Rozmaitości wrześniowe 1929 Dzielni strażacy w akcji (NAC)

Rozmaitości wrześniowe 1929

Gazeta Poranna w drugiej połowie września przed 90. laty zamieszczała wiele interesujących materiałów z różnych stron życia Lwowa i okolic. Oto niektóre z nich…

W tamtych czasach też nie wszyscy czuli respekt przed policją

Wielka awantura z policją na Targach Wschodnich
Wczoraj wieczorem na Targach Wschodnich z wartownikiem policyjnym wywołał olbrzymią awanturę niejaki Anton Siewruk, ślusarz wraz ze swą żoną, oboje zamieszkali w Branowiczach.

Na polecenie funkcjonariusza Targów Wschodnich oboje Siewruków sprowadzono do wartowni policyjnej celem spisania protokołu z powodu uprawiania przez nich w pawilonie Centralnym oszukańczej gry cukierkami, przy pomocy której naciągali publiczność na drobne kwoty. W czasie spisywania protokołu Siewruk począł się zachowywać niezwykle arogancko i obrzucać funkcjonariuszy policyjnych obelgami, a gdy mu zwrócono uwagę na niestosowne zachowanie się, Siewruk uderzył post. Rzemienia ręką w twarz, poczem chwycił go za gardło, usiłując go ubezwładnić. W napadzie tym Siewrukowi pomagała jego żona, wobec czego oboje oddano następnie do aresztów policyjnych za gwałt publiczny.

Teraz tatuaże ma prawie każdy, niezależnie od wieku. A co pisano o tym wtedy…

Tatuowanie brwi – najnowszy wybryk mody
Moda jest jedną z najstarszych bogiń ludzkości. Już człowiek jaskiniowy składał jej ofiary, a z pewnością nawet Ewa w raju była jej gorącą zwolenniczką. Nigdy jednak może nie zmieniała się moda tak szybko i nie pozwalała sobie na tak dziwaczne wybryki, jak to się dzieje obecnie.

Oto np. w Paryżu od pewnego czasu lansowana jest zarówno wśród kobiet, jak i mężczyzn moda tatuowania brwi. Mianowicie brwi goli się zupełnie, a na ich miejscu umieszcza się specjalny rysunek, naśladujący kształt brwi, a wykonany czarną, bardzo trwałą i trudną do usunięcia farbą. Trudno uwierzyć, ale są w Paryżu ludzie, którzy hołdują temu potwornemu i będącemu szczytem głupoty kaprysowi mody.

Ponadto bardzo modne są obecnie tatuowane klejnoty, narysowane na szyji i na rękach. Temu mogą przynajmniej przyklasnąć mężczyźni, gdyż klejnoty tatuowane są stanowczo tańsze, niż prawdziwe.

W rubryce „Proszą o głos” zwracano uwagę na plagę żebractwa we Lwowie.

W jaki sposób zwalczyć można plagę żebractwa
Z kół naszych Czytelników otrzymujemy następujące uwagi pod adresem władz:

Żebracy snujący się po ulicach, wylegający przed kościołami i gmachami publicznymi, wystawiający na pokaz publiczny ropiące rany i całą ohydę swego kalectwa, dobijający się natrętnie do drzwi mieszkań, stanowią plagę danego środowiska, a zarazem są dla niego zawstydzającym wyrzutem. Dzisiejsze pojęcia humanitarne nie zgadzają się z tem, aby człowiek niezdolny do pracy z powodu choroby lub kalectwa, był skazany na śmierć głodową lub też wyciąganie ręki.

Z drugiej zaś strony nie jest dopuszczalne, aby nadużywano dobroczynności publicznej tam, gdzie tego nie wymaga konieczna potrzeba. Te zaś obie ewentualności są związane z żebractwem, niekontrolowanem przez odpowiednie czynniki. Wiadomo, że wiele jednostek, niechętnych do pracy, ucieka się do żebractwa, które niejednokrotnie przedstawia i wcale lukratywne źródło dochodów, a nadto żebracy, snujący się po domach, często wypatrują tylko sposobności do kradzieży. Inni znowu, naprawdę niezdolni do pracy nie umieją wytrzymać konkurencji, z chytrzejszymi od nich i silniejszymi współzawodnikami.

We Lwowie już niejednokrotnie na posiedzeniach reprezentacji miasta była poruszana kwestja uwolnienia Lwowa od niesłychanie rozwielmożnionej u nas plagi żebractwa. Niestety, dotychczas akcja ta nie została wprowadzona na realne tory. Czas już najwyższy, aby sprawą tą zajęły się energicznie zarówno Zarząd miasta jak i sfery obywatelskie, i aby wreszcie u nas każdy obywatel, potrzebujący pomocy z powodu niezdolności do pracy znalazł odpowiednią opiekę gminy i społeczeństwa bez uciekania się do poniżającego godność ludzką wyciągania ręki po jałmużnę.

