Zofia Potocka

Zofia Potocka

Sekrety słodkiej Dudu, czyli historia Zofii Potockiej

Kobieta, która uważana była za największą piękność XVIII-wiecznej Europy, która była mile widzianym gościem na polskim, niemieckim, francuskim i wiedeńskim dworze, dla której szanowani obywatele i arystokraci wyłazili na stoły, żeby chociaż z daleka spojrzeć na nią, która w końcu usidliła najbogatszego magnata Podola – była zaledwie kurtyzaną z biednej greckiej rodziny ze Stambułu.

Urodziła się około 1760 r. Podobno w rodzinie nazywano ją Dudu. Już jako nastolatka zaczęła zarabiać wykonując najstarszy zawód świata. Dudu, tak samo jak jej koleżanki, pewnie po cichu marzyła, że kiedyś, któryś z przebywających w mieście dyplomatów zapała do niej miłością i zabierze ją do lepszego świata. Rzeczywiście, wkrótce szczęście uśmiechnęło się do naszej bohaterki. Z jej usług skorzystał Karol Boscamp, ambasador na służbie Stanisława Augusta Poniatowskiego. Najwyraźniej połączyło ich coś więcej, niż relacja klienta z prostytutką, bo opuszczając placówkę dyplomatyczną Boscamp zostawia Zofii pokaźną sumę na jej przyszły posag. Nie wiemy, czym go tak urzekła, skoro sam wspominał, że nie odznaczała się właściwym Greczynkom temperamentem ani pięknym ciałem. „Wielce bym pragnął móc ją porównać do rodaczki Dudu, jednej z dwóch Frynii, o której Kwintylian powiada, iż obwiniona i stawiona przed sądem obnażyła tylko swój tors i zaraz potem uzyskała pomyślną sentencję. Niestety jednak, gdyby Dudu nie mogła ukazać trybunałowi czegokolwiek innego, przegrałaby z pewnością proces. Pierś jej zwiotczała, czy to przez gorące kąpiele, czy z innych przyczyn, jest niekształtna i nieelastyczna. Zwisa jak gruszka na brzuch, najpiękniej za to ukształtowany, który pierś ta obwisła zdaje się wskazywać palcem i mówić: przyjdź, popatrz i zapomnij o mnie”.

Zofia Potocka (Fot. East News/FIine Art Images)Boscamp wraca do Warszawy, jednak wkrótce traci tam stanowisko i żonę; pogrążony w smutku postanawia sprowadzić Zofię do Polski, aby pełniła rolę jego pocieszycielki w tym trudnym okresie. Ze swojego zamiaru rezygnuje jednak bardzo szybko, kiedy okazuje się, że Dudu aż nazbyt chętnie skorzystała z udzielonej jej szansy – jeszcze nie przekroczyła granic Rzeczpospolitej, kiedy wieść o skandalach z jej udziałem dotarła do Warszawy. Co gorsze, podróżująca podaje się za narzeczoną dyplomaty. W związku z takim zachowaniem „przyjaciółki” Boscamp wysyła list do komendanta twierdzy w Kamieńcu Podolskim, Jana de Witte. Kamieniec był wówczas jedną z pierwszych miejscowości przy granicy Rzeczpospolitej z Turcją. Informuje go o sytuacji i prosi o odesłanie kłopotliwej znajomej z powrotem do Stambułu.

W „areszcie domowym” w Kamieńcu Zofia czeka na okazję, która zabierze ją do domu. Nie traci czasu – gorączkowo szuka powodu, który uniemożliwiłby jej deportację z Rzeczpospolitej. Wtedy jej uwagę zwraca syn Jana de Witte – Józef. Dwa razy od niej starszy, odrażającej brzydoty, niepozorny, podłego charakteru cynik i karierowicz, ale zapatrzony w nią jak w obrazek. Zofia przekonała go, że pochodzi z dobrej rodziny i jest dziewicą. W tajemnicy przez teściem biorą szybki ślub. Zofia ma wówczas zaledwie osiemnaście lat. Życie w Kamieńcu nie należało w tamtych czasach do najprzyjemniejszych, zwłaszcza, kiedy mieszkało się w domu komendanta twierdzy. Wokół tylko żołnierze i więźniowie, nawet do stołu usługiwali zasądzeni na ciężkie roboty i zakuci w kajdany. Taką cenę zapłaciła na pozostanie w Polsce, jednak wychodząc za mąż nie zamierzała porzucać dawnego sposobu życia. Jej skłonność do mężczyzn szybko stała się szeroko znana na Podolu. W podróż poślubną państwo młodzi wyprawili się dopiero dwa lata po ślubie. Odwiedzili Warszawę, Berlin, Spa, Paryż, Wiedeń. Zofia wszędzie budziła zainteresowanie, a wieść o jej przybyciu docierała dużo wcześniej, niż ona sama. Poeta Stanisław Trembecki napisał na jej cześć wiersz:

