Warszawy nie można nie pokochać. List do redakcji

Warszawy nie można nie pokochać. List do redakcji

W dniach 22-28 maja br. w Warszawie gościła sześcioosobowa grupa nauczycieli-emerytów i prezesów towarzystw organizacji polskich z Kresów (Drohobycza, Borysławia, Stryja i Jaworowa). Wyjazd odbył się w ramach zlotu działaczy polonijnych i emerytowanych nauczycieli zorganizowanego pod patronatem Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie.

Z własnego doświadczenia wiem, że żadna, nawet najciekawsza, przeczytana książka nie daje tyle wiedzy i satysfakcji co bezpośredni kontakt z ludźmi, a szczególnie z pasjonatami swojej działalności. Tradycyjne „…a jak u was, a jak u nas…” wzbogacają wrażenia, pamięć i urozmaicają relacje i współpracę. Właśnie w atmosferze takich relacji błyskawicznie minęło tych pięć dni naszej wizyty w stolicy Polski.

W dniu przyjazdu – 22 maja – zostaliśmy serdecznie powitani przez opiekunów zlotu, jego organizatora, mgr Stanisława Furmana i emerytów-wolontariuszy. Pierwsze słowa, którymi nas spotkano, były: „Warszawy nie można nie pokochać”. Zakwaterowano nas w eleganckim Hotelu Rotacyjnym Warszawskiej AWF, z okien którego rozlegał się wspaniały widok na całą Warszawę.

Program, zapewniony nam przez organizatorów był bardzo urozmaicony i obszerny: przed południem były wycieczki po stolicy, a spotkania z przedstawicielami organizacji pozarządowych, działaczami kultury i nauki, oświaty i w warszawskich szkołach – odbywały się w godzinach popołudniowych. Program został ułożony w taki sposób, że do wyboru było kilka imprez, które można było wybierać samodzielnie, według zainteresowania. Nadawało to bardziej „demokratyczny” charakter temu spotkaniu.

Nasza grupa zaczęła 23 maja od zwiedzania Starówki Warszawskiej. Opiekował się nami i pokazywał nam swoje miasto pan Jerzy Nowakowski. W tych dniach obchodzono 70. rocznicę jednej z najkrwawszych bitew stoczonych przez Wojsko Polskie – bitwy pod Monte Cassino, więc zaczęliśmy od złożenia hołdu poległym polskim żołnierzom pod pomnikiem Bitwy pod Monte Cassino. „Po tych makach szedł żołnierz i ginął” – bardzo emocjonalnie cytatem z pieśni rozpoczął swoją opowieść pan Jerzy. 18 maja, przed 70 laty nad ruinami klasztoru we włoskim Monte Cassino załopotała zwycięska polska flaga (obok angielskiej), udowadniając światu polskie bohaterstwo i polskiego ducha.

Nieopodal pomnika zauważyłem głaz z piaskowca z tablicą z napisem: „W hołdzie narodowi irańskiemu, na którego gościnnej ziemi znalazło ratunek 121 tys. Polaków, w tym 20 tys. dzieci w 1942 roku”. Piękny honorowy gest, niestety rzadko spotykany w obecnej historii, aby jeden naród dziękował drugiemu za pomoc lub wsparcie w trudnych chwilach. Może będzie to dobry przykład dla relacji polsko-ukraińskich?

Oglądaliśmy pomnik Powstania Warszawskiego, Katedrę Polową WP, na drzwiach której widnieją ważne sceny z historii Polski: 1241 – bitwa z Tatarami pod Legnicą; 1655 – obrona Jasnej Góry; 1920 – „cud nad Wisłą”; 1944 – Powstanie Warszawskie. W katedrze wzruszyła nas Kaplica Kombatantów – poświęcona około 22 tysiącom jeńców wojennych i więźniów pomordowanych przez sowietów na wiosnę 1940 roku.

Kolejnego dnia – 24 maja – najbardziej wzruszającym było zwiedzenie Grobu Nieznanego Żołnierza – naszego lwowskiego Orlątka i Muzeum Powstania Warszawskiego, które ma wymiar historyczny i jest wyrazem hołdu wobec tych, którzy walczyli i ginęli za wolność Polski. Ekspozycja zawiera mocny ładunek dramatyzmu życia i walki z okupantem. Jest to chyba jedyne muzeum, gdzie obecność przewodnika jest zbędna – wszystko jest czytelne i zrozumiałe, aż chce się pozostać „sam na sam”, aby się skupić, wczuć i przeżyć. W tym dniu zwiedzaliśmy również Śródmieście: Teatr Wielki Operę Narodową, Muzeum Historyczne i Marii Skłodowskiej-Curie.

Kolejny dzień – 25 maja i kolejne przeżycia. Zaczynamy go od pomnika Poległym i Pomordowanym na Wschodzie – pomnika hołdu wywiezionym i pomordowanym po 17 września 1939 roku na Syberii, dalekiej Północy i Kazachstanie. Pomnik jest na Skwerze Matki-Sybiraczki i przedstawia symboliczny wagon, ustawiony na torach, wypełniony krzyżami. Na podkładach kolejowych wyryte są nazwy łagrów sowieckich, do których wywożono Polaków.

