Wolfgang Amadeusz Mozart

Wolfgang Amadeusz Mozart

Utracony raj Wolfganga Amadeusza Mozarta

W 170. rocznicę śmierci kompozytora.

Drogi czytelniku, nie dziw się tak, że pisząc o Galicji wymieniam nazwisko Mozarta. Wyjaśniam od razu, że nie chodzi tu o wielkiego mistrza, twórcę „Czarodziejskiego fletu”, lecz o jego najmłodszego syna zwanego Wolfgangiem Amadeuszem Młodszym lub też „Mozartem ze Lwowa”. Naprawdę nazywał się Franciszek Ksawery Wolfgang, a imiona te nadano mu na cześć przyjaciela rodziny Franciszka Ksawerego Süssmayra, lecz jego matka, gdy wyszła po śmierci mistrza drugi raz za mąż, zdecydowała, by nazywać syna po ojcu – Wolfgang Amadeusz.

Wróćmy zatem do początku. 4 sierpnia 1782 roku Mozart „ojciec” ożenił się z piękną śpiewaczką Konstancją Weber. Miał z nią aż sześcioro dzieci – czterech synów i dwie córki, lecz tylko dwóch synów, najstarszy i najmłodszy, przeżyło ojca.

Franz Xaver Mozart przyszedł na świat 26 lipca 1791 roku w Wiedniu, a już 5 grudnia tego samego roku zmarł nagle jego wielki ojciec. Wtedy wspomniany Süssmayr uporządkował spuściznę mistrza, a w muzyce zasłynął z ukończenia słynnego Requiem d-moll Mozarta. Franciszek zaś, tak go będziemy nazywać w tym artykule, zadebiutował w wieku pięciu lat na koncercie w Pradze. Była to aria Papagena z opery ojca „Czarodziejski flet”. Debiut ten wzbudził podziw, a nawet zachwyt praskiej publiczności.

W roku 1798 Franciszek Mozart rozpoczął w Wiedniu edukację muzyczną w zakresie gry na fortepianie, najpierw u Neukomma, potem u Streichera i Hummla, a kompozycji uczył się u Voglera. Brał też lekcje śpiewu, a jego głównym mecenasem muzycznym był wielki Haydn. Pierwszy jego ważniejszy koncert miał miejsce w roku 1804, oczywiście w Wiedniu. Gdy miał siedemnaście lat zarabiał już na życie udzielając lekcji muzyki.

Galicję odkrył Franciszek Mozart w roku 1808. Rozpoczął tu pracę nauczyciela muzyki w posiadłości hr. Wiktora Ignacego Baworowskiego w Podkamieniu Rohatyna. Rok później przeniósł się do pobliskiego Bursztyna, gdzie nauczał dzieci z rodziny Janiszewskich. W tym czasie Konstancja Mozart wyszła powtórnie za mąż. Poślubiła duńskiego dyplomatę, posła tego kraju w Wiedniu, Nicolausa Nissena, który przeszedł do historii muzyki jako twórca pierwszej biografii Mozarta „ojca”, napisanej na podstawie wspomnień Konstancji.

Po pewnym czasie Franciszek Mozart zrezygnował z posady u Janiszewskich i przyjechał do Lwowa. To właśnie we Lwowie rozpoczął stałą działalność koncertową. Na występach grał utwory zarówno swoje, jak też i ojca. Wiele komponował, a jego znany II koncert fortepianowy w wykonaniu autora miał uroczystą premierę właśnie we Lwowie w roku 1814.

Sławne nazwisko spowodowało zainteresowanie ówczesnej Europy działalnością Franciszka Mozarta, dlatego udał się w trasę koncertową. Trwała ona aż cztery lata od roku 1818 do 1922 i wiodła przez Rosję (Kijów, Żytomierz), Kongresówkę (Lublin, Warszawa), zabór pruski (Gdańsk, Elbląg) do Europy zachodniej. Dał wtedy mnóstwo koncertów w Danii, Niemczech i we Włoszech. Biblioteka Kongresu Stanów Zjednoczonych posiada związany z tą podróżą cenny eksponat – dziennik pisany przez samego Mozarta.