Śliczna Zofijo! twoje nawiedziny
Wiodą mi na myśl obaloną Troję.
Z podobnej ona zginęła przyczyny:
Jakże się słusznie o Kamieniec boją!

Czy mi się zdaje, czy tysiące koni
Widzę spocone i ludy w kurzawie,
Krzyczące tłumy: do broni! do broni!
I już o Dniestru myślące przeprawie?

– Tymi kilkoma linijkami Trembecki zarobił na swoją emeryturę, którą spędził przy dworze Zofii w Tulczynie. Fryderyk II miał na jej widok powiedzieć: „Daję słowo, jeśli w jej kraju jest sporo takich buziaków, to warto tam podróżować!”. Jej wdzięki podziwia przebywający na Podolu książę de Ligne i donosi o tym w liście królowi. Ten odpowiada: „proszę pana jednak, abyś go [Józefa de Witte] przestrzegł, iż pod żadnym pozorem nie powinien pozwolić Turkom na oglądanie jego pięknej żony. Nie trzeba tym panom dawać jeszcze jednego powodu, dla którego mogliby płonąć żądzą zdobycia tej miejscowości. Taki motyw mógłby uczynić ich atak silniejszym od obrony, przy całej dobrej opinii, jaką mam o komendancie i garnizonie”. Wśród jej licznych wielbicieli był także książę Potiomkin. Poznali się w kwaterze wojsk rosyjskich pod Oczakowem w 1788 r. Potiomkin, chcąc nakłonić Zofię do przyjęcia szalu kaszmirskiego olbrzymiej wartości, zorganizował wielki festyn, na którym znalazło się dwieście dam, a po obiedzie prosił, aby ciągnęły losy na loterii fantowej; każda z pań wygrała właśnie szal kaszmirowy. Za tę cenę mógł najpiękniejszej z pań wręczyć najpiękniejszy z kaszmirów. Do śmierci księcia w 1791 r. Zofia była jego kochanką.

Stanisław Szczęsny Potocki wraz z synami Stanisławem i Szczęsnym Jerzym, obraz pędzla Jana Chrzciciela Lampiego (Fot. commons.wikimedia.org)Dudu była bożyszczem mężczyzn, ale kobiety darzyły ją raczej niechęcią. Stwarzała im swoją popularnością konkurencję, a plotki nie mówiły nic dobrego o jej przeszłości. Dudu od początku zabiegała o dobre kontakty z najpotężniejszym domem na Podolu – Potockimi z Tulczyna. Na wieść jednak o tym, że Zofia wybiera się do niej z wizytą, Józefina Potocka opuściła na kilka dni pałac. Nie spodziewała się, że niebawem Zofia zajmie jej miejsce u boku Stanisława Szczęsnego Potockiego. 

Zofia i Szczęsny poznali się na imieninach carycy Katarzyny, obchodzonych w 1791 r. w Jassach w Mołdawii. Magnat, będący symbolem zdrajcy Rzeczpospolitej, nie miał łatwego życia – wychowany przez okrutnych rodziców, z winy których zginęła jego pierwsza, ciężarna żona, ożenił się ponownie, ale nie zaznał w małżeństwie szczęścia. Józefina Potocka, podobnie jak Zofia, znana była ze swojej słabości do mężczyzn i z jedenaściorga dzieci, które urodziła Szczęsnemu, tylko trójka była rzeczywiście jego.

