ostatniej woli wzrastać będzie i nadal pozycji przez Nią wytkniętej na pożytek Państwa i Narodu.

Koło rodzicielskie zwraca się tedy do mnogich byłych uczennic, które wyszły z Jej zakładów naukowych, a dziś są rozsiane na posterunkach pracy państwowo-twórczej na całym terenie Rzeczypospolitej z serdecznem wezwaniem, aby użyczyły poparcia tej myśli i przyczyniły się w ten sposób do uczczenia Swej śp. Przełożonej.

Uroczystość poświęcenia sztandaru drużyny harcerskiej, NAC

…a harcerze otrzymali nowy sztandar.

Dzień lwowskich harcerzy

Odbędzie się w najbliższą niedzielę bardzo uroczyście. Rozpocznie go nabożeństwo o godzinie 9 rano w kościele OO. Karmelitów. Po nabożeństwie ks. Kapelan Chorągwi i wiceprezes Zarządu Z.H.P. ks. dr. Gerard Szmyd poświęci sztandar hufca lwowskiego, wykonany w pracowni Ryngrafu.

Wbijanie gwoździ do drzewca i wręczenie sztandaru hufcowi przez gen. J. Malczewskiego i prezesa Zarządu Oddziału Lwów. Z.H.P. dr. W. Hamerskiego odbędzie się po nabożeństwie przed pomnikiem Mickiewicza, gdzie też będzie defilada drużyn lwowskich, jako zakończenie uroczystości porannej. W razie niepogody wbijanie gwoździ odbędzie się w dużej sali Sokoła-Macierzy. Niezawodnie cały patriotyczny Lwów weźmie w tej podniosłej uroczystości tłumny udział.

Popołudniu staraniem drużyn lwowskich i Koła Przyjaciół Harcerstwa odbędzie się na placu Tow. zabaw ruchowych (ul. Stryjska) „Święto dzieci” z bardzo urozmaiconym programem. Będzie tam i wesele krakowskie i kwietny łan w inscenizacji obrazowej, i zawody kolarskie, obozownictwo, gry i zabawy, koło szczęścia itp.

Bufet będzie słodki, a tani. Szczegóły miłej zabawy, z której dochód przeznaczony na potrzeby zlotowe, podają afisze. Niech tłumnie na tę zabawę spieszy polska publiczność!

Pończochy – z nimi kłopoty zawsze mają kobiety… i czasami mężczyźni, NAC

A teraz coś weselszego: felietonik o sprawach codziennych tak dobrze znanych i dzisiejszym kobietom.

Pończochy

Jeżeli kiedykolwiek los obdarzył Was żoną, to wiecie, ileż tragedji mieści się w tem zupełnie pospolitem słowie „POŃCZOCHY”.

Para pończoch, to za każdym razem dla mnie tragedia w różnych odmianach. Tragedja w trzech aktach.

AKT I-szy.

„Mężusiu nie mam pończoch” – Ja robię głupią minę i wyrzucam z portfelu ostatnie 100 marek, które trzymam na szczęście. Łzy – zgadzam się. – Jeszcze została zaliczka.

AKT II-gi.

W magazynie pończoch. Wybieram rzekomo najlepsze pończochy i płacę faktycznie najdrożej.

AKT III-ci.

Wracamy z teatru, żona się rozbiera – pięta i palce wyłażą z pończoch. Ja padam, całe szczęście, że stoję w takim wypadku przed otomaną.

EPILOG (nazajutrz rano).

„Przecież szanująca się kobieta, w takich pończochach nie będzie chodzić! Jeżeli sobie kto pozwala na luksus utrzymania żony, ten… Tu mdleję po raz drugi.

Czego nie dokazuję, aby kupić dobre pończochy! Wyszukałem inny skład galanterii i proszę aby mi sprzedał najlepsze pończochy jakie posiada. Djabła tam!!! Po dwóch dniach dziura na pięcie. Dopiero kuzynka żony mojej, która stale zaopatruje się w pończochy w specjalnym składzie zaprowadza nas tam.

Boże, co to za pończochy! Mocne, jak sieci w półkach kolejowych, delikatne, jak sny z dzieciństwa. Tygodniami żona w tych pończochach chodzi, nie zrobiwszy ani dziurki.

Oto pończochy! Oto wyrób! Oto cud!

Na zakończenie Kwiatki językowe przedwojennej gwary lwowskiej.

Po czemu litra mleka?

Nasze prababki pamiętają może czasy, w których „kwarta mleka była po centowi”, ale to było dawno i dziś nie mamy już ani kwart, ani centów. Mamy natomiast litr, nie „litrę”, jako miarę pojemności, no i mamy gramatykę, która orzeka, że przyimek „po” łączy się z przypadkiem czwartym lub szóstym, ale nie z trzecim. Poprawnie tedy będzie pytać: „Po ile jest litr mleka?”.

Błędnem jest również pytać „co kosztuje” litr mleka, bo rzecz prosta, że „kosztuje pieniądze”. W okolicy Przemyśla pytają ludzie nawet: „Sia kosztuje mleko?”, ale jedynie poprawnem jest pytać, ,,ile kosztuje?”.

Została zachowana oryginalna pisownia+

Opracował Krzysztof Szymański

Tekst ukazał się w nr 11 (447), 14 – 27 czerwca 2024

X