Przypomniała mi się moja babcia – Maria Zawałkiewicz z domu Tkaczów, gorliwa Polka, urodzona w Bursztynie, a zamieszkała w Drohobyczu, która miała ukończone tylko 4 klasy. W 1948 roku została skazana na 8 lat lagrów Workuty za „kontrrewolucyjną propagandę i agitację przeciwko władzy radzieckiej w 1930 roku” (?). W tym czasie, gdy babcia „odsiadywała” piąty rok, jej 13-letni wnuczek Zbysio, uczeń borysławskiej szkoły nr 4, zmuszony był przez całą lekcję (45 minut) stać na baczność przy popiersiu Stalina w dniu „żałoby narodowej” 5 marca 1953 roku. Pamiętam, że bałem się poruszyć i ugryzła mnie wtedy pszczoła. Czy to nie chichot historii, Czcigodny Czytelniku?

W tym dniu był również akcent drohobycki w Warszawie. W kościele Bonifratrów powitał nas prezes Stowarzyszenia Mieszkańców Ziemi Drohobyckiej, Romuald Kołudzki-Stobbe. Prezes opisał nam losy cudownego obrazu Matki Boskiej Drohobyckiej, który obecnie jest w tym kościele, a przed wojną znajdował się w kaplicy „kolejowej” przy dworcu w Drohobyczu. Obraz w symboliczny sposób odzwierciedla losy jego wiernych: najpierw był przestrzelony przez sowietów, a potem wywędrował z ojczystej ziemi. Po wojnie, gdy Polacy opuszczali Drohobycz w 1945 roku, dwie siostry Kazimiera i Zofia Cisowskie widząc zbezczeszczoną kaplicę powiedziały: „Matko Boska, nie zostawimy Cię tutaj – pojedziesz z nami”. Owinęły obraz w koc, schowały i zabrały ze sobą do Gliwic. Dziś ten obraz zdobi główny ołtarz w kościele bonifratrów i jednoczy duchem warszawiaków i drohobyczan. W kaplicy kolejowej w Drohobyczu, odbudowanej w 2000 roku, ustawiono jego kopię.

Msza św. w naszej intencji i piękne wykonanie „Barki” przez chór „Orły Nowogródzkie” zakończyły kolejny pełen wrażeń dzień.

W pamięci pozostanie również spotkanie w szkole im. Henryka Sienkiewicza. Dyrektor szkoły, Małgorzata Staniszewska, przedstawiła nam ponad 40-letnią tradycję placówki i jej patrona, a uczniowie popisali się swymi umiejętnościami i osiągnięciami, zostaliśmy obdarowani rękodziełem wykonanym przez uczniów szkoły.

27 maja mieliśmy spotkanie z zarządem Stowarzyszenia „Polska – Wschód”. Prezes Stowarzyszenia mgr Józef Bryll przedstawił zakres działalności i dodał, że podobne imprezy konieczne są do nawiązania wzajemnych stosunków. Zaproponował pomoc w opracowaniu projektów unijnych na rzecz leczenia, odpoczynku dzieci, młodzieży i osób starszych, fundusze na które można pozyskać z UE.

Obecni prezesi z Kresów przedstawili działalność swoich organizacji. Zofia Michniewicz, prezes z Jaworowa, podzieliła się zamiarem ustawienia w mieście pomnika Jana III Sobieskiego – ma już zgodę władz lokalnych i teren na lokalizację pomnika. Potrzebny jest projekt i koszty na jego realizację.

Jerzy Katryniak z Drohobycza przedstawił współpracę swego Towarzystwa z Centrum Metodycznym Nauczania Języka Polskiego w Drohobyczu; działania na rzecz ochrony zabytkowych nagrobków i porządkowania terenu starego polskiego cmentarza w tym mieście; odrodzeniu przedwojennej polskiej drużyny piłkarskiej „Junak” i owocnej działalności sekcji sportowej Towarzystwa.

Natomiast Olga Pawłowska, prezes fundacji św. Antoniego z Drohobycza przedstawiła działanie fundacji na rzecz leczenia i odpoczynku chorych dzieci.

Na zakończenie pragnę złożyć serdeczne słowa wdzięczności wszystkim, którzy przyczynili się do tak wspaniałego pobytu naszej grupy w stolicy: AWF w Warszawie, panu Stanisławowi Furmanowi i nauczycielom-wolontariuszom, zarządowi Stowarzyszenia „Polska – Wschód” i panu Józefowi Bryllowi, panu Romualdowi Kołudzkiemu-Stobbe, radzie pedagogicznej, dyrektor Małgorzacie Staniszewskiej i uczniom szkoły im. Henryka Sienkiewicza, a także redaktor „Semper Fidelis” pani Helenie Wiewiórskiej, która specjalnie przyjechała do nas z Wrocławia.

Zbigniew Zawałkiewicz
Tekst ukazał się w nr 12 (208) za 3-17 lipca 2014

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X