Ale już w kolejnej „Na marginesie” piętnowano urzędników, odpowiedzialnych za opiekę społeczną…

Pan naczelnik a wnuk naczelnika
Czytamy w jednem z pism warszawskich: „Żyje w Polsce prawnuk Tadeusza Kościuszki, pokoik, dzieli z matką, staruszką. Od lat oboje tułają się po kraju. Syn, człowiek już mocno nie młody, łudzi się, że znajdzie pracę. Przed jakimś czasem w nadzieji znalezienia zarobku przybyli do Warszawy. Nadzieja okazała się złudną. W ostatecznej rozpaczy udali się tułacze, biwakujący nocami w poczekalniach dworców kolejowych, do naczelnika miejskiego wydziału opieki społecznej, pana D. Szanowny dygnitarz nie tylko odmówił jakiejkolwiek pomocy, ale w zapale krasomówczym rzucił zdanie: „Cóż wy mnie obchodzicie, wy nie z Warszawy, możecie gnić z głodu!”

Piękna to rzecz patriotyzm lokalny, no i porządeczek musi być. Czy nie warto by jednak choćby wobec ludzi, którzy bohaterów naszych przypominają, mieć trochę przyzwoitości i odrobinę serca?

Trudno się potem dziwić, że starzec, który wczoraj przyszedł do naszej redakcji, by dać wyraz żalowi, z pewnym rozczuleniem mówił o drobnych datkach, których mu nie odmówiono w gminach ewangelickiej i żydowskiej. Nie ma nic dziwnego, że na samo wspomnienie wydziału opieki i jego naczelnika ciarki go przechodzą.

W tych dniach we Lwowie uroczyście obchodzono 300. rocznicę urodzin króla Jana III Sobieskiego. Uroczystości te urozmaicano różnego rodzaju akcjami:

Komitet obchodu 300 rocznicy urodzin króla Jana III
Wydał dla dekoracji okien artystycznie wykonane nalepki, przedstawiające popiersie króla Jana III w pięknym kontuszu barokowym. Różnią się od dotychczasowych szablonowych nalepek i stanowić będą trwałą pamiątkę uroczystości. Są one reprodukcją włoskiego sztychu z r.1684, którego rzadki egzemplarz zachował się w zbiorach Muzeum im. Króla Jana III. We Lwowie. Nalepki będą do nabycia w sklepach, których wykaz podany będzie do wiadomości.

Konkurs balonów
W nader urozmaiconym programie „Wielkiej zabawy LOPP” dla dzieci szkół powszechnych, którą urządza Komitet Wojewódzki Ligi Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej łącznie z Komitetem Uroczystego obchodu 300-nej rocznicy urodzin króla Jana III Sobieskiego w dniu 22. bm. tj. w niedzielę o godz. 3 pop. na boisku „Sokoła-Macierzy” znajdujemy odbywający się we Lwowie po raz pierwszy, nadzwyczaj oryginalny konkurs balonów, puszczanych przez dzieci. Zawody powyższe z 6-ciu nagrodami, ufundowanemi przez Komitet Wojewódzki LOPP we Lwowie polegają na tem, że uczestnicy puszczają małe balony z ofrankowaną kartką, w której Komitet Woj. LOPP. uprasza jej znalazcę o odesłanie znalezionej kartki i wpisanie na niej miejscowości, w której kartkę po pęknięciu balonu znaleziono oraz podpis znalazcy, stanowiącego przez to honorowego sędziego zawodów. Na podstawie otrzymanych kart Komitet Woj. LOPP. we Lwowie ustali odległość, jaką przebył balon oraz kolejność nagród.

Gazeta Poranna donosiła ze Stanisławowa.

Pali się! Zakład kąpielowy!
Na szczęście spalił się tylko bufet. Wczoraj o godzinie 8 wieczorem zaalarmowano straż pożarną, że płonie zakład kąpielowy p. Fedorowskiego w parku Romaszkana. Na skutek alarmu przybyła natychmiast nasza sprawna straż pożarna w ciągu niecałej minuty na miejsce pod naczelnictwem naczelnika p. Toepla. Jak się na miejscu okazało pastwą płomieni padł tylko budynek w którym mieścił się bufet. Zabezpieczywszy resztę budynków przed ogniem straż pożarna powróciła do koszar.

Dzielni strażacy w akcji (NAC)

Oszuści i aferzyści byli zawsze. Przed nimi również przestrzegano na łamach prasy.