Potocki zakochał się w Zofii bez pamięci. To dla niej kazał stworzyć słynny, istniejący do dziś, park Zofiówka koło Humania, którego budowa zajęła 9 lat i pochłonęła 15 milionów złotych. Kolejne 500 tys. kosztował rozwód Zofii z de Wittem, choć od jednej z dam lwowskich usłyszała: „Wcale już rozwód W. Pani niepotrzebny, boś się w tym już uiściła, co po rozwodzie następować zwykło….”. Przed sądem przysięgała, że do małżeństwa zmuszono ją groźbami. Dożywotnio zabezpieczyła dochodami Józefa de Witte i dorosłego już syna, Jana. Byłemu mężowi zaaranżowała nawet kolejne małżeństwo z 17-letnią Karoliną z Ostrorogów, które także nie okazało się szczęśliwym. 

Park Zofiówka. Ryciny (akwatinty) Wilhelma Friedricha Schloetterbecka (Fot. polona.pl)

Wychodząc za Szczęsnego Potockiego była już matką trójki jego dzieci (niestety wszystkie wkrótce zmarły, pochowano je w Zofiówce). Miała 38 lat, 20 lat minęło od jej wyjazdu ze Stambułu. Teraz dopiero rozpoczęło się dla Zofii życie pełne wygód i splendorów. Potocki był jednym z najbogatszych magnatów na Podolu, a w pałacu tulczyńskim żyło się jak na dworze królewskim. Zofia rodzi Szczęsnemu kolejne dzieci, z których ostatnie było faktycznie jego… wnukiem. Zaszła w ciążę z synem swego męża z poprzedniego małżeństwa, Szczęsnym Jerzym, młodszym od niej o 16 lat. Jej mąż, dowiedziawszy się o ciąży, której nie mógł być sprawcą, załamuje się. Cierpi na manię prześladowczą, uważa, że bliscy chcą go otruć, sam sobie gotuje. Wkrótce umiera. Lekarze podczas sekcji zwłok dochodzą do wniosku, że śmierć nastąpiła z powodu niewydolności nerek, ta zaś była następstwem „zbytniego zażywania cukierków, diabolinami zwanych, do sprawy lubieżnej pobudzających”. Szczęsny nie miał szczęścia nawet po śmierci. Pozostawionego na noc w kaplicy trupa nieznani sprawcy ograbili i porzucili gołego na podłodze.

Zofia przez kilka kolejnych lat żyje w związku ze Szczęsnym Jerzym, lecz jej głowę zaprzątają teraz ważniejsze sprawy. Według ówczesnego prawa rosyjskiego (Tulczyn po rozbiorach znalazł się pod zaborem rosyjskim) wdowa miała jedynie prawo do swojego posagu i części majątku ruchomego. Oznaczało to dla Zofii całkowitą ruinę – posagu nie wniosła przecież Szczęsnemu żadnego, a jego dzieci z pierwszego małżeństwa, nie licząc Jerzego, nie były do niej przychylnie nastawione. Sprawę jednak załatwiła dla siebie pomyślnie starym i wypróbowanym sposobem. Wstawił się za nią poznany w Petersburgu Nowosilcow, któremu zaoferowała w zamian swoje wdzięki. Mimo, iż była wówczas kobietą 46-letnią, która urodziła dziesięcioro dzieci, wciąż przyciągała mężczyzn jak magnes.

Nie wiemy, jak wyglądały ostatnie lata jej życia. Mieszkała początkowo w Tulczynie, później w Humaniu, wiele czasu spędzała w Petersburgu. Śmierć zastała ją w Berlinie w 1822 r. Pochowano ją w Humaniu, a po trzęsieniu ziemi, które nawiedziło miasto i jego konfiskacie, jej zwłoki przeniesiono do Talnego.

Spędziwszy całe swoje dorosłe życie na ziemiach polskich i wśród Polaków, nigdy nie nauczyła się polskiego. Jej postać – pięknej Greczynki – pojawia się w niedokończonej powieści Słowackiego „król Ladawy”.

Katarzyna Łoza
Tekst ukazał się w nr 13–14 (185–186) 16 lipca – 15 sierpnia 2013

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X