Po powrocie do Lwowa rozpoczął Franciszek szeroko zakrojoną działalność kulturalną. Jej efektem było utworzenie w roku 1826 pierwszego lwowskiego Towarzystwa Muzycznego pod patronatem św. Cecylii (niem. Cäcilienverein) i chóru, którego kierownikiem i dyrygentem był sam kompozytor. Dyrygował też na dworze radcy gubernialnego Ludwika Kajetana Baroni-Cavalcabò, któremu przekazał wiele autografów, kompozycji i listów swego wielkiego ojca. Niestety większość z nich zaginęła podczas II wojny światowej. Żona radcy, Józefina Baroni-Cavalcabò była aktywną działaczką wspomnianego mozartowskiego chóru. Byli i tacy, co podejrzewali ją o romans z kompozytorem. Franciszek był nauczycielem ich córki Julii, która została później znaną pianistką. W roku 1826 zmarł także ojczym Franciszka Nicolaus Nissen.

Lwów był miastem Mozarta przez 16 lat, aż do roku 1838, kiedy to przeniósł się do Wiednia. Od tej pory Galicja stała się dla niego rajem utraconym, za którym tęsknił. Echa tej tęsknoty pobrzmiewają w jego twórczości – stykając się bowiem wcześniej z polską kulturą przenosił potem jej elementy do muzyki. Zaowocowało to skomponowaniem kilku polonezów, których takty usłyszeć można nawet w jego koncercie fortepianowym Es-Dur, op. 24.

Od końca lat trzydziestych zaczął wyjeżdżać na leczenie do Karlovych Varów (niem. Karlsbad), lecz mimo tego dalej podupadał na zdrowiu. Ostatni jego publiczny koncert miał miejsce w Salzburgu, na odsłonięcie pomnika Wolfganga Amadeusza Mozarta. Wykonał z tej okazji koncert fortepianowy d-moll swego ojca. Było to w roku 1842, roku śmierci jego matki. Kuracje czeskimi wodami na niewiele się zdały i Franciszek Mozart zmarł bezpotomnie 29 lipca 1844 roku w wieku zaledwie 54 lat. Pochowano go w Karlovych Varach na cmentarzu przy kościele św. Andrzeja. W połowie XX wieku przeniesiono trumnę i nagrobek na centralny cmentarz miasta. Wspaniały austriacki dramaturg Franciszek Grillparzer napisał piękne epitafium Am Grabe Mozart des Sohnes (Na grobie Mozarta syna) z którego najbardziej znana jest piąta zwrotka:

„Und war’s zu schaffen dir gelungen,
Was manchen andern hoch geehrt,
Du selbst verwarfst es, kaum gesungen,
Als nicht des Namens Mozart wert”,

co w polskim tłumaczeniu brzmi mniej więcej tak:

„To, co udało ci się stworzyć,
Byłoby zaszczytem dla innego,
Ale Tyś to odrzucił,
Jako niegodne nazwiska Mozarta”.

Franciszek Ksawery Mozart zostawił po sobie m.in. sonatę fortepianową, sonatę na skrzypce i fortepian, wspomniany już koncert S-Dur, kilka polonezów i wiele pieśni inspirowanych folklorem polskim i ukraińskim. Rozproszona jego spuścizna pozostała na ogół w manuskryptach. Część tej twórczości mają muzea muzyczne w Londynie i Wiedniu, oraz Mozarteum w Salzburgu, do którego pamiątki po Franciszku przekazała Józefina Baroni-Cavalcabò, gdyż Mozart uczynił ją swoją jedyną spadkobierczynią.
A może śladów jego działalności należy poszukać we Lwowie? Może w miejskim archiwum, czy w zbiorach prywatnych leżą pokryte patyną czasu jego nieznane galicyjskie pieśni i czekają na ich odkrycie? 

Andrzej Sznajder
Tekst ukazał się w nr 3 (199) za 14-27 lutego 2014

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X