„Nowe lecznictwo przyrodnicze”
Czyli jak się nabija w butelkę naiwnych mieszkańców Polski.

Nie po raz pierwszy w interesie dobra publicznego, zająć się musimy poznańskim hochsztaplerem, który się nazywa F. E. Bilec.

Nazwisko to jest chyba dosyć znane. Pan ten napisał „dzieło” p.t. „Nowe lecznictwo przyrodnicze, anatomja ciała ludzkiego. Leczenie naturalne i pielęgnowanie zdrowia”. Poczem puścił po Polsce całą sforę agentów, którzy odwiedzają przeważnie mieszkania mniej zamożnych i mniej inteligentnych ludzi, ofiarując im na raty książkę Bilca, dla której naturalnie nie mają dosyć słów pochwały. Trzeba znać słabą ludzką naturę, mianowicie kobiet, które chętnie bawią się w lekarki, i to jeszcze przy pomocy tak „naukowego podręcznika”. Wiedzą o tem agenci i przeważnie bezkrytycznym kobietom podsuwają do podpisu umowę kupna tej książki na raty. Czytając tę książkę, zbiera człowieka na przemian śmiech i oburzenie, i ogarnia go smutek, że znajdują się w Polsce nabywcy na coś podobnego. F. E. Bilc jest szarlatanem, nie mającym pojęcia o medycynie. Pozatem nie zna nawet ortografji ani gramatyki.

A teraz o czymś, co nie zmieniło się do dziś, pomimo znacznego postępu medycyny.

Strach przed dentystą
Jeżeli uzębienie ludzkości współczesnej przedstawia się tak fatalnie – to dużą rolę w tem odgrywa znany i niezwalczony objaw – strach przed dentystą.

Niejeden pacjent, który pod wpływem szalonego bólu zdecydował się wreszcie pójść do dentysty, mając już przekroczyć próg tego gabinetu „tortur“, czuje, że „ze strachu” ból ustał i uszczęśliwiony wraca czem prędzej. A jednak obawa ta jest nieuzasadniona, gdyż dzisiejsza technika dentystyczna rozporządza tylu środkami, że naprawdę jest w stanie wyeliminować ból i przy zabiegach prócz środków znieczulających jak kokaina i raowokaina, są środki o takiemże działaniu, jednak znacznie mniej szkodliwe. Główną rolę odgrywa kompral, który neutralizuje bóle, występujące po zabiegu dentystycznym i usuwa przykre uczucie podczas wiercenia w zębie.

Dzięki temu i innym środkom znieczulającym zabieg dentystyczny dziś jest drobiazgiem, nie zasługującym na żadną obawę.

Aż ciarki przechodzą na sam widok (NAC)

W kąciku „Kobieta w domu i w świecie” zamieszczano praktyczne (również i dziś) porady.

Przepisy kuchenne
Konfitury, pozostałe z roku poprzedniego, często cukrzeją. Aby je przyprowadzić do pierwotnego stanu należy wstawić słoik z konfiturami w rondel z zimną wodą, na wierzch wsypać łyżeczkę miałkiego cukru i gotować, ciągle dolewając wody do rondla, dopóki cukier zupełnie się nie rozpuści. Po ostygnięciu wody, wyjąć słoik i obetrzeć starannie przed schowaniem do spiżarni. Konfitury takie, należy jednak w krótkim czasie użyć, gdyż ponownie cukrzeją. Konfitury nie dość słodkie lub też nieszczelnie zamknięte często fermentują. W tym wypadku należy konfiturę wylać do rondla, posypać miałkim cukrem i zagotować kilka razy na wolnym ogniu, szumując, dopóki nie przestanie ukazywać się na wierzchu piana. Przeciw temu nieprzyjemnemu psuciu się konfitur istnieje dzisiaj bardzo dobry środek, a mianowicie pastylki benzoesowe. Po usmażeniu konfitury należy na litr owocu usmażonego, wrzucić do gorącego syropu jedną pastylkę benzoesową. Dzięki zabiciu bakterji, konfitury nawet niezbyt słodkie nie fermentują ani nie pleśnieją.

Zamieszczano też coś z dziedziny badań naukowych.

Senny Napoleon
Na mało dotychczas znaną właściwość Napoleona zwraca uwagę włoskie czasopismo lekarskie. Chodzi o chorobliwą senność, która cechowała Napoleona w ostatnich latach jego władzy. Senność owa, występująca u człowieka tak dotąd ruchliwego i namiętnie podnieconego zwróciła uwagę otoczenia dopiero w ostatnich miesiącach fatalnego r.1813.

Napoleon sam bardzo cierpiał z tego powodu, gdyż zauważono, że po takiej senności, gdy sądził, że nikt nań nie zwraca uwagi – cicho płakał.

W r. 1815 ta senność zjawiała się coraz częściej. Gdy przedtem wystarczało mu kilka godzin snu i to nieraz przerywanego, teraz sypiał nieraz nawet 15 godzin. Potrzeba snu była tak silna, że nie mógł się jej oprzeć nawet podczas bitwy pod Waterloo. Marszałek Canrobert opowiada w swoich pamiętnikach następującą anegdotę, której co prawda sam nie był świadkiem: „Markiz de Montreal przejeżdżał z początkiem bitwy na czele pułku grenadierów obok domku, z którego Napoleon kierował bitwą. Ujrzał cesarza siedzącego na koniu nieruchomo jak posąg. Pułkownik zawołał: „Vive l‘empereur“. Lecz cesarz nie słyszał, gdyż siedząc na koniu – zasnął…”.

Lew spał, toteż przeciwnicy jego łatwo mogli go pokonać.

Kto pamięta film z Louis de Funes’em „Zamrożony”? Zapewne powstał on na podstawie tej prawdziwej historii…

86 lat przechował się w lodowcu
W r.1843 niejaki Norbert Maltersberger, przewodnik górski, wyruszył z całem towarzystwem turystycznem w góry i tam w oczach całej wycieczki podczas marszu po lodowcu wpadł w jedną z jego licznych szczelin. Próby ratunku spełzły wówczas na niczem.

Obecnie po 86 latach jacyś podróżnicy, zwiedzający te pola lodowe, zauważyli w pewnem miejscu niezbyt głęboko pod lodem coś przeświecającego podobnego do postaci człowieka. Po wyrąbaniu lodu przypuszczenia te okazały się trafne, gdyż rzeczywiście były to zwłoki ludzkie doskonale zakonserwowane. W rozmaitych szczegółach zdołano stwierdzić, iż zwłoki te są zwłokami Maltersbergera, zmarłego przed 86 laty.

Góry zawsze są groźne (NAC)

Lodowiec, który podlega nie tylko powolnemu ruchowi, ale także rozmaitym zmianom, musiał się widocznie w pewnych miejscach pokruszyć, co umożliwiło odnalezienie zwłok i pochowanie ich na cmentarzu w Innsbrucku.

Henryk Zbierzchowski tak odpowiedział na zaproszenie do wzięcia udziału w obchodach 10 lecia 48 PP w Stanisławowie.

Na święto 10-lecia 48 pułku piechoty strzelców kresowych w Stanisławowie
Chociaż wysłannik wasz i stanął na baczność
I rzekł: Przyjeżdżaj miły hospodynie!
Taka jest rzeczy na świecie opaczność,
Że zamiast siebie wierszyk ślę jedynie.

Niech że więc wiersz mój pięknie się pokłoni
Przed waszym sławnym pułkowym sztandarem
I życzenia moje radośnie rozdzwoni
Ten dzień jedyny w waszem życiu całem.

Nie będę mówić o wojny sukcesach,
Gdy żołnierz patrzył w śmierć z kamienną twarzą.
Dziś pulsem Polski jesteście na kresach
I Jej niezłomnie czuwającą strażą.

Przeto kochamy was my też kresowi
I tą miłością odwzajemniamy szczerze
Niech wasze święto się rozbrylantowi
W sercach dowódców i w sercach żołnierzy.

Chociaż we Lwowie wstrzymało mię życie,
Puchar z kryształu chwytam też za szyję
I krzyczę głośno tak, że usłyszycie:
– Czterdziesty ósmy pułk strzelców niech żyje!!
Żołnierze 48 Pułku Piechoty Strzelców Kresowych na defiladzie (NAC)A na zakończenie coś z kącika satyrycznego:

Czy serca mają mennice?
W gabinecie prof. Naftofilskiego miała między nami miej więcej taka rozmowa:

– Panie Rektorze, jaką subwencję otrzymamy we wrześniu?
– 5.000 zł.
– Mało, proszę o dziesięć tysięcy.
– Dobrze, zrobione.
– A w październiku ile możemy się spodziewać?
– 45 tysięcy złotych.
– Dlaczego nie 54 tysiące, tyle ile dostawali dzierżawcy?
– Bo budżet jest wyzerowany.
– Ale prócz budżetu są jeszcze dobre serca?
– Czy Pan widział kiedyś, żeby dobre serca miały mennicę?

Została zachowana oryginalna pisownia

Opracował Krzysztof Szymański
Tekst ukazał się w nr 18 (334), 30 września – 14 października 2019

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X